0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Kirill KUDRYAVTSEV / AFPKirill KUDRYAVTSEV /...

Atak dronów na Moskwę był pełnym zaskoczeniem dla Rosjan. Drony uderzyły w wielu miejscach stolicy Rosji, doprowadzając Moskwian do paniki i bezapelacyjnie podważając zdolność rosyjskiej armii do skutecznej obrony najważniejszego miasta kraju przed atakiem z powietrza.

W ataku na Moskwę użyte zostały drony nieznanego typu – najprawdopodobniej to maszyny tego samego projektu, jak te, które 4 dni wcześniej uderzyły w Krasnodar. Dronów, które uderzyły na Moskwę było co najmniej kilkanaście. Maszyny mają niemałe rozmiary i charakterystyczną konstrukcję. Jest ona specyficzną wariacją na temat znanego i wykorzystywanego w lotnictwie na różne sposoby tzw. układu kaczki. Z punktu widzenia laika mogą wyglądać trochę jak awionetka latająca tyłem – w przedniej części kadłuba mają bowiem dodatkowe, krótsze od tych głównych, skrzydła. Napędzane są śmigłem pchającym – umieszczonym na końcu ogona maszyny. Rosjanie również przyznali, że nie mieli dotąd z takimi dronami do czynienia. – Podczas ataku na Moskwę użyto maszyn nieznanego wcześniej typu – ogłosił Aleksiej Rogozin, szef Centrum Rozwoju Technologii Transportowych Federacji Rosyjskiej.

View post on Twitter

Drony, które zaobserwowano nad Moskwą są znacznie większe od używanych przez Rosjan do ataków na Ukrainę irańskich dronów kamikaze z rodziny Szahid. Zapewne mogą też przenosić silniejszą od nich głowicę bojową. Poruszają się relatywnie wolno. Ich prędkość odpowiada bardziej standardom śmigłowców niż samolotów bojowych.

Ukraina nie przyznała się do przeprowadzenia nalotu. Jego skala oraz związek z mniejszym, przeprowadzonym 4 dni wcześniej atakiem podobnych dronów kamikaze na położony na południu Rosji Krasnodar wydają się jednak uprawdopodobniać domysły, że mogło to być działanie armii Ukrainy. I że broniący się przed rosyjską agresją kraj uzyskał po 15 miesiącach wojny realne zdolności do udzielenia adekwatnej odpowiedzi na regularnie ponawiane przez Rosjan ataki dronów kamikaze na ukraińskie miasta i obiekty infrastruktury krytycznej.

Przeczytaj także:

Ubiegłej nocy zresztą Rosjanie wysłali nad Ukrainę nie mniej niż 31 dronów Szahid. 29 z nich miało zostać zestrzelonych przez ukraińską obronę przeciwlotniczą. Zaatakowany przez Rosję kraj jest nękany takimi atakami od wiosny 2022 roku. Dążenie do uzyskania zdolności do uderzenia odwetowego przez Ukrainę byłoby więc całkowicie uzasadnione.

Funkcjonuje jednak również interpretacja, według której to rosyjskie służby mogły stać za atakiem na Moskwę – i że jako operacja pod fałszywą flagą miałby on poprzedzać i zarazem uzasadniać ogłoszenie w Rosji powszechnej mobilizacji.

View post on Twitter

Na tym etapie nie można tego wykluczać. Wątpliwości budzi tu jednak propagandowy i symboliczny wymiar ataku.

Nalot wykazał, że obrona przeciwlotnicza stolicy Rosji jest zadziwiająco wręcz niewydolna

– przynajmniej wobec współczesnych zagrożeń, takich jak dzisiejszy atak roju dronów-kamikaze. Jeszcze w czasach sowieckich Moskwa została otoczona całymi pierścieniami obrony przeciwlotniczej. Wśród nich pierwszą na świecie (przynajmniej według radzieckiej propagandy) funkcjonalną tarczą antybalistyczną. W czasach posowieckich ten system miał być kilkakrotnie modernizowany. Najwyraźniej podczas tych zabiegów zabrakło uzupełnienia go o zdolności do wykrywania i zwalczania poruszających się wolno i nisko, relatywnie niewielkich dronów.

View post on Twitter

Według prorosyjskich blogerów militarnych nie mniej niż 10 z dronów miało zostać zestrzelonych przez rosyjską obronę przeciwlotniczą nad stolicą Rosji lub na obrzeżach miasta. Kilka miało trafić w wyznaczone cele. Trudno jednak określić, jaka część tych doniesień jest prawdziwa. Część eksplozji, które rosyjscy milblogerzy przypisują obronie przeciwlotniczej, nastąpiła już na ziemi. Rzecz jasna nie wyklucza to zestrzelenia, ale nie daje potwierdzenia, że ono nastąpiło. Rosyjski MON twierdzi natomiast, że dronów było łącznie jedynie 8 – wszystko wskazuje na to, że jest to liczba zaniżona.

View post on Twitter

Co najmniej jedna z eksplozji nastąpiła w Rublowce – czyli na moskiewskim przedmieściu, które upodobali sobie rosyjscy dygnitarze, oligarchowie oraz bossowie mafii.

View post on Twitter

Moskwę od północno-wschodnich granic Ukrainy dzieli około 600 kilometrów w linii prostej. Jeżeli drony zostały wysłane z zaatakowanego przez Rosjan kraju, musiały przebyć całą tę drogę wykorzystując luki i niedoskonałości w rosyjskiej obronie przeciwlotniczej. Także nad wymagającymi bardzo silnej osłony rejonami. Świadczyłoby to o bardzo głębokim rozpoznaniu realnych zdolności rosyjskiej obrony przeciwlotniczej przez Ukraińców.

;
Na zdjęciu Witold Głowacki
Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze