Drewno nie wyjechało dziś z Puszczy Białowieskiej. Aktywiści przekonali firmę kupującą drewno z Nadleśnictwa Hajnówka, żeby zostawiła je na miejscu. Jednak to nie koniec protestu. W innym miejscu aktywiści prowadzą blokadę podwieszeni na drzewach.
W Puszczy Białowieskiej od ponad 55 godzin trwa blokada. Uniemożliwia ona wywożenie drzew z tego ostatniego nizinnego naturalnego lasy Europy.
Od wtorku 29 sierpnia w ponadstuletnim drzewostanie przebywają podwieszeni na drzewach aktywiści Greenpeace. Wspinacze rozpięli między drzewami liny, które uniemożliwiają wjechanie ciężarówek wywożących z Puszczy ścięte drzewa. To ponadstuletni drzewostan będący strefą UNESCO, zgodnie z decyzją Trybunału Sprawiedliwości UE nie wolno tu pozyskiwać drewna.
Dziś, 31 sierpnia, zwiększono zasięg blokady. Około godziny 13.00 kilkadziesiąt osób z różnych krajów UE zatrzymało transport ściętych drzew przygotowywanych do wywiezienia z ponadstuletniego drzewostanu Nadleśnictwa Hajnówka.
Po trzech godzinach akcja zakończyła się sukcesem. Drewno nie wyjechało z Puszczy.
"Nasz dzisiejszy postulat został spełniony, gdyż udało się powstrzymać wywóz drzewa ze starego fragmentu Puszczy" - powiedział Robert Cyglicki, dyrektor Greenpeace Polska. "Wierzę jednak, widząc zaangażowanie obrońców Puszczy stąd, całej Polski i innych krajów Europy, że uda nam się powstrzymać niszczenie naszego wielkiego skarbu i uczynić całą Puszczę parkiem narodowym.
Dzisiejsza akcja to mały krok do – miejmy nadzieję – dużej zmiany" - dodał.
Aktywistom Greenpeace udało się ominąć kordon służb ochraniający transport w Puszczy niedaleko Hajnówki. Korzystając z metalowych tub, zatrzymali ciężarówkę wyładowaną drewnem. Rozstawiono również 8-metrowy trójnóg, na którym w uprzęży alpinistycznej zawisła Wioletta Smul, znana aktywistka Greenpeace.
Początkowo było dość nerwowo. Z miejsca blokady usunięto media, dopiero później je dopuszczono do prowadzenia relacji.
Obrońcy Puszczy prowadzili negocjacje z szefem firmy wywożącej drewno i nadleśnictwem. Ustalono, że drewno zostanie na miejscu.
"W każdej tego typu sytuacji potrzebna jest jakaś próba porozumienia" - mówi OKO.press Cyglicki. "Najważniejsza była tu wola właściciela firmy, bo to on ostatecznie musiał podjąć decyzję. Rozładunek był robiony na oczach aktywistów, którzy byli na miejscu, dopóki ciężarówka nie wyjechała «na pusto»" - dodaje
W strefie UNESCO aktywiści wciąż prowadzą blokadę, są podwieszeni na drzewach. "Protest cały czas trwa" - mówi OKO.press Cyglicki.
Firma, która wywoziła drewno, to Trak-Drew. Jest to spółka cywilna z małopolski. Wśród produktów, które oferuje do sprzedaży, są m.in. kantówki do palet, deski paletowe i trociny. Przypuszczalnie do ich produkcji miało posłużyć drewno z Puszczy Białowieskiej.
Firma na swojej stronie internetowej szczyci się posiadaniem certyfikatu FSC - Forest Stewardship Council. FSC ma gwarantować, że firma korzysta z gospodarki leśnej w sposób zrównoważony, drewno pochodzi z legalnych źródeł, a pozyskanie go nie narusza wartości przyrodniczych.
Puszczańskie nadleśnictwa certyfikat FSC straciły już w 2010 roku i do tej pory należą do nielicznych, które go nie mają.
Drewno pochodzące z Puszczy Białowieskiej nie spełnia kryteriów FSC także dlatego, że jego pozyskanie w Nadleśnictwie Białowieża odbyło się na podstawie aneksu do Planu Urządzenia Lasu z marca 2016 roku trzykrotnie zwiększającego pozyskanie drewna. Jak wielokrotnie zwracała uwagę Komisja Europejska, Polska zrobiła to bez oceny wpływu zwiększonej wycinki na kondycję przyrodniczą Puszczy Białowieskiej. W ten sposób złamała unijne prawo.
Firma znajduje się na liście odbiorów drewna z Puszczy Białowieskiej, którą ujawniło OKO.press:
Jak podkreśla Greenpeace w komunikacie prasowym, zgodnie z Planem Zadań Ochronnych dla obszaru Natura 2000 - w Puszczy Białowieskiej obowiązuje zakaz usuwania z lasu drzew, które znajdują się w drzewostanach ponadstuletnich. Dotyczy to także tych drzew, które ze względów bezpieczeństwa należałoby powalić na ziemię. Po ścięciu powinny one pozostać na miejscu.
"To co dzieje się w Puszczy Białowieskiej, jest międzynarodowym skandalem bez precedensu. Jan Szyszko i jego ludzie ignorują decyzję Trybunału Sprawiedliwości UE i konsekwentnie dążą do dewastacji wyjątkowych walorów przyrodniczych Puszczy Białowieskiej" - mówi Cyglicki.
"Przeznaczeniem martwego starego drzewa w tym przebogatym ekosystemie jest stać się schronieniem i pożywieniem rzadkich gatunków zwierząt, roślin i grzybów, a nie - jak chciałby tego Jan Szyszko - materiałem na palety i sklejkę" - dodaje.
Aktywiści podkreślają, że Puszcza Białowieska to przyrodniczy skarb o światowym znaczeniu. Dlatego w jej obronę angażują się ludzie z całej Europy.
"Wzrastająca nerwowość i brutalność zwolenników wycinki odnosi skutek odwrotny do zamierzonego. Jest nas coraz więcej i działamy na coraz większą skalę" - podkreśla Cyglicki.
Greenpeace Polska wysłał 1 sierpnia 2017 list do nadleśniczych, zwracający uwagę na ich osobistą odpowiedzialność za przestrzeganie prawa krajowego i Unii Europejskiej.
W liście znalazł się także apel o stworzenie komisji składającej się z przedstawicieli leśników, naukowców i organizacji pozarządowych, której celem byłoby zapewnienie bezpieczeństwa publicznego.
Do tej pory nadleśniczowie nie odpowiedzieli na ten apel.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze