Nowoczesna chce zastąpić 500 plus systemem ulg podatkowych, żeby pokazać, że rozumie, że musi coś zaoferować nie tylko najbogatszym. Program wygląda na bardziej sprawiedliwy niż sztandarowy projekt PiS, ale nie wszystko jest przemyślane, a koszty zostały zaniżone
Walka na programy socjalne trwa. Program 500 plus uruchomiony przez PiS w kwietniu 2015 roku przeformułował debatę o polityce społecznej w Polsce. Z przyczyn politycznych rezygnacja z niego jest właściwie niemożliwa. Opozycja przedstawia więc kolejne pomysły na ulepszenie go lub zastąpienie lepszym świadczeniem.
Lider Platformy Obywatelskiej zapowiedział 10 maja 2017 roku utrzymanie programu i rozszerzenie go "także na pierwsze dziecko, także w rodzinach 2+1". Postawił jednak warunek, by "rodzice lub jeden z rodziców byli aktywni zawodowo lub poszukiwali pracy". W deklaracji programowej PO z października ubiegłego roku o programie 500 plus mowa (dwukrotnie) z ogólnikową sugestią, że należy go zastąpić bardziej skutecznym programem pomocy.
Inicjatywę przejęła Nowoczesna - na niedzielnej konwencji programowej (22 maja 2017) ogłosiła swoją propozycję.
Dobre intencje w wersji liberalnej
Już nazwa programu (Aktywna Rodzina) zdradza założenia pomysłu. „Aktywną” rodzinę partia chce przeciwstawić „nieaktywnej” – a taki jej zdaniem wpływ ma na polskie rodziny program 500 plus. Nowoczesna twierdzi bowiem, że ogromny comiesięczny zasiłek dezaktywizuje zawodowo rodziców, że szczególnie matki zniechęca do pracy. Na konwencji Kamila Gasiuk-Pihowicz przywoływała popularną w mediach liczbę 150 tys. osób, które w wyniku 500 plus opuściły rynek pracy. O tym, że nie ma badań, które wskazywałyby na tak duży efekt programu - OKO.press pisało już wielokrotnie.
Nowoczesną, jako partię liberalną gospodarczo, cechuje niechęć do polityki opartej na bezpośrednich transferach pieniężnych. W liberalnej optyce to „dawanie ryby, zamiast wędki”, czyli rozdawanie pieniędzy "za nic", zamiast promowania przy ich pomocy aktywności zawodowej.
Takim promowaniem są na przykład ulgi podatkowe. I na tym polegać ma właśnie Aktywna Rodzina. „3000 złotych rocznie pozostawione w naszej kieszeni na pierwsze i każde kolejne dziecko” - zapowiedział lider Nowoczesnej Ryszard Petru.
Pomysł .N ma rozwiązać problem niesprawiedliwej dystrybucji zawartej w konstrukcji 500 plus.
500 zł przysługuje na drugie i każde kolejne dziecko. Limitu dochodowego nie ma - świadczenie otrzymuje każda rodzina. Inaczej jest przy wypłacie świadczenia na pierwsze dziecko. Przysługuje ono tylko wtedy, jeżeli dochód na głowę w rodzinie nie przekracza 800 zł (lub 1200 zł gdy dziecko jest niepełnosprawne). Oznacza to, że samotna matka jednego dziecka, zarabiająca 1601 zł nie otrzyma od państwa żadnej pomocy, a bardzo zamożne małżeństwo z dwójką dzieci dostanie 6 tys. zł rocznie.
Ulga Nowoczesnej ma przysługiwać także na pierwsze dziecko - 3 tys., na dwójkę - 6 tys., na trójkę - 9 tys., na czwórkę - 12 tys. itd. W porównaniu z programem 500 plus korzyści będą więc relatywnie maleć wraz z większą liczbą dzieci, ale pomoc w wersji .N nie wykluczałaby - jak 500 plus - rodziców jednego dziecka, którzy nie są bardzo ubodzy.
Większą sprawiedliwość ma też zapewnić kryterium dochodowe - ulgi mają przysługiwać tylko ludziom w obrębie niższego progu podatkowego (czyli zarabiającym mniej niż 85 528 zł, a w przypadku wspólnie rozliczających się rodziców lub samotnego rodzica z dzieckiem ok. 171 056 zł). Ma to wyeliminować spośród pobierających świadczenia osoby najbogatsze.
Program ma być też znacznie tańszy i kosztować budżet państwa ok. 18 mld zł w skali roku, czyli o 7 mld zł mniej niż 500 plus.
Kwestia zasadnicza - ulgę w wysokości trzech, sześciu, czy dziewięciu tys. zł może sobie odliczyć tylko ktoś, kto taki (lub wyższy) podatek płaci. Podatek w wysokości 3 tys. zł oznacza ok. 1600 zł miesięcznego dochodu (zaokrąglając i bez uwzględniania dodatkowych ulg, co jeszcze zawyżyłoby miesięczny zarobek). Znaczy to więc, że na taką ulgę, podobnie jak w przypadku 500 plus, nie kwalifikowałby się samotny rodzic jednego dziecka, który zarabia więcej niż 1600 zł miesięcznie. Po konferencji nie było jasne, co będzie z takimi przypadkami, a to podważałoby tezę, że program jest sprawiedliwszy.
Pomysł wyjaśniła OKO.press posłanka .N Paulina Hennig-Kloska: ulga będzie miała charakter zwrotny. A zatem
najbiedniejsze rodziny, które rocznie płacą podatek mniejszy, niż przysługująca im ulga, otrzymają różnicę w gotówce. Na każde dziecko w Polsce, niezależnie od zamożności czy biedy, rodzic/e dostawialiby zatem 3 tys. zł rocznie.
Nowoczesna obiecuje, że program będzie kosztował budżet państwa 18 mld. Ich rachunki są proste: 6 mln dzieci razy 3 tys. zł daje 18 mld zł. Zdaniem partii program 500 plus kosztuje 25 mld - co daje rocznie 7 mld oszczędności i to bez odliczania dzieci z najbogatszych rodzin.
Tylko nie do końca wiadomo skąd partia Petru wzięła te liczby.
Rocznik statystyczny GUS z 2016 roku podaje, że dzieci w wieku 0-17 lat (czyli tych, które nie ukończyły 18. roku życia) jest w Polsce jakieś 7 mln 280 tys. Pomnożone przez 3 tys. zł daje 21,8 mld zł rocznie . Koszt programu 500 plus wyniósł w 2017 roku 23,19 mld zł, w 2018 ma to być ok. 24 mld zł.
W najlepszym razie, oszczędność wyniesie więc jakieś 2,2 mld zł.
Oczywiście Petru zastrzegał, że najbogatsi tego wsparcia nie dostaną. Ale trudno zakładać, że zredukuje to koszty do 18 mld zł, bo oznaczałoby to, że ulga nie przysługiwałaby rodzicom prawie 2 mln dzieci, a w Polsce nie ma aż tylu zamożnych rodzin. Wyższą stawkę podatkową płaci w naszym kraju tylko ok. 2,5 proc. podatników, czyli najwyżej 625 tys. osób. A przecież nie wszyscy z nich mają małoletnie dzieci.
Na kolejny problem zwrócił uwagę w rozmowie z OKO.press dr hab. Ryszard Szarfenberg z Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego.
„Kryterium dochodowe będzie generować większe trudności administracyjne - urzędnicy będą musieli drobiazgowo kontrolować sytuację osób ubiegających się o ulgę, co może podnieść koszt funkcjonowania programu” - mówi.
Rzecz jednak w tym, że Nowoczesna widzi swój program socjalny jako nowy mechanizm podatkowy, a nie wypłacane świadczenia pod nadzorem ministerstwa pracy. Hennig-Kloska tłumaczy OKO.press, że obsługa programu nie wygeneruje dodatkowych kosztów ani trudności, ponieważ będzie działać tak jak dotychczasowe ulgi podatkowe. Po prostu w zeznaniu podatkowym rodzice wpisywać będą większą ulgę. Według posłanki przyniesie to nawet miliard zł oszczędności w kosztach administracyjnych w porównaniu z obecnym systemem.
Szarfenberg zwrócił też uwagę, że program może mieć inny negatywny wpływ na sytuację rodzinnych budżetów. Aktywna Rodzina to pomysł pojedynczego świadczenia corocznego, a budżety rodzinne realizuje się i planuje zazwyczaj miesięcznie. Najbiedniejsi mogą więc znaleźć się w sytuacji, w której będą musieli zapożyczać się w ciągu roku, by długi spłacić w maju lub czerwcu (kiedy dostaną zwrot podatku PIT). To wygeneruje dodatkowe koszty (np. odsetki od pożyczek).
Hennig-Kloska zapowiada jednak, że po zaprzestaniu wypłacania 500 plus, pieniądze z Aktywnej Rodziny wypłacano by na rok z góry, na podstawie zeznania podatkowego poprzedniego roku. To łagodzi problem, ale nie rozwiązuje trudności planowania wydatków.
"Światowe eksperymenty z różnymi politykami socjalnymi pokazują, że systemy oparte na świadczeniach są bardziej redystrybutywne niż systemy oparte na ulgach podatkowych, czyli w krótkim okresie zdecydowanie lepiej ograniczają ubóstwo i nierówności” - dodaje Ryszard Szarfenberg.
Jednocześnie dostrzega zaletę programu Nowoczesnej z politycznego punktu widzenia. "W trwającej licytacji na programy socjalne, świeży, kompletnie inny pomysł może w oczach wyborców prezentować się atrakcyjniej niż proponowane przez Platformę Obywatelską nowe, lepsze 500 plus” - podsumowuje Szafrenberg.
Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.
Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.
Komentarze