Super minister Mateusz Morawiecki chwali się, że dzięki działaniom rzędu bezrobocie w Polsce spada. Rzeczywiście, mamy rekordowo niski wskaźnik bezrobocia, ale trend spadkowy trwa od 2013. Lada moment, niestety, się odwróci - takie są żelazne prawa ekonomii. W dłuższej perspektywie jest lepiej, ale to zasługa kilku rządów (i nas wszystkich)
My dzisiaj już nie mamy rąk do pracy. Mamy bezrobocie najniższe w historii, to też jest efekt pracy naszego rządu. Poniżej 6 proc. według badań Eurostatu.
Polskie 5,9 proc. to wyjątkowo mało. Lepiej w sierpniu 2016 było tylko w sześciu krajach Unii Europejskiej: Czechach (3,9), Niemczech (4,2), Malcie (4,9), Wielkiej Brytanii (4,8), Węgrzech (5,1) i Holandii (5,8). Średnia dla krajów UE wyniosła 8,6 proc. Najgorzej jest w Grecji (23,4) i Hiszpanii (19,5).
Dane Eurostatu - oparte na badaniach ankietowych - są z reguły o 2-3 pkt proc. niższe niż wskaźniki podawane przez GUS, który mierzy bezrobocie rejestrowane w urzędach pracy. Mogą być bliższe prawdy, bo Eurostat wychwytuje także osoby, które pracują na czarno albo tak naprawdę nie szukają pracy, tylko pobierają zasiłek.
Czy jednak, jak mówi wicepremier, jest to zasługa rządu Prawa i Sprawiedliwości?
Bezrobocie rośnie i spada w około dziesięcioletnich cyklach, które są powiązane z koniunkturą gospodarczą. Mniej więcej przez 4-6 lat rośnie, potem spada. I Polska od 2012-2013 jest w fazie spadku bezrobocia.
„Mechanika cyklów bezrobocia wygląda tak, że kiedy zaczyna spadać, to spada, kiedy zaczyna rosnąć, to rośnie. Oprócz zmian w koniunkturze dochodzi do tego następujące zjawisko: jeżeli sytuacja na rynku jest niepewna, to pracodawcy nie są skłonni tworzyć miejsc pracy, tylko reorganizują procesy w ramach dostępnych zasobów, czyli najczęściej dają więcej pracy pracownikom, których mają. Dobra koniunktura musi potrwać dość długo, żebyśmy mieli do czynienia ze wzrostem liczby miejsc pracy” - ocenia Łukasz Komuda, ekspert rynku pracy z Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych.
Jest po prostu za wcześnie, żeby było widać spektakularne efekty rządów Prawa i Sprawiedliwości na rynku pracy. Mogą się one przejawiać w innych aspektach, np. lepszej pozycji negocjacyjnej części pracowników po wprowadzeniu 500+. W kwestii bezrobocia mamy raczej do czynienia z kontynuacją pozytywnego trendu, który pojawił się za rządów PO. Chociaż wtedy również był on wynikiem raczej ogólnej koniunktury światowej gospodarki, która lizała rany po gigantycznym kryzysie.
Warto jednak zwrócić uwagę na spłaszczanie się amplitudy na wykresie bezrobocia. Oznacza to, że polski rynek pracy krzepnie i stabilizuje się, a kolejne zawirowania gospodarcze nie powodują tak wielkich zmian we wskaźnikach bezrobocia. To zbliża nasz rynek pracy do rynków krajów Europy zachodniej.
Za to warto jednak pochwalić polityków wszystkich opcji – polityka gospodarcza prowadzona przez kolejne ekipy przyczyniła się do całkiem dobrej sytuacji, przynajmniej jeśli chodzi o wskaźniki bezrobocia. Jesteśmy poniżej średniej unijnej.
Tak może być dalej, chyba, że globalne zawirowania będą większe albo że polityka rządu doprowadzi do załamania budżetu czy trwałego spadku inwestycji - a są takie symptomy.
Analityk nierówności społecznych i rynku pracy związany z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, prekariusz, autor poczytnego magazynu na portalu Facebook, który jest adresowany do tych, którym nie wyszło, czyli prawie do wszystkich. W OKO.press pisze o polityce społecznej i pracy.
Analityk nierówności społecznych i rynku pracy związany z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, prekariusz, autor poczytnego magazynu na portalu Facebook, który jest adresowany do tych, którym nie wyszło, czyli prawie do wszystkich. W OKO.press pisze o polityce społecznej i pracy.
Komentarze