0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

”Uczeń na przerwie zwrócił uwagę koledze narodowości ukraińskiej, który wychwalał S. Banderę, że w Polsce uważany jest on za bandytę. Szkoła zgłosiła sprawę do sądu opiekuńczego w Toruniu, stawiając polskiemu uczniowi zarzut nacjonalizmu. Więcej info wkrótce na @OrdoIuris” - zatweetowała w poniedziałek 15 lipca 2019 prawniczka Ordo Iuris Magdalena Majkowska.

Historia od początku brzmiała nieprawdopodobnie, więc pod wpisem zaczęto zarzucać prawniczce, że rozpowszechnia fake newsy. Ta odpowiedziała: „Sama bym nie uwierzyła, gdyby nie to, że byłam dzisiaj na I rozprawie przed SR w Toruniu reprezentując rodziców polskiego chłopca. Toczy się wobec nich postępowanie o ograniczenie władzy rodzicielskiej nad synem na skutek zawiadomienia szkoły”.

Ponieważ temat podchwycił szybko narodowy portal kresy.pl, wicedyrektor szkoły podstawowej nr 10 w Toruniu wydała już poniedziałek oświadczenie. Tłumaczy, że „szkoła przekazała informację do Sądu Rejonowego II Wydział Rodzinny i Nieletnich w Toruniu z prośbą o zbadanie sytuacji rodzinnej i wychowawczej dziecka, ucznia klasy czwartej, z uwagi na występujące problemy w jego relacjach z rówieśnikami".

Dyrekcja twierdzi, że chłopiec „wielokrotnie naruszał nietykalność innych dzieci, a także stosował przemoc słowną, wyrażając jednocześnie niechęć do cudzoziemców". Ale zaznacza jednocześnie, że

nie ma „potwierdzonych informacji, że chłopiec z Ukrainy w jakiejkolwiek sytuacji wypowiadał się na temat Stepana Bandery".

Oświadczenie kończy zdaniem: „Z uwagi na bezpieczeństwo uczniów, zgodnie z zapisami w programie wychowawczo – profilaktycznym, szkoła podjęła odpowiednie kroki, aby przeciwdziałać tym zachowaniom. Ze względu na brak wyraźnej poprawy w zachowaniu chłopca szkoła zwróciła się z pismem do sądu z prośbą o zbadanie jego sytuacji rodzinnej i wychowawczej".

10-letni patriota i tradycjonalista

Kilka godzin później prawniczka Ordo Iuris zatweetowała ponownie: „Obiecany przeze mnie pogłębiony komunikat @ordoIuris o sprawie dzieci z Torunia. Jak zwykle w sprawach rodzinnych, wszystko jest bardziej złożone niż się wielu wydawało. Rzecz w tym, jak powinna wyglądać odpowiedzialna reakcja szkoły”.

We wpisie, który załączyła do tweeta, nie twierdziła już, że szkoła skierowała sprawę do sądu po zwykłej uwadze na przerwie szkolnej.

Ale i tak kontynuowała narracje o sporze „młodego polskiego patrioty” i „Ukraińca-banderowca". Tekst pełen jest ocierających się o komizm opisów: „Po pierwszym szkolnym sporze o Banderę, Maciek był przez ukraińskiego kolegę wyzywany i opluwany z powodu noszenia ubrań z nadrukami przedstawiającymi Żołnierzy Niezłomnych".

W tekście jest mnóstwo uwag o tym, że 10-letni chłopiec jest patriotą i tradycjonalistą (!), co wpoić miał mu ojciec - żołnierz zawodowy. Co więcej, w jego rodzinie są podobno ofiary rzezi wołyńskiej.

Prawniczka Ordo Iuris, która miała kontakt jedynie z rodzicami Polaka, twierdzi, że chłopiec z całą pewnością był miesiącami prowokowany i zaczepiany przez Ukraińca.

Przekaz Ordo Iuris zadziałał. W ciągu doby na portalach, nie tylko prawicowych, ukazały się artykuły o tytułach:

  • "Uczeń sprzeciwił się chwaleniu Bandery, rodzice pozwani za »nacjonalizm« syna" (DoRzeczy)
  • "Uczeń sprzeciwił się gloryfikowaniu Bandery. Jego rodziców pozwano" (Wirtualna Polska)
  • "Sprawa 10-latka z Torunia w sądzie. Poszło o Banderę" (Interia)
  • "Polski uczeń zwrócił uwagę ukraińskiemu koledze, który wychwalał Banderę. Sprawa trafiła do sądu" (Radio Maryja)
  • "Szkoła zrobiła z polskiego ucznia nacjonalistę. Poszło o... Banderę" (fronda.pl)
  • "Nie do wiary! Uczeń oskarżony o... nacjonalizm. Zwrócił ukraińskiemu koledze uwagę, gdy ten wychwalał Banderę. Sprawa trafiła do sądu" (wpolityce.pl)
  • "Uczeń nacjonalistą za krytykę S. Bandery. Szkoła zaprzecza" (Polskie Radio 24).

Treść większości nie wychodzi poza komunikaty Ordo Iuris i wynika z nich, że „rodziców pozwano za to, że syn sprzeciwiał się banderowcowi". W wymienionych witrynach, na Twitterze pod wpisami prawniczki, a nawet na stronie FB szkoły roi się od antyukraińskich komentarzy.

Anonimowi ludzie domagają się zwolnienia „antypolskiej dyrekcji”, interwencji w sądzie i deportacji rodziny młodego Ukraińca. Pojawiają się również teorie spiskowe, że cała sprawa została rozkręcona przez nauczyciela ukraińskiego pochodzenia.

Ordo Iuris manipuluje dalej

Ordo Iuris nie poprzestało jednak na jednym tekście. Opublikowało kolejny, tym razem zatytułowany: „Stanowisko szkoły pomija opinię szkolnego wychowawcy chłopca".

Ponownie przedstawia polskiego chłopca jako ofiarę zaczepek Ukraińca i jako dowód załącza dokument z informacją na temat zachowania ucznia napisany przez jego wychowawczynię. Nauczycielka pisze, że zachowanie chłopca „nie budzi zastrzeżeń". Wspomina, że dochodziło do konfliktów z rówieśnikami, ale z powodu „obopólnej prowokacji".

Co jest podejrzane? Po pierwsze znajduje się tam informacja, że dziecko jest uczniem szkoły od 1 września 2018 roku, a dokument wystawiono 30 października 2018. Czyli zaledwie po 2 miesiącach. Od tego czasu minęło wiele mogło się w sytuacji chłopca zmienić.

Co jest bardziej istotne, to dlaczego w ogóle ten dokument powstał. Rodzice mają prawo do informacji o zachowaniu i postępach w nauce swoich dzieci. Najczęściej odbywa się to w formie ustnej - rodzice rozmawiają z nauczycielami, odbierając dzieci ze szkoły albo podczas tak zwanych wywiadówek.

Wydawanie pisemnych informacji o zachowaniu uczniów regulują statuty szkół i przedszkoli. Najczęściej trzeba złożyć wniosek i podać powód prośby o taką informację. Rodzice proszą szkoły o taki dokument, gdy na przykład chcą skierować dziecko do poradni psychologiczno-pedagogicznej albo dziecko już do takiej poradni uczęszcza.

Zdarza się też, że potrzebują takich dokumentów w różnych rodzinnych sprawach sądowych, choćby przy okazji rozwodu. Powodów może być wiele, ale zawsze są one formalne.

Nie znamy powodów, dla których rodzice chłopca poprosili o wystawienie takiego dokumentu. Ale możemy dodać do siebie kilka faktów:

  • z pisma wychowawczyni wiemy, że chłopiec przeniósł się z innej szkoły;
  • zaraz po przeniesieniu rodzice poprosili o oficjalny dokument z opinią o jego zachowaniu.

Oznaczać to może, że konflikt z ukraińskim chłopcem trwał cały rok, ale może też oznaczać, że problemy wychowawcze rodziców polskiego chłopca nie zaczęły się wcale w Szkole Podstawowej nr 10, ale już w poprzedniej placówce.

W co gra Ordo Iuris?

Zgłoszenie, które wysłała szkoła, dotyczy rozpoznania sytuacji rodzinnej dziecka. Coś takiego zgłosić może każda osoba, która zauważy niepokojące zachowanie osoby małoletniej albo ma podejrzenie, że jej dobro może być zagrożone. Szkoła w Toruniu nie jest wcale wyjątkiem, inne placówki w Polsce też stosują takie praktyki.

Jednak sprawa, która toczy się teraz w Sądzie Rejonowym w Toruniu, dotyczy ograniczenia praw rodzicielskich. Takie postępowanie sąd wszczyna z urzędu. W poważniejszych przypadkach wskutek takiego orzeczenia sąd może umieścić dziecko w placówce sprawującej częściową opiekę lub nawet w rodzinie zastępczej. Ale częściej kończy się to dozorem kuratora albo skierowaniem rodziców i dziecka na terapię lub do poradni psychologicznej.

Z perspektywy Ordo Iuris właściwie jakakolwiek ingerencja w to, w jaki sposób rodzice wychowują dziecko, jest naruszeniem ich praw rodzicielskich. Przypadek chłopca z Torunia to tylko jeden z wielu, w którym interweniują ich prawnicy.

To, co robią od dwóch dni członkowie tej organizacji to element strategii procesowej. Z postępowania przed sądem rodzinnym robią ogólnopolski skandal i wmawiają opinii publicznej, że szkoła i sąd w Toruniu prześladują polskich patriotów.

Manipulacje rozpowszechniane przez Ordo Iuris mają wpłynąć na decyzję sądu, który będzie bał się wydania postanowienia o ograniczeniu władzy rodzicielskiej.

Czy grożą im konsekwencje?

Prawniczka Ordo Iuris mogła naruszyć Kodeks Etyki Adwokackiej. Art. 18 stanowi:

"W kontaktach z mediami adwokat powinien unikać przyjmowania roli rzecznika prasowego swojego klienta,

lecz powinien się kierować merytoryczną potrzebą odpowiedzi na zarzuty wobec klienta publikowane w mediach, przedstawiające w ocenie adwokata sprawę jednostronnie, wybiórczo lub tendencyjnie".

Przypomnijmy - prawniczka Magdalena Mojkowska sama publicznie zaczęła informować o sytuacji swoich klientów, czyniąc ze sprawy rodzinnej ogólnopolską sprawę medialną. Dodatkowo wprowadzając opinię publiczną w błąd twierdzeniami, że sprawa wylądowała w sądzie z powodu pojedynczej wymiany zdań na temat Stepana Bandery.

W swoich wpisach Ordo Iuris podkreśla, że pomagają również ukraińskim rodzinom. Jerzy Kwaśniewski, prezes organizacji deklaruje nawet: „Nie wolno wykorzystywać jednego wątku sprawy jako zarzewia konfliktu narodowościowego. To też wskazówka dla prawników Ordo aby o prowadzonych sprawach informować od razu w jak najszerszym kontekście".

Ale pierwszy, pełen dezinformacji wpis Magdaleny Mojkowskiej nadal wisi na jej koncie, a prawica połknęła szowinistyczny haczyk i powiela narrację o prześladowaniach „10-letniego patrioty".

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze