0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Agata KubisAgata Kubis

O interwencji pomagającej uchodźcom i migrantom zabłąkanym w przygranicznych lasach opowiada Jarmiła Rybicka z Grupy Granica. Autorką zdjęć jest Agata Kubis.

+ 3

Firaz poprosił Grupę Granica o pomoc 14 stycznia. Od razu po otrzymaniu zgłoszenia podgrzaliśmy dla niego zupę, przygotowaliśmy herbatę, jedzenie, suche ubrania i ciepły śpiwór. Razem z Wojtkiem, zaangażowanym w pomoc mieszkańcem Podlasia, ruszyliśmy do lasu. Było już ciemno i przez dłuższy czas nie mogliśmy Firaza znaleźć. Gdy do niego dotarliśmy, leżał na ziemi i cały się trząsł z zimna. Miał kontuzjowaną nogę i nie był w stanie wstać ani się ruszyć.

Komunikowaliśmy się łamanym angielskim i trochę po arabsku – Wojtek, odkąd pomaga ratować uchodźców, wrócił do nauki tego języka. Rozmowa była trudna, bo Firaz był w fatalnej kondycji i bardzo bał się wywózki do Białorusi. Zaczął płakać. Prosił o azyl w Polsce i pomoc medyczną. Wtedy zadzwoniliśmy do najbliższej jednostki Straży Granicznej i poprosiliśmy o ich przyjazd. Gdy czekaliśmy na funkcjonariuszy, twarz Firaza się rozpogodziła – pojawiła się nadzieja na to, że nie spędzi kolejnej nocy w lesie. Wówczas usłyszeliśmy od niego „I love Poland”.

Firaz został przywieziony do placówki SG, kolejnego dnia został przesłuchany i wszedł w procedurę ubiegania się o ochronę międzynarodową. Zdążyliśmy przywieźć mu podstawowe środki higieniczne, bieliznę i kapcie, by mógł w nich chodzić po placówce. Rano w niedzielę 16 stycznia spotykamy się przed Sądem w Augustowie, ręce ma skute kajdankami, na nogach kapcie od nas. Trudno mu samodzielnie wysiąść z auta, ledwo stawia kroki. Wciąż ma poważne trudności z chodzeniem z powodu obrażeń po pobiciach przez białoruskich pograniczników.

Mimo to sędzia Dariusz Kozłowski podjął decyzję, że Firaz zostanie umieszczony w strzeżonym ośrodku.

Nie pomogły argumenty adwokata, który wskazywał, że ze względu na przemoc fizyczną i psychiczną, jakiej doświadczył Firaz oraz jego zły stan zdrowia powinien trafić do ośrodka otwartego.

Rzecznik Praw Obywatelskich oraz przedstawiciele Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur już w październiku bili na alarm informując o bardzo złych warunkach w niektórych ośrodkach. Na przykład w Wędrzynie uchodźcy przebywają w budynkach przypominających zakłady karne, otoczonych zasiekami. W dodatku ośrodek mieści się na terenie czynnego poligonu wojskowego – budzi to ogromny stres u cudzoziemców, którzy zmuszeni są do słuchania odgłosów strzałów i eksplozji, mimo że wielu z nich właśnie uciekło z obszarów objętych konfliktami zbrojnymi. Takie warunki mogą prowadzić do poważnego pogłębienia traum. Część osób zamknięta jest w tym ośrodku już od pół roku. Dochodzi do prób samobójczych. Mimo to sędziowie dalej przychylają się do wniosków o umieszczanie osób w ośrodkach zamkniętych.

Przeczytaj także:

„Nie mogę wrócić do kraju, bo mnie zabiją”. Firaz opowiada, że był zmuszony wyjechać z Syrii nie tylko z powodu trwającej tam od 10 lat wojny. W zeszłym roku znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie – był świadkiem gwałtu na młodej kobiecie i próbował ją obronić. Okazało się, że sprawcą przestępstwa był funkcjonariusz IV dywizji pancernej, elitarnej jednostki mającej za zadanie obronę reżimu Asada. Jednostka ta oskarżana była wielokrotnie o łamanie praw człowieka, nielegalne zatrzymania, pobicia i strzelanie do nieuzbrojonych protestujących. Według „New York Timesa" obecnie ten oddział zaangażowany jest także w nielegalny handel narkotykami.

Firaz mówi, że był dla nich niewygodnym świadkiem i od razu po zajściu zaczęto go prześladować. Włamano się do niego do domu i dotkliwie pobito. Punkt z naprawą i sprzedażą telefonów komórkowych, który prowadził w centrum Damaszku został zdemolowany, a on sam kolejny raz poturbowany przez funkcjonariuszy związanych z IV dywizją. Grożono mu i nachodzono jego rodzinę regularnie. Pod koniec 2021 roku zdecydował się na ucieczkę, bo bał się o swoje życie i pragnął bezpieczeństwa dla swojej rodziny. Wierzył, że jeśli on zniknie, żołnierze dadzą spokój jego żonie i dzieciom.

;
Jarmiła Rybicka

Jarmiła Rybicka - socjolożka, aktywistka społeczna i założycielka Kuchni Konfliktu, bistro-sklepu tworzonego przez uchodźców_czynie, które wspiera w budowaniu poczucia bezpieczeństwa oraz daje szansę podzielenia się znakomitą kuchnią. Współpracowała m.in. z aktywistami z Białorusi, obrońcami praw człowieka w Hondurasie i Helsińską Fundacją Praw Człowieka. Aktualnie pomaga uchodźcom_czyniom uwięzionym na granicy polsko-białoruskiej

Komentarze