Minister obrony rozporządzeniem w sprawie orzekania o zdolności do czynnej służby wojskowej daje zielone światło dla osób transseksualnych w polskiej armii. To świadomościowa rewolucja bliższa administracji Baracka Obamy niż PiS. Choć sprawa dotyczy najwyżej kilku osób, narodowa prawica w moralnej panice alarmuje: "rewolucja gender" i "dewianci" w armii
Do tej pory, zgodnie z rozporządzeniem z 2004 roku ws. orzekania o zdolności do czynnej służby wojskowej oraz trybu postępowania wojskowych komisji lekarskich, transseksualność - obok przewlekłych nerwic czy choroby alkoholowej - była wpisana na długą listę "schorzeń i ułomności" wykluczających z pełnienia służby w polskiej armii.
Oznaczało to, że sam fakt bycia osobą transpłciową uniemożliwiał rozpoczęcie kariery w armii - na równi z zaburzeniami i chorobami psychicznymi. Fundacja Trans-fuzja działająca na rzecz osób transpłciowych w Polsce wskazuje, że wykluczanie zawodowe osób transpłciowych i grodzenie im dostępu do pracy z powodu nienormatywnej tożsamości płciowej stanowi naruszenie praw człowieka.
W sierpniu 2016 roku Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) - po wielu latach nacisków - wykreśliła transseksualność z listy chorób i zaburzeń psychicznych. Wszystko po opublikowaniu w lipcu 2016 w czasopiśmie "The Lancet Psychiatry" wyników badań (przeprowadzonych na reprezentatywnej próbie osób transpłciowych), które dowiodły, że problemy psychiczne, z którymi borykają się osoby transpłciowe, wynikają z braku społecznej akceptacji, a nie wewnętrznego rozdarcia związanego z odczuwaną tożsamością płciową.
W projekcie rozporządzenia ministra obrony narodowej z 29 grudnia 2017 roku - wydanym w pośpiechu przed rekrutacją, która musi uwzględnić nowe siły zbrojne - Wojska Obrony Terytorialnej - niespodziewanie transseksualność znika z listy chorób i ułomności, które uniemożliwiają pełnienie czynnej służby wojskowej.
I nie jest to przypadek czy wynik niedopatrzenia. W uzasadnieniu projektu wprost wskazano, że projekt dostosowuje krajowe przepisy do wytycznych Europejskiej Komisji przeciwko Rasizmowi i Nietolerancji (ECRI). Komisja jest organem Rady Europy zajmującym się monitorowaniem i zwalczaniem rasizmu, ksenofobii, antysemityzmu i nietolerancji.
W raporcie z 2015 roku (raporty tworzone są co pięć lat) dotyczącym Polski, Komisja zaleciła ogólnie przygotowanie projektów przepisów lub nowelizacji regulacji, które zagwarantują w polskim prawie równość i godność osób LGBT we wszystkich sferach życia. Wśród szczegółowych rekomendacji dotyczących osób transpłciowych znalazło się tylko jedno i dotyczyło stworzenia efektywnego systemu zbierania informacji na temat przypadków transfobicznej mowy nienawiści. Adresowane były głównie do MSWiA i policji oraz Ministerstwa Sprawiedliwości, prokuratur i sądów.
W rekomendacjach nie pojawiają się szczegółowe wytyczne dla polskiej armii. Można więc stwierdzić, że w tym zakresie MON wykazał się pozytywnie. W uzasadnieniu można przeczytać, że "analiza aktualnego stanu prawnego wskazała, iż dla realizacji wskazanych przez Komisję celów niezbędna jest zmiana zapisów dotyczących orzekania o zdolności do czynnej służby wojskowej, które w dotychczasowym brzmieniu wymieniają jako schorzenie/ułomność powodującą niezdolność do czynnej służby wojskowej – transseksualizm. Niniejszy projekt eliminuje wskazany zapis i tym samym dostosowuje brzmienie rozporządzenia do wymogów Europejskiej Komisji przeciwko Rasizmowi i Nietolerancji".
Z szacunków "Trans-fuzji" wynika, że na zmianach skorzysta kilka osób w skali całego kraju - głównie transmężczyźni po korekcie płci. O zmianę przepisów apelowała już w poprzedniej kadencji Anna Grodzka, pierwsza transpłciowa posłanka. Ówczesny szef MON Bogdan Klich przekonywał, że wojsko nie dysponuje danymi, które opisywałyby ile osób transpłciowych zostało wykluczonych z procedury rekrutacji. Grodzka przekonywała, że choć mowa o kilku osobach, to nie powinny być one dyskryminowane ze względu na tożsamość płciową.
OKO.press nie zmienia swojego krytycznego stosunku do Antoniego Macierewicza, jako ministra obrony narodowej. Jednak zielone światło dla osób transpłciowych w armii to jednoznacznie pozytywny ruch. Dlaczego porównujemy Macierewicza do Baracka Obamy? Bo to właśnie jego administracja w 2016 roku wydała historyczną decyzję, która pozwoliła osobom transpłciowym w Stanach Zjednoczonych służyć w US Army.
Ashton Carter, ówczesny sekretarz obrony narodowej, nazwał dopuszczenie osób transpłciowych do mundurów "kwestią zasad i moralności". To nie jedyny przypadek nowego otwarcia w amerykańskiej armii podczas prezydentury Obamy. Carter dopuścił też kobiety do służby we wszystkich oddziałach bojowych i powołał pierwszego w historii geja otwarcie mówiącego o swojej seksualności - Erica Fanninga - na stanowisko sekretarza Wojsk Lądowych.
Nowy prezydent Donald Trump zmienił kurs i w lipcu 2017 roku ogłosił, że osoby transpłciowe nie będą mogły służyć w armii. Argumentował to oszczędnościami. Według Trumpa, koszty opieki zdrowotnej dla osób transpłciowych są zbyt dużym obciążeniem dla budżetu amerykańskiego wojska. W rzeczywistości koszty opieki medycznej dla osób transpłciowych wynoszą 0,13 proc. wszystkich wydatków armii na zdrowie. Decyzję Trumpa w październiku 2017 roku zablokował sąd.
Oznacza to, że prawo Obamy bez zmian weszło w życie 1 stycznia 2018 roku.
Propozycja MON nie przeszła bez echa - szczególnie na prawicy. Katolicki portal pch24.pl donosi, że w wojsku rozpoczyna się "rewolucja gender". Jako pierwszy z parlamentarzystów interweniował Robert Winnicki, prezes Ruchu Narodowego. W interpelacji z 3 stycznia 2018 r. do Antoniego Macierewicza zatytułowanej "w sprawie dopuszczenia dewiantów do służby w Wojsku Polskim" poseł pyta:
Trudno spekulować czy Antoni Macierewicz ugnie się pod presją narodowców i zrezygnuje z pozytywnego rozstrzygnięcia. Pewne jest, że ta decyzja nie jest dla polskiej armii "nowym otwarciem". W minionym roku dzięki wysiłkom dziennikarzy i dziennikarek udało się przełamać tabu, czyli tematy molestowania, mobbingu i seksizmu w szeregach wojska i żandarmerii wojskowej (tutaj i tutaj przeczytasz więcej).
Interwencje podjął Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. Wciąż brakuje jednak stanowczego głosu potępienia ze strony zwierzchnika sił zbrojnych i dowódców. Tam, gdzie seksizm ma się dobrze, a relacje pracownicze oparte są na władzy, można przypuszczać, że jest przyzwolenie na homofobiczne i transfobiczne zachowania.
Dopuszczenie osób transseksualnych do armii to pierwszy krok. Drugim powinny być działania, które sprawią, że wojsko jako miejsce pracy i rozwoju zawodowego będzie przyjazne i bezpieczne dla wszystkich.
LGBT+
Policja i służby
Antoni Macierewicz
Robert Winnicki
Ministerstwo Obrony Narodowej
Fundacja Trans-fuzja
transpłciowość
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze