0:00
0:00

0:00

"Rozumiem potrzebę regulacji populacji łosia w lasach użytkowanych gospodarczo, gdzie powoduje on straty ekonomiczne, jednak w mojej ocenie z regulacji tej powinna być wyłączona cała dolina rzeki Biebrzy (wyznaczona przez park narodowy wraz z otuliną)" - napisał do ministra Szyszki Andrzej Grygoruk, dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego. Podkreślił też, że "Dolina Biebrzy jest naturalną i historyczną ostoją tego gatunku w Polsce".

To fragment z jego opinii na temat projektu rozporządzenia znoszącego moratorium na odstrzał łosi. W Polsce łoś znajduje się na liście zwierząt łownych, ale nie można na niego polować. Zakaz wprowadzono w 2001 roku, kiedy okazało się, że intensywny odstrzał zredukował populację do niespełna 2 tys. osobników.

Jednak w tym roku Ministerstwo Środowiska uznało, że łosi w Polsce jest już dość - 20 tys. Szef resortu środowiska Jan Szyszko chce pozwolić na polowania na łosie w sześciu województwach: kujawsko-pomorskim, mazowieckim, pomorskim, lubelskim, podlaskim i warmińsko-mazurskim. Na byki będzie można polować od 1 września do 30 listopada, na klępy (samice) i łoszaki (młode) od 1 października do 31 grudnia.

Łosie rzekomo przyczyniają się do wypadków drogowych, powodują straty w lasach i uprawach rolnych i roznoszą chorobę CWD - to inne powody planowanego zniesienia moratorium.

Ostatni z nich jest kuriozalny: jak dotąd w Polsce nie odnotowano żadnego przypadku tzw. przewlekłej choroby wyniszczającej. Zresztą w Europie zdiagnozowano ją tylko u kilku reniferów w Norwegii.

Naukowcy krytykują ministerialne uzasadnienia. OKO.press pisało o tym tu:

Przeczytaj także:

Łosie z Biebrzańskiego Parku Narodowego zimą przenoszą się do lasów gospodarczych przylegających do parku. Tam padną ofiarą myśliwych.

Grygoruk podkreśla, że zarządzany przez niego Park Narodowy poniesie straty wizerunkowe.

To łosie przyciągają miłośników turystki przyrodniczej z Polski i zagranicy. Dyrektor uważa, że czasem zwierzęta zrobią się bardziej płochliwe i ich obserwacja będzie dużo trudniejsza. "Taka sytuacja spowoduje niezadowolenie turystów, a tym samym może przyczynić się do zmniejszenia dochodów w gminach nadbiebrzańskich z turystyki" - pisze.

Ale zanim łosie nauczą się ostrożności, to

odstrzał będzie oznaczał masakrę.

"W pierwszym okresie, po odwieszeniu moratorium, to nie będzie polowanie, tylko rzeź" - mówi w rozmowie z Pawłem Średzińskim z Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze Piotr Dombrowski. To pracownik Biebrzańskiego Parku Narodowego, który od lat obserwuje i bada zachowania łosi.

W czasie gdy nie było polowań, zwierzęta oduczyły się lęku przed ludźmi. "Do dziś pewnie już nie ma żadnego z tych łosi, które pamiętałyby polowania i przekazywały ten odruch ucieczki na widok czy zapach człowieka następnym pokoleniom" - mówi Dombrowski.

Śmierć klęp, dramat łoszaków

Kolejny problem to tzw. postrzałki - ranne zwierzęta, które nigdy nie zostaną odnalezione przez myśliwych. I nie zostaną uwzględnione w realizacji planów łowieckich. Czyli ogólnej liczbie zwierząt, jakie każde koło łowieckie może odstrzelić w danym sezonie łowieckim na obszarze swojego obwodu.

"Do tego dojdą jeszcze mnogie przypadki skłusowania łosia tzn. niby w ramach odstrzału, ale jeżeli nikt zauważy, to zniknie w zamrażarce bez śladu. I na to konto będzie strzelany następny" - mówi Dombrowski.

Dombrowski podkreśla też, że ofiarą "myśliwskiej pasji" będą padały również klępy (samice) w ciąży. A także te, które już odchowują łoszaki (młode).

Ponieważ łoszaki dość długo pozostają z matkami, ich śmierć będzie dla większości z nich oznaczała ryzyko nie przetrwania zimy.

"Teoretycznie powinien sobie znaleźć pokarm i przeczekać w jakiejś średniej kondycji do wiosny, ale to niezupełnie tak. Klępa wie, gdzie udać się zimą, bo ma już doświadczenie" - tłumaczy.

Żądza trofeów

Część myśliwych będzie żywo zainteresowana zdobyciem trofeów. W szczególności tzw. łopat, czyli charakterystycznej formy łosiego poroża. Z pewnością chętnie będą strzelać do dorodnych samców, które są nim obdarzone.

„A to może prowadzić do tego, że z polskiego krajobrazu zacznie znikać forma łopatacza, która pojawiła się u wielu starszych samców w okresie obowiązywania moratorium” - mówił OKO.press badacz łosi dr hab. Rafał Kowalczyk z Instytutu Biologii Ssaków PAN.

Tak sprofilowany odstrzał będzie prowadził do odmłodzenia populacji łosi. A wśród byków dominować będzie mniej okazała forma badylarza (inny, mniej okazały od łopat, rodzaj poroża).

Biebrzańskie łosie to unikaty

Odstrzał biebrzańskich łosi będzie groźny też z innych powodów. Dyrektor Grygoruk podkreśla, że ta grupa łosi - obok tych z Narwiańskiego i Białowieskiego Parku Narodowego - jest szczególna pod względem genetycznym.

"Wyniki [...] badań wskazują, że biebrzańskie łosie są reliktem dawnego, naturalnego zasięgu tego gatunku w Europie. [...] Ważne jest więc zachowanie tej unikalnej pod względem genetycznym grupy [...]" - wyjaśnia szef parku narodowego.

A co z wypadkami z udziałem łosi? Zdaniem dyrektora można sobie z tym poradzić - przez "utworzenie odpowiednich zabezpieczeń, w tym przejść górnych, przy okazji planowanych modernizacji".

Spadek liczby łosi w Parku może zagrozić jego całej bioróżnorodności.

Łosie bowiem przeciwdziałają zarastaniu przez drzewa i krzewy biebrzańskich torfowisk, które są domem dla innych rzadkich gatunków zwierząt i roślin.

#jestemzłosiem

Pomysł resortu środowiska, że czas zrezygnować z moratorium na polowania na łosie, oburzył organizacje pozarządowe zajmujące się ochroną środowiska. Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze rozpoczęła akcję #jestemzłosiem, w ramach której przygotowano apel do Ministerstwa Środowiska i Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych .

;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze