0:00
0:00

0:00

"Znajdujemy się w najtrudniejszym momencie od 13 miesięcy. Napór trzeciej fali jest bardzo silny" – przyznał w czwartek 25 marca premier Matusz Morawiecki podczas ogłaszania nowych obostrzeń. "Dociskamy hamulec w sytuacji krytycznej" – mówił minister zdrowia Adam Niedzielski.

Rząd ogłosił, że zamyka salony fryzjerskie i kosmetyczne, żłobki i przedszkola. Ale nie kościoły.

Zgodnie z nowymi obostrzeniami, wiernych w kościołach ma być trochę mniej niż do tej pory. Przynajmniej takie jest pobożne życzenie rządu, bo nawet sam minister zdrowia przyznał, że limity osób w kościołach nie są przestrzegane.

Zamiast realnych obostrzeń mamy wspólny apel ministra Niedzielskiego i biskupów o przestrzeganie restrykcji. Strona kościelna z jednej strony apeluje, ale z drugiej zachęca do udziału w mszach.

Minister prosi i apeluje

Rok temu w czasie świąt wielkanocnych w kościołach mogło przebywać maksymalnie pięcioro wiernych. Teraz? Zmiana jest kosmetyczna. Zamiast jednej osoby na piętnaście metrów kwadratowych, w kościele będzie mogła przebywać jedna osoba na dwadzieścia metrów kwadratowych.

Na nic zdały się apele naukowców i lekarzy, że obecnie to właśnie świątynie mogą stać się jednym z rozsadników epidemii. Jeszcze kilka dni temu można było odnieść wrażanie, że tym razem kościoły nie zostaną potraktowane przez rząd ulgowo.

23 marca prof. Andrzej Horban, główny doradca premiera ds. Covid-19, zapowiedział na antenie Polsat News, że "jeżeli będzie całkowity lockdown, to kościoły na Wielkanoc będą prawdopodobnie zamknięte".

W środę 24 marca prof. Jacek Wysocki, członek Rady Medycznej przy Premierze RP, stwierdził na antenie RMF FM: "Kościoły mogą być ważnym miejscem rozprzestrzeniania się wirusa, one gromadzą starszych ludzi (...) Moim zdaniem, to chyba moment na czasowe zamknięcie lub mocne ograniczenie funkcjonowania kościołów".

Tego samego dnia Adam Niedzielski spotkał się z przedstawicielami Konferencji Episkopatu Polski w sprawie nowych obostrzeń. Skończyło się na wspólnym apelu.

"Kierując się troską o życie i zdrowie wiernych, uczestniczących w życiu Kościoła, apelujemy do wszystkich księży proboszczów o bardzo poważne podejście do obowiązujących zasad dotyczących liczby wiernych, którzy w jednym czasie mogą uczestniczyć w nabożeństwach" – czytamy w piśmie podpisanym przez ministra Niedzielskiego i sekretarza Konferencji Episkopatu, bp. Artura Mizińskiego.

Kościołów wirus się nie ima?

Do tego apelu Niedzielski odniósł się podczas czwartkowej konferencji.

(...) strona kościelna zobowiązała się do egzekwowania i wspierania przestrzegania zasad bezpieczeństwa. Te regulacje mogą być wprowadzane w dialogu i nie ma przede wszystkim tu elementu dyskryminowania czy różnicowania

konferencja prasowa,25 marca 2021

Sprawdziliśmy

Nawet sam minister przyznał, że limity w kościołach nie są przestrzegane. Skoro nie ma dyskryminowania, to dlaczego na tych samych zasadach, co kościoły, nie mogą być otwarte np. muzea ?

Wyjątkowe potraktowanie miejsc kultu widoczne jest jednak gołym okiem, zatem politycy Zjednoczonej Prawicy usiłują wyjaśnić, dlaczego to właśnie kościołowi należy się ulgowe traktowanie.

W listopadzie, podczas drugiej fali, premier Morawiecki argumentował, że w przeciwieństwie do wesel, w kościołach nie stwierdzono żadnych przypadków zakażenia się koronawirusem. Jego myśl powtórzył w marcu Marek Suski:

Nie słyszałem o wydarzeniach, które byłyby związane z kościołem i zakażeniami. Raczej to te strajki, na których pluje się na siebie, roznosząc zarazę. W kościele nikt na nikogo nie pluje

Radio ZET,22 marca 2021

Sprawdziliśmy

Znane są przypadki zakażeń w kościołach

Suski stwierdził, że to wszystko dlatego, że "nikt tam się nie całuje, wszyscy zachowują bezpieczne odległości", co może świadczyć o tym, że w kościele był dawno temu i nie do końca pamięta, jak wygląda msza.

Kościół jak dyskont?

Minister zdrowia broni się tym, że taki sam limit, co w kościołach (1 os./20 mkw), będzie obowiązywał także w sklepach wielkopowierzchniowych. Tyle tylko, że kościół to nie dyskont. W dyskontach mimo wszystko dochodzi do mniejszej ilości okazji na bezpośredni kontakt z patogenem.

W kościołach wierni:

  • wchodząc, moczą rękę w kropielnicy, a następnie wykonują nią znak krzyża, dotykając czoła, klatki piersiowej i ramion. Przypomnijmy, że powstrzymanie się przed dotykaniem twarzy to jedno z kluczowych zaleceń epidemiologów;
  • w trakcie nabożeństwa ponownie dotykają twarzy, gdy ksiądz zapowiada, jaki fragment Ewangelii zostanie odczytany, a wierni odpowiadają mu "Chwała Tobie Panie" i kreślą krzyże na czole, na ustach i na piersi. Kilkanaście minut później nadchodzi wezwanie do przekazania sobie znaku pokoju, co następuje poprzez skinienie głową, ale często także podanie ręki najbliżej stojącym osobom;
  • podczas spowiedzi dotykają konfesjonału i zbliżają się twarzami ze spowiednikiem;
  • przystępują do komunii, podczas której jeden ksiądz wkłada komunikanty do ust nawet kilkudziesięciu osobom.

Dodajmy do tego pozostałe warunki, które sprawiają, że kościoły są całkiem efektywnym rozsadnikiem wirusa. Przede wszystkim to fakt, że kościoły to zamknięta przestrzeń i nie ma większego znaczenia, że jest duża. Czy zamknięte hale sportowe i widowiskowe nie są duże, a nawet wielokrotnie większe niż otwarte kościoły?

W kościołach śpiewa się pieśni, dzięki czemu osoba zarażona może wypuścić do powietrza większą ilość patogenu. Może dojść tam do stłoczenia w kolejce po przyjęcie komunii, czy w kolejce do spowiedzi, a w sobotę wielkanocną podczas święcenia pokarmów.

Ciało Chrystusa i koronawirusa

W mediach roi się od doniesień, z których wynika, że proboszczowie nie przestrzegali dotychczasowych obostrzeń. Nie brakuje także doniesień o przypadkach zakażeń. To tylko kilka przykładów z ostatniego czasu:

  • zakażenie koronawirusem potwierdzono u wszystkich księży z parafii rzymskokatolickiej pw. św. Apostołów Piotra i Pawła w Sułowie na Dolnym Śląsku. W związku z tym Powiatowy Inspektor Sanitarny w Miliczu wydał specjalny komunikat, który dotyczy wiernych, którzy brali udział w mszach świętych odbywających się w tym kościele;
  • ksiądz z Piotrkowa Trybunalskiego, u którego potwierdzono zakażenie koronawirusem, zataił informację, że odprawiał mszę i spowiadał. Nieodpowiedzialne zachowanie duchownego przypadkiem odkryli pracownicy sanepidu;
  • w parafii w Czudcu (na Podkarpaciu) w związku ze złamaniem zasad epidemiologicznych policja interweniowała aż osiem razy. Jak informuje lokalny portal, "proboszcz, który praktycznie na każdej mszy prosił wiernych o to, aby modlili się o uzdrowienie i nawrócenie dla osoby wzywającej policję na msze, teraz sam potrzebuje takich modlitw". Proboszcz jest zakażony;
  • ostatnio w parafii w Kartuzach mimo obowiązującego limitu w kościele było pełno ludzi – co uwiecznił telefonem jeden ze świadków i przekazał telewizji TVN.

Łatwo przewidzieć, że w Wielkanoc – najważniejsze dla chrześcijan święto – frekwencja będzie większa niż zwykle. Skąd więc wiara ministra w to, że nowe restrykcje będą przestrzegane?

Zapraszamy na mszę!

Tyle strona rządowa. A co na to Kościół? KEP jeszcze 20 marca informował, że "Biskupi zachęcają, by z zachowaniem koniecznej troski o zdrowie i bezpieczeństwo w czasie pandemii uczestniczyć w niedzielnej Eucharystii i korzystać z sakramentu pokuty".

fot. Twitter

24 marca Komisja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów przy KEP przygotowała propozycję "ujednoliconych wskazań liturgicznych" na święta wielkanocne.

Jak czytamy w dokumencie, "przy zachowaniu przepisów sanitarnych można zachować większość zwyczajnych obrzędów liturgicznych Wielkiego Tygodnia, stosując odpowiednie ograniczenia (jak np. uproszczona procesja z palmami, przeniesienie Najświętszego Sakramentu do kaplicy adoracji i wystawienie w Grobie Pańskim, błogosławieństwo paschału, błogosławieństwo wody chrzcielnej, pokropienia itp.)".

Jak jednak podkreślają autorzy, nie jest to oficjalny dokument KEP, "a jedynie sugestia do wykorzystania przez biskupów". Decyzja o tym, czy i jakie dodatkowe antycovidowe rozwiązania wprowadzić w kościołach, należy wyłącznie do biskupa ordynariusza każdej z diecezji. Szczegółowy dekret w tej sprawie wydał już m.in. biskup opolski Andrzej Czaja.

Na piątek KEP zapowiada konferencję prasową dotyczącą nowych rządowych obostrzeń.

"Żadna władza nie zamknęła świątyń"

W czwartek 25 marca biskup Ignacy Dec postanowił przedstawić powody, dla których kościoły powinny zostać szeroko otwarte dla wiernych. Odwołuje się do racji nadprzyrodzonych:

"Przyjrzyjmy się dotychczasowej historii świata. Gdy dochodziło do strasznych epidemii, a ludzie masowo umierali, to żadna władza - nigdy - nie zdecydowała się na zamknięcie świątyń. To były te miejsca, gdzie ludzie wierzący szukali ratunku i gdzie go znajdowali. Na kolanach błagano Miłosierdzie Boże o oddalenie zagrożenia. Teraz próbuje się nam wmówić, że świątynie są niebezpieczne dla naszego zdrowia" - argumentował w rozmowie z "Naszym Dziennikiem".

To tyle, jeśli chodzi o powody duchowe, bo mogą istnieć również te merkantylne. Głównym dochodem większości parafii są darowizny od wiernych, czyli przede wszystkim kwesta na tzw. tacę podczas mszy. Ks. Adam Kalina, proboszcz parafii św. Urszuli Ledóchowskiej w Gdańsku wyliczył, że w okresie świątecznym w 2020 roku parafia zanotowała o 70 proc. mniejsze przychody niż w latach poprzednich.

;
Na zdjęciu Sebastian Klauziński
Sebastian Klauziński

Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.

Na zdjęciu Dominika Sitnicka
Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze