Troska o "dobro duchowe wiernych" i zatrzymanie "dezorientacji", jaką wzbudzały wypowiedzi ks. Bonieckiego, sprawiły, że Księża Marianie kazali swemu bratu milczeć. Postawili mu fałszywy zarzut udziału w kampanii LGBT i podważania nauki Kościoła o samobójstwie [Piotra Szczęsnego]. Naprawdę poszło o spojrzenie na politykę PiS. Ks. Boniecki: "Czuję ulgę"
W sobotę rano 18 listopada 2017 na stronie, a następnie na FB Ojców Marianów ukazała się decyzja przełożonego prowincji, który "wycofał księdzu Adamowi Bonieckiemu przywilej swobodnego wypowiadania się w mediach, pozostawiając jedynie możliwość współpracy z redakcją Tygodnika Powszechnego".
Poprzedni zakaz obowiązywał od listopada 2011 do końca lipca 2017. Wolnością wypowiedzi ks. Boniecki cieszył się zatem tylko przez 100 dni.
Zadzwoniłem do księdza Bonieckiego po decyzji Księży Marianów.
"Muszę odmówić rozmowy" - powiedział.
"Jedno pytanie. Czy jest ksiądz zasmucony?"
"Raczej czuję ulgę - odpowiedział. - Tyle chyba wolno mi powiedzieć".
Ks. Boniecki jest redaktorem seniorem "Tygodnika Powszechnego", w którym pracuje od 1964 roku i którym kierował po śmierci Jerzego Turowicza od 1999 do 2011 roku. Na wezwanie władz zakonnych przeszedł wtedy na emeryturę i zamieszkał w warszawskiej wspólnocie Marianów na Stegnach. Wcześniej był przez sześć lat generałem, czyli przełożonym generalnym zakonu (1993-99).
Krótki komunikat sekretarza prowincji księży marianów wskazuje na dwa bezpośrednie powody zakazu dla ks. Bonieckiego. Cytujemy w całości (podkreślenia - OKO.press):
"Ze względu na dobro duchowe wiernych i w poczuciu odpowiedzialności za wypowiadane słowa, które w określonych kontekstach tworzonych faktów medialnych wywoływały wśród licznych wiernych dezorientację,
m.in. co do nauczania Kościoła odnośnie moralnej oceny samobójstwa (KKK 2280-2282)
oraz wprowadziły poważne zamieszanie, a nawet zgorszenie, nade wszystko spowodowane opublikowanym 15 listopada
wpisem na profilu facebookowym Forum LGBT, jednoznacznie wskazującym na poparcie przez ks. Adama Bonieckiego MIC organizacji tzw. mniejszości seksualnych, których działalność stoi w całkowitej sprzeczności z nauczaniem moralnym Kościoła (por. KKK 2357-2359),
w porozumieniu z ks. A. Bonieckim, przełożony prowincji wycofał zainteresowanemu przywilej swobodnego wypowiadania się w mediach, pozostawiając jedynie możliwość współpracy z redakcją Tygodnika Powszechnego.
Odpowiednie kroki odnośnie karności i dyscypliny mające na celu naprawę tej sytuacji zostały podjęte zgodnie z obowiązującym prawem, przedstawione zainteresowanemu i przez niego przyjęte.
Ks. Piotr Kieniewicz MIC sekretarz prowincji".
Faktycznie, 15 listopada na FB słupskiego Forum LGBT, pojawiło się zdjęcie ks.Bonieckiego trzymającego napis LGBT z rysunkiem dłoni ze wzniesionym kciukiem (znak OK). Jak dowiaduje się OKO.press, zostało ono zrobione po promocji książki księdza „Powroty z bezdroży” 15 listopada w słupskim w Ośrodku Teatralnym Rondo.
Działacze Forum poprosili Bonieckiego o zdjęcie, nie informując go, że użyją je do kampanii, którą prowadzą.
Kampania to zresztą zbyt duże słowo, na FB Forum LGBT ukazały się raptem trzy inne zdjęcia z takim samym napisem.
Po zakazie dla ks. Bonieckiego, Forum opublikowało fotomontaż przedstawiający ks. Bonieckiego z ustami zasłoniętymi czarnym paskiem i informacją, że został "demonstracyjnie zakneblowany przez zakon marianów, po wsparciu okazanym środowisku LGBT w zainicjowanej przez naszą organizację akcji!".
W wydanym tuż po decyzji Marianów oświadczeniu "Tygodnik Powszechny" pisze, że zarzut poparcia akcji LGBT jest "zwyczajnie nieprawdziwy, ponieważ ks. Adam żadnego wpisu ani innego aktu wsparcia nie dokonywał; stał się natomiast ofiarą manipulacji, co sam wkrótce wyjaśni w oświadczeniu na stronie zgromadzenia".
"Tygodnik" dodaje, że "wykorzystano tu jego życzliwość i fakt, że jest przeciwnikiem dyskryminowania osób homoseksualnych, traktowania ich z pogardą oraz poniżania, co jest literalnie zgodne z nauczaniem Kościoła katolickiego".
Jednak wyjaśnienie ks. Bonieckiego - niewygodne dla wersji Marianów - nie ukazało się na razie ich stronie.
Jak powiedziała OKO.press Agata Chaber, liderka Kampanii Przeciw Homofobii, słupska inicjatywa Forum LGBT to mało znana działalność grupki osób. "Jeżeli zmanipulowali zdjęcie księdza Bonieckiego, to bardzo brzydko".
Chaber dodała, że ks. Boniecki i cały "Tygodnik" jest na tle polskich mediów odważny w podejmowaniu tematu równych praw osób LGBT.
"Tygodnik" - razem ze "Znakiem" i "Więzią" - był patronem medialnym akcji „Przekażmy sobie znak pokoju” organizowana jest przez KPH, Grupę Polskich Chrześcijan LGBT „Wiara i Tęcza” oraz Stowarzyszenie na rzecz Osób LGBT „Tolerado”, której celem było zwiększenie wśród wierzących akceptacji dla osób homoseksualnych i transpłciowych. Na ulicach polskich miast pojawiły się plakaty przedstawiające dwie dłonie w geście przekazania znaku pokoju – jedna z różańcem, druga – z opaską w kolorach tęczy.
Drugi zarzut sekretarza prowincji Marianów w oczywisty sposób odnosi się do kazania ks. Bonieckiego, jakie wygłosił 14 listopada 2017 na pogrzebie Piotra Szczęsnego, 54 letniego "szarego człowieka", który 19 października podpalił się na Placu Defilad w Warszawie, w proteście przeciwko naruszaniu przez PiS podstaw państwa prawa i odbieraniu wolności obywatelskich. „A ja wolność kocham ponad wszystko” – napisał w pożegnalnym liście-manifeście.
W kazaniu ks. Boniecki mówił:
"Powiedzieli mi: z samobójcy robisz świętego. Nie jestem od ogłaszania świętych. Myślami stoję – i myślę, że wszyscy stoimy – tam, na placu, pod Pałacem Kultury. I pytam: kim ja jestem, żeby osądzać czyn mego bliźniego, tak dramatyczny czyn?
Zdumiewają mnie ci, którzy śp. Piotrowi rzucają teraz w twarz: «Niepotrzebna jest ta twoja męka, twój czyn nieadekwatny do sprawy, twojego krzyku i tak nikt nie słucha». Tak mówią zadowoleni z siebie, mówią człowiekowi, który swoją egzystencję, swoje być zamienił w krzyk, zamienił w ogień, zamienił w ból.
To taka chwila, że chciałoby się powiedzieć: uważajcie sędziowie swoich racji, żebyście kiedyś nie zostali wypluci z ust Boga. Tak, żeby nie usłyszeć krzyku, żeby nie zobaczyć światła w tamtym blasku, formują obrony, żeby to nie był krzyż, żeby to nie był znak. A to jest krzyż, to jest znak".
Kościół katolicki nie potępia już samobójców i nie odmawia im pochówku w ziemi uświęconej. Katechizm stwierdza też, że
«Nie powinno się tracić nadziei dotyczącej wiecznego zbawienia osób, które odebrały sobie życie. Bóg, w sobie wiadomy sposób, może dać im możliwość zbawiennego żalu. Kościół modli się za ludzi, którzy odebrali sobie życie».
Poza tym otwartym sformułowaniem Katechizm podkreśla jednak, że samobójca podejmuje sprzeczną z wiara decyzję "rozporządzenia swoim życiem", narusza zasadę miłości "samego siebie" i "miłości bliźniego" a także "sprzeciwia się miłości Boga żywego".
Boniecki patrzył na sytuację oczami Piotra Szczęsnego. W wywiadzie w "Wyborczej" mówił Stanisławowi Skarżyńskiemu: „Mówiąc chłodno, nie ma sytuacji, że można powiedzieć: jedyną twoją adekwatną reakcją jest samospalenie. Ale w przypadku tego człowieka to było jedyne, co mu zostało. W jego subiektywnym rozumieniu, ale to trzeba uszanować. Żeby coś takiego zrobić, trzeba być najgłębiej przekonanym, że już nie ma innego sposobu, żeby obudzić współobywateli”.
Uzasadniał swoje podejście: "Nawet Kościół, który przez wiele lat, gdy nauka o człowieku nie była jeszcze rozwinięta, dyskryminował samobójców, mówiąc choćby, że nie ma dla nich pogrzebu kościelnego, dawno się z tego wycofał. Bo znawcy człowieka powiedzieli, że
ktoś, kto dokonuje czynu samobójczego, jest w sytuacji tak krańcowej, że nie można go osądzać tak, jak się osądza człowieka w stanie równowagi. To jest cierpienie nie do wytrzymania".
Czy takie ujęcie losu człowieka, który dokonał samospalenia, mogło wywoływać "wśród licznych wiernych dezorientację"? Jak podaje onet.pl, "w sprawie publicznych wypowiedzi ks. Bonieckiego było bardzo dużo skarg i listów protestacyjnych adresowanych do przełożonego ojców Marianów".
Według wiedzy OKO.press, tym, co poruszało wiernych, a także braci zakonnych Bonieckiego, była raczej polityczna wymowa słów księdza, niż nie do końca ortodoksyjne podejście do aktu samobójczego.
W kazaniu na pogrzebie Szczęsnego, ks. Boniecki "żegnał Piotra, człowieka, który jest jak krzyk, który rozdziera ciszę, jak ogień, który z ciemności wydobywa kształt rzeczy, w ciemnościach jakby nieobecnych, niedostrzegalnych. Krzyk budzi strach, ogień budzi strach. Śmierć budzi strach".
Odwołując się do Księgi Koheleta, mówił, że Piotr był "człowiekiem, który widzi więcej niż inni. Człowiekiem, który widzi rozpadający się świat (...) Ośmielę się powiedzieć, że śp. Piotr był jednym z tych, którzy widzą ostrzej, widzą to, czego większość ludzi nie dostrzega. Który czuje pierwsze, jeszcze niemal nieodczuwalne drgania sejsmiczne, których większość nawet nie odczuwa, widzi delikatne rysy na murze, który wie, co znaczy ten stłuczony dzban, kołowrót złamany, który wpadł do studni, widzą symptomy katastrofy, wierzą, że mogą ostrzec. Więcej: który wie, że musi ostrzec".
Jest w tych słowach zrozumienie dla diagnozy sytuacji politycznej w Polsce rządzonej przez PiS, jaką zostawił w testamencie Piotr Szczęsny.
W "Wyborczej" Boniecki obrazowo tłumaczył: "do takiego stanu może człowieka doprowadzić poczucie, że cała opozycja, wszystkie głosy korygujące i inne propozycje są zupełnie bez znaczenia. My sobie tak możemy gadać! A potem przyjeżdża ten czołg i jedzie tam, gdzie miał jechać. I wtedy powstaje poczucie, że jesteśmy bezsilni.
Człowiek inaczej myślący ma poczucie, że wali w gumową ścianę. Co z tego, że pójdziemy krzyczeć pod sąd albo na cześć prezydenta, który nie podpisał ustawy. Dogadali się jakoś w Belwederze i koniec końców nic z tego nie wyniknie".
Takie słowa nie są wygodne dla Kościoła, podobnie jak wypowiedź biskupa Tadeusza Pieronka o "desperackim, ale bohaterskim czynie [Piotra Szczęsnego]", po której Episkopat wydał dystansujące się oświadczenia.
Wiele wskazuje na to, że księża Marianie obawiali się, że wypowiedzi Bonieckiego rzucą na nich cień politycznej krytyki PiS, zwłaszcza, że wielu wiernych, którzy do nich przychodzą jest zgoła odmiennych poglądów.
Poza polityką ksiądz Boniecki, może też "przeszkadzać", jako znany z odwagi wypowiedzi czołowy przedstawiciel tzw. katolicyzmu otwartego, nurtu, którego pozycja w polskim Kościele i społeczności wierzących słabnie.
"Decyzja Zgromadzenia Marianów - ocenia "Tygodnik Powszechny" - jest szczególnie niefortunna, gdyż podjęta w czasie, w którym bardziej niż kiedykolwiek w ciągu ostatnich lat, potrzebujemy w Polsce głosów takich jak ks. Adama: jednoczących, zbliżających nas do siebie, przypominających o wartości wspólnoty. Czy ci wszyscy, którzy masowo udzielają dzisiaj Ks. Adamowi wsparcia, mają być z niej wykluczeni?".
Na FB księży Marianów pojawiło się kilkadziesiąt komentarzy, z lekką przewagą głosów krytycznych ("To jest właśnie kondycja Kościoła - ks. Bonieckiego, prawdziwie mądrego, pokornego i szlachetnego banują, a dyrektor Rydzyk rośnie w siłę!") nad poparciem dla zakazu ("Nikt nikogo nie zmusza ani do wiary, ani do przestrzegania przykazań. Sodomia jest jednym z czterech grzechów wołających o pomstę do nieba. Żadne wyzwiska typu zacofany kler itp. tego nie zmienią").
Po pogrzebie Piotra Szczęsnego w Krakowie rozmawiałem 14 listopada z ks. Adamem Bonieckim. Mówił o napięciach, jakie budzą jego wypowiedzi medialne we wspólnocie zakonnej. Gdy się wypowiada, ma w tyle głowy, że kogoś to może urazić, że znowu jacyś parafianie będą protestować...
"Jeśli ukochana żona poprosiłaby pana, żeby się nie wypowiadać, to by pan posłuchał, prawda? A wspólnota zakonna to jest moja rodzina" - powiedział Boniecki.
Zadzwoniłem do księdza Bonieckiego po decyzji zakazu.
"Muszę odmówić rozmowy" - powiedział.
"Jedno pytanie. Czy jest ksiądz zasmucony?"
"Raczej czuję ulgę - odpowiedział. - Tyle chyba wolno mi powiedzieć".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze