Nie ma to jak właściwy człowiek na właściwym miejscu – premier Morawiecki na nowe stanowisko sekretarz stanu ds. pomocy humanitarnej i uchodźców powołał Beatę Kempę, która mówiąc o migracji, aktywnie uprawia politykę zarządzania strachem i promuje główny przekaz PiS: uchodźcy=terroryści.
Wybór Beaty Kempy na sekretarza stanu ds. uchodźców gwarantuje, że fake newsy i zmanipulowane informacje na temat migrantów i uchodźców będą dalej powielane na szczytach władzy, a społeczeństwo będzie dalej straszone groźną figurą "uchodźcy".
W ostatnich dwóch latach PiS dokonało niemożliwego – przekonało obywateli kraju, gdzie cudzoziemcy stanowią 0,3 proc. społeczeństwa, że „obcy” stanowią dla nich śmiertelne niebezpieczeństwo. Od kampanii wyborczej 2015 PiS konsekwentnie kryminalizuje migrację, dzieląc społeczeństwa na „nas” i na „nich”, i tworząc atmosferę zagrożenia. Pamiętny był ksenofobiczny komentarz Jarosława Kaczyńskiego do kryzysu uchodźczego z października 2015 roku: „Różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, mogą tutaj być groźne”.
Na efekty nie trzeba było długo czekać – nie tylko w badaniach postaw, ale także w aktach fizycznej przemocy na tle ksenofobicznym i rasistowskim. W 2016 roku postępowań w sprawie przestępstw z nienawiści było rekordowo dużo – 1631. Prokuratura Krajowa umarza aż 76 proc. z nich (dane z 2016). Skala przemocy na tle ksenofobicznym z pewnością jest wielokrotnie większa, niż oficjalne statystyki. Jak mówił „Polityce” Konrad Dulkowski, koordynator Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych: „Codziennie dostajemy od 30 do 100 zawiadomień o atakach na cudzoziemców w Polsce. Kiedy cztery lata temu startowaliśmy (…) z działalnością (…) zgłoszenia, które dostawaliśmy, były incydentami, nad którymi w tej chwili nikt by się nawet nie pochylił”. Ciężko zmierzyć skalę przemocy werbalnej – ale wystarczy spojrzeć na internetowe fora i komentarze pod artykułami prasowymi, żeby zdać sobie sprawę, jak wysokie jest obecnie przyzwolenie na wyrażanie nienawiści wobec "obcych". Pamiętne były reakcje na artykuł Wirtualnej Polski o ciałach migrantów rozszarpanych przez rekiny w Morzu Śródziemnym z końca listopada 2017. Pod artykułem ukazało się 812 komentarzy – przeważająca większość wyrażała radość z tragicznej śmierci ludzi. Wśród ofiar była trójka dzieci i 18 kobiet, a 44 osoby zostały ocalone i odesłane do Libii.
OKO.press przeanalizowało trzy manipulacje Beaty Kempy na temat zjawiska migracji, kryzysu uchodźczego w Europie i unijnej procedury relokacji.
Jeśli mamy postępować tak, jak inne kraje UE, które w sposób bezkrytyczny otworzyły swoje granice i dzisiaj mają potężne problemy, m.in. z terroryzmem - my na to Polaków nie narazimy, dla nas najważniejsze jest w tej chwili bezpieczeństwo.
Wypowiedź padła w kontekście pomocy syryjskim uchodźcom z Aleppo i odmowy przyjęcia przez Polskę uchodźców z unijnej procedury relokacji. Czym jest relokacja? To nie jest "bezkrytyczne otwarcie granic", ale okazanie solidarności innym krajom członkowskim Unii Europejskiej. Relokacja to transfer osób ubiegających się o azyl z Grecji i Włoch do innych członków Wspólnoty. Procedurę relokacji rozpoczęły w 2015 roku decyzje Rady Unii Europejskiej, wydane na podstawie art. 78.3 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej w związku z bezprecedensową liczbą migrantów do Grecji i Włoch. Art. 78.3 dotyczy pomocy krajom członkowskim, które znajdują się w sytuacji kryzysowej w związku z napływem obywateli krajów trzecich. Proces miał potrwać dwa lata i zakończyć się we wrześniu 2017 roku. Relokacja jest więc procedurą, która została uchwalona, żeby poradzić sobie ze skutkami kryzysu migracyjnego – rozdzielić między kraje członkowskie 160 tys. osób, które do Europy już dotarły albo w najbliższej przyszłości miały dotrzeć. Procedurą relokacji objęte są osoby pochodzące z państw, których lista jest stale aktualizowana przez Komisję Europejską – obecnie to m.in.: Syria, Bahrajn, Erytrea i Jemen.
Do tej pory przesiedlono 25 tysięcy osób, w tym ani jednej do Polski. Czechy przyjęły zaledwie 12 osób, Węgry nie zaproponowały miejsc dla nikogo i nikogo też nie przyjęły.
7 grudnia 2017 Komisja Europejska ogłosiła, że pozywa Polskę, Czechy i Węgry przed Trybunał Sprawiedliwości za odmowę przyjęcia uchodźców z procedury relokacyjnej. To już ostatni – trzeci – etap procedury dyscyplinującej za złamanie prawa unijnego, czyli decyzji Rady Europejskiej z 2015 roku. Grożą nam ogromne kary finansowe. Konfliktu z Komisją Europejską i pozwu można by uniknąć, gdyby polski rząd zgodził się przyjąć chociaż kilkudziesięciu uchodźców – twierdzą brukselscy eksperci. Nie zostały pozwane inne kraje, które przyjęły mniej – czasami znacznie mniej – uchodźców, niż zadeklarowały.
Możemy się domyślać, że minister Kempa ma na myśli Ukraińców pracujących w Polsce. Beata Kempa w ten sposób tworzy nowe pojęcie prawne, mieszając termin "uchodźca" z terminem "migrant ekonomiczny".
Przyznanie statusu uchodźcy (lub innej formy ochrony międzynarodowej, takiej jak pobyt tolerowany czy ochrona uzupełniająca) jest procesem indywidualnym: niekoniecznie trzeba pochodzić z kraju objętego działaniami zbrojnymi, żeby być prześladowanym.
Według danych Urzędu ds. Cudzoziemców, od 2014 roku którąś z form ochrony międzynarodowej przyznano zaledwie czterem procentom z 6 tys. 256 obywateli Ukrainy, którzy ubiegali się o azyl w Polsce. Od 2014 roku status uchodźcy w Polsce otrzymało 79 Ukraińców.
Miliony, o których mówi Beata Kempa, powtarzając za ministrem Waszczykowskim i premier Szydło, to migranci ekonomiczni. Osoby, którymi nie trzeba się zajmować, przeciwnie: które pracując rozwijają polską gospodarkę i zwiększają polskie PKB. Według niedawno opublikowanych danych GUS, już ok. 140 tys. cudzoziemców, głównie Ukraińców, płaci składki na ubezpieczenie społeczne w Polsce.
Stawianie znaku równości między uchodźcami a migrantami i sugerowanie, że Polska nie musi przyjmować uchodźców z relokacji, bo przyjęła już migrantów z Ukrainy i Białorusi, jest zwykłą manipulacją, dokonywaną z pełną świadomością, bo zarówno ministrowie Kempa, Waszczykowski czy Błaszczak, a także premier Szydło mają na ten temat pełną wiedzę.
Rząd polski woli sankcje finansowe niż ewentualne groźby, niebezpieczeństwa, które możemy sprowadzić (wraz z uchodźcami) do Polski.
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo Polek i Polaków – w maju 2016 roku rząd PiS wprowadził poprawki do ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium RP, zakładające, że każdy uchodźca przybywający do Polski w ramach relokacji będzie prześwietlony trzykrotnie (już po pierwszej kontroli przez urzędników unijnych): przez policję, Straż Graniczną i ABW. Jeśli którakolwiek z tych instytucji uznałaby daną osobę za zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego, nie zostałaby ona relokowana do Polski (art. 86 Ustawy o cudzoziemcach). To oznacza, że polski rząd ma faktyczną wolność w ustalaniu, kto stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że uchodźcy z relokacji byliby najstaranniej prześwietlonymi cudzoziemcami przekraczającymi granice Polski.
Oczywiście, zawsze jest ryzyko, że do Polski trafiłby terrorysta – ale równie wysokie jest ryzyko, że taka osoba przyleci do Polski samolotem jako turysta.
O rozwiązaniach kryzysu migracyjnego można i trzeba debatować – w grę wchodzą różne stanowiska polityczne, poglądy etyczne i religijne, wrażliwość różnych narodów. Zwłaszcza, że Europa nie ma pomysłu na długofalowe rozwiązanie kryzysu. Według danych UNHCR, od 2015 roku w Morzu Śródziemnym utonęło już ponad 12 tysięcy osób (stan na 30 listopada 2017). Obecnie, zgodnie z systemem Dublin III, największy ciężar kryzysu spada na Grecję i Włochy – pierwsze kraje, do których docierają migranci i gdzie w związku z tym muszą składać wniosek o azyl. W wyniku umowy UE-Turcja i Włochy-Libia spadła liczba migrantów, którzy przypływają do Europy – straż przybrzeżna w Turcji i Libii za europejskie pieniądze pilnuje granic i zawraca łódki z migrantami. Nie jest to jednak długoterminowe rozwiązanie. Ceną za relatywny spokój w Europie jest przymknięcie oczu na rażące łamanie praw człowieka w Turcji i Libii. Migranci przebywający w ośrodkach w Libii są bici, gwałceni i torturowani.
Ale taka debata wymagałoby od polityków wiedzy o skomplikowanych realiach kryzysu uchodźczego, oraz chęci przekazania jej społeczeństwu. Niestety, wybór Beaty Kempy na osobę odpowiedzialną za pomoc humanitarną i uchodźców gwarantuje, że w Polsce szczera dyskusja na ten temat się nie odbędzie. Zamiast tego rząd będzie dalej nakręcał politykę strachu, której efektem jest przyzwolenie na werbalną i fizyczną przemoc wobec "obcych".
Inspiracją do napisania tego artykułu była kolekcja cytatów autorstwa Beaty Kempy zebrana przez portal uchodzcy.info.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Komentarze