Chińczycy wzmocnią swoje wpływy nad Bałtykiem? Taki może być niespodziewany efekt zmian w prawie o wieczystym użytkowaniu. Ambasador USA w liście do polskich władz alarmuje: oddacie kontrolę nad ważnymi obiektami krajom, wobec których trzeba mieć ograniczone zaufanie.
Ambasador USA Mark Brzezinski interweniuje w sprawie ustawy, która według niego może doprowadzić do przejęcia majątku skarbu państwa przez podmioty z państw "niebudzących zaufania".
Tak wynika z treści listu przedstawiciela USA w Polsce skierowanego do marszałkini Sejmu Elżbiety Witek i przekazanego do wiadomości między innymi resortom obrony, spraw zagranicznych i aktywów państwowych. Treść listu ujawniła „Gazeta Wyborcza”.
Przedstawiciel Stanów Zjednoczonych w Polsce zwraca uwagę na skutki ustawy likwidującej ostatecznie użytkowanie wieczyste i pozwalającej dzierżawcom na przejęcie zajmowanych obiektów na własność. Regulacje, które przeszły przez Sejm ze sprzeciwem zaledwie trójki posłów koła Wolnościowców, dotyczą niemal pół miliona hektarów gruntów Skarbu Państwa.
W tym także jednego z portów, którym na zasadzie wieczystej dzierżawy zarządza chińska firma.
Rządowy projekt zakłada zlikwidowanie możliwości oddawania nieruchomości w użytkowanie wieczyste, czyli sytuacji, w której grunty należą do samorządów czy państwa, a ich użytkownicy muszą ponosić coroczne opłaty za ich zajmowanie.
Chodzi między innymi o spółdzielnie mieszkaniowe czy przedsiębiorców, którzy do tej pory byli pozbawieni możliwości przejęcia nieruchomości na własność.
W myśl nowego prawa użytkownicy, którzy dysponują terenem od przynajmniej 10 lat, będą mogli wystąpić z żądaniem wykupu, któremu właściciel nie będzie mógł się sprzeciwić. To kolejny etap likwidacji pojęcia użytkowania wieczystego.
W 2019 roku w życie weszła ustawa przekształcającą dzierżawę wieczystą we własność dla posiadaczy mieszkań i domów.
Ustawa budząca wątpliwości Brzezińskiego dotyczy między innymi obiektów "infrastruktury krytycznej". Chodzi na przykład o porty, autostrady czy niektóre grunty kolejowe. Mogą nimi dysponować spółki skarbu państwa (np. PKP PLK) lub prywatne podmioty. Niepokój ambasadora – jak wynika z ujawnionego przez "Wyborczą" listu – budzi ta druga sytuacja.
"W kontekście pracy polskiego Sejmu nad tą ustawą, chcę zwrócić Pani uwagę na naszą obawę, że z nowych przepisów mogą skorzystać pewne kraje, niebudzące zaufania, które mogą w ten sposób wzmocnić swoją obecność w Polsce.
Niezamierzoną konsekwencją przygotowywanej nowelizacji może być to, że wspomniane niebudzące zaufania państwa mogą przedsięwziąć w polskiej infrastrukturze krytycznej (w której skład wchodzą te nieruchomości) inwestycje wysokiego ryzyka lub nietransparentne.
To z kolei mogłoby wpłynąć na działania Stanów Zjednoczonych, dwustronne relacje, działania NATO i przedsięwzięcia/operacje militarne na terenie Polski" – pisze Brzeziński do Elżbiety Witek.
Ambasador w swoim liście nie precyzuje jednak, o jakie kraje czy przedsiębiorstwa chodzi.
Można jednak domyślać się, że na liście krajów "niebudzących zaufania" Brzezinski umieściłby Chiny. Firmy zależne od kapitału z Państwa Środka chętnie inwestują między innymi w porty.
W Polsce Chińczycy obecni są w Gdyni, gdzie na zasadzie umowy o 99-letnią dzierżawę wieczystą zarządzają portem kontenerowym Gdynia Container Terminal.
Kontrolująca obiekt spółka Hutchinson Ports Poland chciała przejąć w zarządzanie również sąsiedni Bałtycki Port Kontenerowy BCT, ostatecznie przegrywając rywalizację z filipińskim International Container Terminal.
O kontrowersjach związanych z działalnością chińskiej firmy pisaliśmy w OKO.press w październiku zeszłego roku.
"Firma nie zamierza prędko wynosić się z Gdyni: w 2005 roku podpisała z zarządem portu kontrakt na dzierżawę wieczystą. Umowa wygaśnie w 2104 roku" - pisali na naszych łamach Maria Pankowska i Laurens Groenveld.
Hutchinson jest prywatną firmą, nie ma jednak mowy o jej pełnej niezależności – wskazywali autorzy naszego śledztwa, powołując się na badania Isaaka Kardona z amerykańskiego US Naval War College oraz Wendy Leutert z Hamilton Lugar School of Global and International Studies na Uniwersytecie Indiany:
"Leutert i Kardon w swojej analizie podkreślają, że główną funkcją terminali zarządzanych przez chińskie firmy zarówno w kraju, jak i za granicą, pozostaje transport towarów. Dodają zarazem, że ekspansja Chin w obszarze infrastruktury portowej już teraz umożliwia temu państwu realizację ważnych zadań wojskowych.
Zgodnie z zapisami nowej chińskiej »ustawy transportowej« z 2017 roku tamtejsze firmy i ich zagraniczne filie działające w sektorze międzynarodowego transportu muszą współpracować z wojskiem. W ramach wspierania operacji wojskowych są zobowiązane do przekazywania zapasów, statków, samolotów, pojazdów i personelu.
Ustawa daje Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej dostęp do aktywów chińskich firm działających za granicą. Jeśli zachodzi taka konieczność, przepisy pozwalają też armii umieszczać żołnierzy i oficerów pośród personelu firm transportowych, w tym Hutchinsona (...)".
Według badaczy chińskie inwestycje w porty mogą mieć znaczenie polityczne: „Duże udziały chińskich firm w komercyjnych inwestycjach za granicą, w infrastrukturze krytycznej, zwłaszcza w portach, mogą służyć jako wsparcie logistyczne, wywiadowcze i do innych celów militarnych niskim kosztem i bez konsekwencji geopolitycznych, jakie wywołałyby zagraniczne bazy wojskowe” – piszą w swoim raporcie.
Dla Chińczyków gdyński terminal jest więc 20-hektarowym przyczółkiem zwiększającym ich wpływy w Polsce. Nadbałtycki port w najbliższym czasie może stać się jeszcze mocniej uzależniony od władz w Pekinie. Według doniesień z marca 2023 duża część akcji Hutchinsona może trafić do koncernów COSCO oraz China Merchants, które kontroluje chiński rząd.
Polska może więc całkowicie utracić kontrolę nad terminalem, którego właścicielem nadal jest państwowa spółka Port Gdynia. Oddając teren pod dzierżawę, nie może nim dysponować, ale wciąż ma możliwość skorzystania z awaryjnej opcji rozwiązania umowy o użytkowaniu wieczystym.
Właściciel terenu mógłby o to wnosić w przypadku naruszenia ustalonych wcześniej zasad przez dzierżawcę, a decyzja w tej sprawie ostatecznie należałaby do sądu.
Można więc przypuszczać, że USA chcą przeciwdziałać scenariuszom, w których grunty Skarbu Państwa przechodzą w chińskie ręce. Ambasador proponuje, by w ustawie znalazł się bezpiecznik, który pozwoli resortowi obrony na zablokowanie przejęć obiektów infrastruktury krytycznej.
"Mocno wspieramy polskie działania w zakresie bezpieczeństwa oraz interesu narodowego. W tym celu zalecamy, by polski rząd rozważył wdrożenie konsultacji międzyresortowych [przeglądu międzyresortowego], w które włączone byłoby Ministerstwo Obrony Narodowej, we wszystkich umowach dotyczących wieczystej dzierżawy czy własności na obszarze infrastruktury krytycznej.
To szczególnie ważne dla tych umów, które wiążą się z ryzykiem dla bezpieczeństwa narodowego i bliskością takich obiektów jak: lotniska, porty morskie, przedsiębiorstwa pracujące dla przemysłu zbrojeniowego, oraz magazyny" – czytamy w liście do marszałek Elżbiety Witek.
Ministerstwo Obrony Narodowej do tej pory nie zgłaszało żadnych problemów z ustawą. W opinii na temat jej projektu urzędnicy wnieśli tylko o to, by do zależnej od ministerstwa Agencji Mienia Wojskowego nie stosował się jeden z przepisów ustawy, który nakazuje uwzględnienie w procesie sprzedaży gruntów m.in. potrzeb społeczności lokalnej i kwestii związanych z ładem przestrzennym. Jak wskazali, teren oddany przez AMW w wieczyste użytkowanie to zaledwie 63 hektary i stoją na nim głównie garaże.
Ton listu Brzezinskiego wskazuje, że Amerykanie mogą podchodzić do nas z rosnącą rezerwą. Zaufanie naszych sojuszników mogło zostać nadszarpnięte już w zeszłym roku, gdy Orlen pozbywał się majątku Lotosu, czyli 30 proc. udziałów w gdańskiej rafinerii i ponad 400 stacji paliw.
Akcje rafinerii przypadły koncernowi Aramco z Arabii Saudyjskiej, kraju wciąż współpracującego z Rosją w ramach naftowego kartelu OPEC+. Rijadowi ostatnio jest coraz bardziej po drodze z Moskwą, a tamtejszy szef dyplomacji Faisal bin Farhan Al Saud po ostatniej wizycie w rosyjskiej stolicy zapowiadał dalsze zacieśnianie współpracy pomiędzy oboma krajami.
Stacje przejął państwowy MOL z Węgier, których rząd mimo wojny w Ukrainie utrzymuje dość bliskie stosunki z Rosją i nie zamierza zaprzestać importu surowców od uzależnionych od Kremla spółek. Obserwatorzy rynku paliw szczególnie krytycznie komentowali tę pierwszą transakcję (MOL nie handluje w Polsce paliwem z przerobu rosyjskiej ropy).
„Może to mieć przełożenie na to, jak ta rafineria będzie funkcjonować" – komentował na naszych łamach Robert Tomaszewski, specjalista ds. rynku energii z think-tanku Polityka Insight. "Ona ma strategiczne znaczenie dla gospodarki. Dlatego, jeśli doszłoby do jakiegoś konfliktu, to stoimy przed nowymi ryzykami. Określenie tego, jak to będzie wpływało na sektor paliwowy, nie jest do końca możliwe, bo nie znany umów zabezpieczających pomiędzy Saudi Aramco a Orlenem”.
Według wstępnej wersji umowy między Orlenem a Aramco ujawnionej przez dziennikarzy TVN24, uprawnienia partnerów biznesowych Daniela Obajtka mogą sięgać daleko.
Dokument dawał im możliwość blokowania decyzji ujętych w biznesplanie rafinerii, jak również umów zbycia udziałów i tworzenia spółek zależnych od rafinerii. Jeśli zapisy wstępnej umowy weszły do jej ostatecznej wersji, Saudyjczycy mają również prawo sprzeciwu wobec inwestycji przekraczających wartość 500 mln złotych rocznie, a złamanie zapisów umowy może kosztować Orlen nawet 500 milionów dolarów.
Po wejściu w życie prawa o wieczystym użytkowaniu Polska może więc zupełnie utracić kontrolę nad częścią kolejnego ważnego obiektu. Jest jeszcze czas na wprowadzenie zmian w projekcie ustawy, która trafi teraz do Senatu.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska i Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska i Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Komentarze