W mniej niż 24 godziny policja przesłuchała już kilkoro blokujących wyjazd auta Magdaleny Ogórek spod TVP, pod komendą czekały już kamery TVP. Powszechna fala oburzenia podniosła się także w niezależnych mediach, przy czym powszechnie akceptowana jest znacznie przesadzona wersja samej Ogórek. OKO.press daje głos protestującym
W niedzielę 3 lutego 2019 policja zastukała (używając także pięści) do drzwi sześciorga aktywistów, którzy brali udział w sobotniej akcji protestacyjnej pod budynkiem "Wiadomości" TVP i TVP Info na pl. Powstańców w Warszawie i zablokowaniu wyjazdu Magdaleny Ogórek. Dostali wezwanie w sprawie dwóch wykroczeń:
Elżbieta Podleśna, Joanna Gzyra-Islander, Gabriela Lazarek, Dawid Winiarski, Jakub Kocjan i Iwona Wyszogrodzka dostali 3 lutego wezwania do stawienia się jeszcze tego samego dnia na komendę przy ul. Dzielnej w Warszawie. Jak dowiaduje się OKO.press, część z nich uda się dopiero z adwokatami w późniejszym terminie.
Iwona Wyszogrodzka już była na komendzie. "O 20.15 złożyłam zeznania. Absolutny rekord, w 23 godziny po zdarzeniu. Zarzucono mi m.in, że "wystawiłam na widok publiczny" te wlepki "TVoja wina" naklejone na samochód pani Ogórek bez jej zgody, bo tylko tak można zastosować art. 63a par. 1.
Pod komendą czekała już na mnie ekipa TVP Info wypytując, czy nie żałuję tego, co stało się. Milczałam, więc zapytali, czemu nie chcę rozmawiać. Na to jedyne pytanie odpowiedziałam: "Bo porządni ludzie z wami nie rozmawiają".
Rekonstruujemy, co właściwie wydarzyło się w sobotę pod TVP.
Na szczęście dla wyjaśnienia sprawy mamy film VideoKOD-u, na którym widać przebieg wydarzeń od wyjścia Magdaleny Ogórek z gmachu TVP do uwolnienia jej samochodu. Całość trwa sześć minut, z czego 5 i pół minuty Ogórek spędza w samochodzie.
Siedemnastego dnia protestów pod TVP zainicjowanych przez Elżbietę Podleśną, Ogórek wyszła z budynku ok. 21.00, po programie „Minęła 20”. Jechała do studia TVP na ul. Woronicza, gdzie miała prowadzić „Studio Polska”. Na drodze wyjazdu stanęła dziesiątka protestujących, którzy skandowali: "Wstyd", "Wstyd i hańba" i "Kłamczucha".
Już indywidualnie krzyczeli do Ogórek: "Sprzedajna kłamczucha", "Macie krew na rękach", "Zatrudnijcie dziennikarzy!", "Pójdziesz do piekła!", "Kiedyś cię rozliczą za to", "Sprzedałaś się za pieniądze", "Lubi pani kłamać?", "Spieprzaj kłamliwa babo obrzydliwa". Były też głosy jej obrońców: "My jesteśmy fanami!".
Demonstranci pokazywali Ogórek napisy m.in. "TVP = kłamstwo", "Obojętność to współodpowiedzialność za zło" i próbowali blokować wyjazd jej BMW. Nakleili na auto kilka małych wlepek z napisem "TVoja wina". Policja znosiła z jezdni pojedyncze osoby i torowała drogę.
Ogórek cały czas miała otwarte okno, czasem (ironicznie) pozdrawiała protestujących i filmowała ich komórką.
„Auto oplute, porysowane, obklejone całkowicie naklejkami, wyzwiska, rzucanie się pod koła. Szarpanina i przemoc. Tak wyglądał mój wyjazd z TVP. A oni się cieszą i wklejają film”
- napisała Ogórek na twitterze.
Sądząc z relacji uczestniczek protestu (patrz niżej), a także zapisu filmowego, wersja Ogórek jest mocno przesadzona, co może być wynikiem stresu, jaki przeżyła:
Demonstranci podjęli próbę blokowania wyjazdu Ogórek, co oznacza naruszenie wyżej wymienionego art. 90 Kodeksu Wykroczeń. Także naklejanie nalepek było zapewne wykroczeniem, choć przepis w tym kontekście brzmi groteskowo.
Cała sprawa wzbudziła ogromny odzew mediów publicznych, które zobaczyły w niej ostateczny dowód agresji "bojówek opozycji totalnej". Minister MSWiA Joachim Brudziński określił demonstrantki jako "dzicz".
Zdarzenie obudziło też odruch solidarności z Magdaleną Ogórek w środowisku dziennikarzy niezależnych, przy czym opisywano je niekiedy z przesadą. Dominika Wielowieyska stwierdziła, że "miało cechy linczu", Wojciech Czuchnowski (oboje z "Wyborczej") wystosował nawet list otwarty do Elżbiety Podleśnej "Nienawiść to droga do zła".
Odżegnywali się też politycy opozycji. Adrian Zandberg z partii Razem pisał o "głupocie i zbydlęceniu", przy czym przyjął - za Ogórek - wersję o opluwaniu samochodu.
OKO.press poprosiło uczestniczki protestu o przedstawienie swojej wersji, zwłaszcza, że w sobotę 2 lutego informowaliśmy o protestach pod TVP, które skupiły się na osobie Krzysztofa Ziemca. Prawicowe media zarzucają nam, że tym tekstem Agaty Szczęśniak "promowaliśmy autorki ataku na Magdalenę Ogórek".
Poprosiliśmy też o opinię Adama Bodnara, Rzecznika Praw Obywatelskich.
Rzecznik Praw Obywatelskich mówi OKO.press:
"W trakcie manifestacji nie jest dopuszczalne zagrażanie fizycznemu bezpieczeństwu adresatów protestu.
Kiedy przekraczamy tę granicę i powodujemy po drugiej stronie lęk, protest przestaje być już pokojowy. Tymczasem Konstytucja gwarantuje wolność jedynie pokojowych zgromadzeń.
Istnieje taka forma protestu jak sit-in, czyli blokowanie. Tego rodzaju protest miał miejsce na przykład przed Sejmem w trakcie tzw. kryzysu parlamentarnego w grudniu 2016 roku. Wczorajsza sytuacja jednak zasadniczo różniła się od tamtej.
Sejm był wtedy zabezpieczony przez policję, która miała możliwość pokojowego rozwiązania blokady. I nikt nie miał specjalnych pretensji, że to zrobiła. Na tym polega ta forma protestu: używamy w nim własnego ciała i godzimy się na to, że w miarę delikatnie zostaniemy wyniesieni.
Tymczasem przed budynkiem TVP policji było niewiele. Prawdopodobnie zbyt mało, by zapewnić dziennikarce poczucie bezpieczeństwa. Trzeba też postawić pytanie, czy obecni tam policjanci właściwie wypełnili swoje obowiązki.
Poza tym, w tym przypadku blokowanie dotyczyło nie urzędnika państwowego, tylko dziennikarki.
Niezależnie od oceny ich działalności, dziennikarzom co do zasady należy się szczególna ochrona, ponieważ są narażeni na krytykę i szykany ze strony współobywateli lub władzy.
Korzystanie z pokojowej manifestacji nie powinno też ingerować we własność prywatną. Niedopuszczalne jest naklejanie żadnych rzeczy na samochód czy uszkadzanie go.
To nie znaczy, że nie można protestować przeciwko efektom pracy dziennikarzy, ale ważna jest forma. Nie może ona zagrażać ich bezpieczeństwu".
Na sobotniej manifestacji było w sumie 30-40 osób, ale w otaczaniu samochodu brało udział może kilkanaście osób. Policjantów było zdecydowanie więcej. Nic mi nie wiadomo o przepychankach, opluwaniu czy rysowaniu auta. Wyglądało to zupełnie inaczej.
Ogórek rzeczywiście wychodząc z budynku TVP natknęła się na osoby demonstrujące z kartkami i wykrzykujące hasła, dotyczące m.in. obojętności na zło. Zauważyłam, jak szła do samochodu.
W około 10 osób ruszyliśmy w stronę jej auta. Skandowaliśmy "Wstyd!" i "Hańba!". Pojawiło się też "Kłamczucha" i "Sprzedajna kłamczucha", co zostało odebrane jak jakaś niewyobrażalna obraza.
Jest to dla mnie trudne do pojęcia. Akurat "kłamczucha" wydaje mi się słowem dość adekwatnym. My ten samochód obstąpiliśmy z różnych stron, była tam też policja.
Wyjeżdżała po trochu, ludzie się rozstępowali, policja nas przeganiała. Policjanci nie uprzedzali o użyciu środków przymusu bezpośredniego. Kiedy chciała ruszyć, kilka osób siedziało i stało przed maską samochodu.
Sam ten sit-in jest uznawaną na świecie formą protestu.
Też tam siedziałam i bez uprzedzenia zostałam usunięta przez policję. Zdołaliśmy się oswobodzić i usiąść jeszcze raz, ale pani Ogórek zdołała odjechać. Cała sytuacja trwała może 5 minut. Nie doszło do fizycznego zagrożenia.
Kilkoro demonstrantów chodziło też po przejściu dla pieszych kilkadziesiąt metrów dalej, przy pierwszym skrzyżowaniu. Oni też zostali usunięci przez policję. Nie myślę, żeby doszło do jakiegokolwiek zniszczenia mienia. Naklejki zauważyłam dopiero, jak samochód odjeżdżał.
Jestem zaskoczona, że rozpętała się afera na całą Polskę.
Nie wydaje mi się, żeby wydarzenie miało znamiona linczu. Padło dużo słów na wyrost. Ktoś nieadekwatnie to skomentował i wywołało to spiralę, lawinę kolejnych komentarzy.
Elżbieta Podleśna napisała na Facebooku: „Tak, »napadliśmy« na Magdalenę Ogórek. Odprowadziliśmy ją do samochodu. Pokazywaliśmy jej kartki z hasłami. Obkleiliśmy jej samochód łatwo usuwalnymi nalepkami. Kilkoro z nas siadło na ziemi, by dłużej musiała patrzeć na napisy.
Nie wiem, czym różni się Ogórek od Ziemca, Kuchcińskiego czy Kaczyńskiego. Nie wiem, w czym polityczka i dziennikarka opresyjnego medium jest różna od agresywnego policjanta. Nie, nie mam wyrzutów sumienia. Bo jedyne, co mam do dyspozycji, to mój głos, moje ciało i moja niezgoda. Nie mam kamer ani szpalt, którymi mogłabym docierać do ludzi”.
W rozmowie z OKO.press Elżbieta Podleśna dodaje: Nikt pani Ogórek nie dotykał, ale na pewno miała dyskomfort.
I o to chodziło w tym proteście, żeby wzbudzić dyskomfort tych, którzy cynicznie tworzą codziennie kłamstwa. Ten gniew uważam za słuszny, zewsząd słyszę, że miliony obywateli czują ten gniew, ale jakoś tłumów protestujących nie było.
Kiedy pani Ogórek ruszyła samochodem w stronę osób siedzących na jezdni nie czekając aż policja ich usunie, krzyknęłam "Spieprzaj paskudna babo" i tych słów mogę się wstydzić, ale nie okrzyków "Wstyd" czy "Kłamczucha".
Kiedy pod Sejmem tłum otoczył w lipcu 2018 Kornela Morawieckiego, interweniowałam, bo zobaczyłam strach na jego twarzy, rozerwałam krąg, który go otaczał, bo wisiała w powietrzu agresja. Tutaj takiego zagrożenia nie było, policja panowała nad sytuacją, pani Ogórek nawet nie zamknęła okna.
Podniosło się straszne oburzenie. Jakoś nie słyszałam tych protestów, gdy ochroniarze TVP rzucali nami o ziemię [po interwencji ochrony TVP 22 stycznia trzeba było do Elżbiety Podleśnej wezwać karetkę -red.]. Podobnie jak w poprzednich dniach
nasz sobotni protest nie wzbudził zainteresowania mediów, a szkoda, bo dziennikarze mogliby zobaczyć na własne oczy, jak to wyglądało. A tak to media wydały wyrok zaoczny.
Zaczął się ostry hejt. Właśnie [w niedzielę o 22.00 - red.] policzyłam: mam na messengerze ponad 200 wiadomości typu: "mamy cię", "gdzie ty k... mieszkasz", "bandytka, co napada na ludzi wychodzących z pracy", "podła suka", "mam nadzieję, że szybko zdechniesz na raka. Krzyś z Poznania", "jesteś badziewiem, co wiecznie warcholi na ulicach Polski".
O 21.00 zgodnie z zapowiedzią protest się zakończył. Większość z nas się rozeszła. Zostało kilkanaście osób. Pani Ogórek mnie minęła wychodząc szybkim krokiem, machając ręką i (jak w poprzednich dniach ) rozsyłając dłonią całuski w stronę protestujących i do kamery VideoKOD-u.
Chwilę później usłyszałam skandowanie zza rogu ulicy. Protestujących było 10 osób (policzyłam to), policjantów 12. Nakleiliśmy 10 wlepek, z tego pięć moich. Ludzie krzyczeli "Kłamczucha" i "Wstyd", żadnych wulgarnych haseł.
Nie stało się nic skandalicznego, nie można mówić o zaszczuciu, nie wykroczyliśmy poza granice normalnego protestu przeciw kłamstwom TVP .
Być może Ogórek czuła się zagrożona, ale mój impuls, by chronić pojedynczą osobę, wokół której jest więcej krzyczących osłabł, gdy zobaczyłam jak rozmawia z protestującymi przez otwarte okno, uśmiecha się i kręci tę rozmowę komórką. Nie traciła głowy.
Policja utworzyła szpaler, przez który przejechał samochód Ogórek. Dwukrotnie zatrzymała się przed przejściami dla pieszych. Za każdym razem przybywało naklejek na jej samochodzie z napisem "TVoja wina".
To, że Brudziński nazywa protestujących hołotą, dziczą i chuliganami, mnie nie rusza. Nazywał nas tak także, gdy staliśmy w milczeniu z różami na miesięcznicach.
Żeby było jasne - nie jestem zadowolona, że doszło do tak długiego utrudniania wyjazdu Magdalenie Ogórek. Jestem trochę zła, że temu nie zapobiegłam, choć i tak naraziłam się kilkorgu protestującym.
Ale ta sytuacja nie eskalowała. "Kłamczucha" nie zmieniła się w wyzwiska, nikt Ogórek nie dotknął, a naklejki z samochodu zdjęła na kolejnych światłach.
To nie jest moja ulubiona forma protestu. I nie zgadzam się na wiele okrzyków czy zachowań. Jednak nie zgadzając się - nie odchodzę - tylko się im przeciwstawiam. Będąc tam - kilka z nich powstrzymałam, kogoś, najłagodniej jak umiałam poprosiłam, aby nie robił tego, co robi. Będąc tam miałam choć minimalny wpływ na dobór haseł, które skandowano po jednej ze stron budynku. Na kilka nalepek, które zniknęły.
OKO.press systematycznie informuje o akcjach protestacyjnych, blokadach, kontrdemonstracjach, pikietach (co media prorządowe opisują jako promowanie oporu. Robimy to także dlatego, że te akcje - prowadzone przez małe grupy ludzi zdeterminowanych, którym trudniej niż innym pogodzić się z autorytarnymi rządami i ich propagandą - są często lekceważone przez niezależne media. Bo są "nudne", bywają "niegrzeczne", "histeryczne" itp.
Tymczasem ci właśnie aktywiści i aktywistki są naszym obywatelskim sumieniem, kiedy stają w kilka osób naprzeciw tłumu narodowców, kiedy ganiają się z wojskiem podczas nocnych ekshumacji ofiar smoleńskich, kiedy wieszają dziecięce buciki na bramach biskupich rezydencji.
Łatwo krytykować ich formy działania pozostając w sferze komfortu. Tymczasem aktywiści i aktywistki są bici, szarpani, nachodzeni przez policję.
Trudno jest nakreślić granicę między dopuszczalną a niedopuszczalną forma protestu. Czy elementy tego akurat sit-in naruszały jakieś granice? Policjantów było więcej niż demonstrantów i radzili sobie z uwalnianiem drogi.
Czy zatrzymywanie samochodu Magdaleny Ogórek, która jechała z jednego propagandowego programu na drugi, jest niedopuszczalne? Czy zawstydzanie pracowniczki aparatu propagandy jest niebezpieczną formą agresji? Czy trzeba bronić dziennikarskich praw Magdaleny Ogórek? Czy ona jest dziennikarką?
Było mi przykro patrzeć na zdenerwowaną kobietę w aucie otoczonym przez demonstrantów. Zgadzam się, że lepiej byłoby pokazać jej kilka haseł, wykrzyczeć parę słów prawdy i dać odjechać w spokoju. Ale ona jest kłamczuchą i zawstydzać nas wszystkich powinno, że taką mamy telewizję publiczną. A zanim uderzymy w spiżowe tony potępienia należałoby sprawdzić, jak to naprawdę wyglądało. [Piotr Pacewicz]
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze