Rzecznik ministerstwa kultury i dziedzictwa narodowego przekonuje, że zamach PiS na Muzeum II Wojny Światowej wynika z "powodów ekonomicznych i organizacyjnych". To nieprawda - od początku chodziło o politykę historyczną PiS i politycy mówili o tym wprost. A pomysły ministra już kosztowały setki tysięcy
17 listopada 2016 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie wstrzymał „do czasu rozpoznania” decyzję Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o połączeniu Muzeum II Wojny Światowej z Muzeum Westerplatte. Był to kolejny (i zapewne nie ostatni) z wielu etapów ciągnącej się od wiosny walki wicepremiera Piotra Glińskiego z kierownictwem Muzeum II Wojny Światowej. To wywraca do góry nogami plany ministra - sąd "rozpozna" sprawę w pierwszej połowie 2017 r., a minister chciał szybszego połączenia obu placówek (1 lutego).
Przypomnijmy w skrócie tę historię. Późnym wieczorem 6 września 2016 r. ministerstwo ogłosiło, że 1 grudnia Muzeum II Wojny Światowej zostanie połączone z Muzeum Westerplatte. Potem przesunął ten termin o dwa miesiące. Powody były najprawdopodobniej finansowe: budowa nie była skończona i połączenie placówek przed jej zakończeniem wymagałoby kosztownej inwentaryzacji (a więc także wstrzymania robót i płacenia kar umownych wykonawcom).
Władze placówki i Rzecznik Praw Obywatelskich zaskarżyły decyzję ministra do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Zdaniem dyrekcji muzeum ministerstwo łamie prawo, przeprowadzając operację łączenia muzeów bez zgody Rady ds. Muzeów (do której się nie zwróciło nawet o opinię). Lista zarzutów była długa.
Decyzję sądu skomentował dla PAP rzecznik ministerstwa.
Zarządzenie dotyczące połączenia muzeów jest zgodne z przepisami oraz interesem publicznym, a jego uzasadnieniem są racje ekonomiczne i organizacyjne.
Rzecznik mówi nieprawdę. Jak policzyły władze Muzeum II Wojny Światowej, sama operacja odwołania dyrekcji - a temu ma służyć połączenie placówek - będzie kosztowała podatnika co najmniej 1,6 mln złotych. Dlaczego?
Dlaczego PiS tak bardzo chce odwołać dyrektora Muzeum II Wojny Światowej, prof. Pawła Machcewicza? 26 października 2016 r. na posiedzeniu Komisji Kultury i Środków Przekazu w Senacie Gliński mówił o tym wprost. Chodzi o zmianę wymowy muzeum. Gliński mówił wtedy do obecnego na sali dyrektora muzeum:
Potencjał Muzeum Westerplatte jest wielokrotnie większy niż potencjał instytucji, którą tworzycie, pod każdym względem, poza wylanym betonem. Ma olbrzymi potencjał symboliczny i tożsamościowy. Muzeum powinno przedstawiać unikalny charakter polskiego zaangażowania w II Wojnie Światowej - na wszystkich frontach, i dosłownie, i w przenośni.
Jeszcze na wiosnę ministerstwo nie używało wcale argumentów „ekonomicznych i organizacyjnych”. Wicepremier powoływał się wtedy na trzy recenzje ekspozycji muzeum, których autorów nie chciał jednak wyjawić. Kiedy został do tego zmuszony dzięki prawu o dostępie do informacji publicznej, okazało się, że napisali je m.in. Piotr Semka, prawicowy publicysta, oraz polityk PiS, historyk, prof. Jan Żaryn.
Prof. Żaryn pisał, że muzeum powinno zaznaczać rolę religii i tłumaczyć Polacy są „katolikami i patriotami”. Narzekał na „narrację lewicowo-liberalną” i „pseudo uniwersalizm”.
Muzeum nie odpowiada więc PiS z powodów politycznych, a argumenty „ekonomiczne i organizacyjne" przemawiające za jego połączeniem z Muzeum Westerplatte są dęte. Jest przeciwnie: to ingerencja rządzących w niemal zakończoną budowę Muzeum będzie kosztowała krocie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze