0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Maciek Jazwiecki / Agencja GazetaMaciek Jazwiecki / A...

"To jest wielka manipulacja i największa prowokacja jaka miała dotychczas miejsce, wymierzona przeciwko mnie i rządowi" - mówił w poniedziałek, 23 września, w TVP Info Marian Banaś. Chodziło o reportaż "Superwizjera" TVN z 21 września, w którym ujawniono, że w jego krakowskiej kamienicy działał hotelik z pokojami na godziny. Prowadził go Dawid O., pasierb związanego z półświatkiem Janusza K.

Pod koniec rozmowy w TVP Info Banaś ogłosił jednak, że dziś (we wtorek 24 września) wystąpi do marszałek Sejmu o urlop bezpłatny do czasu wyjaśnienia jego sprawy przez Centralne Biuro Antykorupcyjne.

Obecny szef NIK, w latach 2015-2019 wiceminister, a potem minister finansów i równocześnie m.in. szef Krajowej Administracji Skarbowej oraz pełnomocnik rządu ds. zwalczania nieprawidłowości finansowych

  • przyznaje, że wiedział, iż w jego kamienicy wynajmowane są pokoje na godziny, ale nie widział w tym nic podejrzanego. Choć każdy urzędnik skarbowy wie, że takie usługi w oczywisty sposób wiążą się z działaniami nieformalnymi i szarą strefą. A właściciele nieruchomości zwykle nie godzą się na takie usługi w swoich lokalach, obawiając się oskarżeń o kuplerstwo.
  • Bagatelizuje rolę jaką w biznesie prowadzonym w jego kamienicy odgrywał Janusz K. Choć, gdy Dawid O. wynajmował od niego kamienicę, a potem zobowiązywał się do jej zakupu był dwudziestoparolatkiem i robił dopiero pierwsze kroki w biznesie; pensjonatowi nadał nazwę od nazwiska ojczyma - Janusza K.; ten często urzędował w pensjonacie, a równocześnie po sąsiedzku prowadził pokoje na godziny pod własnym nazwiskiem.
  • Przyznaje, że widywał Janusza K. w swojej kamienicy, ale nie zainteresował się i nie zaniepokoił tym, co się tam dzieje. Choć już sam wygląd Janusza K. nie zostawia wątpliwości, co do tego, z jakiego środowiska się wywodzi, a sprawdzenie jego powiązań nie jest trudne.
  • Przyznaje też, że nie pobierał rynkowych stawek czynszu za wynajem kamienicy (3,3 tys. zł miesięcznie za 400 m kw), bo uzgodnił z Dawidem O., że ten zapłaci więcej przy zakupie nieruchomości - a miał ją kupić za kredyt zaciągnięty w banku.
  • Twierdzi, że sprawa jest zamknięta, bo sprzedał kamienicę - ale nie zdradza kto jest jej nabywcą (Dawid O. nie dostał kredytu).
  • Upiera się, że nie musiał wpisywać w oświadczeniu majątkowym hipoteki na kamienicy, związanej z kredytem zaciągniętym przez spółkę jego syna. Choć eksperci, którzy zajmują się jawnością życia publicznego i badaniem oświadczeń majątkowych osób publicznych nie mają wątpliwości, że miał taki obowiązek.
  • Zostawia bez odpowiedzi inne wątpliwości dotyczące jego oświadczeń majątkowych np. dlaczego w oświadczeniu za 2016 rok nie wpisał dochodu z najmu kamienicy, choć wszystko wskazuje na to, że działał tam wówczas hotelik Dawida O.
  • Przyznaje, że "dokonał pewnych korekt" w oświadczeniach, które składał w Ministerstwie Finansów. Ale nie wyjaśnia, co skorygował. Korekty te nie zostały też opublikowane na stronie internetowej resortu finansów.

Pytany w TVP Info, czy jest spokojny o wyniki kontroli CBA, Banaś odparł: "Jestem spokojny." I przeszedł płynnie do wyliczania swoich zasług.

"Wpływy na rynku agencji towarzyskich"

Marian Banaś został zatwierdzony przez Sejm jako kandydat na prezesa Najwyższej Izby Kontroli 30 sierpnia 2019 roku.

Prawdopodobnie do około połowy sierpnia 2019 roku był właścicielem 400-metrowej kamienicy w centrum Krakowa, nieopodal dawnej żydowskiej dzielnicy Kazimierz.

23.09.2019 Krakow , ulica Krasickiego . Kamienica Mariana Banasia .
Fot. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
Kamienica, w centrum Krakowa, której właścicielem był do niedawna Marian Banaś. Fot. Agencja Gazeta
Jak ujawnił Bertold Kittel z "Superwizjera" TVN, w budynku działał pensjonat oferujący pokoje na godziny. Zamknięto go dopiero po emisji reportażu.

Hotelik prowadził Dawid O., pasierb Janusza K. ps. Paolo. Według ustaleń "Superwizjera", Janusz K. i jego brat Wiesław są "znanymi w Krakowie przestępcami, którzy zajmują się prowadzeniem agencji towarzyskich".

W 2005 roku brali udział w głośnej bitwie na Kazimierzu. Starło się w niej około 20 mężczyzn uzbrojonych w maczety, pałki i siekiery.

Jak informowała wtedy policja, chodziło "o wpływy na krakowskim rynku agencji towarzyskich".

Z ówczesnych doniesień lokalnych mediów wynika, że ludzie znanego niegdyś krakowskiego gangstera - Jacka M. ps. Marchewa zaproponowali płatną "opiekę" właścicielowi jednej z krakowskich agencji towarzyskich. Ten się nie zgodził na płacenie haraczu i prewencyjnie ze swoimi ludźmi "najechał" agencję związaną z Marchewą.

Według ustaleń "Superwizjera", bracia K. za udział w tej akcji i w pobiciu z użyciem niebezpiecznego narzędzia zostali prawomocnie skazani przez krakowski sąd.

Komenda Wojewódzka Policji w Krakowie nie odpowiedziała nam, czy to braciom K. ludzie Marchewy zaproponowali "opiekę" i czy to oni byli inicjatorami "najazdu".

Gdy ekipa TVN pojawiła się w pensjonacie Dawida O., Janusz K. siedział za kontuarem w recepcji i liczył pieniądze. Wyglądał archetypowo: łysy, w sportowym stroju, ze złotym łańcuchem na szyi, złotymi sygnetami na palcach i złotym zegarkiem.

Bracia K. Fot. Reportaż "Superwizjera" pt. "Pancerny Marian i pokoje na godziny"

Pytany o kamienicę, w której mieści się hotelik, Janusz K. najpierw chciał wyrzucić dziennikarza "Superwizjera", a potem zadzwonił do Mariana Banasia. Ten nie życzył sobie jednak rozmowy z dziennikarzem.

W poniedziałek, w TVP Info, Banaś potwierdził, że Janusz K. rozmawiał wówczas z nim. Tłumaczył, że numer telefonu miał prawdopodobnie od Dawida O. Ale też przyznał, że wcześniej kilkakrotnie widywał się z K.

"Poznałem go, kiedy już zawarłem z tym młodym człowiekiem [Dawidem O.] umowę i on wtedy tam przychodził czasem" - mówił. I dodał, że gdy "sprawdzał stan swojej nieruchomości", to "czasem tam też go widział".

Kamienica z dożywociem

Właścicielem krakowskiej kamienicy Marian Banaś został w 2000 roku, w dość nietypowy sposób.

W TVP Info wyjaśniał, że 30 lat temu poznał "pana z AK, z Kedywu, zasłużonego, naprawdę wielkiego patriotę". Zaprzyjaźnili się. "Pan z AK" był samotny. "Prawie po 30 latach w umowie dożywocia przekazał mi starą kamienicę, swoją, którą miał rodzinną, którą ja wyremontowałem" - mówił Banaś.

Jak wynika z księgi wieczystej kamienicy, owym darczyńcą był Henryk Stachowski. To rzeczywiście były żołnierz Kedywu AK, po wojnie został aresztowany przez UB i skazany na więzienie; później pracował m.in. w Domu Handlowym "Jubilat" w Krakowie, gdzie zakładał Solidarność.

Umowę dożywocia spisano w kwietniu 2001 roku. Stachowski przepisał na Banasia 242 metrową działkę z kamienicą o powierzchni użytkowej ok. 400 m kw, w zamian za dożywotnią opiekę i zorganizowanie pogrzebu. Zmarł w czerwcu 2007 roku.
Fragment księgi wieczystej kamienicy, która należała do Mariana Banasia. Fot. screen

Pokoje na godziny. Od 2014 roku

Jak ustaliliśmy, przynajmniej od 2006 roku w kamienicy działał pensjonat "Rezydencja K.[nazwa ulicy] 24". Początkowo prowadziła go spółka PI Investment (obecnie Open Qualis), której głównym udziałowcem był wówczas syn Mariana Banasia - Jakub. A potem kolejna założona przez niego firma.

Na stronie internetowej pensjonatu informowano, że na klientów czeka "14 tematycznie urządzonych pokoi", m.in.

nawiązujących wystrojem "do ważnych wydarzeń w dziejach narodu polskiego, m.in. okresu Polski szlacheckiej, Powstania Warszawskiego czy Solidarności '80".

W 2014 roku prowadzenie pensjonatu przejął 25-letni wówczas Dawid O. W marcu 2014 roku zarejestrował działalność gospodarczą - jako adres podając kamienicę Banasia. Do nazwy firmy ("Dawid O. Rezydencja K.[nazwisko]") wpisał nazwisko ojczyma - Janusza K.

Dwie minuty piechotą od kamienicy Banasia, Janusz K. od wielu lat prowadzi "Pokoje Gościnne K.[nazwisko]". Na stronie internetowej reklamującej pokoje, zapewnia: "Dyskrecja to podstawa naszego hotelowego biznesu. Dlatego w naszym cenniku znajdziesz również pokoje wynajmowane na godziny".

Także Dawid O. w "Rezydencji K.", od 2014 roku wynajmował klientom pokoje na godziny. Informacja o tym była przez te wszystkie lata na stronie internetowej hoteliku (po reportażu "Superwizjera" strona została zlikwidowana).

Według cennika z 2014 roku, pokój z łazienką dla dwóch osób kosztował:

  • za godzinę 50 zł,
  • za 2 godziny - 60 zł,
  • za 3 godziny - 70 zł,
  • za 4 godziny - 80 zł,
  • za 5 godzin - 100 zł (tyle ile za dobę za 1 osobę).

Za pokój z łazienką w korytarzu trzeba było zapłacić o 10 zł mniej (za 5 godzin - o 20 zł mniej).

Archiwalna strona internetowa pensjonatu Rezydencja K. z 2014 roku. Anonimizacja nazwy - OKO.press

Jak wynika z reportażu "Superwizjera", od tamtego czasu ceny nieznacznie wzrosły. Dziennikarz TVN za godzinę w dwuosobowym pokoju zapłacił 60 złotych. Recepcjonistka nie zameldowała ani jego, ani jego towarzyszki. Nie wydała im też paragonu potwierdzającego, że zapłacili za hotel.

W rozmowie TVP Info Banaś potwierdził, że wiedział o "usługach na godziny" w jego kamienicy. Jak tłumaczył, nie ma w tym nic złego, bo inne hoteliki też oferowały takie usługi.

W rzeczywistości jest to rzadkość - hotelarze obawiają się bowiem zarzutów kuplerstwa - czyli ułatwiania pracy prostytutkom.

Bo z usług hoteli na godziny korzystają głównie prostytutki i ich klienci oraz niewierni małżonkowie.

Kamienica za 3,3 tys. zł miesięcznie

Ile na wynajmie kamienicy zarabiał Marian Banaś?

W oświadczeniu majątkowym złożonym na początku rządów PiS, deklarował, że w 2014 roku wynajem przyniósł mu "ok. 40 tys. zł" dochodu. To samo wpisał w oświadczeniu za 2015 rok.

Miesięcznie zarabiał więc na wynajęciu 400-metrowej kamienicy około 3,3 tys. zł. To mniej więcej tyle, ile kosztuje wynajęcie 3-pokojowego mieszkania w tym samym rejonie Krakowa.

Wynajęcie nieruchomości na cele komercyjne jest przeważnie droższe.

Fragment oświadczenia majątkowego Mariana Banasia za 2015 rok (złożonego w marcu 2016 roku). Kliknij na zdjęcie, aby przejść do całego dokumentu.

Pytany w TVP Info, czy takiej nieruchomości nie można wynająć drożej, Banaś mówił: "Można sobie chcieć, ale rynek zupełnie inaczej kształtuje ceny".

Tłumaczył, że od początku rozmawiał z Dawidem O. nie tylko o najmie, ale też o sprzedaży kamienicy. I że "rzeczywiście ta niższa cena [najmu] wzięła się stąd, że kamienica miała być kupiona na podstawie umowy przedwstępnej i w finale, później, już przy rozliczeniu, ta cena miała być wyrównana".

Jak wynika z księgi wieczystej, w grudniu 2015 roku Banaś podpisał z Dawidem O, przedwstępną umowę sprzedaży kamienicy. W oświadczeniu majątkowym za 2016 rok, napisał, że kamienica została "sprzedana na podstawie umowy przedwstępnej sprzedaży - rozliczenie końcowe nastąpi we wrześniu 2017 r."

Ostatecznie do sprzedaży jednak nie doszło. "Niestety po dwóch czy trzech latach [Dawid O.] nie dostał kredytu, wycofał się z tego" - wyjaśniał w TVP Info Banaś.

Choć według rejestru działalności gospodarczej, w 2016 roku firma Dawida O. nadal była zarejestrowana w kamienicy Banasia, a według strony internetowej hotelu - cały czas działały tam pokoje na godziny,

w oświadczeniu majątkowym za 2016 rok Banaś nie wpisał dochodu z najmu. Jego oświadczenie majątkowe za 2017 rok nigdy nie zostało opublikowane na stronie internetowej Ministerstwa Finansów.

Upubliczniono dopiero oświadczenie majątkowe za 2018 rok, które Banaś złożył obejmując funkcję ministra finansów. Napisał w nim, że

wynajmując kamienicę oraz dwa mieszkania (71 m kw i 40 m kw) uzyskał łącznie 65,7 tys. zł dochodu. Czyli niespełna 5,5 tys. zł miesięcznie za trzy nieruchomości.

W rozmowie z TVP Info Banaś przyznał, że "dokonał pewnych korekt" w złożonych oświadczeniach majątkowych (podobnie jak wcześniej minister Michał Dworczyk). Ale nie wyjaśnił, co skorygował.

Pożyczka pod hipotekę kamienic

Na tym jednak nie koniec niejasności związanych z kamienicą, która do niedawna należała do Mariana Banasia.

Jak ujawnił "Superwizjer", w 2016 do księgi wieczystej nieruchomości wpisano hipotekę do wysokości ponad 2,6 mln zł - jako zabezpieczenie spłaty kredytu.

Zaciągnęła go 27 września 2016 roku w Banku Ochrony Środowiska spółka Open Qualis (dawniej PI Investment - ta sama, która początkowo prowadziła pensjonat w kamienicy Mariana Banasia). Jak wspomnieliśmy, jej głównym udziałowcem był początkowo syn prezesa NIK - Jakub Banaś. Potem większość udziałów przejęła Agnieszka Banaś.

Według sprawozdań finansowych Open Qualis, kredyt w kontrolowanym przez państwo BOŚ opiewał na kwotę 1,75 mln zł.

Jak zauważył "Superwizjer", Banaś nie ujawnił w oświadczeniu majątkowym za 2016 rok zobowiązania wynikającego z poręczenia kredytu. Choć według prawników - powinien. A za zatajenie informacji grozi nawet do 5 lat więzienia.

Odpowiedzialność za złożenie nieprawdziwego oświadczenia określają art. 13 i 14 ustawy o ograniczeniu działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne.

Art. 13 Niezłożenie oświadczenia, o którym mowa w art. 8 ust. 1 lub w art. 10 ust. 1, albo podanie w nim nieprawdy powoduje odpowiedzialność służbową.

Art. 14. 1. Kto będąc obowiązany do złożenia oświadczenia, o którym mowa w art. 8 ust. 1 lub w art. 10 ust. 1, podaje w nim nieprawdę, podlega karze pozbawienia wolności do lat 5.

2. W wypadku mniejszej wagi, sprawca czynu określonego w ust. 1 podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

W TVP Info Banaś upierał się, że nie musiał ujawniać zobowiązania. "Kredyt wziął mój syn. Który z ojców nie pomoże synowi? Ja się zdecydowałem mu pomóc i dałem mu hipotekę na moją kamienicę, ale to była hipoteka rzeczowa, nie zobowiązanie pieniężne. On regularnie spłacał kredyt, więc ja nie miałem obowiązku, nie ma takiego obowiązku, żebym to wykazywał w oświadczeniu majątkowym" - mówił.

Przekonywał, że "ze spokojem" czeka na wyniki kontroli CBA, w sprawie jego oświadczeń majątkowych.

Jak informował portal Wirtualna Polska, "analizę przedkontrolną" oświadczeń Banasia za lata 2015-2018 CBA zaczęło 21 listopada 2018. W kwietniu 2019 zaczęło kontrolę. Według "Superwizjera", ostatnio postępowanie zostało po raz kolejny przedłużone.

Mimo toczącej się kontroli, Sejm przegłosował w sierpniu kandydaturę Banasia na szefa NIK.

;
Na zdjęciu Bianka Mikołajewska
Bianka Mikołajewska

Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.

Komentarze