0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Bartosz Banka / Agencja GazetaBartosz Banka / Agen...

"Dziedzictwo Solidarności jest niebezpieczne, bo jest demokratyczne. To program Polski samorządnej, zdecentralizowanej. I to wszystko, co jest autentyczną treścią Solidarności jest niebezpieczne dla tych, którzy chcą ją ograniczyć do narodowego ruchu, do homogenicznej kulturowo Polski.

Aby przejąć Polskę, trzeba przejąć dziedzictwo Solidarności i je przefiltrować. Trzeba je ocenzurować, ale to nie takie proste, tym bardziej, że zdecydowana większość liderów, bohaterów Solidarności krytycznie odnosi się do dzisiejszej władzy" - mówi Basil Kerski. Cała rozmowa poniżej.

Rząd PiS chce przejąć kontrolę nad Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku. Minister kultury Piotr Gliński, który współfinansuje Centrum, obciął dotację o 3 mln zł — z nieco ponad 7 mln zł, do 4 mln zł. Ministerstwo nie ukrywało, że to kara za działalność polityczną, m.in. zorganizowanie w ECS spotkania Lecha Wałęsy z przewodniczącym PO Grzegorzem Schetyną oraz konferencji wyborczej prezydenta Pawła Adamowicza.

Po zabójstwie prezydenta Adamowicza doszło do negocjacji. 29 stycznia Gliński i towarzyszący mu wiceminister Jarosław Sellin zaproponowali miastu przywrócenie dotacji w zamian za prawo powołania wicedyrektora i oddzielnego działu im. Anny Walentynowicz, który zadbałby o "prawdziwą" historię Solidarności, a nie tę prezentowaną obecnie w ECS.

P.o. prezydenta Aleksandra Dulkiewicz i marszałek województwa Michał Struk zadeklarowali, że nie zgodzą się na ten polityczny desant. W sobotę zbiera się kilkunastoosobowa Rada ECS, która zdecyduje czy przyjąć propozycje resortu. W radzie jest też przedstawiciel ministra kultury, dotychczas był nim Jarosław Sellin, ale postanowił przekazać to miejsce Kacprowi Płażyńskiemu, politykowi PiS, który przegrał z Pawłem Adamowiczem wybory na prezydenta Gdańska.

Tymczasem ruszyła powszechna zbiórka pieniędzy na pomoc dla ECS. W piątek 1 lutego łącznie uzbierano już prawie 1,5 miliona zł. Zbiórka uratuje organizację obchodów 30-lecia wyborów z 4 czerwca 1989, 20-lecia przystąpienia Polski do NATO i 15-lecia wstąpienia Polski do Unii Europejskiej.

Jeżeli chcesz wesprzeć Gdańsk w sporze z państwem PiS możesz tutaj dać swoją darowiznę albo wziąć udział w zbiórce na FB #wspieramECS zainicjowanej przez panią Patrycję Krzymińską. Wcześniej zorganizowała ona zbiórkę na WOŚP do ostatniej puszki prezydenta Adamowicza.

Robert Kowalski, OKO.press: Rozpoczęło się oblężenie Europejskiego Centrum Solidarności. Jak patrzysz przez okno na pozycje przeciwnika, myślisz, że odeprzecie atak? Uratujecie niezależność?

Basil Kerski, dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności: Szczerze? Nie mam wątpliwości. To, co się działo w ostatnich tygodniach, to nie tylko był ukłon setek tysięcy obywateli wobec Pawła Adamowicza, ale także my - jako instytucja - dowiedzieliśmy się od wielu ludzi, że nas akceptują.

Mamy 12 lat, przez wiele lat byliśmy niechcianym dzieckiem, co najmniej do momentu otwarcia, a teraz jesteśmy piąty rok w nowej siedzibie, ludzie widzą jaką robotę robimy i ją adorują.

Nawet od ministra Sellina miło mi było usłyszeć, że nie ma problemu z naszą wystawą stałą.

Przypomnę, że ECS jest w szczególnym, świętym miejscu. W Stoczni Gdańskiej. Tu demokraci i obywatele nigdy nie przegrali. Wygrali wszystkie starcia z tymi, którzy chcą narzucić jedną prawdę, jedną wizję świata.

Idee Solidarności powinniście pakować do puszek i eksportować na cały świat. Na rynku wewnętrznym też są pewne niedobory.

Solidarności nie trzeba eksportować, bo jest ona uniwersalnym mitem. W momencie, kiedy wprowadzono stan wojenny, stłumiono Solidarność, a ona odpowiedziała pokojowo, nawet kiedy zamknięto Lecha Wałęsę. Solidarność stała się dziedzictwem światowym, tak jak program polityczny Gandhiego czy Martina Luthera Kinga.

Jednak w sposobie, jak pojmujemy Solidarność bardzo dużo się rozstrzyga. Bo może też być pojęciem negatywnym, jako wykluczenie drugiego, jeśli jest solidarnością jakiejś zamkniętej grupy wbrew komuś innemu. Simone Weil ostrzegała przed taką formą solidaryzmu.

Czymś innym jest solidarność szersza, pluralistyczna, ponad jedną grupą. Ona buduje pokój, dobry świat. No i to też nam przypomina, że znak Solidarności był w kolorach biało-czerwonych, był polską flagą. Tak, jak w najlepszych tradycjach polskiego romantyzmu - za naszą i waszą wolność, zawsze z myślą o innych.

I taka forma polskiej solidarności przynosi Polsce pokój z sąsiadami i wzmacnia demokrację w Europie. I takiego pojęcia solidarności bardzo chcemy, chcemy je popularyzować, tłumaczyć młodym ludziom.

Wydaje mi się, że taki właśnie duch odnowił się w ostatnich dniach. Wiem, że bardzo wielu Polakom zależy na Europejskim Centrum Solidarności. Nie tylko wizytówce, ale i miejscu otwartym dla wszystkich, którzy chcą być z nami, a nie przeciwko nam, chcą przejść trudną drogę, chcą znaleźć odpowiedzi na trudne globalne wyzwania.

Jak rozumiesz stanowisko ministerstwa, czyli większa dotacja w zamian za stanowisko wicedyrektora i utworzenie specjalnego działu imienia Anny Walentynowicz?

Jeśli minister chce stworzyć instytucję, która na przykład nazywa się Instytut Anny Walentynowicz, proszę bardzo. Może to zrobić poza ECS. Uważam, że jest to próba dezintegracji instytucji.

Dyrektor ECS odpowiada za decyzje każdego pracownika, za cały program i nie wyobrażam sobie, żeby ktoś narzucał mi część zespołu, która nie jest lojalna wobec mnie, albo jest "autonomiczna". To rozsadza instytucję od środka, wtedy ECS będzie wydawał sprzeczne komunikaty.

Po drugie, ECS zawsze uważał i uważa, że Solidarność była ruchem wielu wspaniałych bohaterów. Owszem niełatwo dorównać specyficznej roli Lecha Wałęsy. Według mnie to genialny dyrygent, ale żeby takim był, potrzebował genialnej orkiestry.

Pokazując tę jego rolę zawsze podkreślaliśmy, ilu z nim było fantastycznych, genialnych, ponadprzeciętnych ludzi.

Na wystawie jest Anna Walentynowicz, bo musi być, jest ważną bohaterką Sierpnia, ale jak zapomnieć o innych, o Frasyniuku, Bujaku, Geremku, Staniszewskiej, Kuroniu, o Lechu Kaczyńskim, o Gwiazdach.

Więc nie podoba mi się, że się wybiera jednego bohatera i otwiera spór o pamięć, próbuje podważyć jego zasługi.

Za wcześnie na takie spory. Dajmy spokojnie odejść wszystkim bohaterom Sierpnia, na szczęście to jeszcze długo potrwa. Za 30-40 lat niech młode generacje nazwą sale, poszczególne działy, niech sobie wybiorą bohaterów.

Ja muszę dbać o to, by upamiętnić ruch społeczny, jego kolektywną inteligencję, w którym wybitne jednostki też się odnalazły, w którym wybitne jednostki wzmocniły wręcz swoje talenty. Nie byłoby Solidarności bez Kuronia i jego wizji, no ale potem nie byłoby Kuronia bez Solidarności w 1989.

Jeszcze jedno zdanie, takie zasadnicze.

Zasady gry, według których funkcjonuje Europejskie Centrum Solidarności ustanowił rząd Jarosława Kaczyńskiego 12 lat temu, w 2007 roku. Uzgodniono to z Pawłem Adamowiczem i ówczesnym marszałkiem województwa (Janem Kozłowskim), Solidarnością (Januszem Śniadkiem), a ministrem kultury był wtedy Kazimierz Michał Ujazdowski, wiceministrem Jarosław Sellin.

To jest bardzo ciekawe, że teraz rząd PiS-u zakwestionował tamte decyzje, nawiasem mówiąc niezbyt fair, bo nagle zmniejszając nam środki, dosłownie w biegu. Zanegował ład, statut, charakter, dokument, wszystko, co uzgodnili i sami podpisali.

