Zmuszani przez białoruskie służby migranci obrzucili kamieniami i gruzem polskich funkcjonariuszy. Jeden z policjantów na przejściu granicznym w Kuźnicy został ranny. "Nie pisz, że Kurdowie rzucali kamieniami. To tylko kilkanaście osób, które dały się podpuścić Białorusinom. Większość się na to nie godzi" - napisał do nas jeden z Kurdów
"Atak trwa, cały czas w stronę polskich policjantów lecą kamienie. W policjantów leciały też granaty hukowe i z gazem" informował rzecznik podlaskiej policji Tomasz Krupa. Na przejściu granicznym w Kuźnicy migranci i uchodźcy próbują przedostać się na terytorium Polski. Według policji ataki są inspirowane przez stronę białoruską.
Potwierdzają to wieści od osób znajdujących się w obozach po drugiej strony granicy. "Nie pisz, że Kurdowie rzucali kamieniami. To tylko kilkanaście osób, które dały się podpuścić Białorusinom. Większość się na to nie godzi, choć służby zmuszają nas do protestów: krzyków i rzucania kamieniami” – napisał Mohamad. Na końcu tego tekstu - relacja z obozu po drugiej stronie granicy.
Do tej pory policja poinformowała o jednym poważnie rannym funkcjonariuszu, który trafił do szpitala z pękniętą czaszką po tym, kiedy dostał kamieniem w twarz. Przypomnijmy, że przejście graniczne w Kuźnicy jest na terenie strefy stanu wyjątkowego, do której dziennikarze i dziennikarki nie mają wstępu.
Dziennikarz BBC, którego film publikujemy poniżej, relacjonuje wydarzenia po stronie białoruskiej. Tamtejszy rząd wydał zaproszenia dla dziennikarzy i dziennikarek, by zobaczyli - przynajmniej w teorii - jak wygląda sytuacja na granicy.
Na nagraniach udostępnionych przez Ministerstwo Obrony Narodowej widać polskie służby stojące przed płotem granicznym, zasłaniające się tarczami. Po drugiej stronie granicy znajduje się duża liczba osób, które rzucają kamieniami w kierunku funkcjonariuszy.
Z kolei na nagraniach opublikowanych przez podlaską policję widzimy armatki wodne kierowane przez polskich funkcjonariuszy w stronę migrantów i uchodźców na platformie przejścia granicznego po stronie białoruskiej. Polskie służby użyły gazu łzawiącego.
Akcję armatek wodnych widać z bliska na filmiku opublikowanym przez MON:
Migranci atakujący we wtorek polskie służby na przejściu granicznym w Kuźnicy zostali spacyfikowani - przekazał wczesnym popołudniem rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Ciarka. Dodał, że osoby atakujące polskich funkcjonariuszy miały być wyposażone przez służby białoruskie w granaty hukowe i z gazem, a białoruskie służby kierowały całą akcją przy pomocy drona.
Obóz migrantów po białoruskiej stronie w okolicy przejścia granicznego Kuźnica stał się medialnym spektaklem urządzonym przez reżim Łukaszenki. Za dnia, gdy na miejscu obecne są prorządowi dziennikarze, prowokowane są akty agresji wobec polskiej policji z udziałem migrantów.
„Nie pisz, że Kurdowie rzucali kamieniami. To tylko kilkanaście osób, które dały się podpuścić Białorusinom. Większość się na to nie godzi, choć służby zmuszają nas do protestów: krzyków i rzucania kamieniami” – napisał Mohamad.
Wieczorami, już bez obecności mediów, żołnierze stają się agresywni. Na granicy jest coraz więcej służb. Na drodze dojazdowej z Grodna roi się od patroli. Zatrzymywane są też samochody, które zmierzają w kierunku granicy.
To, że służby białoruskiej sterują ruchem migrantów dobrze pokazuje filmik udostępniony przez konto Motolko na Twitterze. Białoruski funkcjonariusz krzyczy do rodziny migrantów "Stop - goworiu (mówię). Go - goworiu"
„Proszę pomóż. Brakuje wody, jedzenia, drewna na opał. Nie pozwalają nam wrócić do Mińska, choć ich o to błagamy. Jeśli nam nie pomożecie, ludzie zaczną umierać” – napisał Abdul z Iraku. Wysłał też zdjęcie i film z obozowiska.
Z kolei Awat nagrał wiadomość głosową. Słychać głównie kaszel. „Jestem bardzo chory, jest zimno, dają nam jedzenie, ale zbyt mało, by starczyło dla wszystkich”.
Podobne, choć mniejsze, obozowiska koczujących strzeżonych przez uzbrojonych żołnierzy są też w innych miejscach granicy, na południe od Puszczy Białowieskiej. Potwierdza to relacja jednej z Irakijek, z którą jesteśmy w kontakcie od czterech tygodni. W niedzielę przeszła na polską stronę wraz z dwoma rodzinami z dziećmi.
Wszyscy zostali zatrzymani przez polską straż graniczną i odesłani na Białoruś. Za płotem czekali już pogranicznicy, którzy zabrali ich do większego obozowiska.
W ostatniej wiadomości napisała, że koczuje w okolicy przejścia granicznego w Połowcach wraz z kilkudziesięcioma osobami. „Nocami Białorusini zmuszają nas do niszczenia płotu i atakowania Polaków” – napisała w ostatniej wiadomości. Od dwóch dni nie ma z nią kontaktu.
Po południu rządowa agencja Belta poinformowała, że Łukaszenko polecił gubernatorowi obwodu grodzieńskiego zorganizowanie noclegu dla kobiet i dzieci przebywających na granicy.
Na dowód na Telegramie publikuje zdjęcia i filmy, na których widać migrantów stłoczonych w magazynie. Ponadto korespondent agencji informuje, że posiłki dla migrantów będą gotowane w kuchni polowej, a do magazynu mają dotrzeć dwa tysiące kompletów pościeli. Wydaje się, że to kolejna odsłona medialnego show propagandy.
Okazuje się, że do tymczasowego ośrodka trafiło, przynajmniej na razie, dwieście osób, a na zdjęciach widać przynajmniej kilkanaście osób z Białorusi, które zajmują się pilnowaniem porządku i robieniem zdjęć oraz filmów. Na jednym z filmików jeden z migrantów krzyczy, że kocha Białoruś.
Zadzwoniliśmy w tej sprawie do Awata, który wciąż koczuje przy granicy nieopodal przejścia w Kuźnicy. "Wzięli kilkadziesiąt osób, głównie rodzin z dziećmi. Nie wiemy, co decydowało o tym, kto pójdzie, a kto zostanie w obozie. My z rodziną brata siedzimy pod gołym niebem i jest bardzo zimno" - powiedział Irakijczyk.
Szymon Opryszek - niezależny reporter, wspólnie z Marią Hawranek wydał książki "Tańczymy już tylko w Zaduszki" (2016) oraz "Wyhoduj sobie wolność" (2018). Specjalizuje się w Ameryce Łacińskiej. Obecnie pracuje nad książką na temat kryzysu wodnego. Autor reporterskiego cyklu "Moja zbrodnia to mój paszport" nominowanego do nagrody Grand Press i nagrodzonego Piórem Nadziei Amnesty International.
Szymon Opryszek - niezależny reporter, wspólnie z Marią Hawranek wydał książki "Tańczymy już tylko w Zaduszki" (2016) oraz "Wyhoduj sobie wolność" (2018). Specjalizuje się w Ameryce Łacińskiej. Obecnie pracuje nad książką na temat kryzysu wodnego. Autor reporterskiego cyklu "Moja zbrodnia to mój paszport" nominowanego do nagrody Grand Press i nagrodzonego Piórem Nadziei Amnesty International.
Dziennikarka i badaczka. Zajmuje się tematami wokół praw człowieka, głównie migracjami i uchodźstwem. Publikowała reportaże m.in. z Lampedusy, irackiego Kurdystanu czy Hiszpanii. Przez rok monitorowała sytuację uchodźców z Ukrainy w Polsce w ramach projektu badawczego w Amnesty International. Laureatka w konkursie Festiwalu Wrażliwego. Współtworzy projekt reporterski „Historie o Człowieku".
Dziennikarka i badaczka. Zajmuje się tematami wokół praw człowieka, głównie migracjami i uchodźstwem. Publikowała reportaże m.in. z Lampedusy, irackiego Kurdystanu czy Hiszpanii. Przez rok monitorowała sytuację uchodźców z Ukrainy w Polsce w ramach projektu badawczego w Amnesty International. Laureatka w konkursie Festiwalu Wrażliwego. Współtworzy projekt reporterski „Historie o Człowieku".
Komentarze