0:000:00

0:00

Zadawanie niewygodnych pytań gościom – albo w ogóle zapraszanie kontrowersyjnych dla szefów osób - to przeżytki dawnego dziennikarstwa III RP. Media narodowe w odrodzonej IV RP nie tolerowały takich nagannych wybryków od samego początku. Przypomnijmy:

  • W listopadzie 2015 roku dziennikarka Karolina Lewicka została zawieszona za ostrą rozmowę na antenie TVP Info z wicepremierem Piotrem Glińskim. Poszło o spektakl “Śmierć i dziewczyna” we wrocławskim Teatrze Polskim. Przedstawienie Gliński uznał za “pornograficzne”. Niedługo później Teatr Polski został “odzyskany” przez “dobrą zmianę”. Lewicka obecnie pracuje w TOK FM.
  • W lutym 2017 roku poznańskie Radio Merkury zwolniło z pracy dziennikarza Macieja Kluczkę, ponieważ na antenie postawił parę niewygodnych pytań europosłowi Ryszardowi Czarneckiemu. W maju Kluczka trafił do Polskiego Radia 24, skąd jednak zwolniono go po trzech dniach.
  • W maju 2017 roku z Polskiego Radia zwolniono publicystę Filipa Memchesa - za to, że zaprosił do audycji niewłaściwą osobę, czyli etyka prof. Jana Hartmana. Z tego samego powodu miał stracić pracę wicedyrektor Polskiego Radia 24. Hartman zdecydowanie nie jest zwolennikiem PiS, a jego poglądy na rozmaite sprawy obyczajowe budziły oburzenie wśród konserwatystów (w 2014 w prowokacyjny sposób wypowiedział się za legalizacją kazirodztwa). Paradoks sytuacji polegał na tym, że Memches nie ukrywa swoich konserwatywnych poglądów: po prostu chciał zaprosić kogoś, kto ma inne. Okazało się to zbyt śmiałe.

O ile Karolina Lewicka została zawieszona za pokłócenie się z ważnym gościem na antenie, to Wojciech Dąbrowski zadawał premier Szydło pytania, które brzmią dość niewinnie (o sprawie jako pierwszy napisał portal 300polityka.pl). Pytał m.in. dlaczego nie miała własnego wystąpienia na kongresie PiS w Przysusze 1 lipca - wielu komentatorów odczytało to jako znak niełaski prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego.

Jak widać, praca w mediach narodowych przypomina spacer po polu minowym. Jedno złe pytanie, jeden niesłuszny gość - i można, jak Dąbrowski, zostać wysłanym na przymusowy urlop z komentarzem “ale przypadkiem nie wracaj”.

Wczuwając się w trudną sytuację zawodową i życiową dziennikarzy mediów narodowych - mają na pewno kredyty, jak wszyscy - w OKO.press sformułowaliśmy dla nich kilka życzliwych rad, do których powinni się stosować, jeśli nie chcą stracić pracy (a nawet mogą awansować). Nazwaliśmy go “kodeksem Bugały”, od nazwiska znanej gwiazdy telewizji narodowej, której portret wydrukowała właśnie “Polityka”. Bugała wszystko robiła dobrze i awansowała błyskawicznie.

KODEKS BUGAŁY

1. Nie będziesz miał innego prezesa niż prezes. Niezachwiana lojalność jest najważniejsza. Bez niej nie ma nic: pracy, premii, awansu. A bez pracy kto spłaci kredyt za mieszkanie?

2. Przywracaj pluralizm, którego nie było w mediach III RP. Pluralizm jest prosty. Oznacza zakaz występów w mediach narodowych dla dziennikarzy i publicystów mediów kosmopolitycznych, takich jak “Wyborcza”, “Polityka” czy “Newsweek”. Zapraszasz: “Gazetę Polską”, “wSieci”, “do Rzeczy”, a nawet bardziej niszowych “Rebelya.pl”.

Podobnie jest z ekspertami. Zapraszasz tylko tych, którzy będą współpracować w przywracaniu pluralizmu, czyli powiedzą o wrażych niemieckich mediach, szafie Lesiaka, terrorystycznych bojówkach Obywateli RP itd. Trzeba uważać, bo przedstawiciele obozu kosmopolitycznego mogą powiedzieć niemiłe rzeczy na antenie (jak Bartosz Węglarczyk, który w maju 2017 roku opowiadał jakieś obraźliwe dyrdymały o wolności słowa). Najlepiej się dyskutuje we własnym gronie. Najlepiej więc, żeby w roli ekspertów wystąpili dziennikarze "wSieci", a szczególnie Stanisław Janecki lub Marcin Wikło. Jeżeli Twój rozmówca przez przypadek lansuje nieprawomyślne symbole (np. serduszko WOŚP), zastanów się, czy nie warto popracować dłużej z montażystami przed wypuszczeniem materiału.

Przeczytaj także:

3. Pamiętaj, że jesteś na wojnie o Polskę. Nie bierzesz jeńców. Dlatego mówisz, jak jest. Obywatele RP to bojówki, które chcą w Warszawie zrobić Hamburg; barbarzyńcy, którzy nie szanują żałoby. I tak dalej. To też proste.

4. Wywiady z politykami z partii rządzącej robisz na kolanach. NIGDY im nie zaprzeczasz. Kiedy np. Antoni Macierewicz mówi, że Lech Wałęsa to "Bolek", najgroźniejszy agent w historii Polski (naprawdę tak powiedział), nie przypominasz, że to Wałęsa był jednak wielkim przywódcą “Solidarności”. Za taką głupotę wyrzuciliby cię z pracy natychmiast. I słusznie. Znasz słabe strony polityków PiS - zadaj pytanie tak, by wypadli jak najlepiej, żeby nie musieli kluczyć i się wykręcać. Nie pytaj o niepewne i niewyjaśnione kwestie.

Danuta Holecka wie, jak to zrobić i tak rozpoczyna rozmowę z Witoldem Waszczykowskim: "Załatwia pan bardzo ważne sprawy dla Polski, lobbuje na rzecz naszego kraju, abyśmy bardziej liczyli się na arenie międzynarodowej, abyśmy nie byli członkiem ONZ i członkiem NATO drugiej kategorii. A tu w Polsce dzieją się rzeczy różne. Z pewnością wie pan o tym, że nie ma porozumienia w sprawie kryzysu sejmowego..."

5. Wywiady z politykami innych partii, dla niepoznaki nazywanych opozycją, robisz z marsową miną lub starasz się ich ośmieszyć. Przerywasz im co słowo. Słusznie, i tak nie mają nic do powiedzenia. Twoje stalowe spojrzenie przeszywa na wylot ich nędzne wykręty. Nie zapraszasz ich do studia zbyt często, żeby nie siać zamętu w głowie Suwerena, ale czasami musisz. Niestety, jeszcze nie zdelegalizowano ich nędznych partyjek, ale naród ciągle wstaje z kolan i kiedyś w końcu wstanie.

Oto i kodeks. A teraz, dziennikarzu mediów narodowych - idź. Po nagrody prezesa Kurskiego, który wygrzebie je nawet z zupełnie pustej kasy.

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze