0:00
0:00

0:00

Decyzję o ustanowieniu pl. Piłsudskiego terenem zamkniętym minister spraw wewnętrznych uzasadnił tym, że "(...) niezbędny jest zarezerwowany teren, na którym w sytuacji realnego zagrożenia wojewoda jako organ będzie mógł wykonywać swoje obowiązki. Powyższe zapewni szybkie działanie w sytuacji zagrożenia (...). Decyzja weszła w życie w dniu podpisania, czyli 31 października".

Terenami zamkniętymi są np. poligony, składy amunicji, lotniska wojskowe czy porty Marynarki Wojennej. Na pl. Piłsudskiego nie ma niczego, co uzasadniałoby objęcie go specjalną ochroną. Absurdalny byłby też plan wybudowania w tym miejscu np. składu amunicji. MSWiA w wydanym dziś (17 listopada 2017) komunikacie tłumaczy, że terenem pl. Piłsudskiego powinna zarządzać administracja rządowa, bo obchodzone są na nim “święta państwowe i najważniejsze uroczystości”, a poza tym właścicielem jest Skarb Państwa. Oba stwierdzenia są prawdziwe, ale nie wyjaśniają, dlaczego plac ma zyskać status terenu zamkniętego.

Nie jest wystarczającym uzasadnieniem fakt, że na pl. Piłsudskiego podczas uroczystości państwowych obecne są najważniejsze osoby w państwie, np. prezydent lub dowódcy wojsk. Zamknąć wybrany teren na krótki czas i zapewnić bezpieczeństwo VIP-om można i bez takich zabiegów prawnych. Taką decyzję może podjąć Biuro Ochrony Rządu, o czym warszawiacy przekonali się niedawno przy okazji wizyty Donalda Trumpa i comiesięcznych marszów smoleńskich wzdłuż Krakowskiego Przedmieścia.

Na to, że wcale nie kwestie bezpieczeństwa stały za decyzją ministra Błaszczaka, wskazuje też komunikat MSWiA, zapewniający: “Plac Piłsudskiego w Warszawie nadal będzie dostępny dla mieszkańców, gości i turystów. W tej kwestii nic się nie zmieni, teren ten nie zostanie ogrodzony”. Jeśli teren nie będzie ogrodzony, to na czym ma polegać i czemu służyć jego formalne “zamknięcie”?

Być może blisko odpowiedzi jest Michał Olszewski, wiceprezydent Warszawy, który we wpisie na Facebooku zwrócił uwagę, że na terenach zamkniętych władze miasta tracą uprawnienia planistyczne i architektoniczne. “Dla takiego terenu nie można uchwalić planu miejscowego. Władze miasta nie mogą również wydawać pozwoleń na budowę, bo wydaje je... wojewoda. Czyli chyba już wiadomo o co chodzi... Wojewoda zapewne chce sam zdecydować jak ma wyglądać Plac Piłsudskiego” - domyśla się Olszewski.

Wojewoda może na przykład wydać zgodę na budowę pomnika. Na przykład pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej lub pomnika Lecha Kaczyńskiego. Jak przypomniała “Wyborcza”, 11 listopada podczas ogłoszenia laureatów konkursu na te monumenty, Jarosław Kaczyński wspomniał, że niekoniecznie muszą stanąć przy Krakowskim Przedmieściu, jak zakładano. "Być może będą pewne zmiany – mówię tutaj o zmianie miejsca” – powiedział wtedy prezes PiS, nie zdradzając szczegółów.

Wskazówką może być też fakt, że ostatni, listopadowy marsz smoleński po raz pierwszy nie zakończył się przed Pałacem Prezydenckim, ale właśnie przy Grobie Nieznanego Żołnierza na pl. Piłsudskiego. Możliwe, że przeniesie się tam na stałe, a dzięki decyzji ministra Błaszczaka będzie można go odgrodzić od reszty świata trochę łatwiej niż Krakowskie Przedmieście.

;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze