0:000:00

0:00

24 sierpnia 2017 roku, jak co dzień, aktywiści z Obozu dla Puszczy wyjechali w teren, tym razem grupą pięciu samochodów, żeby monitorować, na jakich obszarach odbywa się wycinka i reagować, gdy wycinka jest nielegalna. Najpierw pojawili się niedaleko miejscowości Grudki, w okolicach Ośrodka Edukacji Leśnej „Jagiellońskie”. Tam aktywiści w ramach protestu stanęli z banerami. Od Nadleśnictwa Białowieża otrzymali informację, że prowadzone w lesie cięcia są legalne.

Podczas protestu aktywiści zadzwonili do rzecznika Lasów Państwowych z prośbą o wyjaśnienie, skąd wiadomo, że wycinka była legalna. Anna Firgolska biorąca udział w porannej akcji mówi OKO.press: „z okrągłych zdań, którymi tłumaczył się rzecznik, nie dowiedzieliśmy się niczego nowego. Rzecznik poprosił o złożenie zapytania w formie pisemnej, a w całej rozmowie brakowało szczegółów”.

Drugim punktem na mapie patrolu były okolice drogi narewkowskiej – w miejscu, gdzie wycinka miała być prowadzona. „Na miejscu nie zastaliśmy już maszyn, a jedynie pnie poukładane w stosach, gotowe do wywózki. Postanowiliśmy pojechać następnie trybem zwierzynieckim od strony Świniorojów. Około południa, dwa kilometry dalej w kierunku Białowieży napotkaliśmy dwie tnące maszyny i jedną załadowującą drewno. Nie mogliśmy przejechać obojętnie, postanowiliśmy wysiąść z samochodów i spontanicznie zablokować wycinkę" - relacjonuje Agnieszka Gietko, jedna z protestujących.

"Mimo agresji Straży Leśnej, czworgu z nas udało się przypiąć do maszyn. Cztery osoby - dwóch mężczyzn i dwie dziewczyny, przypięły się do maszyn, mimo szarpania jednego z aktywistów przez operatora maszyny. Trzy osoby, które od tej samej strony próbowały dostać się do harvesterów i forwardera zostały brutalnie zatrzymane przez strażników".

Według relacji prostujących, strażnicy przepychali się z aktywistami, jedna z uczestniczek blokady została powalona na ziemię, a następnie wyniesiona z miejsca blokady. Kilka osób z grupy wraz z francuskimi i polskimi mediami, zostało zablokowanych na drodze, przed wejściem na teren wycinki.

Reszta grupy, która próbowała dostać się do maszyn w dalszej kolejności, została zatrzymana i spisana przez strażników. Z relacji protestujących wynika, że strażników było bardzo wielu. Agnieszka Gietko mówi o przynajmniej sześciu dużych pick-upach Straży Leśnej, które widziała w miejscu wycinki.

O 14:00 ostatni blokujący zostali ściągnięci z maszyn. Świadkowie relacjonują, że mężczyzna, który jako jedyny przypiął się do maszyny rurą, był brutalnie szarpany i ściągany siłą, a jeden ze strażników po "zdjęciu" go z maszyny usiadł mu na plecach.

Po raz kolejny uczestnicy blokady dostali mandaty wysokości 500 zł – w związku z „zakazem zatrzymywania się na drodze”. Jedna z aktywistek powiedziała OKO.press, że w jej przypadku mandat został wymuszony. „Kiedy próbowałam odjechać, samochód Straży Leśnej zajechał mi drogę więc w sposób naturalny było to niemożliwe. I otrzymałam mandat”.

Aktywiści akcję uważają za udaną: „Przede wszystkim maszyny zostały unieruchomione i po naszej interwencji nie wznowiły pracy. Wśród strażników obserwujemy coraz większą nerwowość. Nawet ci, którzy na początku starali się być kulturalni, nie wytrzymywali napięcia i traktowali nas agresywnie. Coraz częściej pojawiają się również strażnicy leśni jasno wyrażający swoje bojowe poglądy - naszywka na mundurze jednego z nich "Śmierć wrogom ojczyzny" wyraźnie na to wskazuje..."

Jeden ze strażników na mundurze miał naszywkę z napisem "Śmierć Wrogom Ojczyzny" (na zdjęciu poniżej na prawym ramieniu).

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze