0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Renata Dabrowska / Agencja GazetaRenata Dabrowska / A...

We wtorek 30 października 2017 powołana przez PiS dyrekcja Muzeum II Wojny Światowej dokonała pierwszej zasadniczej zmiany w głównej części ekspozycji: "Film jest mocnym antynaukowym odchyleniem, marginalizuje Ronalda Reagana, ważne postaci na rzecz mocnego politycznego przekazu. Jako jedną z ikon młodzieńczej "Solidarności" możemy zobaczyć obecnego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, a zabrakło tam miejsca dla Anny Walentynowicz", tłumaczył zmianę Nawrocki (cytujemy za portalem trojmiasto.pl).

Dodajmy, że obecny prezydent pojawiał się na filmie w scenie archiwalnej - nagraniu ze strajku w 1988 roku, podczas którego był jednym z przywódców.

Zamiast oryginalnego filmu zwiedzający zobaczą animowaną produkcję IPN „Niezwyciężeni”, która - jak pisaliśmy już w OKO.press - nie tylko przedstawia jednostronnie martyrologiczny obraz polskiej historii, ale jest pełen historycznych przekłamań.

"To zwykły wandalizm, barbarzyństwo - usuwać fragment wystawy przygotowanej przez najlepszych polskich i światowych historyków. Ten film jest integralną częścią wystawy, opowiada o długofalowych skutkach wojny.

Został doprowadzony do współczesności, do wojny w Syrii i na Ukrainie. Widziałem reakcje zwiedzających na ten film. Byli poruszeni", mówi OKO.press prof. Paweł Machcewicz, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej odwołany przez PiS po wielomiesięcznej batalii.

Nowa dyrekcja zapowiedziała 12 zmian w wystawie głównej. To m.in.:

  • większe wyeksponowanie zbrodni popełnionych na Polakach w ZSRR przed II Wojną Światową;
  • „dowartościowanie” liczebności żołnierzy Armii Krajowej;
  • zmiana szacunku liczebności żołnierzy AK - na wystawie jest mowa o 40 tys. żołnierzy w oddziałach wiosną 1944 roku (zgodne z ocenami historyków - chodzi o żołnierzy z bronią w ręku), według dyrekcji szeregi całego wojska podziemnego liczyły nie mniej niż 350 tys. osób;
  • większe wyeksponowanie Ireny Sendlerowej, Polki ratującej żydowskie dzieci w czasie wojny, zdaniem dyrekcji (i polityków PiS) „schowanej za hydrantem";
  • większe wyeksponowanie postaci rotmistrza Witolda Pileckiego, bohatera wojennego skazanego po wojnie na śmierć przez komunistyczne władze;
  • wyeksponowanie postaci o. Maksymiliana Kolbego, przedwojennego wydawcy prasy katolickiej (m.in. antysemickiego "Rycerza Niepokalanej"), zamordowanego w Auschwitz;
  • większe wyeksponowanie martyrologii polskiego duchowieństwa;
  • zmiany w statystykach strat ludnościowych w czasie wojny.

Zdaniem prof. Machcewicza zarzuty dyrektora Nawrockiego są albo nieprawdziwe, albo groteskowe:

"Nieprawda, że Sendlerowa została schowana za hydrantem. To propagandowe kłamstwo PiS. Nie chowaliśmy Sendlerowej, poświęciliśmy jej odrębną część wystawy. Rotmistrz Pilecki ma zbyt małe zdjęcie? Ale czy wielkość człowieka, jego poświęcenie ma być mierzone wielkością fotografii? To infantylne i wręcz uwłaczające pamięci bohaterów".

Niemiecki punkt widzenia

OKO.press sprawdziło, czym zajmował się jako naukowiec dr Marek Szymaniak, nowy dyrektor działu naukowego Muzeum II Wojny Światowej, który będzie przygotowywał te zmiany. Według bazy danych „ludzie nauki” obronił w 2005 roku na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy pracę doktorską pod tytułem „Działalność kościelno-polityczna biskupa płockiego Gedki Sasinowica (1206-1223) na tle procesów emancypacji Kościoła polskiego spod władzy książęcej”.

Jest to historia Polski, ale wcześniejsza o 700 lat z okładem od II wojny światowej.

Tłem do zmian w muzeum jest niesłabnąca kampania zarzutów wobec dyrekcji muzeum. Artykuły o „niemieckiej wizji” muzeum pojawiały się m.in. w „Gazecie Polskiej”. W TV Republika (31 października) oraz TVP Info (1 listopada) o muzeum mówił wiceminister kultury Jarosław Sellin, prawa ręka wicepremiera Glińskiego. Sellin mówił:

"Dopiero teraz przeczytałem analizę Ośrodka Studiów Wschodnich na temat nowych nurtów w polityce historycznej Niemiec. Pochodzi ona z 2009 roku i dotyczy tego, co działo się w polityce historycznej Niemiec w pierwszej połowie XX wieku. Ona dowodzi, że Niemcy są zainteresowani tym, żeby przede wszystkim, jeśli chodzi o II wojnę światową, opowiadać o cierpieniu ludności cywilnej, bo wszyscy przecież ucierpieli. Nie ma narodu, który by nie ucierpiał. Niemcy również ucierpieli i to mocno. Nagle okazuje się, że polscy muzealnicy, polscy historycy, mniej więcej w tym samym czasie zbudowali muzeum, które mówi przede wszystkim o cierpieniach ludności cywilnej. To oczywiście ważny temat, dla jednostki kluczowy, ale czy z perspektywy polskiej powinien być to jedyny temat?"

