0:000:00

0:00

Prawa autorskie: / Agencja Gazeta/ Agencja Gazeta

Celowo piszę strajk szkolny, bo trwający od 8 kwietnia 2019 protest jest nie tylko inicjatywą nauczycieli i nauczycielek, ale łączy wszystkich pracowników oświaty, także woźne i woźnych, sekretarki, personel techniczny.

Wszyscy walczą o szkołę jako dobre miejsce do pracy, walka nie dotyczy „uprzywilejowanej kasty” beneficjentów Karty Nauczyciela i ma wymiar solidarnościowy, a nie klasowy. Musimy o tym pamiętać nieustannie, bo właśnie upraszczanie komunikatu do hashtagu #strajknauczycieli dostarcza argumentów rządowi i PiS-owskiej propagandzie.

Tak więc #strajkszkolny trwa obejmując zdecydowaną większość szkół i publicznych placówek edukacyjnych oraz pracowników oświaty w Polsce. Przekłada się na to na brak zajęć dla milionów uczniów i uczennic.

Rząd chwali się, że zdołał przeprowadzić mimo strajku egzaminy gimnazjalne. Tak, to sukces, ale samorządu terytorialnego. Czy jednak ten sukces nie oznacza porażki strajkujących? Nie, bo egzaminy to ważny, ale tylko fragment życia szkolnego, które zostało sparaliżowane.

I jedynym wyjściem z tego paraliżu jest rozpoczęcie poważnych negocjacji przez rząd.

Rząd nie kwapi się, bo wie – pokazują to choćby badania zrealizowane dla „Gazety Wyborczej”, że elektorat PiS nie popiera w swej masie (76 proc. przeciw) strajku i roszczeń nauczycieli. Ustąpienie przed nauczycielami byłoby więc dla niego wyrazem porażki, a nie roztropności.

Poparcie dla strajku przeważa w całej próbie badanych:

Okazuje się, że przeciw są przede wszystkim wyborcy PiS - aż w 76 proc., a popiera go tylko w 19 proc.

Wśród wyborców opozycji jest odwrotnie - nauczycieli popiera

  • aż 81 proc. wyborców Koalicji Europejskiej,
  • 82 proc. wyborców Wiosny,
  • 78 proc. wyborców koalicji Lewica Razem (Razem, UP i RSS),

przeciw jest odpowiednio 14, 17 i 18 proc.

Przeciwni strajkowi są jeszcze wyborcy Konfederacji (61 proc. przeciw, 30 proc. za).

Również wysokie poparcie uzyskuje postulat płacowy nauczycieli:

Polityka interesu partyjnego

Tyle że tym samym PiS potwierdza, że nie realizuje polityki dobra publicznego, tylko politykę interesu partyjnego. To, że w wymiarze publicznym polityka oświatowa PiS odniosła sromotną porażkę, przyznał sam premier Mateusz Morawiecki, proponując edukacyjny okrągły stół.

Oczywiście, chce w ten sposób zagadując ograć protestujących, ale jednocześnie przyznaje, że po trzech latach rzekomego reformowania polska szkoła wymaga głębokiej przebudowy, która z kolei wymaga rozmowy ze wszystkimi interesariuszami.

Samorządy z wielką dziurą

Gdyby taki okrągły stół i szeroka debata poprzedziły zmiany w szkolnictwie, być może uniknęlibyśmy destrukcji, chaosu i gigantycznych kosztów.

Luka finansowa między subwencją oświatową przekazywaną samorządom z budżetu centralnego a nakładami, jakie ponoszą na oświatę samorządy wzrosła w 2018 roku do 23,45 mld zł osiągając 54,3 proc. subwencji (w 2004 roku luka była „tylko” 8,31 mld zł i stanowiła 33,1 proc. subwencji).

Do tego dochodzą wielomiliardowe koszty bezpośrednie reformy związane z dostosowaniem szkół, etc. Kosztów niematerialnych: stresu uczniów, utraconych szans życiowych ze względu na podwójny rocznik walczący o miejsca w liceach, frustracji nauczycieli, policzyć się nie da.

Rząd PiS tym się nie przejmuje, bo nie przejmują się tym specjalnie jego wyborcy, choć cenę za tę destrukcję zapłacą wszyscy, niezależnie od politycznych i partyjnych preferencji.

Antyludowa reforma

Zapłacimy zarówno za antyludowy charakter reformy, która zmniejsza szanse awansu społecznego dzieciom i młodzieży ze środowisk zmarginalizowanych, i za naruszenie społecznego przekonania o randze zawodu nauczycielskiego.

Bo wbrew upowszechnianej często w mediach opinii, że nauczyciele są traktowani jak nieudacznicy, z badań socjologicznych wynika (przypomniał o tym socjolog Adam Ostolski), że jest przeciwnie – profesja nauczycielska cieszy się, obok zawodów strażaka, pielęgniarki, profesora akademickiego, nieustannie najwyższym uznaniem i szacunkiem.

Na szczęście strajk przypomniał społeczną funkcję szkoły, przypomniał, że nie jest jedynie placówką świadczącą usługi edukacyjne w zindywidualizowanym systemie usług publicznych lecz stanowi kluczowy element infrastruktury dobra wspólnego.

Stawką przyszłość Rzeczpospolitej

I na szczęście coraz więcej osób z tej lekcji wyciąga właściwe wnioski popierając strajk i podejmując jego kluczowe przesłanie – stawką protestu jest zachowanie i wzmocnienie szkoły, ostatniej i jedynej instytucji o tak wielkim zasięgu społecznego oddziaływania, jako dobra wspólnego właśnie.

Strajkujący są zdeterminowani, świadomość, że strajk może się przeciągnąć przekłada się na coraz ściślejszą koordynację działań między szkolnymi komitetami strajkowymi. Atomizacja trapiąca dotychczas polską szkołę ustępuje przed współpracą.

Im bardziej władza stara się nie widzieć wzbierającej siły, patrząc na rzeczywistość przez okulary własnej propagandy, tym mocniej ona krzepnie.

Podobnie jak rozwija się sieć solidarności ze strajkiem i szkołą: powstanie Komitetu Społecznego „Wspieram Nauczycieli” tworzącego fundusz strajkowy, manifestacje uliczne 11 i 12 kwietnia, poparcie organizacji związkowych z całego świata, poparcie struktur samorządu terytorialnego.

Wkraczamy w kolejny tydzień strajku. Rząd zapatrzony w wyniki sondaży długo może jeszcze udawać, że szkolny protest nie jest problemem. Ale stawką tego strajku nie są już jedynie konkretne postulaty płacowe, choć mają one wielkie znaczenie.

Ten protest stał się sprawą wszystkich, a jego stawką jest sprawa zupełnie fundamentalna, co wiele lat temu jasno wyraził Jan Zamoyski. Stawką jest, jakkolwiek zabrzmi to patetycznie, przyszłość Rzeczypospolitej.

Z tego względu należy nie tylko wspierać strajkujących, ale włączyć się w Naradę Obywatelską o Edukacji – została ona zainicjowana na kilka dni przed strajkiem przez nauczycieli zrzeszonych w wielotysięcznej grupie JaNauczyciel przy wsparciu m.in. Pracowni Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia”.

Zachęcają oni do tego, by organizować w szkołach otwarte obywatelskie debaty wyjaśniające zarówno cel strajku, jak i podejmujące strategiczne pytania o przyszłość edukacji: „Warto wykorzystać moment, w którym kwestie edukacji w wielu domach, szkołach, społecznościach znajdą się w centrum uwagi, aby poważniej i co najważniejsze – wspólnie pochylić się nad nimi. Namysł w tej sprawie (podobnie jak w wielu innych publicznych kwestiach) nie może ograniczać się do urzędników, polityków i ekspertów. Kształt edukacji jest formą umowy społecznej, która angażuje wiele środowisk i powinna być wypracowywana razem z nimi.

Tak, trzeba wykorzystać ten moment.

;

Udostępnij:

Edwin Bendyk

*Edwin Bendyk, dziennikarz, aktywista społeczny, pisarz. Od lipca 2020 prezes Fundacji im. Stefana Batorego. Szef działu Nauka w „Polityce”. Twórca Ośrodka Badań nad Przyszłością Collegium Civitas i wykładowca Graduate School for Social Research PAN. Autor książek „Zatruta studnia. Rzecz o władzy i wolności” (2002), „Antymatrix. Człowiek w labiryncie sieci” (2004), „Miłość, wojna, rewolucja. Szkice na czas kryzysu” (2009) oraz „Bunt Sieci” (2012), „Jak żyć w świecie, który oszalał” (wspólnie z Jackiem Santorskim i Witoldem Orłowskim, 2014). Członek Polskiego PEN Clubu. Sympatyk alternatywnej sztuki, uczestnik wielu inicjatyw oddolnych, entuzjasta lokalnych mikroutopii.

Komentarze