Kobieta nikomu nie przeszkadzała. Szła z białą różą w smoleńskim tłumie, a jej towarzysz nagrywał to kamerą. Nikt z maszerujących nie reagował. A jednak wezwana przez ochronę marszu policja wyniosła ją siłą za barierki
Dziennikarka OKO.press lipcową 87. miesięcznicę smoleńską zobaczyła oczami zwolenników Jarosława Kaczyńskiego. Weszła na mszę do katedry św. Jana, a potem z pochodem smoleńskim przeszła przez Krakowskie Przedmieście aż pod Pałac Prezydencki, gdzie z bliska wysłuchała mowy Jarosława Kaczyńskiego.
Była bezpośrednim świadkiem epizodu na początku marszu przy rogu z ul. Senatorską. Obok niej szła para: trzydziestoletnia kobieta z trochę może starszym mężczyzną. W pewnym momencie zauważyła, że dziewczyna trzyma w ręku białą różę, a mężczyzna filmuje ją komórką na tle smoleńskiego tłumu. Nikt z maszerujących nie reagował, za to kontrmanifestanci po drugiej stronie barierek przestali wznosić okrzyki ("Misiewicze", "Lech Wałęsa") i zaczęli wiwatować na cześć dziewczyny.
Nagle mężczyzna z ochrony marszu w żółtej kamizelce zauważył co się dzieje. Pobiegł do przodu i po chwili wrócił w towarzystwie umundurowanego. Zatarasowali drogę dziewczynie, zaczęli na nią napierać. Dziewczyna usiadła wtedy na ziemi. Podbiegło czterech policjantów stojących wzdłuż potężnych barierek, które chroniły marsz przed kontrmanifestantami, złapali ją za ręce i nogi i wynieśli poza teren marszu. Wypchnęli też mężczyznę, który jej towarzyszył.
Trudno uznać zachowanie dziewczyny za "przeszkadzanie w przebiegu niezakazanego zgromadzenia", czego robić nie wolno na mocy art. 52 par. 1 kodeksu wykroczeń.
Trzech innych dziennikarzy OKO.press także przebywało w smoleńskim tłumie szykującym się do wymarszu pod katedrą.
Wszyscy czworo słyszeliśmy jak kilkakrotnie tłum skandował "Jarosław! Jarosław". Uderzyło nas, że żadnych innych okrzyków nie było, nie licząc kościelnych śpiewów.
Uczestnicy marszu wchodzili jednak w swoisty dialog ponad barierkami. "Ty jeb..y ubeku, ty kurwo" - darł się starszy pan z wielkim krzyżem na piersi do kontrmanifestanta, który skandował "Wolność, równość, demokracja".
"A gdzie jest Bolek?" - ironizował facet w czerwonym berecie, gdy kontrmanifestanci skandowali "Lech Wałęsa".
Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press
Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press
Komentarze