Oczywiście, zasadnicza rzecz się zmieniła w ciągu tych 12 lat, Adamowicz osiągnął sukces, zdobył pieniądze i zbudował ECS. A w ostatnim czasie okazało się, że to jest miejsce, które symbolizuje Polskę tolerancyjną, otwartą na ludzi różnych religii, różnych kolorów skóry.

Miejsce, w którym najbardziej aktywnym obywatelem był Paweł Adamowicz, no i miejsce, w którym odbyło się pożegnanie prezydenta Adamowicza, to znaczy wielka demonstracja na rzecz tolerancji, przeciwko mowie nienawiści.

Od początku było ustalone, że możemy się spierać, ale uznajemy autonomię instytucji. ECS ma Radę i jest pod permanentną kontrolą, są tam obecni przedstawiciele ministra kultury (m. in. Kornel Morawiecki, Jarosław Sellin) i Solidarności.

Kontrolują i oceniają. I przez 8 lat nie było sporów, które by wywróciły nasz zespół do góry nogami. To, co odbywa się teraz, to niestety polityczne show w ramach kampanii wyborczej. Bo jak inaczej rozumieć, że PiS kwestionuje coś, co w sposób dialogiczny współtworzył na różnych etapach?

Ale mamy nowy etap i trzeba wychwytywać, czytać niewidzialne, ale przecież odczuwalne prądy. Czytać język nowego etapu. Za mało w ECS, oj za mało, jest o Lechu Kaczyńskim...

Lech Kaczyński akurat ma swoje miejsce w pamięci Pomorza, bo jako młody prawnik, można powiedzieć, wyemigrował z centrum do peryferii. I okazało się, że znalazł się we właściwym miejscu. Jako prawnik brał udział w tworzeniu i Wolnych Związków Zawodowych i pierwszej Solidarności, więc on u nas jest, jako bohater zbiorowego doświadczenia.

Na wystawie są niewygodne prawdy, bo wisi plakat wyborczy Jarosława Kaczyńskiego z Lechem Wałęsą z 1989 roku, gdyż prezes wówczas pozytywnie oceniał obrady Okrągłego Stołu i jego wyniki.

Dużo jest prawdy pięknej i niewygodnej na naszej wystawie. Prawdy, której żaden poważny historyk nie kwestionuje, obojętnie jakie ma dzisiaj preferencje partyjne.

Jesteście strażnikami wielkiego mitu, który stworzył nowy początek. To, co się dzieje jest jak próba wsadzenia nogi w drzwi, drzwi skarbca. A wszyscy wiemy, że w skarbcu są skarby, czy nie tak?

Ja bym powiedział, że dziedzictwo Solidarności jest niebezpieczne, bo jest demokratyczne. To program Polski samorządnej, zdecentralizowanej.

Na zjeździe Solidarności w 1981 roku mówiono o kontroli władzy, o niezależnych sądach, o Trybunale Konstytucyjnym, którego wtedy oczywiście nie było, o Rzeczniku Praw Obywatelskich. Mówiono o solidarności z innymi narodami.

I to wszystko, co jest autentyczną treścią Solidarności jest bardzo niebezpieczne dla tych, którzy chcą ją ograniczyć do narodowego, niepodległościowego ruchu, do homogenicznej kulturowo Polski.

Oczywiście, aby przejąć Polskę, trzeba przejąć dziedzictwo Solidarności i je przefiltrować. Trzeba je ocenzurować, ale to nie takie proste, tym bardziej, że zdecydowana większość liderów, bohaterów Solidarności krytycznie odnosi się dzisiaj do władzy.

Wałęsa to dla władzy Bolek. A kto powinien zająć zwolnione przez niego miejsce? Przecież wiadomo. Prawdziwy przywódca.

No, nie wiem. Może teraz jestem bardzo gdański, ale to narracja, która nie odgrywa żadnej roli. I to w Trójmieście, gdzie jest bardzo żywa, sympatyczna pamięć doradcy Solidarności.

Jest prawdziwa sympatia do Lecha Kaczyńskiego, ale nie ma zrozumienia, że mógłby zastąpić ikonę Solidarności, czyli Lecha Wałęsę.

Globalnie to też nie funkcjonuje, bo świat opowiada sobie o pokojowych rewolucjach - od Gandhiego do Wałęsy. To byłaby taka manipulacja, że po prostu nie przyniesie efektów.

Czy napływają już do was pieniądze ze zbiórki obywatelskiej?

Szybko uzbierało się ponad 100 tysięcy złotych. [Aktualizacja od redakcji — w piątek przed północą suma zbiórki na FB FB #wspieramECS przekroczyła już do 1,6 mln zł, a ma osiągnąć 3 mln].

To bardzo dużo. Piękny gest. Pomagają i młodzi, i starsi. Jest także akcja kupowania biletów, no i mamy rekordową frekwencję, w ostatni weekend o 200 procent więcej niż zwykle. Ucieszył mnie marszałek województwa pomorskiego, który mi powiedział, że zgłaszają się do niego miasta i inne urzędy marszałkowskie.

Jest też próba zorganizowania systematycznej pomocy samorządów i to mnie szczególnie ujmuje, bo samorządy odegrały gigantyczną rolę w historii Solidarności. I to dopiero początek fali pomocy.

ECS jest dzisiaj symbolem polskiej demokracji, tych najlepszych tradycji, więc to jest wyrażanie miłości do swoich najlepszych tradycji.

Widać, że Polacy są narodem, który też potrafi się cieszyć, docenić, kochać to, co dobre, a to, co dobre jest bardzo otwarte.

Zwrócę uwagę na jeszcze jedną rzecz. Narodowe Centrum Kultury opublikowało 2 lata temu, z okazji zbliżającej się rocznicy 100-lecia niepodległości, sondaż badający tożsamość Polaków. I wyszły rzeczy bardzo niewygodne dla narracji konstruowanej dzisiaj przez rząd.

Na pytanie, co definiuje polskość, ludzie mogli podkreślić bardzo różne motywy, na przykład religię, krew, a podkreślili proste hasło - każdy, kto czuje się Polakiem, jest Polakiem. Okazało się, że ta definicja w sercach i umysłach Polaków jest otwarta dla każdego.

I druga sprawa, pytanie o dwa najważniejsze wydarzenia w ostatnim stuleciu. Numer 1 to wybór Jana Pawła II, ale numer 2 - piękny rok 1989 i transformacja. Polacy chcą być dumni z najnowszej historii, ze wspólnego pokojowego zwycięstwa.

My to teraz bardzo odczuwamy. Polska samorządna, ludzie z małych miejscowości, nie chcą, żeby im ktoś dyktował, co mają myśleć i czuć. To naprawdę bardzo piękny moment w naszej działalności.

Jeszcze jedno, pod koniec ubiegłego roku przypomniało mi się, że jako młody student bardzo przeżywałem 1989 rok. Pamiętam też, że w 1988 księgarnie w Berlinie Zachodnim pełne były dobrych, ciekawych książek o Rewolucji Francuskiej.

Przygotowywaliśmy się na jej 200-lecie. I przypomniało mi się, że jak weszliśmy w styczeń 1989, to jeszcze nikt nie myślał, że będziemy świadkami europejskiej rewolucji i że 12 miesięcy później, jak otworzymy gazety, włączymy telewizję, zobaczymy kompletnie inne twarze, innych ludzi, będziemy żyli w innej rzeczywistości politycznej.

I wchodząc w ten rok, to było jeszcze przed zabójstwem prezydenta Adamowicza, pomyślałem sobie, że dla Europy to będzie taki rok, że za rok włączymy Internet, gazety i będziemy się dziwili, jak bardzo zmienił się nasz europejski świat.

Nie wiem, czy zmieni się na dobre, czy na złe, ale wydaje mi się, że w tym roku nie tylko będziemy świadkami brexitu, czy non brexitu, wyborów w Niemczech, które zadecydują, czy pani kanclerz jeszcze zostanie panią kanclerz, zobaczymy co będzie we Francji. Czuję, że nie będziemy ofiarami jakiegoś populizmu i nacjonalizmu, ale że obywatele powiedzą nie, my tego nie chcemy, chcemy czegoś innego.

Mam nadzieje, że wyrażą to w wyborach, w pokojowy sposób. Czuję, że nadejdzie konstruktywna fala i że pojawią się nowi ludzie.

A my, tu w Gdańsku, po śmierci Pawła Adamowicza, czujemy, że na pewno będzie to historyczny rok bardzo głębokich przemian. I mówię to jako ostrzeżenie wobec wszystkich aktorów politycznych, którzy chcieliby narzucić większości swoje zdanie, a nie widzą, że fala już się unosi.

;

Udostępnij:

Robert Kowalski

Dziennikarz radiowy i telewizyjny, producent, reżyser filmów dokumentalnych. Pracował w m.in Polskim Radiu, „Panoramie” TVP2. Był redaktorem naczelnym programu „Pegaz” i szefem publicystyki kulturalnej w TVP1. Współpracuje z Krytyką Polityczną, gdzie przeniósł zdjęty przez „dobrą zmianę” program „Sterniczki” z Radiowej Jedynki. Tworzy cykl „Kamera OKO.press”.

Komentarze