0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja GazetaDawid Zuchowicz / Ag...

16 sierpnia 2021 Sąd Apelacyjny uznał pozew Filomeny Leszczyńskiej wobec autorów i redaktorów książki „Dalej jest noc” - prof. Jana Grabowskiego i prof. Barbary Engelking - za nieuzasadniony i oddalił powództwo w całości.

„Ingerencja w badania naukowe nie jest zadaniem dla sądów” – orzekł sąd.

Ten wyrok to wielka porażka sponsorowanej przez państwo Reduty Dobrego Imienia oraz całej rządowej polityki historycznej. Jedna wątpliwość - związana z tym, że w opisywanej przez historyków wsi były dwie osoby o identycznym imieniu i nazwisku - miały stać się podstawą wyroku, który pozwoliłby zdyskredytować całe gigantyczne dzieło przedstawiające strategie przetrwania polskich Żydów w czasie Zagłady i dokumentujące tysiące przypadków współpracy Polaków z Niemcami oraz zbrodni popełnianych na szukających ratunku Żydach.

Wyrok jest prawomocny - i wzbudził furię u polityków prawicy oraz w prorządowych mediach.

Pozew cywilny od starszej pani

O sprawie OKO.press pisało wielokrotnie - ostatni raz streszczaliśmy ją przy okazji sprawozdawania wyroku sądu:

Przeczytaj także:

Leszczyńska uznała, że nie jest prawdą, że jej stryj Edward Malinowski, sołtys wsi Malinowo, handlował z Żydówką Esterą Drogicką i że nieprawdziwe jest podane w książce „Dalej jest noc” stwierdzenie Estery, że był on współodpowiedzialny za wydanie Niemcom grupy Żydów ukrywających się w okolicznych lasach.

W procesie wytoczonym naukowcom Leszczyńską wspierała Reduta Dobrego Imienia – współfinansowana przez rząd organizacja, promująca wizję przeszłości zgodną z polityką historyczną PiS. Leszczyńska żądała 100 tys. zł odszkodowania i przeprosin w mediach.

Rządzący podejmowali wiele prób zakneblowania historyków piszących o współudziale Polaków w Zagładzie. Próbowali wprowadzić sankcje karne za pomocą nowelizacji ustawy o IPN w 2018 roku, z której musieli się wycofać pod międzynarodową presją.

Zwalniali także z pracy - kiedy mogli - historyków, których wyniki badań nie zgadzały się z linią polityczną władzy. OKO.press pisało np. o sprawie dr. hab. Adama Puławskiego, zmuszonego do odejścia z pracy z IPN. Proces cywilny - wspierany przez popieraną przez władze organizację, formalnie niezależną - to kolejna próba zamykania ust historyczkom i historykom zajmującym się Zagładą.

Stawka sprawy wytoczonej prof. Grabowskiemu i prof. Engelking - która zyskała międzynarodowy rozgłos i przeciwko której protestowały międzynarodowe organizacje zrzeszające badaczy i badaczki przeszłości - była więc wysoka.

Z jednej strony przegrany proces cywilny mógł wywołać „efekt mrożący”, zniechęcając historyczki i historyków do podejmowania ryzykownych badań.

Z drugiej - wygrana pozwoliłaby politykom prawicy i prorządowym propagandystom twierdzić, że cała książka jest niewiarygodna. Z tej ostatniej tezy oczywiście się nie wycofali, ale jej powtarzanie stało się znacznie trudniejsze.

Ziobro: „to skandal”

Wicepremier i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro był najwyższą rangą w obozie władzy osobą, która skomentowała wyrok warszawskiego sądu.

„Wg Sądu Apelacyjnego w Warszawie autorzy książki o losach Żydów «Dalej jest noc» są naukowcami, więc mogą bezkarnie kłamać, z bohatera uczynić zbrodniarza, z Polaka pomagającego Żydom - współwinnego ich śmierci. To nie tylko kompromitacja sądu, to sądowy zamach na sprawiedliwość”

- napisał.

View post on Twitter

Warto przypomnieć, o co naprawdę chodziło. Sprawę bardzo drobiazgowo opisywała w OKO.press sama prof. Barbara Engelking (tutaj).

Sprawa dotyczy historii sołtysa Edwarda Malinowskiego, stryja Filomeny Leszczyńskiej. Jego historia została opisana na podstawie wspomnień Estery Siemiatyckiej, która przeżyła wojnę.

„W pozwie zarzuty da się sprowadzić się do tego, że w tekście książki pomyliłam dwóch Edwardów Malinowskich, przypisując handel z Esterą sołtysowi (a przecież handlował z nią inny Edward Malinowski, syn Adolfa), oraz przypisałam sołtysowi Edwardowi Malinowskiemu wydanie Żydów, mimo że został uniewinniony na procesie w 1950 roku”.

- pisze prof. Engelking.

Według niej jedyna pomyłka dotyczyła przypisania sołtysowi Malinowskiemu handlowania z Esterą, ale to „w żaden sposób nie godzi w dobra osobiste Edwarda Malinowskiego ani jego bratanicy, a wręcz przeciwnie, skoro przypisane mu zostało wspieranie ukrywającej się Żydówki”.

Nie ma więc mowy - jak napisał Ziobro - o „uczynieniu z bohatera zbrodniarza”.

Warto zwrócić uwagę na wydźwięk wpisu Ziobry. Polityk nie kwestionuje tysięcy przypadków współpracy Polaków i Polek z Niemcami w Zagładzie - np. denuncjacji - opisanych przez autorów i autorki „Dalej jest noc”. Skupia się na jednej drobnej sprawie, której sens i tak zniekształca, i na jej podstawie uznaje wyrok za „kompromitację sądu”.

Autorzy książki o losach Żydów «Dalej jest noc» są naukowcami, więc mogą bezkarnie kłamać, z bohatera uczynić zbrodniarza, z Polaka pomagającego Żydom — współwinnego ich śmierci".
Fałsz. Historycy nic takiego nie napisali
Twitter,16 sierpnia 2021

IPN: udowodnimy kłamstwa, ale za pół roku

Głos zabrał także IPN - ustami dr. Rafała Leśkiewicza, wiceszefa Biura Badań Historycznych IPN.

„Instytut Pamięci Narodowej już kilka lat temu i na podstawie rzetelnie przeprowadzonych analiz źródłowych »Dalej jest noc« wyraźnie wskazał, że publikacja ta została przygotowana nierzetelnie i stronniczo (…).

W naszej ocenie doszło tam do ewidentnych manipulacji i przekłamań, które »Dalej jest noc« dyskwalifikują jako publikację naukową”

- mówił PAP dr Leśkiewicz.

Przywołał także recenzję dr. Tomasza Domańskiego z IPN, który zarzucał autorom i autorkom „Dalej jest noc” badawczą nierzetelność.

Czego nie powiedział dr Leśkiewicz? Że autorzy i autorki „Dalej jest noc” drobiazgowo odpowiedzieli na zarzuty Domańskiego. Czytelnikom i czytelniczkom OKO.press nie będziemy streszczać całej debaty, ale warto się z nią zapoznać.

  • Tutaj znajdziecie Państwo recenzję dr. Domańskiego;
  • Tutaj odpowiedzi autorów „Dalej jest noc”;
  • Tutaj odpowiedź prof. Barbary Engelking, która ma charakter podsumowania;
  • Tutaj replikę dr. Domańskiego.

Jest to naukowa polemika, warto jednak powiedzieć, że Domański niczego nie „wskazał”. O poziomie recenzji dr. Domańskiego wskazuje np. cytowanie prac niejakiego Marka Paula, który nie istnieje. „Jest to pseudonim autora (lub autorów) broszur wypełnionych antysemickimi kliszami i stereotypami, które od lat są dostępne w internecie” - pisał w swojej odpowiedzi prof. Jan Grabowski.

IPN zapowiada także obszerną książkę dr. Piotra Gontarczyka. Ma ona zarzucać autorom i autorkom „Dalej jest noc” manipulowanie źródłami, a nawet fałszowanie relacji ze źródeł. Rzecz jednak w tym, że tej książki jeszcze nie ma - i nie wiadomo, kiedy się ukaże (IPN mówi o „przełomie roku”).

Trzeba więc krytykom z IPN uwierzyć na słowo. Na razie jednak - mimo wyraźnego zlecenia ze strony byłego prezesa IPN, dr. Jarosława Szarka - Instytut nie wyprodukował swojej odpowiedzi na „Dalej jest noc”.

Obelgi i pomówienia

W portalu wPolityce.pl głos zabrał także sam dr Gontarczyk.

„Prawo do publikacji badań naukowych stoi ponad prawem poszczególnych jednostek do obrony swoich dóbr osobistych. W mojej osobistej opinii to jednak w ograniczonym stopniu dotyczy tej książki, ponieważ skala manipulacji i dokonywanych w niej nadużyć nie kwalifikuje jej do kategorii badań naukowych”

- mówił dr Gontarczyk. Warto zwrócić uwagę, że również jemu czytelnik prorządowych mediów musi w tym miejscu uwierzyć na słowo.

Do podobnych insynuacji wobec autorek i autorów „Dalej jest noc” uciekł się prof. Jan Żaryn, b. senator PiS, a obecnie dyrektor powołanej przez władze instytucji o bardzo długiej nazwie - Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego. Żaryn zarzucił historykom z Centrum Badań nad Zagładą „udzielanie odbiorcom nieprawdziwych informacji, nieprawdziwych faktów, zmanipulowanych, okłamywania przez fałszowanie źródła”.

Jak zdyskredytować książkę naukową - w czterech krokach

Warto na zakończenie przyjrzeć się zastosowanej przez prorządowe media oraz IPN technice dyskredytowania książki „Dalej jest noc”. Wygląda ona w skrócie tak:

  • IPN publikuje krytyczną 72-stronicową recenzję z liczącej 2 tys. stron książki, będącej dziełem wielu autorów i autorek;
  • Media prorządowe piszą obszernie o jednym – dosłownie jednym – zdaniu, o które siostrzenica jednego z licznych bohaterów książki wytacza proces cywilny autorom;
  • Proces zostaje spektakularnie przegrany przez oskarżycieli mimo wsparcia szczodrze finansowanej przez władze organizacji „pozarządowej”;
  • Następnie prorządowe media i sprzyjający władzy historycy traktują już jako udowodniony fakt - którego nie trzeba uzasadniać - że książka jest w całości fałszywa, a autorzy np. fałszują źródła.
;

Komentarze