Ten zarzut - że wystawa prezentuje „niemiecki punkt widzenia” na historię - poprzednia dyrekcja uważa za „aberracyjny”.

"To dowód myślenia aberracyjnego, spiskowego. Powinienem pozwać ministra Sellina do sądu za zniesławienie. Nikt nie tłumaczy, w jaki sposób muzeum miałoby pokazywać niemiecką wizję w historii. Ponieważ stawia cywilów w centrum? To absurd. Podkreślamy w wystawie, że Polska miała bez porównania większe straty cywilne. Na 5 mln zamordowanych polskich obywateli 300 tys. było żołnierzami. Głęboko niemoralne i oburzające, że minister kultury lekceważy pamięć cywilów.

Mogę też przypomnieć, że jednym z powodów powołania Muzeum II Wojny Światowej w 2008 roku było właśnie przeciwstawienie się nasilającemu się w Niemczech skupieniu na własnych ofiarach, m.in. przesiedlonych z Polski po wojnie. Chcieliśmy pokazać cały bezmiar niemieckich zbrodni i jest on przedstawiony stworzonej przez nas wystawie. Teraz, tak jak w czasach komunistycznych, całkowicie przeinacza się prawdę i zarzuca ludziom inaczej myślącym, że służą Niemcom", mówi prof. Machcewicz.

Dawna dyrekcja muzeum zapowiedziała proces sądowy.

Rozpoczęło się także zbieranie podpisów pod listem otwartym historyków w sprawie zmian w Muzeum II Wojny Światowej (podpisał go także autor tego tekstu, profesor w Instytucie Studiów Politycznych PAN w Warszawie). Poniżej publikujemy go w całości:

List otwarty naukowców w sprawie Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku

Dzieje Polski są częścią historii świata. To na polskiej ziemi miały miejsce wydarzenia o szczególnej doniosłości historycznej – zatrzymanie ekspansji Rosji sowieckiej w Europie, początek II Wojny Światowej, zagłada żydowskiej ludności Europy dokonana przez nazistowskie Niemcy, to w Polsce ruch Solidarności zapoczątkował upadek komunizmu, a negocjacje Okrągłego Stołu stały się wzorem dla pozostałych państw regionu oraz procesów transformacji w innych częściach świata.

Ulokowanie Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku miało też globalny wymiar. Koncepcja muzeum wypracowana przez uznanych polskich historyków nie bez czynnej pomocy historyków i muzealników z całego świata, pomyślana została tak by oddawała szczególną rolę Polski w historii II Wojny Światowej, jednocześnie prezentując uniwersalny charakter ludzkiego cierpienia. W ciągu zaledwie kilku miesięcy od otwarcia ekspozycję zwiedziło ponad 300.000 osób, a Muzeum II Wojny Światowej doczekało się entuzjastycznych recenzji ze strony gości z różnych państw, o różnych przekonaniach i poglądach politycznych.

Nic więc dziwnego, że oburzyła nas głęboko decyzja obecnych władz Muzeum o drastycznych ingerencjach w wystawę, m. in. o zastąpieniu kończącego ją filmu, który łączył treść ekspozycji z uniwersalnym przesłaniem o ciągłości historii. Film uświadamiał odwiedzającym, że zbrodnie wojenne, krwawe rewolucje, ale też opór przeciw opresji i totalitaryzmowi mają miejsce również dzisiaj. Obecne władze muzeum próbują zastąpić ten ważny komunikat dla kolejnych pokoleń upraszczającym filmem dotyczącym historii Polski w XX wieku. Dają tym samym do zrozumienia, że narracja przedstawiana w muzeum to zamknięty rozdział historii jednego z wielu państw wschodniej Europy. Traktujemy to jako niedopuszczalną, wręcz barbarzyńską ingerencję w dzieło będące efektem wieloletniej pracy autorów ekspozycji i niosące głęboko humanistyczne przesłanie do całego świata.

Obecne działania władz Muzeum II Wojny Światowej, mające na celu przekształcenie wystawy, uważamy za próbę wykreślenia jej uniwersalnego przesłania i zamienienia tej placówki w instytucję propagandową, która słowo muzeum ma tylko w nazwie. W ten sposób Polska traci jedną z nielicznych instytucji kultury i nauki o prawdziwie międzynarodowym znaczeniu.

Nie chcemy, by Polska istniała w świecie jedynie poprzez obecność przedsiębiorstw o zasięgu globalnym – jak międzynarodowe centrale banków czy centra przemysłu motoryzacyjnego. Chcemy, żeby w Polsce znalazły się również instytucje kultury i nauki o znaczeniu uniwersalnym - godne historycznej roli Polski.

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze