0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

„Jeśli zostanę prezydentem Rzeczypospolitej, będę namawiał usilnie prezydenta stolicy z opozycji, który zajmie moje miejsce, żeby wystąpił z inicjatywą stworzenia w Warszawie ulicy Lecha Kaczyńskiego” - powiedział Rafał Trzaskowski 18 maja w Polsat News.

Rafał Trzaskowski jest obecnie prezydentem Warszawy. Dlaczego nie zrobi tego już teraz?

„Nie chcę robić tego teraz, bo nie chcę wpisać tej dyskusji w kampanię wyborczą, bo to sprawa zbyt poważna. Lech Kaczyński zasługuje na ulicę w Warszawie, ale nie chcę, żeby rozpoczął się jazgot polityczny dookoła tej sprawy” - tłumaczył.

Można polemizować ze słowami prezydenta Warszawy, gdy mówi, że będzie wspierał inicjatywę następcy. Politycznie są to niefortunne słowa - Trzaskowski pokazuje się jako osoba, która nie może tej sprawy załatwić.

Warto natomiast pamiętać, że nie jest to ze strony Trzaskowskiego zagrywka przygotowana na czas kampanii wyborczej. Prezydent Warszawy 9 stycznia 2020 obiecał, że Lech Kaczyński będzie miał swoją ulicę – ale dopiero „po wyborach prezydenckich”.

PiS zamiast rzeczywistej polemiki wybrał inną drogę - kłamstwo.

Kłamstwo Bielana

We wtorek rano 19 maja 2020 w TVP Info w programie „Jedziemy” Michała Rachonia szef kampanii Andrzeja Dudy Adam Bielan otrzymał kilkanaście minut na wygłoszenie swoich tez na temat głównego konkurenta w tych wyborach. Prowadzący, były członek PiS i rzecznik partii w Sopocie w latach 2008-2012 oraz autor mediów związanych z PiS („Gazeta Polska”, niezależna.pl), nie oponował, gdy Bielan mówił:

To Rafał Trzaskowski zlikwidował istniejącą na mocy decyzji wojewody ulicę Lecha Kaczyńskiego w Warszawie
Sąd uznał, że decyzja wojewody była bezprawna i przywrócił poprzednią nazwę ulicy. Decyzję do sądu skarżyła Rada Warszawy a Rafał Trzaskowski nie miał z tym nic wspólnego.
"Jedziemy" w TVP Info,19 maja 2020

Bielan musi zdawać sobie sprawę, że to, co mówi, jest kłamstwem. Prawdą byłoby stwierdzenie, że w trakcie rządów Rafała Trzaskowskiego w Warszawie aleja Lecha Kaczyńskiego wróciła do swojej starej nazwy – alei Armii Ludowej. Jak do tego doszło?

Wojewoda zmienia, Rada Warszawy skarży

W listopadzie i grudniu 2017 ówczesny wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera, polityk PiS, podjął decyzję o zmianie nazwy 50 nazw warszawskich ulic, które zdaniem IPN i władz „symbolizowały lub propagowały komunizm”.

W ten sposób aleja Armii Ludowej została aleją Lecha Kaczyńskiego. Według wojewody z PiS oraz IPN komunizm promowała nie tylko aleja Armii Ludowej, ale także np. ulica Stanisława Tołwińskiego, przedwojennego działacza spółdzielczego, prezydenta Warszawy z czasów odbudowy w latach 1945-1950.

Rada Warszawy (nie prezydent miasta) zaskarżyła tę decyzję do sądu jeszcze w listopadzie 2017 roku. 28 maja 2018 Wojewódzki Sąd Administracyjny uchylił decyzję w przypadku 12 ulic, w tym alei Armii Ludowej.

Sprawa trafiła jeszcze do Naczelnego Sądu Administracyjnego. W piątek 7 grudnia 2018 roku NSA potwierdził decyzję WSA i cofnął decyzję wojewody w przypadku 44 ulic, w tym alei Armii Ludowej.

Rafał Trzaskowski został zaprzysiężony na prezydenta Warszawy 22 listopada 2018 roku.

Fot. FRANCISZEK MAZUR / Agencja Gazeta

Pomieszanie z poplątaniem

W zdaniu Bielana nie zgadza się więc nic. Prezydent Warszawy nie zdecydował o zmianie nazwy ulicy. To Rada Warszawy zaskarżyła decyzję o zmianie nazwy, na rok przed objęciem urzędu przez Rafała Trzaskowskiego. WSA przyznał Radzie rację na pięć miesięcy przed rządami Trzaskowskiego. W momencie, gdy NSA podtrzymywał decyzję, Trzaskowski był prezydentem od 15 dni. Z decyzją nie miał nic wspólnego.

W całej sprawie nie chodzi też o to, że Lechowi Kaczyńskiemu nie należy się w Warszawie ulica, a złośliwi politycy PO tę decyzję blokują. Jeżeli ktoś uważa, że były prezydent Polski ulicę w Warszawie powinien już mieć, ma prawo do krytyki władz Warszawy - miała ona instrumenty, aby taką ulicę Lechowi Kaczyńskiemu przyznać. Jednak tryb zmiany nazwy przez wojewodę był po prostu niezgodny z prawem.

Wojewoda nie wywiązał się z obowiązku

W maju 2018 WSA uzasadniał, że wojewoda Sipiera nie wykazał, w jaki sposób wymienieni przez niego patroni propagowali komunizm.

„Wojewoda nie wywiązał się prawidłowo z ciążącego na nim obowiązku. Organ dopuścił się istotnego naruszenia przepisów” - powiedział sędzia Piotr Borowiecki.

W grudniu 2018, NSA posłużył się ekspertyzą historyka - prof. Piotra Osęki z Instytutu Studiów Politycznych PAN.

Osęka zwracał uwagę, że konieczność zmiany nazwy ulicy byłaby wynikiem ustawowego „zakazu propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego”. Ustawodawca posłużył się wąskim znaczeniem terminu „komunizm” rozumiejąc go jako synonim pojęcia „realny socjalizm” z nieograniczonymi rządami jednej partii. IPN próbował rozszerzyć to znaczenie.

Zgodnie z ustawą o „osobach, organizacjach, wydarzeniach lub datach symbolizujących komunizm lub inny system totalitarny” możemy, zdaniem Osęki, mówić jedynie w odniesieniu do okresu po 22 lipca 1944 roku, wyznaczającym początek rządów komunistycznych w Polsce, oraz do praktyk i instytucji, nadających temu państwu charakter totalitarny. Upamiętnianie polskich organizacji powstałych przed 22 lipca 1944 nie będzie zatem sprzeczne z ustawą.

„Nie propagują [zatem] komunizmu ulice poświęcone wybitnym pisarzom (np. Leonowi Kruczkowskiemu), naukowcom (np. Oskarowi Lange), działaczom społecznym (np. Stanisławowi Tołwińskiemu) oraz bohaterom poległym w walkach z okupantem niemieckim (np. Józefowi Lewartowskiemu lub Romanowi Pazińskiemu)” - pisał w opinii Osęka.

„Za patronów symbolizujących komunizm można uznać wyłącznie osoby zaangażowane w budowę instytucji powojennego państwa totalitarnego bezpośrednio i na kierowniczych stanowiskach”.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze