Minister Mariusz Błaszczak znalazł się w kłopocie po dramatycznym liście 95-letniego powstańca warszawskiego, lekarza, który obawia się, że dezubekizacja pozbawi go renty, choć ma wspaniały życiorys. W obronie ustawy minister palnął bzdurę, że nie obejmuje powstańców. Dodał, że nie obejmuje też lekarzy MSW, co też może nie być prawdą
Powstaniec warszawski poskarżył się w liście do RPO, że ustawa dezubekizacyjna pozbawi go renty. Powód? Bo pracował jako lekarz w szpitalu MSW. "Pod koniec życia za przelaną krew dla Polski, za pracę zawodową i społeczną zostałem nagrodzony dezubekizacją. Czuję się tak, jakbym został spoliczkowany. Najpierw byłem żołnierzem AK, zaplutym karłem reakcji, a teraz jestem wrogiem Narodu i osobistym wrogiem, ale czyim?" - napisał.
Sprawa zrobiła się głośna, bo zabranie świadczeń temu człowiekowi wydaje się szczególnie niesprawiedliwe i absurdalne także na gruncie narracji PiS o narodowych bohaterach.
Dlatego odezwał się minister Mariusz Błaszczak. Powiedział dwie rzeczy.
Ustawa dezubekizacyjna dotyczy tych, którzy byli w SB albo w UB, a nie dotyczy powstańców warszawskich.
To oczywista nieprawda, z której Błaszczak musi zdawać sobie sprawę.
Według tzw. drugiej ustawy dezubekizacyjnej z grudnia 2016 roku obniżka emerytur i rent obejmuje każdego, kto chociaż jeden dzień pracował "w formacjach i instytucjach na służbie totalitarnego państwa". Ustawa nie przewiduje żadnych wyjątków związanych z osiągnięciami życiowymi przed "służbą dla PRL". Ani bohaterstwo powstańca na polu walki, czy osiągnięcia w pracy chirurga, nie mają znaczenia.
Osoby objęte dezubekizacją mają - owszem - dwie możliwości odwołania się od decyzji o obniżce emerytury czy renty, ale żadna nie dotyczy powstańca.
Jak mówi OKO.press Tomasz Oklejak z biura RPO, "żadna z tych kategorii nie obejmuje 95-letniego powstańca, który był w AK przed rozpoczęciem pracy w szpitalu MSW, a po 1989 roku już dawno był na rencie. Takich osób - o wspaniałych życiorysach - jest dużo więcej".
Ustawa dezubekizacyjna może dotknąć wielu takich bohaterów, osób wielce zasłużonych dla Polski.
Według informacji „Wyborczej” z końca maja 2017, do MSWiA wpłynęło ok. 8 tys. wniosków o niezastosowanie ustawy.
Osoby objęte ustawą dostaną decyzje o obniżce świadczeń w ostatniej chwili, kiedy będzie już za późno na odwołanie przed pierwszą obniżoną wypłatą.
Ustawa zacznie obowiązywać 1 października 2017 roku. Budżet ma dzięki niej zaoszczędzić 546 mln zł w ciągu najbliższych lat.
Jeśli przez chwilę pracował jako lekarz w MSW, to nie dotknie go ustawa dezubekizacyjna.
Tu rzecz jest bardziej złożona, a minister Błaszczak może mieć nawet rację, choć nie potrafił się powstrzymać od przekłamania twierdząc, że powstaniec pracował w szpitalu MSW "chwilę", a przecież pracował 10 lat.
Problem w tym, że ustawa dezubekizacyjna dokładnie wymienia jakie formacje i instytucje na służbie totalitarnego państwa" są trefne. Są wśród nich "służby i jednostki organizacyjne Ministerstwa Spraw Wewnętrznych", ale wbrew temu, co piszą media i co uważa sam 95-letni powstaniec, nie ma wśród nich szpitala MSW.
Sam fakt pracy w szpitalu MSW nie oznacza automatycznie obcięcia świadczeń, jeżeli lekarz nie był na etacie funkcjonariusza.
A jednak Mariusz Błaszczak i tutaj może się mylić, bo - jak mówi Tomasz Oklejak z Biura RPO - jeśli ktoś pracował w szpitalu MSW przez 10 lat, to prawdopodobnie przeszedł szkolenie w którejś ze szkół wojskowych, np. w szkole oficerskiej w Legionowie. Mógł też być zatrudniony na etacie w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, żeby takie szkolenie odbyć szybciej.
I jedno, i drugie wystarczyłoby, żeby podpaść pod ustawę dezubekizacyjną.
Poprawka z grudnia 2016 zdecydowanie rozszerza katalog osób, których dotyczy dezubekizacja - poza samych pracowników operacyjnych służb bezpieczeństwa. Świadczenia utracą zatem nie tylko "ubecy", ale także osoby, które
W efekcie obniżone emerytury lub renty może mieć nawet 50 tys. osób.
Ustawa dotyczy też członków rodzin, którzy otrzymują renty po zmarłych pracujących "dla totalitarnego państwa" – nawet, jeśli zmarli już jako funkcjonariusze III RP.
Zdaniem Tomasza Oklejaka, prawdziwą tragedią jest to, że w wyniku stosowania odpowiedzialności zbiorowej ustawa dotknie wiele osób, które po 1989 roku kilkanaście lat przepracowały dla III RP. "Jeśli przepracowały chociaż jeden dzień przed wrześniem 1989, ich świadczenie może maksymalnie wynieść 2069 zł brutto, czyli wysokość średniej emerytury. Takie osoby nie potrafią zrozumieć, dlaczego nagle przestają liczyć się składki, które po 1989 roku wpłacały do ZUS. Historia 95-letniego powstańca pokazuje, że ta ustawa może dotknąć właściwie każdego".
Oklejak uważa, że zastosowanie odpowiedzialności zbiorowej jest krzywdzące: "Nawet w 1947 roku obowiązywała zasada weryfikacji indywidualnej, na podstawie konkretnego życiorysu.
W wyniku weryfikacja sprzed 70 laty od 700 do 1000 przedwojennych policjantów rozpoczęło służbę w powojennej policji. Nie wspominając już o tym, że do połowy lat 50. obowiązywała przedwojenna ustawa emerytalna".
Zgadza się z nim historyk dr hab. Piotr Osęka z Instytutu Studiów Politycznych PAN, który zajmuje się badaniami nad funkcjonariuszami bezpieczeństwa PRL: "Świat nie jest tak prosty, jakim widzi go PiS. Jestem pewien, że 95-latek nie odosobnionym przypadkiem AK-owca, który padnie ofiarą ustawy dezubekizacyjnej.
Po wojnie kilkuset AK-owców pracowało w Urzędzie Bezpieczeństwa.
Część robiła to na rozkaz podziemia, ale część uważała, że to dla nich najlepsze rozwiązanie. Tłumaczyli sobie, że jeśli to zrobią, policja polityczna będzie miała lepsze oblicze. Ale to tylko jeden z przykładów, który pokazuje, dlaczego ludzi należy oceniać indywidualnie".
Zarówno Oklejak, jak i Osęka zwracają uwagę, że wiele spośród osób "dezubekizowanych" przechodząc do służb III RP już raz przeszło pozytywną weryfikację.
"PiS pod hasłem dekomunizacji odtwarza najgorsze mechanizmy komunistycznej kultury politycznej" – podsumowuje Osęka.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Komentarze