Do internetu wyciekł "brief specjalny do programów weekendowych" dla polityków PiS. Pokazuje, jak rządząca partia instruuje swoich posłów, co mają mówić, i jak sprawnie zarządza zaprzyjaźnionymi mediami. Kategoria prawdy nie ma tu już żadnego zastosowania, PiS zgodnie z instrukcją ma kłamać i iść w zaparte. W najgorszym dla partii razie grać na zwłokę
"Brief specjalny" pojawił się na toruńskim portalu "Dzień Dobry Toruń". DDT twierdzi, że opublikował go jako pierwszy. Tutaj można go przeczytać w całości. Zamieszczamy go również w OKO.press (poniżej).
Nie pierwszy raz taka instrukcja wyciekła do mediów. W listopadzie 2014 r. pracownicy biura prasowego PiS omyłkowo przesłali dziennikarzom instrukcje dla posłów.
Instrukcja potwierdza czarno na białym to, co słychać z mediów, gdy politycy nie tylko mówią o danej sprawie to samo, ale również używają tych samych charakterystycznych zwrotów, np. nagle, jak na komendę, zaczynają mówić o "totalnej opozycji".
Nie ma też nic zaskakującego w istnieniu takich "briefów". Brief - pojęcie z języka reklamy - dobrze oddaje intencję: idzie o to, by zareklamować produkt, jakim jest polityka PiS. Może tylko dziwne, że tak "narodowa" partia używa angielskiego słowa, zamiast po prostu "instrukcja". Jest to przecież instrukcja obsługi opinii publicznej.
Od dawna wiadomo, że briefy istnieją, chociaż żadne ugrupowanie się tym nie chwali. Partie chcą, żeby ich politycy w kluczowych sprawach mówili jednym głosem - by nie stwarzać wrażenia kakofonii i braku profesjonalizmu. Polityków - którym brakuje czasu lub są zwyczajnie zbyt mało lotni, by wyrobić sobie zdanie na aktualne tematy, "przekazy dnia" ratują z opresji.
Brief jednak briefowi nierówny. Każdy robi wrażenie manipulacji i podważa zaufanie do polityków, ale ten uderza odbiorcę - nawet OKO.press, które zajmuje się analizowaniem przeinaczeń i manipulacji - całkowitym oderwaniem od pojęcia prawdy. Interesujące byłoby ustalenie, kto PiS pisze te briefy (gdyby ktoś chciał OKO.press opowiedzieć, nawet anonimowo, chętnie wysłuchamy).
Forma tekstu świadczy o językowej sprawności autora. Nie ma nalotu języka urzędniczego. Zagadnienia są dobrze uporządkowane, omówione w punktach, bez zbędnych słów. Widać, że autor (autorka? autorzy?) nie przeceniają inteligencji odbiorców, dają gotowe wzory wypowiedzi. Pisze/ą bez błędów językowych, czasem tylko zapomną o przecinku.
Brief pełen jest zdań jawnie fałszywych. Tylko jeden przykład (proszę na własną rękę poszukać kolejnych).
W sekcji o reformie edukacji:
"Przypominamy, że szef ZNP jeszcze w 2015 r. firmował program Zjednoczonej Lewicy, który postulował likwidację gimnazjów".
Sławomir Broniarz wielokrotnie wyjaśniał, że ZNP zaproponował komitetom wyborczym PSL, PO, PiS, Nowoczesnej, Kukiz’15, Zjednoczonej Lewicy oraz Partii Razem podpisanie porozumienia na rzecz edukacji i jej pracowników. Przewidywało ono zachowanie obowiązującej obecnie struktury szkolnej. ZL i Partia Razem podpisały porozumienie. ZNP publikuje dokumenty, skierowało nawet sprawę do sądu (przeciwko Marzenie Machałek i Jackiowi Sasinowi z PiS). Nie szkodzi. Brief powtarza nieprawdy wielokrotnie prostowane i wyjaśniane.
Aby zobaczyć jak to działa, zalecamy wpisanie do wyszukiwarki np. "Broniarz chciał likwidacji gimnazjów". Zobaczycie masę wpisów z prawicowych mediów. Tytuły: "Broniarz ośmieszony", "Hipokryzja Broniarza". Jeden jest przekaz!
Tabloidy nabijają się z imprezowych wyczynów Bartłomieja Misiewicza, doradcy ministra Antoniego Macierewicza. Politycy PiS mają to bagatelizować. I oni to naprawdę robią. Dziennikarz pyta o balangę? A oni o 500 plus.
"Sprawę pana Misiewicza należy wyjaśnić, ale dziwi nas, że media traktują ten temat jako coś priorytetowego. Chcielibyśmy, żeby media nie zajmowały się błahymi tematami, lecz zajmowały się tym, co naprawdę ważne dla Polaków. O tym, jak wielką pomoc niesie program Rodzina 500+, o 100 zmianach dla firm, o płacy minimalnej i o minimalnej stawce godzinowej, o emeryturach, czy też o tym, że od początku roku każdy będzie mógł bez specjalnych zezwoleń wyciąć drzewo na swojej posesji. O tym się nie mówi."
To podręcznikowa reakcja na sytuację, w której wydarzyło się coś niekorzystnego dla wizerunku partii (Anglosasi używają terminu "damage control"). Nad wpadką wizerunkową nie należy się zatrzymywać, żeby w umysłach widzów czy słuchaczy nie utrwaliło się skojarzenie "wesoły Misiewicz - PiS". Przyznajemy półgębkiem i nie wprost, że z Misiewiczem być może nie wszystko jest w porządku. Potem jednak szybko przechodzimy do tematów, którymi się PiS może pochwalić, w tym zwłaszcza tych, które interesują tzw. zwykłego człowieka ("co was obchodzi Misiewicz, teraz dzięki PiS możecie wyciąć drzewo na własnej działce bez zezwolenia!"). Na zakończenie uszczypliwość wobec mediów: "o tym się nie mówi". Czyli media niepotrzebnie drążą sprawę rozrywkowego doradcy ministra obrony, zamiast zajmować się sprawami naprawdę ważnymi.
Gdy mowa o wprowadzeniu dwukadencyjności prezydentów, burmistrzów i wójtów, należy powiedzieć:
"Nikt nigdy nie mówił, że chcemy skracać kadencję samorządów".
Faktycznie, ale co to ma do rzeczy? Nie jest to przecież żaden argument w sporze, czy prawo może działać wstecz.
Nie jest, ale w głowach odbiorców wprowadza zamieszanie. Przestają rozumieć, o czym mowa.
Kolejnym krokiem, zalecanym politykom PiS, jest przejście do ataku na opozycję (jak wiadomo atak jest najlepszą obroną). Przy okazji można zdezawuować każdy problem.
"Opozycja zajmuje się medialnymi wrzutkami, bo nie mają pomysłu na Polskę, nie są w stanie zaproponować własnych rozwiązań i programu, nie mają pojęcia o problemach Polaków. Zapraszamy opozycję do wspierania dobrych pomysłów i dobrych zmian, które wprowadzamy."
Akt werbalnej agresji w stosunku do opozycji, przykryty jest pozornym wyciągnięciem ręki w jej stronę - zaproszeniem "do wspierania dobrych pomysłów" PiS-u.
Brief każe w weekend 29-30 stycznia mówić o PO, że jest "opozycją totalną". I proszę bardzo: w sobotę o 17:15 sformułowanie to pojawiło się w twitterowym wpisie premier Beaty Szydło:
Brief zaleca też podkreślanie, że opozycja kieruje się emocjami i narusza standardy debaty publicznej. Ma to dwie zalety - dezawuuje krytykę i daje do zrozumienia, że nadawca takiego komunikatu (czyli PiS) jest odpowiedzialny i racjonalny.
Dobrym przykładem są wskazówki, jak reagować na wypowiedź, w której Grzegorz Schetyna komentując publikację wizerunków "przestępców z 16 grudnia", powiedział, że "PiS chce zafundować Polakom życie rodem ze stanu wojennego".
Metafora na wyrost. Zamiast odnieść się do podstawy prawnej akcji policji/prokuratury PiS ma się przystroić w togę Katona:
Schetynie "nienawiść mąci wzrok". "Powinien przeprosić za swoje słowa".
Bo PiS może używać dowolnych inwektyw, ale opozycji nie wolno.
Potrzebna jest reforma mediów, chcemy iść drogą państw UE, gdzie istnieją przepisy o dekoncentracji mediów. Dobrym przykładem tego, jak powinien być zorganizowany rynek mediów, jest Francja. Wiele zapisów z francuskich przepisów można przenieść na polski grunt.
Nie wiadomo, o jakie przepisy chodzi i jaką część PiS chce z nich wybrać. Ale planowane zmiany w strukturze własności mediów przedstawiane są jako powrót do europejskiej normy, choć wiadomo, że idzie o coś odwrotnego.
Oto pełny tekst instrukcji. Czytajcie i podziwiajcie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze