0:00
0:00

0:00

Śledztwo

Handlarz bronią, od którego resort Szumowskiego kupił respiratory, wcześniej oszukał państwową spółkę

  • Radosław Gruca

Nie wiadomo, w jaki sposób Andrzej I., mógł pozytywnie przejść weryfikację służb i jak mogły się one zgodzić, by w czasie epidemii odpowiadał za realizację kontraktu tak ważnego dla bezpieczeństwa zdrowotnego Polaków.

Biznesowa przeszłość Andrzeja I. stawia bowiem pod wielkim znakiem zapytania jego wiarygodność i to, czy zamówione i opłacone przez resort zdrowia respiratory kiedykolwiek dotrą do Polski.

Jak ustaliło OKO.press, w 2011 roku należąca do Andrzeja I. spółka Unimesko miała dostarczyć trotyl dla kontrolowanych przez państwo Zakładów Chemicznych Nitro-Chem. Pod naciskiem biznesmena, Nitro-Chem zapłacił z góry za 3,5 tys. ton materiału wybuchowego. Ale Unimesko dostarczyła tylko 20 proc. zamówienia, a

pieniądze za niedostarczony towar zniknęły. Chodziło o ponad 1,25 mln dolarów (w 2011 roku, w przeliczeniu, prawie 3,7 mln zł; dziś - blisko 5 mln zł zł).

Już za rządów PiS - w 2017 roku - Nitro-Chem próbował porozumieć się z Andrzejem I. i rozłożył dług na raty, ale mimo ugody - przynajmniej do końca 2018 roku - nie odzyskał należności.

Kontrakt badała w 2018 roku bydgoska delegatura Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Nie udało nam się na razie ustalić, czym zakończyło się postępowanie.

Kilka lat temu „Superwizjer” TVN ujawnił, że

Andrzej I. jest od lat zaangażowany w nielegalny handel bronią. Dostarczał ją m.in. do Rosji, Korei Północnej, Afryki, na Bliski Wschód i na Ukrainę.

Współpracował z Wiktorem Boutem i Jacquesem Minsieurem, którzy zostali skazani w USA za nielegalny obrót bronią. „Superwizjer” podstawił mu dziennikarza, który podawał się za wysłannika mafii ze wschodniej Ukrainy. Andrzej I. zaoferował mu pomoc w przemycie dużego ładunku amunicji, pistoletów maszynowych i wyrzutni rakiet. Dziennikarze „Superwizjera” zwracali uwagę, że

polskie władze z jakiś względów od lat tolerują działalność Andrzeja I. Mimo, że naruszał nakładane przez ONZ embarga na dostawy broni (m.in. do Angoli), w 2003 otrzymał koncesję na handel bronią.

Dzięki temu mógł też legalnie obracać tym towarem i współpracować z polskim przemysłem zbrojeniowym (m.in. z Nitro-Chemem).

Teraz - jak się okazuje - Andrzej I. wszedł w nową branżę. W kwietniu 2020 roku, w ramach zakupów niezbędnych do walki z epidemią koronawirusa, w specjalnym trybie,

Ministerstwo Zdrowia podpisało z należącą do Andrzeja I. firmą E&K umowę zakupu 1200 respiratorów za 44 427 700 euro (prawie 200 mln zł).

Opis działalności firmy E&K z archiwalnej strony internetowej spółki z 2005 roku.

„Firma E&K Sp. z o.o. powstała 19 kwietnia 1993 roku w Lublinie gdzie miała swoją sie dzibę przy ul. Lipowej.

Pomimo tego, że jesteśmy firmą młodą, znacznie rozszerzyliśmy zakres działalności. Posiadamy własne biura, przedstawicielstwa lub firmy partnerskie w krajach takich jak Łotwa, Słowacja, Bułgaria, Francja, Djibouti, Jemen, Emiraty Arabskie, Peru, Boliwia.

Od początku swojej działalności firma E&K zajmowała się transportem lotniczym. Pewnie weszliśmy na rynek takich usług i z powodzeniem utrzymujemy się na nim, dynamicznie rozwijając działalność. Zakres naszych usług obejmuje wykonywanie lotów czarterowych na wszystkich kontynentach za wyjątkiem Antarktydy.

Wraz z naszym partnerem, firmą "KS Avia" GmbH z Łotwy, posiadamy w dzierżawie samoloty AN-26, AN-32, AN-72, AN-74, AN-22, AN124 "Rusłan" i IŁ-76. Na podstawie umów kooperacyjnych prowadzimy stałą współpracę z takimi przewoźnikami jak Kijów Aero Cargo, Avia Track, Rjenan Kiszyniów, Wołan Kiszyniów i Antonow.

W latach 1993 i 1994 obsługiwaliśmy imprezę o międzynarodowym standardzie - Rajd Paryż-Dakar, zapewniając całą aprowizację na potrzeby tej prestiżowej imprezy oraz transportowaliśmy ekipy serwisowe Mitsubishi i Citroena dysponując samolotami: trzema AN -12, dwoma AN -72 i AN-26. Firma nasza uzyskała bardzo wysokie uznanie zarówno u organizatorów rajdu jak i uczestników.

Zorganizowaliśmy także kilka lotów największym transportowym samolotem świata AN-124 "Rusłan" do Ameryki Południowej z ładunkiem powyżej 70 ton.

Działalność lotnicza firmy "E & K " jest kontynuacją działań prowadzonych przez Pana Andrzeja Izdebskiego, Prezesa Zarządu i Właściciela Spółki, a które Pan Izdebski rozpoczął już w 1990 roku jako pierwszy prywatny przewoźnik cargo w Polsce. Poprzednia jego firma prowadziła następujące akcje:

  • 1990 - operacje przeciwpożarowe w Hiszpanii z użyciem śmigłowców Mi-2 i Mi-8;
  • 1991 - rozpoczęcie operacji cargo na trasach: Harrare/Amsterdam, Warszawa/Teheran;
  • 1991 - loty z pomocą humanitarną do Kabulu i Sarajewa;
  • 1991 - sprzedaż do Nigerii śmigłowców PZL-Sokół i Mi-2;
  • 1992 - transport żołnierzy Organizacji Narodów Zjednoczonych wraz z wyposażeniem na trasie Melbeurne / Phnon Penh;
  • dostarczenie do Djibouti śmigłowców i rozpoczęcie szkolenia pilotów i mechaników Armii Djibouti;
  • zorganizowanie lokalnej linii komunikacji pasażerskiej na trasach: Sharjah-Hergeisa-Mogadisho, Djibouti-Hergeisa, Djibouti-Bossaso wraz z DAALLO Airlines;
  • 1993 - rozszerzenie działalności na Kenię, Erytreę i Sudan;
  • rozpoczęcie działalności brokerskiej w organizacji lotów pasażerskich nie rozkładowych i lotów cargo.

W roku 1995 firma zmieniła siedzibę i przeniosła się do własnych pomieszczeń przy ul. Radziwiłłowskiej 5 w Lublinie, gdzie znajduje się do chwili obecnej. W tym samym roku zakupiono działkę w Świdniku przy lotnisku, gdzie została rozpoczęta budowa hangaru samolotowego oraz hal produkcyjnych i pomieszczeń biurowych, gdzie w 1995 roku rozpoczęto produkcję motolotni.

W związku z rozszerzeniem działalności w branży lotniczej w roku 1996 firma rozpoczęła prace nad budową małych samolotów szkoleniowo-turystycznych SVLA KOS. Mając na celu udostępnienie szerokim rzeszom amatorów lotnictwa w Polsce i za granicą niedrogiego, a przy tym gwarantującego bezpieczne latanie samolotu. Obecnie samolot SVLA 03 KOS jest wdrażany do seryjnej produkcji.

Z inicjatywy Firmy E&K powstała koncepcja budowy pasa startowego w Świdniku, gwarantującego szybszy i wszechstronny rozwój naszego regionu. Inicjatywa ta zaowocowała powstaniem szczegółowego programu rozbudowy lotniska w Świdniku. W konsekwencji powstała spółka z udziałem: WSK- PZL Świdnik, Urząd Miejski w Świdniku, Starostwo Powiatowe w Świdniku, TP "FS - Holdidg", E&K sp. z o.o., Lubelska Fundacja Rozwoju, Daewoo Motor Polska, Lubelska Giełda Rolno-Ogrodnicza S.A., PeKaO Fundusz Kapitałowy sp. z o.o. , Urząd Miejski w Lublinie - której celem będzie budowa i eksploatacja Lotniska Wielofunkcyjnego w Świdniku.

Od 1999 roku Firma E&K wspólnie z Aeroklubem Polskim organizuje Międzynarodowe Zawody w Akrobacji Samolotowej Memoriał Janusza Kasperka. W zawodach uczestniczą piloci z Ukrainy, Litwy, Niemiec, Słowacji, Czech oraz najlepsi piloci z naszego kraju. W roku bieżącym zawody odbywały się pod patronatem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Aleksandra Kwaśniewskiego.

Firma E&K jest także zaangażowana w program rozwojowy samolotu odrzutowego szkolno-treningowego BIELIK. W polu działania przedsiębiorstwa E&K znajduje się także współpraca z firmami przemysłu lotniczego, którym E&K dostarcza komponentów niezbędnych do produkcji samolotów. Produkujemy formy i matryce kuźnicze, łoża i tłumiki do silników, narzędzia oraz inne akcesoria, formy wtryskowe, walcarki. Wdrażamy także technologię oplotu do produkcji lotniczej.

Klientami firmy E&K są między innymi: PZL WSK Świdnik, Zakład Narzędziowy Świdnik, słowacki Seagle Air, PZL Nissler z Austrii oraz Aerotech Technology ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, KMK z Gdyni.

E&K to także szkoła pilotażu, która pośród wielu zajęć oferuje loty szkoleniowe na niskim pułapie, oraz kursy powietrznej akrobacji. Po zatwierdzeniu przez polskie władze lotnicze programu szkolenia pilotów w lotach nocnych w goglach noktowizyjnych, jako jedyni w Polsce zaczniemy szkolenie w tym zakresie dla instytucji i na zlecenia prywatne.

Mamy też swój wkład w promocję i rozwój awiacji w Polsce. W 1996 i 1997 roku zakupiliśmy samoloty EXTRA 300l oraz EXTRA 300S, które obecnie używane przez członków naszego zespołu akrobacyjnego.

Przedsiębiorstwo E&K poza działalnością związaną z lotnictwem posiada również doświadczenie w projektowaniu i wytwórstwie nowoczesnych elementów dekoracyjnych do mieszkań - metalowych świeczników, stojaków na butelki z winem i wielu innych pożytecznych drobiazgów. W przyszłości władze firmy planują poszerzenie działalności transportowej (uruchomienie linii lotniczej).”

Firma zaoferowała je po cenach wyższych niż rynkowe, ale - jak tłumaczy Ministerstwo Zdrowia - zapewniała o szybkiej dostawie. Urządzenia trzech producentów: amerykańskiego, koreańskiego i chińskiego miała dostarczyć do końca czerwca br. Do tej pory dostarczyła jedynie 50 sztuk i to inne niż zamówiono. A producenci respiratorów, które były wymienione w umowie, albo w ogóle nie kojarzą firmy E&K, albo przyznają, że się z nimi kontaktowała, ale nic z tego nie wyniknęło. Nie wiadomo więc, skąd spółka Andrzeja I. weźmie takie duże partie sprzętu.

Po podpisaniu umowy, resort Szumowskiego zapłacił firmie Andrzeja I. około 130 mln zł zaliczki. Jak tłumaczył wiceminister Cieszyński, wcześniej otrzymał „pozytywną opinię dotycząca tego podmiotu” wystawioną po „weryfikacji przez służby”. Według wiceministra o wiarygodności firmy świadczy też fakt, że gdy w kwietniu 2020 nie dostarczyła pierwszej oczekiwanej partii towaru, na żądanie resortu zwróciła 8,8 mln euro (blisko 40 mln zł).

Strzał z Nitro-Chemem

Pewnie nie poznalibyśmy nigdy szczegółów transakcji Nitro-Chemu z należącą do Andrzeja I. spółką E&K, gdyby nie to, że zajęła się nią w 2017 roku sejmowa podkomisja ds. polskiego przemysłu obronnego oraz modernizacji technicznej Sił Zbrojnych RP.

Zakłady Chemiczne Nitro-Chem od lat produkują materiały wybuchowe i amunicję m.in. dla polskiej armii. Ich głównym właścicielem jest spółka Mesko, należąca z kolei do Polskiej Grupy Zbrojeniowej; pozostali wspólnicy to Skarb Państwa, Polski Holding Obronny i pracownicy zakładu. To na polecenie PGZ audytorzy z firmy Fraud Control kontrolowali jak doszło do zawarcia kontraktu ze spółką Andrzeja I. i jak realizowano umowę (a raczej jak jej nie realizowano). Potem ustalenia przedstawił sejmowej podkomisji Wojciech Dudziński, ekspert od przestępstw gospodarczych, audytor śledczy z firmy FC.

Z jego relacji - którą do dziś można zobaczyć na stronie internetowej Sejmu - wynika, że w 2011 roku handlarz bronią zwrócił się do prezesa Nitro-Chemu z propozycją pośrednictwa w zakupie trotylu od państwowej spółki z Albanii. Nitro-Chem podpisał z jego firmą - Unimesko kontrakt na dostawę 3,5 tys. ton materiału wybuchowego. Andrzej I. przekonał prezesa kontrolowanej przez państwo spółki, że powinien zapłacić za towar z góry, bo cena jest atrakcyjna i mogą go uprzedzić konkurenci. Tak też się stało.

Firma Andrzeja I. nie wywiązała się jednak z umowy.

„Dostarczono jedynie 20 proc. założonej ilości trotylu, czyli 750 ton” - mówił podczas posiedzenia sejmowej podkomisji Dudziński. Unimesko nie oddała jednak pieniędzy za niedostarczoną część towaru - czyli 1 250 283 dolarów.

Według słów Dudzińskiego, Andrzej I. i jego biznesowi wspólnicy „de facto sprzeniewierzyli środki Nitro-chemu. Można powiedzieć wyłudzili te środki”. Podczas posiedzenia podkomisji audytor wyliczał argumenty przemawiające za tym, że tak było:

  • Chociaż Andrzej I. przekonywał władze Nitro-Chemu, że muszą jak najszybciej przekazać pieniądze albańskiej spółce, bo ktoś inny może kupić od niej trotyl, zapłacił Albańczykom tylko za 750 ton (a nie 3,5 tys. ton, jak wynikało z umowy z Nitro-Chemem).
  • Przedstawicieli Nitro-Chemu przekonywano, że pozostała część zamówienia zostanie dostarczona niebawem, na przeszkodzie stanęły tylko drobne formalności; pokazywano im w Albanii trotyl, którzy został rzekomo kupiony dla nich, a faktycznie należał do innego nabywcy.
  • Choć Andrzej I. wiedział, że towar dla Nitro-Chemu nie został kupiony, dodatkowo zaproponował spółce jego transport - za pośrednictwem tureckiej firmy. Nitro-Chem zapłacił za przewóz 190 tys. zł zaliczki.
  • Pieniądze, które Nitro-Chem zapłacił Unimesko za trotyl, zostały wypłacone ze spółki w formie pożyczek.

„Sumaryczna szkoda na tym kontrakcie wyniosła około 1,3 mln dolarów” - sprawozdawał posłom Dudziński. Jak mówił, przez kilka lat Nitro-Chem nie podejmował realnych kroków zmierzających do odzyskania pieniędzy. W końcu zażądano ich zwrotu. 1 marca 2017 roku zawarto ze spółką Unimesko ugodę przedsądową, zgodnie z którą miała ona zwrócić należne pieniądze w kilku ratach. Wszystko wskazuje na to, że tak się jednak nie stało.

W sprawozdaniu z działalności zarządu Nitro-Chemu w 2018 roku, wśród spraw sądowych i postępowań egzekucyjnych w które zaangażowana jest spółka, wymieniona została sprawa z Unimesko - z adnotacją, że jest ona na etapie postępowania sądowego. Wartość przedmiotu sporu wciąż była taka sama jak w 2017 roku - ponad 1,25 mln dolarów.

Fragment sprawozdania z działalności zarządu Nitro-Chemu w 2018 roku. KLIKNIJ na zdjęcie aby przejść do pełnego dokumentu.

Poświęcone Nitro-Chemowi i Unimesko posiedzenie sejmowej podkomisji podsumował w 2017 roku ówczesny wiceszef MON Bartosz Kownacki, nadzorujący zbrojeniówkę. Zastanawiał się, dlaczego władze Nitro-Chemu tak późno zaczęły domagać się od Andrzezja I. zwrotu pieniędzy. Byłemu prezesowi spółki życzył, by podkomisja była jedynym miejscem, w którym musiał się tłumaczyć z biznesów ze spółką Andrzeja I.

Według ustaleń OKO.press później - w 2018 roku - sprawą zajmowała się także bydgoska delegatura ABW.

Szumowski: Nie ma zagrożenia utraty ani złotówki

22 maja Jacek Brzuszkiewicz i Judyta Watoła opisali w „Gazecie Wyborczej” zakup respiratorów od firmy handlarza bronią. Dziennikarze podkreślali, że firma pośrednik, czyli E&K wcześniej nie zajmowała się sprzedażą sprzętu medycznego, a respiratory zakontraktowano po cenach dużo wyższych niż u producentów. Ministerstwo przekonywało, że działa w wyjątkowych okolicznościach i zapewniało, że nie widzi ryzyka, że respiratory nie zzostaną dostarczone.

W czerwcu media informowały, że sprzętu nie ma w magazynach i może nie dojechać. Szymon Jadczak z tvn24.pl skontaktował się z przedstawicielami firm wymienionych w umowie z E&K - Mekics z Korei Południowej, amerykańskiej Vyaire i Prunus z Chin. Okazało się, że żaden z nich nie sprzedał ani jednego urządzenia polskiej spółce. Amerykanie i Koreańczycy stwierdzili, że nigdy nie słyszeli o takim przedsiębiorstwie. Z kolei Chińczycy przyznali, że negocjowali z Polakami sprzedaż 200 sztuk respiratorów, ale w pewnym momencie kontakt z E&K się urwał,

a w miejsce polskiej firmy pojawiła się pakistańska, zajmująca się doradztwem wojskowym. Jej reprezentant twierdził, że ma upoważnienie od polskiego rządu, żeby dokończyć transakcję z Chińczykami.

Potem Pakistańczycy też zniknęli.

Producenci tłumaczyli także dziennikarzom, że tak krótki termin dostawy, o jakim była mowa w kontrakcie E&K z MZ jest nierealny.

Ministerstwo zarzuciło mediom kłamstwo. Wskazywało, że otrzymało już 50 respiratorów (jak się okazało nie był to sprzęt żadnej z firm wymienionych w umowie z E&K). „Już dotarła pierwsza partia i czekamy na kolejną. Z dostawcą jesteśmy w stałym kontakcie. Umowa przewiduje natomiast zadośćuczynienie finansowe za brak dostaw. Nie ma tu zagrożenia utraty nawet złotówki. Sensacyjne tony niektórych mediów między bajki można włożyć” - przekonywał minister Łukasz Szumowski w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”.

Wiceminister Janusz Cieszyński, odpowiadający w resorcie za zakupy, przekonywał, że w tym, że ministerstwo zapłaciło za dostawę z góry nie było nic niewłaściwego, bo spółka Andrzeja I. została prześwietlona przez CBA. A

„Zrobiliśmy przedpłatę, bo ministerstwo otrzymało pozytywną opinię dotyczącą tego podmiotu podczas jej weryfikacji ze strony służb. W związku z tym podjęliśmy decyzję, ze jeżeli mamy taką opinie to możemy dokonać przedpłaty” - mówił.

Wyjaśniał, że o wiarygodności kontrahenta świadczy także to, że oddał pieniądze za partię respiratorów, którą miał dostarczyć do kwietnia, a której nie dostarczył.

„Sytuacja dowodzi, że to wiarygodny kontrahent, bez problemu zwrócił nam pieniądze. Gdy ten zwrot był przez nas oczekiwany, to ten zwrot otrzymaliśmy. Otrzymaliśmy zwrot środków za te respiratory, tutaj wszystko zostało wyjaśnione. Kolejne partie respiratorów będą, zgodnie z deklaracjami dostawcy, dojeżdżać do Polski w tym miesiącu” - zapewniał.

Szefem CBA, które według Cieszyńskiego miało wydać pozytywną rekomendację dla spółki E&K, jest Jarosław Stróżny, w przeszłości szef delegatury ABW, pełniący też funkcję dyrektora Departamentu Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej ABW, dyrektora Departamentu Przeciwdziałania Korupcji i Przestępczości Zorganizowanej ABW. Jakim więc cudem CBA mogło nie wiedzieć o biznesowej przeszłości Andrzeja I. i potwierdzić, że jest on wiarygodnym biznesmenem?

;
Na zdjęciu Radosław Gruca
Radosław Gruca

Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.

Komentarze