0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Jacek Marczewski / Agencja GazetaJacek Marczewski / A...

Jego [Donalda Tuska - red.] mocodawcy są zdania, że należy wprowadzić system podziału uchodźców i ci mocodawcy to nie są obywatele polscy. To są władze państw sąsiednich.
Fałsz. "Mocodawcy" Tuska to też polskie władze - w końcu należymy do UE.
Kwadrans Polityczny, TVP 1,11 maja 2017
Szef MWiA Mariusz Błaszczak rozwija dziwną wizję unijnej polityki. Zarzuca UE, że kwotowy system relokacji uchodźców przebywających teraz w obozach to wynik woli „mocodawców” Donalda Tuska, którymi są obce władze.

Takie wypowiedzi wskazują na dwa trendy w myśleniu ministra Błaszczaka. Po pierwsze - wypowiedź przypomina zimnowojenne teorie spiskowo-szpiegowskie o obcych rządach działających na rzecz destabilizacji kraju.

Po drugie, pokazuje, jak jeden z najważniejszych ministrów polskiego rządu myśli o pozycji Polski w Europie - uważa, że Polska w Unii Europejskiej nie jest.

Kto w rzeczywistości jest „mocodawcą” Tuska? Polityk jest przewodniczącym Rady Europejskiej, czyli organu nadającego ogólne kierunki rozwoju Unii. W jej skład - oprócz przewodniczącego i przewodniczącego Komisji Europejskiej (obecnie jest nim Jean Claude Juncker) - wchodzą głowy wszystkich 28 państw członkowskich.

Sam przewodniczący nie ma „sztywnych” kompetencji. To głównie działania polityczne - może przekonywać, namawiać i lobbować, ale nie może nic postanowić sam, bez poparcia głów państw członkowskich.

W tym sensie, owszem, zagraniczne rządy są mocodawcami Tuska. Tak samo, jak jest nim rząd Polski, a więc i obywatele, którzy go wybrali.

Czasami zdanie Polski może być odrębne od niektórych państw. Ale na tym właśnie polega Unia i dlatego nazywa się ją „wspólnotą europejską”, bo decyzje podejmuje się kolegialnie oraz w imieniu i na rzecz wszystkich członków.

Budowanie narracji o obcych wpływach dowodzi, że Błaszczak kompletnie nie uważa Polski za element europejskiej wspólnoty.

Rozwiązania kryzysu uchodźczego to nie tylko kwestia pomocy uciekinierom z terenów ogarniętych wojną, ale także kwestia współpracy z innymi członkami UE, którzy chcąc nie chcąc, muszą sobie z kryzysem uchodźczym radzić.

Fala, najazd, terroryści

W tej samej wypowiedzi minister Błaszczak nawiązał do swojego ulubionego tematu, czyli przyjmowania uchodźców.

Propozycje mechanizmów stałej relokacji są motywem przyciągającym kolejne fale migracji do Europy. To przeciwskuteczne, to powoduje wzrost zagrożenia.
Fałsz. Nic nie wskazuje, że jedno i drugie ma jakiś związek.
Kwadrans Polityczny, TVP 1,11 maja 2017

Po pierwsze, o czym była już mowa, jakieś mechanizmy muszą być wprowadzone, by uchodźcy, którzy już przybyli do Europy, nie tłoczyli się w obozach w Grecji i Włoszech. Obecnie jest ich tam kilkaset tysięcy, a ta liczba nadal rośnie. Tylko od początku tego roku drogą morską do tych dwóch krajów przybyło ok. 50 tys. osób.

Trudno też odpowiedzieć na pytanie, na jakiej zasadzie akurat mechanizmy relokacji mają przyciągać ludzi do przybycia do Europy. W praktyce właściwie żaden do tej pory nie istnieje. Ten, który uzgodniono we wrześniu 2015 roku, jeszcze za rządów premier Kopacz, zrealizowano w szczątkowej formie. Poza tym wyjściowo dotyczył tylko części potrzebujących osób.

Jak dotąd ponad milion ludzi przybyło do Europy. Większość z nich zostawiła w domach cały dobytek, przebyła tysiące kilometrów, ryzykując życie np. przeprawiając się przepełnionymi i niedostatecznie zabezpieczonymi łodziami przez Morze Śródziemne. I to wszystko w sytuacji braku działającego mechanizmu relokacji w Europie.

Wygląda więc na to, że byli to ludzie mocno zdeterminowani m.in. wojną trwającą w ich krajach. Trudno wnioskować, że istnienie bądź brak mechanizmu relokacji ma tu cokolwiek do rzeczy.

;

Udostępnij:

Szymon Grela

Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.

Komentarze