0:000:00

0:00

„Większość księży gromadzi lud dezinformowany kłamstwami polityków, scalając wspólnotę fałszem, nienawiścią, agresją wobec bliźnich, gwałcąc i odrzucając w ten sposób podstawowe wartości chrześcijaństwa” - piszą Agnieszka Arnold, reżyserka i dokumentalistka oraz dr hab. Jakub Slawik, teolog, biblista. - Sprowadzanie religijności do spraw ludzkiej seksualności, czyli mówiąc językiem zrozumiałym dla władzy, jedynie od pasa w dół, nie ma nic wspólnego z wiarą".

Mottem ich tekstu jest odpowiedź Chrystusa na pytanie faryzeuszy (Mt 22,37-40): „Będziesz miłował Pana, Boga swego całym sercem swoim, całym życiem swoim i całym umysłem swoim. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie jest mu równe: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy”.

Aresztowanie aktywistek za powieszenie flagi, czyli karanie za symbol na symbolu

Aresztowanie trzech aktywistek LBGTQ w oparciu o literę obowiązującego w Polsce prawa (art. 196 kk i art. 261 kk) za to, że powiesiły tęczowe flagi m.in. na figurze Chrystusa Sursum Corda przed kościołem Św. Krzyża, skompromitowało polski wymiar sprawiedliwości. Udowodniło bowiem, że prawodawcy kierowali się myśleniem magicznym, irracjonalnym. Jak można prawnie sankcjonować obrazę uczuć, emocji – to jest nonsens. Dlaczego powołując się na art. 261 kk, przypisuje się atrybuty osobowe pomnikom, a więc przedmiotom. Nawet jeśli symbolizują idee czy wartości, pozostają przedmiotami.

Art. 196

Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

art. 261

Kto znieważa pomnik lub inne miejsce publiczne urządzone w celu upamiętnienia zdarzenia historycznego lub uczczenia osoby, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.

Powieszenie tęczowych flag nie spowodowało uszkodzeń. Było natomiast złożonym na symbolach aktem symbolicznego protestu lub uzasadnionej prowokacji.

Szalejąca od dłuższego czasu propaganda wykluczająca osoby LBGTQ posługuje się w szkalowaniu jawnym kłamstwem, odmawia im człowieczeństwa, akceptuje przemoc. Niepohamowana agresja skutkuje wezwaniami do eliminacji, a w stosowaniu prawa wymiar sprawiedliwości opowiada się po stronie atakujących, a nie ofiar. Język fałszu stał się normą i rozsiewa zarazę.

Znamienne i rozczarowujące były reakcje przedstawicieli opozycji na protest aktywistek. Absurd został usankcjonowany i wszedł jako regulator do życia społecznego. Trudno powiedzieć, czy wynikało to z frazeologii narzuconej przez PiS, czy braku zastanowienia, a może z nieznajomości zasad chrześcijańskiej wiary czy Pisma św.

Siła rażenia propagandy PiS wydaje się wszechpotężna, bo partia w wykluczaniu środowisk LBGTQ ma sojuszników w ludziach Kościoła.

Kościół sprowadza religijność od pasa w dół

Zaprzeczanie podstawowym wartościom cywilizacji judeochrześcijańskiej, na której ufundowana jest etyka całej Europy, musi jednak świadczyć o lichej kondycji polskiego Kościoła. Sprowadzanie religijności do spraw ludzkiej seksualności, czyli mówiąc językiem zrozumiałym dla władzy, jedynie od pasa w dół, nie ma nic wspólnego z wiarą.

Czy faktycznie homoseksualizm jest problemem Kościoła? W Starym, jak i Nowym Testamencie znajdują się zakazy, które zdają się być skierowane przeciwko aktom homoseksualnym (Kpł 18,22 i 20,13 oraz Rz 1,26-27; 1 Kor 6,9; 1 Tm 1,10). Jednak w rzeczywistości chronią one jedynie genderową rolę mężczyzny (szczegółowe ich omówienie w Iwona Slawik, Jakub Slawik, „Homoseksualizm problemem Kościoła?”, Rocznik Teologiczny 52 [2010], s. 9-69).

Bez względu na ich interpretację, ostatecznie podstawową zasadą obowiązującą chrześcijan jest przykazanie miłości bliźniego. Apostoł Paweł napisał: „Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje drugiego, wypełnił Prawo” (Rz 13,8).

„Bo całe Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego” (Ga 5,14).

Miłość oznacza wspieranie, troskę i dbanie o dobro i powodzenie drugiego człowieka.

Król Dawid opłakiwał Jonatana, a Jezus mówił o najmniejszych

Bohaterem wiary Żydów i chrześcijan jest Boży wybraniec, król Dawid. Dla chrześcijan Jezus jest potomkiem Dawida i nowym Dawidem. Dawida łączyła miłość z drugim mężczyzną Jonatanem (1 Sm 18-20). Po tragicznej śmierci Jonatana Dawid opłakuje go wspominając, że „twoja miłość była dla mnie cudowniejsza niż miłość kobiet!” (2 Sm 1,26). Przekaz ten o miłości homoseksualnej funkcjonuje do dziś w kulturze znających Pismo.

W Nowym Testamencie w Ewangelii Mateusza 19,12 Jezus tłumaczy swoim uczniom, że istnieją ludzie „niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili, i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili, a są także niezdatni do małżeństwa, którzy sami siebie takimi uczynili ze względu na królestwo niebieskie”. W oczach Jezusa osoby należące do wszystkich tych trzech kategorii są równoprawnymi dziećmi Bożymi.

Przykazanie miłości bliźniego odnosi się do każdego człowieka, biednego i bogatego, białego i czarnego, geja, lesbijki, osoby trans, każdego LBGTQ. W szczególności do każdej czy każdego prześladowanego, pogardzanego, wykluczanego ze społeczności (Mt 25,31-46: „[...] Wówczas zapytają i ci: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?” Wtedy odpowie im: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili”).

Jeśli Kościół ma mieć cokolwiek wspólnego z Jezusem z Nazaretu, to nie ma innego wyboru, jak bezwarunkowo realizować przykazanie miłości bliźniego, każdego bliźniego. Obrazą dla chrześcijan jest nie tęczowa flaga, ale wykluczanie osób LBGTQ. Dlaczego Kościół nie protestuje przeciwko „strefom wolnym od...”?

Prymas Tysiąclecia i Jerzy Zawieyski

Dziś księża nie pamiętają lub nie chcą pamiętać, że Prymasa Tysiąclecia łączyła głęboka przyjaźń z pisarzem katolickim Jerzym Zawieyskim, zdeklarowanym gejem. O ich więzi świadczy korespondencja nielegalnie przesyłana przez uwięzionego w Komańczy Kardynała. Konieczność wymiany myśli z przyjacielem była silniejsza od ograniczeń i izolacji. Po uwolnieniu Prymasa Zawieyski jako poseł koła poselskiego „Znak” i członek Rady Państwa pozostawał zaufanym łącznikiem Wyszyńskiego z władzami.

W wymiarze prywatnym, gdy pisarz wraz z partnerem zamieszkali w Konstancinie, Kardynał złożył im wizytę duszpasterską, by poświęcić nowy dom.

W zachowanym życzeniach imieninowych z 1965 roku Prymas napisał: „Byś był fortis im fide (mocny w wierze), byś doznał pociechy w swoim udręczonym sercu i byś nie wątpił w to, że jednak ktoś cię kocha”.

Zawieyski – polityk przeszedł do historii jako jedyny odważny mówca, który w Sejmie publicznie przeciwstawił się władzom w marcu 1968 roku. Jego przemówienie skomentował w liście Kardynał: „Twoje wystąpienie w sejmie było czynem niemal Reytanowskim na tle obłędnego tańca »martwych dusz«. Śmiech pierwszego sekretarza w momencie Twojej Obrony Człowieka był wyrazem tragizmu człowieczeństwa w Polsce”.

Pamięć 1968 roku nasuwa nieodparcie obraz, w którym pomnik Chrystusa Sursum Corda zajmuje miejsce centralne. Grupa ściganych przez esbeków studentów usiłuje schronić się w kościele. Na podeście tuż za figurą Chrystusa dopada ich banda oprawców. Ten symboliczny obraz uwieczniony na fotografiach i filmie prowokuje analogię ze ściganymi i aresztowanymi dziewczętami.

W roku 68 Zawieyski zanotował: „Z młodzieżą nikt jeszcze wojny nie wygrał. Polityka samobójcza, ohydna, dyktatorska, chamska, obrażająca młodzież, która ma prawo do buntu i protestu. Straszna sytuacja!”

Pod krzyż przychodzili ludzie bezradni, zalęknieni represjami

Od wieków we wszystkich Kościołach pod krzyż Chrystusa przychodzili ci, którym było źle, cierpiący i prześladowani, pod krzyżem szukano pocieszenia i wsparcia. Szczególnie w Polsce charakteryzującej się tzw. ludową pobożnością odwoływanie do boskiej opatrzności było powszechne.

Podczas stanu wojennego schronienie w kościołach znajdowali ludzie bezradni, nieszczęśliwi, zalęknieni represjami. Kościoły były oazą wolności, tłumy szukały w nich pocieszenia. Kierowane ludową pobożnością utożsamiały swój ból z męką Chrystusa. Znalazło to odzwierciedlenie w dekorowaniu konfekcją martyrologiczno-patriotyczną bożonarodzeniowych żłobków i wielkanocnych grobów Pańskich.

Nikogo nie raziły szarfy z „Solidarnością” na małym Jezusku ani kajdany i adresy obozów internowania w Wielkanoc.

Ludzie pielgrzymowali z parafii do parafii, czerpiąc z owych dekoracji satysfakcję i schadenfreude, „który kościół bardziej dowalił czerwonemu”. Były to prowokacje w najczystszej postaci, ale dawały siłę przetrwania. Księża nie tylko akceptowali owo mieszanie sacrum z profanum, ale aktywnie w nim uczestniczyli.

Nie jest istotne, jakie intencje przyświecały akcji zdesperowanych aktywistek LBGTQ. Ważne, że ich czyn w konsekwencji stał się swoistym „sprawdzam” skierowanym do Kościoła. Nieprzeciwstawienie się oskarżeniom i aresztowaniom dziewczyn dowodzi obłudy Kościoła. W tym kontekście zachowanie hierarchów w stanie wojennym okazuje się cyniczną strategią polityczną.

Obecnie większość księży gromadzi lud dezinformowany kłamstwami polityków, scalając wspólnotę fałszem, nienawiścią, agresją wobec bliźnich, gwałcąc i odrzucając w ten sposób podstawowe wartości chrześcijaństwa.

Zbrodnicza niegodziwość wobec LBGTQ sankcjonowana przez Kościół i Państwo zmusza do kategorycznego sprzeciwu.

Jeśli podstawą posługi prymasa Polski jest przykazanie miłości bliźniego, musi powiedzieć: non possumus.

Tytuł zaproponowany przez Agnieszkę Arnold i Jakuba Sławika nawiązuje do wiersza Czesława Miłosza „Biedny chrześcijanin patrzy na getto" napisanego w 1943 roku

Autorzy zrezygnowali z honorarium, wyrażając w ten sposób wsparcie dla OKO.press

Komentarze