0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Emiliano Lasalvia / AFPFot. Emiliano Lasalv...

„Dzisiaj rozpoczyna się odbudowa Argentyny. Dziś rozpoczyna się koniec upadku Argentyny. Skończyła się dekadencja. Nie ma odwrotu” – powiedział w niedzielę 19 listopada 2023 zwycięski kandydat na prezydenta Argentyny Javier Milei, gdy było już jasne, że pokonał w drugiej turze wyborów prezydenckich urzędującego ministra gospodarki Sergio Massę. Przy frekwencji przekraczającej 76 proc. zdobył 55,7 proc. głosów, a jego przeciwnik już pogratulował mu zwycięstwa.

Milei jest liderem Partii Libertariańskiej. Znany jest z ultrakonserwatywnych i skrajnie libertariańskich poglądów oraz wielu kontrowersyjnych i po prostu dziwacznych wypowiedzi.

Javier Milei, ekonomista z telewizji

Nowy prezydent jest z wykształcenia makroekonomistą. Popularność przyniosły mu książki popularyzujące ekonomię, częste występy w telewizji i własny program w radiu. Zdobył popularność swoimi ostrymi, krytycznymi wypowiedziami wobec rządzących. Jego styl, bujna czupryna i ekscentryczność sprawiły, że jest porównywany do Donalda Trumpa. Jego drogę do władzy napędziła ogromna inflacja.

Argentyńczycy od dekad zmagają się z bardzo wysoką inflacją, w październiku jej poziom przekroczył 142 proc.

„Jest tak ciężko. Każdego dnia wszystko jest nieco droższe, to jak ściganie się z czasem, ciągłe szukanie. Kupuje się najtańsze rzeczy w jednym miejscu i idzie dalej, by kupić resztę potrzebnych rzeczy w innym miejscu” – mówiła Reutersowi we wrześniu mieszkanka przedmieść Buenos Aires.

Milei zainteresował się gospodarką na przełomie lat 80. i 90., gdy w Argentynie trwał najbardziej dotkliwy, trzeci w ciągu 15 lat epizod hiperinflacji. Miesięczna inflacja przekraczała 100 proc., średnia roczna inflacja w latach 1989 i 1990 wyniosła 2,6 tys. proc. Po reformach strukturalnych z początku lat 90. inflację udało się opanować. W tym kontekście wyniki z ostatnich lat, gdy inflacja osiągała 40 proc., mogą nie robić wrażenia. Ale to i tak bardzo wysoki wynik, który niszczy wartość oszczędności i utrudnia zwykłe, codzienne zakupy. W ostatnim roku sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli, roczna inflacja przekroczyła 100 proc.

Gdy więc dołożyć do tego kryzys zaufania do tradycyjnych elit politycznych, mamy idealne warunki dla skrajnie prawicowego populisty.

Zwolennicy Javiera Milaia świętują na ulicy jego wygraną w wyborach prezydenckich
Fot. AFP

Zlikwiduje bank centralny

W Argentynie miliony młodych osób weszły w dorosłość nie pamiętając hiperinflacji z poprzednich dekad. Milei przyciągnął ich swoimi prostymi receptami na kryzys. Jaki pomysł na zatrzymanie inflacji ma nowy prezydent-ekonomista? Jego zdaniem należy obciąć wydatki publiczne o 15 proc. i... zlikwidować bank centralny. W praktyce oznacza to likwidację własnej waluty i przejście na amerykańskiego dolara. I Milei raczej się z tej obietnicy nie wycofa. Jego zdaniem argentyński bank centralny jest „największym śmieciem na świecie”.

Walka z inflacją jest trudna, a w przypadku gdy jest tak wysoka, to bitwa kosztowna i czasochłonna. Milei ma na to prostą receptę, zrozumiałą dla każdego wyborcy – dolaryzacja. Wygląda na to, że takie rozwiązanie przemówiło do Argentyńczyków.

Jedyne wyjście?

Okazuje się jednak, że w tej kwestii Milei może wykazywać się słuszną intuicją.

„Argentyna, niestety, od dekad ma problem z ogromną inflacją. To, co przechodziliśmy w Polsce w ostatnich dwóch latach, w Argentynie uchodziłoby za okres stabilizacji” – komentuje dla OKO.press makroekonomista specjalizujący się w inflacji, dr Wojciech Paczos – „Problemy gospodarcze są tak ogromne, korupcja tak powszechna, a zaufanie do instytucji tak niskie, że procesy inflacyjne stały się zupełnie chaotyczne i wymknęły się spod kontroli. Obecny bank centralny zupełnie nad nimi nie panuje. Z punktu widzenia teorii ekonomii to silny i niezależny od rządu bank centralny jest podstawą skutecznej walki z inflacją. Z drugiej strony bank centralny w Argentynie zwyczajnie nie działa – być może Argentyna dotarła do miejsca, w którym tylko dolaryzacja gospodarki przywróci stabilność”.

Nie dla komunistów

Milei zapowiedział również koniec argentyńskiego handlu z Chinami i Brazylią, ponieważ nie chce mieć nic wspólnego z „komunistami”. To najwięksi partnerzy handlowi Argentyny – w 2022 roku oba kraje odpowiadały za ponad 23 proc. całego argentyńskiego eksportu.

Komunistami w oczach nowego prezydenta Argentyny są nie tylko liderzy Chin i Brazylii. Komunistą nazwał on też swojego rodaka, papieża Franciszka, który w oczach nowego prezydenta Argentyny zasłużył też na miano „imbecyla”.

Milei, anarcho-kapitalista

Javier Milei sam określa się jako „anarcho-kapitalista”. Jest za jak najszerszym ograniczeniem biurokracji i za pozostawieniem ludzi samym sobie. Jest też zwolennikiem kryptowalut. Jego wiara w wolny rynek jest nieograniczona. Chciałby zezwolić, by ludzie swobodnie mogli na nim handlować ludzkimi organami. Jest też za jak najszerszym dostępem do broni palnej.

Jego umiłowanie do wolności ma jednak swoje ograniczenia. W przypadku wielu kwestii społecznych jego poglądy zwiastują zupełnie odwrotne podejście. Jest ostrym przeciwnikiem aborcji, nawet w przypadku, gdy ciąża pochodzi z gwałtu. Jest też ostrym przeciwnikiem edukacji seksualnej, którą nazywa „praniem mózgu” i uważa, że jest marksistowskim spiskiem, by zniszczyć rodzinę.

Ekscentryczne zachowania i wypowiedzi Mileia prowokują pytania o stan jego zdrowia psychicznego. Po śmierci jego ukochanego psa, Conana, Milei postanowił go sklonować i obecnie posiada cztery identyczne psy, wyglądające jak Conan. Psa nazywał swoim „czworonogim synem”. Śmierć Conana w 2017 roku nie zakończyła jednak ich relacji. Milei twierdzi, że jest z nim w telepatycznym kontakcie. W nawiązaniu tego kontaktu pomógł mu inny anarcho-kapitalista i „szaman” Gustavo.

Gustavo w sierpniu tego roku wypowiedział się na temat swoich kontaktów z Mileiem: „Z ezoterycznego punktu widzenia on i ja jesteśmy bardzo ważnymi osobami z Imperium Rzymskiego, jesteśmy przyzwyczajeni do walki”.

W jednym z pierwszych wywiadów po pierwszej rundzie wyborów prezydenckich narzekał w studiu telewizyjnym na „szepty”, choć wokół niego nie było nikogo poza ekipą telewizyjną i prowadzącym wywiad. Sam prezydent-elekt bronił dostępu do swoich danych medycznych.

Prezydent elekt twierdzi też, że utrzymuje bliski kontakt z Bogiem, który jego zdaniem powierzył mu misję naprawy Argentyny. Teraz Argentyna będzie miała cztery lata, by sprawdzić, który wysłannik Boga miał rację – Milei, czy ostrzegający przed nim papież Franciszek.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze