Bodek wzrusza się głaszcząc puchlinkę ząbkowatą. Generałka Ania staje naprzeciw harvesterom. Korniki umieją latać. Jogin, lokalsi, czarownica z Brazylii i zakochani Czesi... Od 111 dni Robert Kowalski dokumentuje obrazem i słowem obronę Puszczy Białowieskiej przed wycinką. Zebrał to w subiektywny Alfabet Protestu. Czytajcie i oglądajcie.
Ania Błachno (34 lata): artystka, absolwentka Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, była wykładowczyni akademicka. Aktywistka ekologiczna od lat, organizuje akcje w obronie zwierząt. Pierwszy raz pojawiła się w OKO.press w styczniu 2017 w roli grzybiarki w środku zimy, w Nadleśnictwie Bircza na Pogórzu Przemyskim. Akcja „Grzybiarki przeciwko myśliwym” miała nagłośnić nowelizację prawa łowieckiego przez ministra Szyszkę.
Nazywam ją generałką. Z jej głosem liczy się cały Obóz. Opanowana, pogodna, na akcjach nieustraszona. To właśnie ona często zatrzymuje harwestery stając im na drodze. Jak na słynnym zdjęciu z placu Tiananmen w 1989 roku, kiedy samotny student zatrzymał kolumnę czołgów.
Adam Bohdan zwany Bodkiem (41 lat). Człowiek legenda. Walczy o Puszczę od 10 lat. Pochodzi z Krynek na Podlasiu. Jako biolog zajmuje się porostami i chronionymi chrząszczami, stąd jego postać stała się inspiracją dla postaci Borosa w filmie Pokot. O porostach mówi z czułością, tak jak się mówi o dzieciach. Niedawno pokazywał mi w rezerwacie ścisłym Puszczy granicznika płucnika, najbardziej wzruszył się głaszcząc puchlinkę ząbkowatą.
Był członkiem Rady Naukowej Białowieskiego Parku Narodowego i Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej ustawy o ochronie przyrody, jest członkiem Regionalnej Rady Ochrony Przyrody. Laureat różnych nagród, między innymi za „Czyn roku na rzecz ochrony lasów”, czyli ujawnienie i powstrzymanie wycinki drzew w rezerwatach Puszczy Knyszyńskiej i Białowieskiej w latach 2008-2009.
Wie wszystko. Ile wycięto drzew, gdzie i jakich. Rozpoznaje puszczańskie gatunki, pisze o nich publikacje naukowe. Monitoruje wycinkę w Puszczy, przekazuje informacje Komisji Europejskiej, bierze udział w blokadach, udziela wywiadów prasie światowej i polskiej. Sam wszystko filmuje i opisuje. Są i tacy, którzy uważają, że czasami „wywala mu korki”, że reaguje zbyt nerwowo, że nie wytrzymuje ciśnienia. Uważam go za Supermena w wersji słowiańskiej (choć nie potrafi latać i nie chodzi w trykotach).
Pierwsza była 24 maja 2017 koło Czerlonki w Nadleśnictwie Hajnówka. „Jesteśmy tu, by powstrzymać dewastację spowodowaną skandalicznymi decyzjami ministra Szyszki” - mówił szef Greenpeace Polska Robert Cyglicki. „Do maja - mimo ostrego sprzeciwu UNESCO i Komisji Europejskiej - w Puszczy Białostockiej wycięto 20 tysięcy drzew, tyle, ile przewidziano na cały rok” - dodawał Adam Bohdan. Na wieść o zjeżdżających do Puszczy aktywistach, tego samego dnia Nadleśnictwo Hajnówka wprowadziło całkowity zakaz wstępu do lasu do 31 grudnia 2017 roku. Gdy pytałem w Nadleśnictwie, czy to z obawy przed ekologami, słyszę, że to „przypadkowa zbieżność dat”.
Do tej pory odbyło się 16 blokad maszyn złapanych w czasie wycinki i cztery blokady dróg , które zatrzymały wywóz przygotowanego już drewna na sprzedaż (OKO.press podało listę 128 odbiorców drewna z Puszczy z 2017 roku).
Największa blokada rozpoczęła się 29 sierpnia w Nadleśnictwie Białowieża. Wzięło w niej udział około 70 osób z 12 państw (Polska, Słowacja, Słowenia, Dania, Norwegia, Szwecja, Niemcy, Austria, Chorwacja, Finlandia, Węgry i Turcja). Została brutalnie rozbita przez Straż Leśną.
Najczęściej rozpoczynają się przed świtem. Zwiadowcy śledzą maszyny w lesie, grupy aktywistów czekają ukryte w okolicy na sygnał. Pierwsze minuty decydują o wszystkim.
O blokadach Greenpeace dziennikarze dowiadują się dopiero, gdy kombajny są zablokowane, a aktywiści zajęli swoje stanowiska na ziemi, drzewach lub maszynach. Greenpeace nie zgadza się na obecność mediów od samego początku akcji.
Na blokady, które robi Obóz dla Puszczy czasami można się wkręcić już od Godziny Zero. Dzieje się tak od czasu, gdy w Soroczej Nóżce 5 lipca media nie zostały dopuszczone przez Straż Leśną, która szczelnie otoczyła blokadę i wydzieliła strefę dla dziennikarzy, tak aby nic nie mogli zobaczyć.
Na szczęście sami aktywiści filmują, a także nadają relacje na żywo. Z ich materiałów korzystaliśmy siłą rzeczy m.in. w Soroczej Nóżce, którą mój operator Paweł pod wpływem "Wiadomości" TVP nazywa Soroszą Nóżką.
Początek lipca był dla Obozu trudny. Greenpeace przegrupował się do Krakowa na obrady UNESCO, brakowało ludzi. Wtedy właśnie pojawiła się kilkunastoosobowa grupa Czechów. Od razu, pod egidą Obozu dla Puszczy, wzięli udział w blokadzie w Majdanie, tuż koło pięknej leśnej willi należącej do ks. Duszkiewicza, kapelana Lasów Państwowych na etacie i przyjaciela ministra Sz.
Przyjechali sami z siebie. Usłyszeli, co się dzieje w Puszczy i wsiedli w samochody. I jak to z Czechami, śmiechom i żartom nie było końca. Na przykład po czesku „szukać” znaczy coś innego niż po polsku, coś znacznie bardziej sexy.
Wszyscy w Obozie dla Puszczy zakochali się w Czechach. Są doświadczeni i gotowi na wszystko. Trwali w Majdanie trzy doby (jedna z najdłuższych blokad), a lipcowe noce i poranki były bardzo chłodne.
Na wieść, że jestem z OKO.press usłyszałem - zdziwiony - „czytamy was”.
W sumie, we wszystkich puszczańskich akcjach od 24 maja wzięło udział około 80 osób z 15 państw, od Turcji po Finlandię. Kobiety i mężczyźni w wieku od 20 do pięćdziesięciu paru lat. Ale rekord wieku zostaje w Polsce. Wśród mężczyzn prowadzi pisarz i aktywista Zenon Kruczyński, lat 67 (patrz hasło Zenek Kruczyński). W blokadach brała też udział Małgosia Bujnowska-Drozdowska, lat 62, emerytowana inżynierka środowiska, od trzech lat związana z Greenpeace Polska. Liczbę polskich aktywistów, którzy brali udział w blokadach szacuję na 300 osób.
Dzięki stałym międzynarodowym kontaktom doskonalą się także zdolności językowe. Practice makes perfect.
Brazylijka. Pojawiła się w Obozie nie wiadomo skąd i powiedziała, że przyjechała odprawić w Puszczy, w samotności, prastary rytuał. Twierdziła, że rytuał jest międzykontynentalny, w tym samym czasie ktoś odprawia go w Puszczy Amazońskiej. Reszta - top secret.
„Wyręby lasu w sezonie lęgowym to zagłada setek tysięcy ptaków” - powiedział OKO.press prof. Tomasz Wesołowski, ornitolog z Pracowni Biologii Lasu Uniwersytetu Wrocławskiego, który od 44 lat bada ptaki w Puszczy Białowieskiej. Spotkaliśmy się w Nadleśnictwie Białowieża, oddział 500 CD, obszar Natura 2000. Dominują, a właściwie dominowały tu 120-letnie świerki. Wszystkie zostały ścięte, choć ślady po kornikach na korze drzew wskazywały, że chrząszczy nie ma już od dwóch lat, a drzewa cięto zbyt daleko od drogi (ponad 100 metrów), by usprawiedliwić to względami bezpieczeństwa (najwyższy ścięty w historii Puszczy świerk miał 50 m). Tylko na tym jednym wyrębie znaleźliśmy sześć dziupli dzięciołów: dużego, trójpalczastego i czarnego. Gatunki objęte ochroną gatunkową ścisłą.
„E kojarzy mi się energią, emocjami i etyką, to dla mnie słowa tożsame z Obozem” - mówi Marek Adamik, pisarz i grafik, Czech od 27 lat mieszkający w Polsce. Teraz dużo czasu spędza w Obozie dla Puszczy. „Trzeba wykrzesać siły, cały czas mieć power do działania, ale jednocześnie panować nad emocjami, nie wypalić się. Obóz to dla mnie etyczne miejsce, wzniosłe. Nikt tu nie jest dla jakiejś prywaty”.
Energetyczne E przejawia się na wielu poziomach. Blokad i akcji, zachowania zasad pokojowego protestu, opanowania odruchu, żeby oddać, gdy strażnicy rozbijają protesty. Wcale nie tak łatwo utrzymać się w konwencji „bez przemocy”.
E to także energia osób, które przyjeżdżają do Obozu i Puszczy Białowieskiej tylko w odwiedziny. Na przykład na Spacery Nieposłuszeństwa Obywatelskiego. W największym, 17 czerwca wzięło udział 800 osób.
Pierwszy Spacer był 27 maja. Trasa prowadziła przez teren objęty zakazem wstępu, gdy tylko przekroczyliśmy tę linię, strażnicy leśni przystąpili do legitymowania.
Bilet wstępu na spacer kosztował niektórych 500 złotych (mandat). Ale były spacery, gdy Straż Leśna w ogóle się nie pojawiała, a nawet był taki, kiedy strażnicy częstowali ludzi wodą i miło się uśmiechali. Akurat padał deszcz i wody było pod dostatkiem, ale liczył się gest.
Modne słowo. Forwarder to ciągnik leśny służący do ładowania i wywozu ściętych drzew. Waży 11 ton i tyle samo potrafi udźwignąć. Długi na prawie 10 metrów. Może mieć 4, 6 albo 8 kół. Z hydraulicznym wysięgnikiem - łapskiem ze szczypcami na końcu do długości nawet 10 metrów. Prawie zawsze występuje w towarzystwie harvestera (patrz Harvester). Wyglądają jak dwaj koledzy z filmu Avatar. Jeden z forwarderów próbował ostatnio staranować na drodze aktywistę, a potem wyczyniał swawole pędząc przez las, żeby go zrzucić na ziemię. Skończyło się bez ofiar. „Należy zdecydowanie unikać ostrych zakrętów” - czytamy w opisie technicznym maszyny. Operator forwardera musiał to przeoczyć.
Obozują w Białowieży. Spore grono, świetnie zorganizowane. Strategia, taktyka, logistyka, transport, ewaluacja, ewakuacja, szkolenia, drony (cześć Kuba), banery, trójnogi i alpinistyczne stanowiska, tiru riru i tak dalej. Wielkie doświadczenie pozwala planować kilka ruchów do przodu. Pełna profeska, w końcu działają już od 45 lat.
