0:000:00

0:00

"Dziś, kiedy mamy wolne państwo, upominamy się o naprawę krzywd" - mówił minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak na mszy w Sanktuarium Najświętszej Maryi Panny Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i Św. Jana Pawła II. Jak co roku spotkali się tam sympatycy Radia Maryja i TV Trwam. I jak co roku nie zabrakło polityków Prawa i Sprawiedliwości - obok Błaszczaka rząd reprezentował Antoni Macierewicz.

"Same straty materialne wynoszą blisko bilion amerykańskich dolarów" - powiedział Błaszczak i podkreślił: "Amerykańskich dolarów".

Zostawiając na moment pytania o to, czy w świetle prawa międzynarodowego Polska zrzekła się niemieckich odszkodowań (tak, zrzekła się) i czy domaganie się ich 78 lat po wybuchu wojny jest dobrym pomysłem (nie, nie jest), postanowiliśmy przyjrzeć się innemu, nie mniej palącemu problemowi: ile to właściwie jest bilion dolarów i co moglibyśmy za to kupić?

Trzy i pół biliona złotych. Polskich.

Bilion, czyli dziesięć do potęgi dwunastej to tysiąc miliardów. Średni kurs dolara według tabeli NBP z dnia 4 września 2017 roku wynosi 3 złote i 57 groszy. Zatem, jeśli przeliczymy na złotówki szacowaną przez Błaszczaka wielkość szkód wojennych wyjdzie nam 3 biliony i 570 mld złotych. Jest to kwota bliska dwukrotności polskiego PKB (1851 mld złotych w 2016 roku według GUS). W 2016 roku wydatki budżetu państwa wyniosły 360 mld zł, zatem "kwota Błaszczaka" dałaby nam równowartość 10 takich budżetów.

Choć Niemcy są krajem wielokrotnie zamożniejszym od Polski, tam również bilion dolarów zrobiłby wrażenie. Niemiecki Produkt Krajowy Brutto w 2016 roku wyniósł 3,466 biliona dolarów - to czwarta gospodarka na świecie jeśli chodzi o nominalną wysokość PKB. "Kwota Błaszczaka" stanowi więc 28,5 procent wartości dóbr i usług wytworzonych przez niemiecką gospodarkę przez rok. Oraz niemal trzykrotność wydatków z federalnego budżetu tego kraju (349 mld dolarów w planie budżetowym na 2017 rok).

Z ta wiedzą możemy przystąpić do zakupów. Co można by nabyć za "kwotę Błaszczaka" w alternatywnej rzeczywistości, w której Polska dostaje reperacje, a reguły ekonomii w ogóle pozwalają na takie zakupy? Kolejność przypadkowa:

  • Roczny program "8 tysięcy plus" na każdego polskiego obywatela.
  • 60-krotność terytorium Alaski, gdybyśmy jakimś cudem mogli zapłacić proporcjonalnie tyle, ile William H. Seward zapłacił Aleksandrowi II w 1867 roku.
  • Ponad 130 tysięcy lat nieprzerwanych dopłat do odwiertów geotermalnych w Toruniu. Być może mniej, jeśli będziemy dorzucać też na budowę ciepłowni.
  • Facebook i Amazon. Na nic więcej by co prawda nie starczyło, ale gdybyśmy zacisnęli trochę pasa, stać by nas było na obydwie globalne korporacje, z których każda w lipcu 2017 roku osiągnęła wartość pół biliona dolarów (amerykańskich, jak dodałby minister Błaszczak).
  • 16 tysięcy Świątyń Opatrzności Bożej. Po tysiąc na każde województwo, sześć i pół w każdej gminie.
  • Ponad 8 tysięcy niewielkich greckich wysp. Gdyby ich aż tyle było i gdyby akurat jacyś Onasisowie chcieli je sprzedać. Moglibyśmy stworzyć Międzymorze egejsko-jońskie sami ze sobą.

Bilion to za mało

Gdybyśmy w szale zakupów wydali wszystko co do grosza, wspierana przez państwowe spółki Reduta Dobrego Imienia ma dla nas dobrą wiadomość: należy się nam nawet 5 bilionów. To wartość szacunkowa ponieważ, jak przyznaje szefowa tej organizacji "bardzo trudno ocenić jak wymierzyć wartość życia ludzkiego, zwłaszcza jeśli mówimy o utracie inteligencji". (Mira Wszelaka uważa najwyraźniej, że życie członka inteligencji jest warte więcej niż np. życie zwykłego robotnika).

Tragedia wojenna Polski to nie jest oczywiście temat do żartów. Zapomnieli o tym politycy prawicy, którzy nagle, bez wyraźnego powodu, wyłącznie na użytek wewnętrznej polityki wyciągnęli sprawę niemieckich odszkodowań. Niemal wszyscy z nich urodzili się już po wojnie, wielu na ziemiach dawniej należących do Niemiec (przedziwnym zbiegiem okoliczności nikt nie fantazjuje głośno na temat wartości tych ziem). Ich niesamowite spekulacje na temat wysokości odszkodowań są jednak równie realistyczne, co przedstawiony przez nas scenariusz zakupów.

Udostępnij:

Bartosz Kocejko

Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.

Przeczytaj także:

Komentarze