"Spojrzał mi w oczy, zapytał, jak się nazywam i podziękował. Kelnerowi! Szok. U nas w Tunezji byle policjant uważa się za króla, a tu sam prezydent zagadał, przedstawił się". O spotkaniu z prezydentem Adamowiczem opowiada Aws Kinani. Wtedy kelner, dziś członek Rady Imigrantów przy prezydencie Gdańska i biznesmen. Imigranci nie chcą z Gdańska wyjeżdżać
"Ja jestem z Tunezji i u nas to powiedzieć coś dobrego o polityku to równa się jak kapuś, na tej zasadzie. Bo u nas w polityce, to nic dobrego na ich temat nie można powiedzieć, a jeżeli ktoś to mówi, to znaczy, że ma z tego jakąś korzyść - mówi OKO.press 33-letni Aws Kinani, od 2006 roku w Polsce. Rozmawiamy w piątek 18 stycznia 2019, w przeddzień pogrzebu prezydenta Pawła Adamowicza w Centrum Wspierania Imigrantów i Imigrantek w samym centrum Gdańska.
"Moim marzeniem zawsze były nauki polityczne. Ale wiedziałem, że nie ma dla mnie szans i że to naprawdę do niczego nie doprowadzi. Po przyjeździe pracowałem jako kelner w restauracji na Długim Targu w Gdańsku. Było wtedy święto, obchody rozpoczęcia II wojny światowej, 1 września. Przyjechało mnóstwo polityków z całego świata, jakichś ministrów i jakimś cudem przyszli do naszej restauracji zjeść, jeden za drugim. A ja, z racji, że mówię w różnych językach, musiałem ich obsługiwać" - opowiada Aws. I przechodzi do rzeczy:
"Pan Adamowicz przyszedł osobiście podziękować szefowi restauracji za to, że zorganizowaliśmy dobry obiad.
Stałem przy wyjściu, już nie było ruchu. Prezydent wychodził i... zatrzymał się. Pierwszy raz widziałem go na oczy, nie wiedziałem, że to prezydent miasta. Podał mi rękę, tak? Spojrzał w oczy, zapytał, jak się nazywam i bardzo podziękował. Dla mnie to był szok. Bo u nas w Tunezji to byle policjant uważa się za króla i nawet »cześć« ci nie powie, a tu sam prezydent się zatrzymał specjalnie przy kelnerze, który jest obcokrajowcem i z nim wymienił dwa słowa, przedstawił się. W ogóle czułem taką skromność, jakiej do tej pory nie widziałem u polityka".
W Polsce Aws skończył studia. Teraz prowadzi w Gdańsku biuro nieruchomości, a po godzinach drużynę piłkarską multi-kulti o nazwie Dream Team. Jest też współprzewodniczącym Rady Imigrantów i Imigrantek przy Prezydencie Miasta Gdańsk, jednej z najważniejszych inicjatyw zamordowanego prezydenta.
Uważa, że Gdańsk jest najbardziej przyjaznym imigrantom miastem w całej Polsce i że to zasługa Pawła Adamowicza, który stworzył dobry imigrancki program. W półmilionowym Gdańsku mieszka 50 tysięcy imigrantów.
„Mój kolega, informatyk, też imigrant - opowiada Aws - dostał propozycję pracy w Portugalii. Pensja 6 tysięcy euro! Ale odmówił. Powiedział, że Gdańsk jest super, to już jest jego miasto i zostaje.
Koledzy, czy koleżanki nawet z Krakowa czy Warszawy, zazdroszczą nam Gdańska i nic w tym dziwnego. Nie idealizuję Adamowicza, bo go jakiś straszny człowiek zamordował, on naprawdę wymyślił świetny, długofalowy program integracji. Ale zależało mu też na tym, byśmy nie zapominali ojczystych, matczynych kultur. Uczyliśmy się polskiego i polskiej kultury, ale kultywowali nasze własne”.
Rada Imigrantów i Imigrantek przy Prezydencie Gdańska powstała w 2016 roku. To ważny element stworzonego przez Adamowicza modelu integracji imigrantów. Zasiada w niej 14 osób z 10 krajów (Czeczenia, Ukraina, Francja, Białoruś, Rosja, Tunezja, Syria, Uzbekistan, Brazylia, Tatarka z Krymu).
Koleżanką Awsa w Radzie przy Prezydencie jest Yuliya Shavlovskaya z Białorusi. Pracuje w gdańskim Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek, zajmuje się doradztwem zawodowym i prowadzi "informację legalizacyjną" - czyli doradza, jak zalegalizować pobyt w Polsce.
„Są i kiepskie momenty - mówi Yulia. - Załatwienie formalności pobytowych, legalizacyjnych trwa w Gdańsku rekordowo długo - od 12 do 16 miesięcy. Ale poza tym Gdańsk może być wzorem dla innych miast. Bez prezydenta Adamowicza nie byłoby tego wszystkiego”.
„Na przykład, banalna sprawa, obcokrajowiec idzie do urzędu, jak nie zna polskiego, nic nie załatwi. Mimo, że jest obywatelem, czy obywatelką miasta i teoretycznie ma równy dostęp do urzędów, nic nie załatwi. Czy to jest rzeczywiście równy dostęp? Nie".
Zdaniem Yuliyi prezydent Adamowicz to zrozumiał. Tworzył stanowiska, gdzie pracują urzędnicy znający języki obce. To dopiero zaczęło powstawać, ale powstaje.
Bo, moim zdaniem, mówi Yuliya, tajemnicą prezydenta było to, że słuchał ludzi. Był uważny. Aws przypomina sobie pierwsze spotkanie z Adamowiczem. Posłuchajmy tego, bo brzmi jak bajka o dobrym królu i biednym, ale zdolnym przybyszu, który zjawił się w obcym grodzie.
Dziennikarz radiowy i telewizyjny, producent, reżyser filmów dokumentalnych. Pracował w m.in Polskim Radiu, „Panoramie” TVP2. Był redaktorem naczelnym programu „Pegaz” i szefem publicystyki kulturalnej w TVP1. Współpracuje z Krytyką Polityczną, gdzie przeniósł zdjęty przez „dobrą zmianę” program „Sterniczki” z Radiowej Jedynki. Tworzy cykl „Kamera OKO.press”.
Dziennikarz radiowy i telewizyjny, producent, reżyser filmów dokumentalnych. Pracował w m.in Polskim Radiu, „Panoramie” TVP2. Był redaktorem naczelnym programu „Pegaz” i szefem publicystyki kulturalnej w TVP1. Współpracuje z Krytyką Polityczną, gdzie przeniósł zdjęty przez „dobrą zmianę” program „Sterniczki” z Radiowej Jedynki. Tworzy cykl „Kamera OKO.press”.
Komentarze