Dbają o swoich ludzi. Każdy zna swoje miejsce i wie jaką rolę ma do odegrania. I to wszystko rzeczywiście lata. Dowodzi Robert Cyglicki (39 lat), szef Greenpeace Polska. Bardzo kulturalny. Przystępny, dobry „do mediów”. Współpracownicy mówią, że „ma łeb”, ponadprzeciętne zdolności analityczne. Słowem ideał. Wady ukryte, muszą być.
Poza widocznymi w mediach blokadami, robią także mrówczą, badawczą pracę w terenie i za biurkiem. Do piątku (8 września) prowadzili dwie blokady drogi jednocześnie. Sam Cyglicki jest dziś (11 września) w Luksemburgu na posiedzeniu Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który rozważa, co zrobić z Szyszką i Puszczą.
W ciągu dnia ścina 200 drzew, tyle ile ekipa pilarzy w miesiąc. 16 ton żywej wagi. Długi na 7 metrów. Piły są w specjalnej głowicy zamontowanej na hydraulicznym ramieniu długości do 10 metrów. Ścina i od razu koruje drzewo, tnie na kłody i po sprawie. Może być na gąsienicach, albo kołach - 4, 6, albo 8. Koła są gigantyczne, półtora metra.
Harwester jest płochliwy. Jak widzi aktywistów od razu ucieka. Poza forwarderem towarzyszy mu zawsze duża grupa strażników leśnych. Są jak oddział piechoty przy Rudym 102.
Wbrew pozorom jest delikatny. Tak w każdym razie przekonywała rzeczniczka z Nadleśnictwa Browsk Maria Bielecka w czasie drugiej blokady 26 maja.
Popatrzmy razem jak pracuje ta delikatna maszyna. Niektóre drzewa czekały na taką pieszczotę ponad 100 lat.
Stanął na środku Obozu dla Puszczy w asanie Vrksasana, czyli pozycji drzewa, które - jak widać na filmie - potrafi chodzić. Obok cztery uczennice. „Ratując przyrodę, ratujecie świat”. Udzielił jogicznego wsparcia.
Wiadomo: Jagiełło? Władysław. W Puszczy podobno robił zapasy na bitwę pod Grunwaldem, solo z niedźwiedziem wygrywał, dąb pod którym siadał, wywrócił się dopiero 43 lata temu i próchnieje na oczach turystów. Uznał Puszczę za wyłączne tereny łowieckie książąt litewskich i królów polskich, i tym samym ochronił ją przed karczowaniem.
Teraz broni Puszczy Kasia Jagiełło z Greenpeace Polska. Widoczna postać protestów. Także zasługuje - jak król Władysław - by nazwać jej imieniem jakiś duży dąb, albo ulubiony przez korniki świerk.
Nie wiem, dlaczego wszyscy mówią w liczbie pojedynczej - kornik, gradacja kornika. Mamy przecież do czynienia z więcej niż jednym chrząszczem. Krępy, lśniący, rdzawe włoski, jaja białe i błyszczące - kornik drukarz (Ips typographus), pięciomilimetrowy chrząszcz.
Korniki potrafią latać.
Żyją na świerkach. Przegryzają się przez korę i składają jaja. Larwy, które się z nich wyklują, żerują na tkankach drzewa. Drzewo się broni produkując żywicę, ale jeśli korników jest dużo, zamiera.
Korniki są w Puszczy od tysięcy lat i ich gradacja następuje cyklicznie, ale każdorazowo zabijają tylko część świerków. Nie zagrażają Puszczy! To zjawisko naturalne. Korniki Szyszki są jak „stonka” z czasów stalinowskich. Niewinnie pomówione, wykorzystywane do propagandy. Są tacy, co wierzą.
Spotkałem w Puszczy „ekolożkę” od ministra Szyszki, która mówiła, że pozna je po zapachu. Miała im za złe, że nie dochowują wierności jednej samicy, całe haremy trzymają pod korą, zboczeńcy.
Inaczej ujmuje to pan Kazimierz. Prawie 80-letni były pilarz z Hajnówki, który dziś żałuje, że całe życie ścinał drzewa. Ma łzy w oczach, gdy to wspomina. W Obozie bywa codziennie, przywozi kawę, ciasteczka, taką (miłą) pokutę sobie wybrał.
Zdaniem naukowców korniki są szczególnie aktywne z powodu gospodarki leśników, którzy latami wycinali w Puszczy drzewa liściaste i sadzili świerki. Dodatkowo przez dziesięciolecia odwadniano Puszczę, żeby łatwiej prowadzić gospodarkę leśną, co osłabiło świerki, które mają płaski system korzeniowy. Krótko mówiąc, korniki sprzątają po leśnikach. Przywracają naturalny i dostosowany do zmian klimatu kształt Puszczy Białowieskiej.
W propagandzie ministra najpierw były głównym oskarżonym - trzeba ciąć, bo inaczej zeżrą nam cały polski skarb. Po unijnej reprymendzie propaganda się zmieniła - trzeba ciąć w trosce o ludzkie życie: inaczej zaatakowane drzewa będą się przewracać i zabijać na potęgę.
W kaloszach i z siekierami latają po lesie. W głowach jedna myśl - co by tu jeszcze wyrąbać, jakie zwierze zarżnąć, a tych ekologów posłać do diabła, bo my żyjemy z wyrębu?
„Takich ludzi już tu nie ma” - mówi Sławek Droń, jeden z liderów miejscowej społeczności. Sam prowadzi kawiarenkę i wypożyczalnię rowerów tuż przy wejściu do Białowieskiego Parku Narodowego. „To, co robi Szyszko, to dla nas morderstwo. Żyjemy z turystyki. Tu jest 200 przewodników, 140 agroturystycznych kwater, restauracje i hotele zatrudniają setki ludzi”.
Inna widoczna postać Lokalsów to Joanna Łapińska. Nie chciałbym z nią zadrzeć. Widziałem, jak rozstawiała po kątach strażników leśnych na blokadzie w Soroczej Nóżce, kiedy nie chcieli jej przepuścić do protestujących. Pióra latały.
W maju 2016 minister Szyszko na wielkiej konferencji w Brukseli "Looking #BeyondWood” tłumaczył zebranym, że mieszkańcy okolic Puszczy proszą o wycinkę, bo nie chcą umierać z głodu. Joanna, razem z Kasią Jagiełło (zobacz Jagiełło) z Greenpeace Polska i Dawidem Kaźmierczakiem (prezesem fundacji Dzika Polska) stanęli tyłem do panelistów na środku sali, z transparentem "Don't cut the Białowieża Forest".
Na zdjęciu Joanna Łapińska po prawej. Obok niej Kasia Jagiełło z Greenpeace Polska i Dawid Kaźmierczak, prezes Fundacji Dzika Polska.
Potem Joanna zabrała głos: ”Moja rodzina mieszka przy Puszczy od pięciu pokoleń. Nie popieramy pana działań” itd. Na ostro.
Wszyscy wszystkich łapią. Od świtu 24 maja do dziś i końca nie widać. Aktywiści łapią kombajny leśne i ciężarówki wywożące ścięte drzewa, aktywistów łapią strażnicy leśni, policjanci łapią mieszkańców Obozu dla Puszczy np. za brak lampki w rowerze. Wśród łapanych bywają także dziennikarze i… matki z dziećmi (patrz: Pogromca matek).
Łapanie łączy się z uciekaniem i gonieniem. Towarzystwo jest coraz bardziej wybiegane. Można by zorganizować jakieś mistrzostwa. Strażnicy łączą przy tym lekkoatletykę z futbolem amerykańskim, czyli dogoń i powal. Safety - chwyt za 2 punkty i jeszcze extra point - kopnięcie za 1 punkt. Kopnięcie oczywiście przypadkowe.
„Ja przepraszam, też mam tytuł profesorski i muszę się wstydzić”. Tyle komentarza o działalności prof. Jana Szyszki - mówi prof. Tomasz Wesołowski, ornitolog światowej klasy, który od 44 lat prowadzi badania w Puszczy. „Oni przerabiają starą Puszczę na wysokie pensje i służbowe samochody” - to z kolei opinia prof. Wiesława Walankiewicza. „To nieakceptowalne, nieludzkie” - prof. Rafał Kowalczyk.
Miejsce tak ważne dla aktywistów, jak Częstochowa, czy Lourdes dla katolików. Obóz to miejsce, ludzie i instytucja - symboliczna i materialna.
Położony w Pogorzelcach, między Białowieżą, a Teremiskami. Kilka starych drewnianych zabudowań gospodarczych, spora stodoła, za nią mała łąka, pole namiotowe. Pierwsze prace porządkowe zaczęły się 28 maja. Wszędzie stare graty, zardzewiałe szczątki maszyn rolnych, bida z nędzą.
Już 29 maja przybył pierwszy obozowicz. Ksywa Tarzan. Goła klata, bose nogi, spodnie moro, długie blond włosy, jak z fantazji o seksownym rolniku. Erotyzował każdym gestem. A bardziej serio - Paweł jest spod Koszalina. Studiuje w Ekologicznym Uniwersytecie Ludowym.
A tak Obóz wygląda dzisiaj.
Od końca maja do końca sierpnia mieszkało w Obozie łącznie 600 osób. Wśród najbardziej widocznych postaci są: Joanna Pawluśkiewicz, współzałożycielka Teatru Komediowego z Warszawy, autorka filmowych relacji z protestów, Kuba Rok, też jedna z "grzybiarek" (zobacz: A i B), Michał Książek, pisarz, poeta i reporter, Hania Skowrońska, strażniczka Puszczy i mistrzyni kuchni wegańskiej i jej facet Łukasz, zwany Siwym, brat Hani Tomek, który jeszcze niedawno był pilarzem. Mógłbym długo wymieniać.
Obóz to coś w rodzaju konfederacji barskiej, jeśli trzymać się romantycznego wizerunku konfederatów. Z jedną różnicą. Obóz jest konfederacją pokojową, bez przemocy. Tu stacjonują główne siły aktywistyczne, które ruszają na blokady. Mniej tu greenpeace’wego wyrachowania, więcej polskiej fantazji i brawury. Ale i tu są szkolenia, analizy i przemyślana organizacja. Obóz jest demokratyczny, bez hierarchicznej władzy, czy decydującego o wszystkim „Biura Politycznego”, choć oczywiście bardziej słucha się tych z większym stażem i doświadczeniem.
Według szacunków Obozu, spisanych przez strażników leśnych za wykroczenia w czasie pokojowych protestów zostało ponad 100 osób. Wciąż napływają żądania finansowe ze strony Lasów Państwowych za straty spowodowane blokadami. Na razie uzbierało się 70 tysięcy zł za sześć pierwszych blokad.
Robi się coraz zimniej i mokro. Przed Obozem dla Puszczy stoi pytanie - co dalej?
„Najpierw spytał mnie, czy to jest moje dziecko. Nie poinformował, że tu jest zakaz wstępu, nie zapytał, czy opuszczę to miejsce, nie pouczył. Interesowało go dziecko” - opowiada Grażyna Chyra, która spacerowała z kilkuletnią córką po lesie 4 czerwca 2017 w ramach drugiego marszu obywatelskiego, w którym udział wzięło około 100 osób. Można powiedzieć, że trafiła kosa na kamień, bo pani Grażyna jest przewodniczką po Rezerwacie Ochronnym Białowieskiego Parku Narodowego i jej praca polega na oprowadzaniu wycieczek (głównie dzieci i młodzieży) po Puszczy. Pogromca matek to komendant Straży Leśnej z Nadleśnictwa Hajnówka Paweł Wiszniewski.
Ze strażnikami bywa różnie. Czasami są agresywni, a czasami uprzejmi. Jedna i ta sama osoba potrafi występować w skrajnych postaciach. Komendant Wiszniewski nie jest taki zły, to po prostu służbista. Najgorszy był chyba tak zwany Chuck Norris, strażnik z nadleśnictwa w Lubuskiem, z naszywką „Śmierć wrogom ojczyzny” na mundurze. Wyżywał się i znęcał nad pokojowo protestującymi aktywistami, wykręcał ręce, szarpał. Sadysta.
Jednego ze strażników poznałem w końcu maja, na pierwszym spacerze obywatelskim. Legitymował ludzi, ale grzecznie. Na oko miły gość. Byłem w szoku, gdy zobaczyłem poniższe wideo. Ten miły, facet wjeżdża samochodem w stojącego na drodze aktywistę. Były dwa takie przypadki.
Co zrobić, jak ugryźć?
Ulubiony przez ministra Szyszkę nagrobek na cmentarzu w Hajnówce. Przywozi tu nawet zagraniczne delegacje, opowiada o nim w Brukseli.
Napis nagrobny ma być dowodem na to, że Puszcza jest dziełem człowieka, konkretnie miejscowej ludności - tak twierdzi minister i etatowi pracownicy Lasów Państwowych. A kto sadził, może wycinać. Tylko w tym roku wycięto 90 tysięcy drzew w trzech puszczańskich nadleśnictwach (Browsk, Hajnówka, Białowieża). Wbrew przepisom polskim, unijnym i zobowiązaniom wobec UNESCO, które w 1979 roku umieściło Puszczę - jako jedyny polski obiekt przyrodniczy - na liście Światowego Dziedzictwa Przyrody. Obok australijskiej Wielkiej Rafy Koralowej, Wodospadu Wiktorii na rzece Zambezi między Zambią a Zimbabwe, czy Wielkiego Kanionu Kolorado.
Ma 27 lat i jest najlepszą alpinistką w szeregach światowego Greenpeace. W 2013 roku w ramach akcji „Save the Arctic” wspięła się - jako jedyna dotarła na dach - na najwyższy budynek Europy, londyński The Shard.
8 czerwca, na blokadzie w Czerlonce, 11 godzin wisiała na 10-metrowym trójnogu rozstawionym nad harvesterem. Policja musiała sprowadzić ludzi ze specjalistycznej grupy alpinistycznej, żeby uwolnić kombajn z aresztu, w którym trzymała go Viola. Musiało dojść do pojedynku na linach.
Pisarz, buddysta. Były myśliwy, ale dziś najbardziej znienawidzony przez myśliwych człowiek w Polsce. Autor demaskatorskiej książki „Farba znaczy krew”, w której opisał to środowisko od środka. Mieszka w Białowieży. W czasie ostrej akcji policji na blokadzie w Czerlonce stracił na chwilę przytomność. Wyglądało groźnie. Gdy zaczyna mówić, ludzie słuchają.
Dziennikarz radiowy i telewizyjny, producent, reżyser filmów dokumentalnych. Pracował w m.in Polskim Radiu, „Panoramie” TVP2. Był redaktorem naczelnym programu „Pegaz” i szefem publicystyki kulturalnej w TVP1. Współpracuje z Krytyką Polityczną, gdzie przeniósł zdjęty przez „dobrą zmianę” program „Sterniczki” z Radiowej Jedynki. Tworzy cykl „Kamera OKO.press”.
Dziennikarz radiowy i telewizyjny, producent, reżyser filmów dokumentalnych. Pracował w m.in Polskim Radiu, „Panoramie” TVP2. Był redaktorem naczelnym programu „Pegaz” i szefem publicystyki kulturalnej w TVP1. Współpracuje z Krytyką Polityczną, gdzie przeniósł zdjęty przez „dobrą zmianę” program „Sterniczki” z Radiowej Jedynki. Tworzy cykl „Kamera OKO.press”.
Komentarze