"Płaczemy ze szczęścia" - piszą Argentynki. 38 senatorów zagłosowało za projektem legalizującym aborcję, 29 było przeciw, a 1 osoba wstrzymała się od głosu. Wynik był niepewny aż do ostatniego momentu, wszystko zależało od 6 niezdecydowanych. Co ich przekonało?
Tysiące Argentynek spędziło noc z 29 na 30 grudnia 2020 roku na ulicy, czekając na decyzję Senatu. Te ubrane w zielone chusty domagały się prawa do aborcji, te, które nosiły kolor niebieski, chciały, by utrzymać zakaz przerywania ciąży. Wszyscy, którzy z zapartym tchem wyczekiwali decyzji, musieli uzbroić się w dużą ilość mate, bo debata, która zaczęła się we wtorek o 16:00 argentyńskiego czasu, trwała aż do godz. 04:30 30 grudnia.
Wtedy 38 senatorów i senatorek zagłosowało za projektem, 29 przeciw, a 1 osoba wstrzymała się od głosu.
Według projektu:
Projekt musi jeszcze tylko zostać podpisany przez głowę państwa, ale to formalność. W końcu prezydent sam zgłosił projekt. "Czeka nas jeszcze dużo pracy, ale dziś świętujemy" - mówi OKO.press Ruth Zurbriggen, argentyńska aktywistka z feministycznego kolektywu La Revuelta. Na ulicach Argentyny wybuch zielonej radości. "Płaczemy ze szczęścia" - piszą użytkowniczki Twittera. Druga strona sporu, w niebieskich kolorach i z makietą wielkiego płodu, z decyzji się nie cieszy.
Serwis Todo Noticias uchwycił moment, kiedy po godzinach wyczekiwania Argentynki poznały decyzję Senatu.
[embed]http://www.youtube.com/watch?v=VHhPISPT7C0[/embed]
Przebieg pierwszych godzin debaty streszczaliśmy tutaj:
O długiej i solidarnej drodze Argentynek do dzisiejszego zwycięstwa pisaliśmy tu:
Przypomnijmy, że osoby w ciąży mogły dotychczas dokonać legalnej aborcji tylko w przypadku zagrożenia życia i zdrowia oraz, gdy ciąża jest wynikiem gwałtu. Nawet tak ograniczone prawo, nie było przestrzegane, więc co roku około 3 tysiące dziewczynek i nastolatek poniżej 15. roku życia zostawało matkami, często w wyniku gwałtu.
Szacuje się, że rocznie 450 tys. Argentynek dokonuje aborcji, mniej niż 10 procent robi to legalnie. Reszta jest skazana na podziemie. Bogatsze Argentynki mogą liczyć na bezpieczny zabieg, biedniejsze ryzykowały życiem.
Argentynki było o krok od zmiany prawa już w 2018 roku, projekt został wtedy zablokowany właśnie przez Senat. Podczas debaty o poprzednim głosowaniu i jego konsekwencjach nie zapomniała senatorka Nancy Gonzalez.
"Od poprzedniego głosowania w 2018 roku minęło 863 dni" - wyliczała.
"W tym czasie przez nielegalne aborcje zmarło 70 kobiet. Kto odpowiada za te śmierci po tym, gdy miał okazję dać im legalną i bezpieczną możliwość przerwania ciąży? W 2018 było późno, teraz jest jeszcze później. Życia tych kobiet już nie przywrócimy”.
„W ciągu 10 dni od zablokowania przez senat projektu legalizującego aborcję przez nielegalny zabieg zmarły dwie kobiety” – kontynuowała Gonzalez. „Wiecie, ile dzieci zostało przez to osieroconych? Szóstka. Kiedy zaproponowałam reparacje dla dzieci osieroconych w wyniku nielegalnych aborcji, usłyszałam: nie. I że słowo „aborcja” rodzi konflikty. Państwo nie ma dla tych dzieci żadnego rozwiązania”.
Niepewność trwała długo. Jeszcze przed rozpoczęciem obrad poparcie dla projektu deklarowało 32 senatorów i senatorek, 32 było przeciw, a 6 wciąż nie podjęło decyzji. Na ulicach pod siedzibą Sentu tysiące Argentynek manifestowało za i przeciw legalizacji.
[embed]http://www.youtube.com/watch?v=sng-MpvyO9w[/embed]
Nie bez znaczenia dla głosowania był fakt, że dwóch przeciwników aborcji nie wzięło w nim udziału. Były prezydent, 90-letni Carlos Menem trafił do szpitala i jest w stanie śpiączki ze względu na niewydolność nerek, a senator José Alperovich jest na bezpłatnym urlopie ze względu na sprawę sądową o wykorzystanie seksualne, którą wytoczyła mu bratanica (na rozpoczęcie sprawy czekała rok).
W trakcie debaty poza zadeklarowanymi zwolennikami i przeciwnikami swoją decyzję obwieszczały też osoby, które do ostatniej chwili pozostawały niezdecydowane.
Senatorka Silvina Marcela Garcia Larraburu, która dwa lata temu głosowała przeciw, zmieniła zdanie. Opowiedziała historię Mariny, młodej, ambitnej studentki, której ciąża zawaliła życiowe plany. Miała szczęście i oszczędności, ciążę bezpiecznie usunęła, ale wiele Argentynek takiego szczęścia nie ma.
„Dziękuję wszystkim, którzy z szacunkiem pomogli mi otworzyć głowę” - mówiła senatorka.
Lucía Crexell, która również była niezdecydowana powiedziała: "Nie jest mi obojętny dramat podziemnych aborcji, które przyczyniają się do śmierci i kryminalizacji kobiet w trudnej sytuacji. To prawo niczego nie zmieni dla tych, którzy są jemu przeciwni, bo przecież nie będą musieli z niego korzystać".
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Komentarze