Alain Badiou dla OKO.press: Nie można zbudować nowej polityki grożąc tylko faszyzmem. Dzisiaj potrzebne są nowe odpowiedzi, ponieważ świat — przynajmniej od lat 90. — radykalnie się zmienił
Alain Badiou (ur. 1937) to francuki filozof, pisarz i dramaturg. Uczeń m.in. Sartre’a, Lacana i Althussera. Był także i pozostaje aktywnym działaczem politycznym: protestował przeciwko wojnie w Algierii, w 1969 roku współtworzył Grupę na rzecz Utworzenia Związku Komunistów Francji Marksistów-Leninistów, a w 1985 roku Organizację Polityczną. Jego książki były wydawane w Polsce m.in. przez „Krytykę Polityczną”, „Kronos” oraz PWN.
OKO.press opowiada o swoim rozczarowaniu lewicą, której ideały wyznawał przez całe życie.
Krzysztof Katkowski: W lipcowych wyborach francuska lewica odniosła wielkie zwycięstwo…
Alain Badiou*: To nie było żadne „wielkie” zwycięstwo!
Ale jednak udało im się pokonać Front Narodowy Marine Le Pen.
Tylko kto to zrobił? Ta legendarna „lewica”? Wróćmy trochę do przeszłości. Zastanówmy się, czy naprawdę istnieje coś takiego jak „lewica” we Francji.
To znaczy?
Już tłumaczę: owszem, istnieją siły postępowe, które zdołały wygrać wybory. Wystartowały razem w lipcowych wyborach pod sztandarem Frontu Ludowego. Ale uważam, że w rzeczywistości to nie jest zwycięstwo jakiegoś lewicowego „porządku”, tylko raczej swoista forma… „nieporządku”. Nie ma wyraźnej granicy między lewicą a siłami liberalnymi zgrupowanymi wokół Macrona. To widać także dzisiaj: może mówimy o „zwycięstwie”, ale we Francji nie ma żadnych wielkich zmian, nawet na poziomie parlamentarnym.
Co więcej, ta grupa nie ma w rzeczywistości żadnego pozytywnego programu. Oczywiście, jest jakiś program wyborczy, który można pobrać na ich stronach internetowych. Ale nie ma żadnej pozytywnej narracji, żadnej wizji. Wszystko sprowadza się do straszenia faszystami lub konserwatywnymi liberałami. To może prowadzić do zwycięstwa w wyborach, ale to nie jest prawdziwe zwycięstwo, to raczej cud, czy raczej – łut szczęścia.
Dobrze, ale czym w takim razie jest lewica, a czym nie jest?
Termin „lewica” jest dość tajemniczy. Wielu ludzi go używało i używa (i prawdopodobnie będzie go używać). Być może druga część tego zdania jest tutaj kluczowa: kiedyś w wielu częściach świata wiadomo było, co to słowo miało znaczyć. Wielu wciąż kojarzy lewicę z ZSRR. Ale ten reżim upadł już dawno. Pisałem o tym w mojej książce “Idea komunizmu” [napisanej ze Slavojem Žižkiem – red.] — sama idea, wywodząca się z klasyków tego nurtu myślowego, oczywiście nadal istnieje, ale musi być przemyślana na nowo, oderwana od nostalgii za postaciami z przeszłości.
Mamy „nową prawicę”, ale czy naprawdę mamy „nową lewicę”? Lewica nie jest ruchem z jasną wizją czy precyzyjną ideą, ale raczej reakcją na prawicę, jej negacją.
No tak, zawsze odwołujemy się do historii. Widać to i we Francji – nawet sama nazwa “Frontu Ludowego”, pochodząca przecież jeszcze z lat trzydziestych.
Front Ludowy był (i jest, przynajmniej na razie) tymczasowym sojuszem między socjalistami a komunistami, ale rezultaty jego działalności często były po prostu kiepskie. W mojej opinii dzisiaj stoimy przed wielkim pomieszaniem. Po historycznym starciu dwóch wizji świata — komunizmu i kapitalizmu (który dziś kojarzy się głównie z zimną wojną) — pozostał nam tylko rozmyty krajobraz polityczny. We Francji manifestuje się to niemożnością podjęcia istotnych decyzji dotyczących państwa i brakiem jakiejkolwiek politycznej ideologii. Nie ma „wielkich” zwycięstw ideologicznych, ponieważ nie ma ideologii.
To dość pesymistyczna diagnoza.
Obserwuję lewicę od ponad pół wieku, angażowałem się w różne ruchy. Może stąd ten pesymizm?
Ale co z tym można zrobić?
Jeszcze raz: trzeba cofnąć się o kilka kroków w myśleniu. Zawsze, gdy pojawia się kryzys polityczny, należy wrócić w końcu do analizy ideologicznej. Proszę zauważyć, że lewica nadal odwołuje się do klasyków, do swoich symboli — co samo w sobie nie jest złe.
Ale lewicy, jako reakcji na współczesne problemy, po prostu nie ma. To tylko hasła, pochodzące z pewnych odruchów, a nie konkretna propozycja.
W historii lewicy są dwa główne nurty – komunizm i socjaldemokracja. Komunizm jako idea skończył się wraz z próbami podjętymi w ZSRR lub w Chinach. Socjaldemokracja natomiast „rozpuściła się” w projekcie państwa opiekuńczego, które odegrało istotną rolę i zostało wdrożone w krajach tzw. globalnej Północy. Dzisiaj potrzebne są nowe odpowiedzi, ponieważ świat — przynajmniej od lat 90. — radykalnie się zmienił. Zmienił się charakter kapitału, pojawiły się nowe grupy, zmienił się język, zmieniła się dominująca ideologia.
Są to pytania, które musi zadać sobie szersza grupa decydentów, aktywistów itd. Nie mogę sam na nie odpowiedzieć!
Jakie to są pytania?
Jaka jest dzisiaj rola parlamentaryzmu? Komu służy państwo? Jak działać w ramach tego systemu? Jak współistnieć, ale jednocześnie aktywnie walczyć z kapitalizmem? To nie są proste pytania, ale proponuję je jako punkt wyjścia do głębszej refleksji.
Czyli pozytywność, a nie negatywność.
O to mi chodzi. I to jest moja recepta na dzisiejszą politykę. Nie tylko we Francji, ale także w innych krajach. Na przykład, jest uderzające, że mogło dojść do drugiej kadencji Trumpa w Stanach Zjednoczonych. Żyjemy w polityce, która stała się patologiczna.
Dlaczego? To mocne stwierdzenie. A przecież mamy tę demokrację…
Twierdzę, że obecna polityka została prawie że zredukowana do zera. Stała się głównie opozycją – byciem przeciwko czemuś, a nie za czymś. Tymczasem polityka nie może sprowadzać się tylko do wrogości czy negacji! Musi być propozycją, nową wizją: nowego świata, nowej relacji między państwem a ludźmi, i tak dalej. Dzisiaj mamy do czynienia z czymś w rodzaju „dyktatury negatywności”.
Kiedy mówię o „nowej lewicy”, nawiązuję do możliwości nowego, systematycznego przemyślenia świata. A co widzimy teraz? Różne wizje negatywności ścierają się, wzajemnie się straszymy – to stało się jedynym językiem politycznym, zamiast być jednym z wielu. Mówię o lewicy, ale nawet prawica, choć jest tam więcej myślenia afirmatywnego, straszy rządem lewicowym. Kluczowe jest zbudowanie polityki projektów, propozycji. Do tego potrzebna jest dobra filozofia, teoria, ale także praktyka, w skrócie: wiele dyscyplin, wiele aspektów, wiele punktów wyjścia.
Czyli lewicy brakuje myślenia utopijnego?
Musimy zaproponować nowy „komunizm” – zakorzeniony w swoim kontekście historycznym, ale z wyraźnym uznaniem jego porażek i lekcji wyciągniętych z doświadczeń światowych. To trudne zadanie i według mnie dopiero zaczynamy je realizować. Ale bez tego początku i bez rezultatów, jakie może on przynieść, natychmiast znajdujemy się w kryzysie krajobrazu politycznego, zwłaszcza w ogólnym podziale między prawicą a lewicą.
Bez wyraźnego rozróżnienia między dwiema konkurencyjnymi wizjami państwa i polityki, wybory tracą sens. To prowadzi do nieustannego kryzysu politycznego, który jest dokładnie obecnym stanem – i to trudna sytuacja. Ten kryzys może nawet doprowadzić do powstania nowych form skrajnej prawicy, a także zwiększa ryzyko nowej wojny światowej. Uważam, że kryzys polityczny, który dotyka państwo, szczególnie zachodni model z jego naciskiem na logikę parlamentarną, czyni go podatnym na pokusę wojny.
Myślę, że nie tylko ja, ale i wielu studentów z nostalgią wspomina mit maja '68 – kiedy zablokowaliście uniwersytety w Paryżu. Pan też tam był, jako młody wykładowca, Michel Foucault też tam był, podobnie jak wielu pańskich przyjaciół.
Pamiętam to dobrze, byłem wtedy młodym profesorem filozofii. To pierwszy moment, kiedy pojawia się kwestia negatywności, bo polityczne treści roku 1968 były ściśle negatywne. Mieliśmy coś, co przypominało ideologię socjalistyczną lub komunistyczną, ogólną wizję, ale na poziomie praktyki było to zupełnie inne. Na przykład sam byłem w grupie, której programem było zaproponowanie nowej formy partii komunistycznej, ale ostatecznie myślę, że to nie było naprawdę nowe.
Ale to wszystko jest już historią, podobnie jak wiele terminów, których tutaj używamy. Popełniliśmy wiele błędów w tamtym czasie, ale również dużo się nauczyliśmy. Tej nauki też wam życzę.
Jednak ważne jest, aby zapamiętać: historia, w tym historia maja '68, pokazuje nam, że jeśli działanie i teoria opierają się na negatywności, można stworzyć coś, co nie różni się całkowicie od tego, co istniało wcześniej i przeciwko czemu rzekomo się walczy. Musi istnieć program pozytywny, afirmatywny. Nie może to być relikt przeszłości.
Życzę ci powodzenia. To zadanie teraz należy do twojego pokolenia.
Krzysztof Katkowski (ur. 2001) – socjolog, tłumacz, dziennikarz, poeta. Absolwent Universitat Pompeu Fabra w Barcelonie i Uniwersytetu Warszawskiego. Współpracuje z OKO.press, „Kulturą Liberalną”, „Dziennikiem Gazeta Prawna” i „Semanario Brecha”. Jego teksty publikowały m.in. „la diaria”, „Gazeta Wyborcza”, „The Guardian” „Jacobin”, , „Kapitàl noviny”, „Polityka”, „El Salto” czy CTXT.es.
Krzysztof Katkowski (ur. 2001) – socjolog, tłumacz, dziennikarz, poeta. Absolwent Universitat Pompeu Fabra w Barcelonie i Uniwersytetu Warszawskiego. Współpracuje z OKO.press, „Kulturą Liberalną”, „Dziennikiem Gazeta Prawna” i „Semanario Brecha”. Jego teksty publikowały m.in. „la diaria”, „Gazeta Wyborcza”, „The Guardian” „Jacobin”, , „Kapitàl noviny”, „Polityka”, „El Salto” czy CTXT.es.
Komentarze