Polsat zapytał wicepremiera Jacka Sasina o brexit. Powiedział, co wiedział, a wiedział niewiele. Mówił jak człowiek Farage'a: winna jest Unia, która zalazła Brytyjczykom za skórę. Ostrzegł też, że opozycja może doprowadzić do polexitu, bo w kółko przed nim ostrzega
O północy 31 stycznia 2020 roku w Polsce i większości krajów Unii Europejskiej (a o 23.00 czasu brytyjskiego), Unia pomniejszy się o jednej kraj. Brexitowa saga nie dobiega jeszcze końca, bo czekają nas teraz negocjacje, w których ustalone zostaną szczegóły dalszej współpracy między UE i Brytyjczykami. Kończy się jednak jej najważniejszy rozdział. Dziś po raz pierwszy Unia traci jedno z państw członkowskich.
Ten europejski dramat w programie „Polityczne Graffiti” w Polsat News wicepremier Jacek Sasin próbował 31 stycznia zinterpretować w kategoriach eurosceptycznych, zrzucając winę na Europę i proeuropejską opozycję w Polsce.
Zapytany o brexit i słowa Nigela Farage'a, który na konferencji prasowej w Brukseli mówił, że Polska jako następna może opuścić wspólnotę, gwałtownie zaprzeczał, ale wbił szpilę opozycji.
„Przykład Wielkiej Brytanii pokazuje, że jak się o czymś ciągle mówi i ciągle się jakiś pomysł podrzuca, to ten pomysł może wymknąć się spod kontroli. To, co robi opozycja, jest nieodpowiedzialne”.
To spore nadużycie. Sasin próbuje udowodnić, że jeżeli opozycja będzie ostrzegała przed działaniami prowadzącymi do polexitu, to on może się nagle wydarzyć.
Ale, po pierwsze, opozycja mówi o o realnym scenariuszu przy dalszym upolitycznianiu sądownictwa przez rząd PiS, czyli złamaniu wartości obowiązujących członków Unii. Nie proponuje wyjścia z Unii jak brytyjscy eurosceptycy. Robi coś dokładnie odwrotnego - ostrzega.
Po drugie, brexit nie wydarzył się, ponieważ Brytyjczycy nagle zaczęli o nim mówić. Historia relacji Wielkiej Brytanii z Unią Europejską od jej wstąpienia w 1973 roku, aż do jej wyjścia w 2020 roku, była pełna dystansu do Brukseli.
Badania na temat poparcia dla pozostania w Unii przeprowadzano w Wielkiej Brytanii na długo przed ogłoszonym przez premiera Davida Camerona referendum o brexicie, właściwie od początku członkostwa Wielkiej Brytanii we wspólnocie.
Obie postawy wobec Unii - za członkostwem i przeciw - były równoliczne, a często poparcie dla wyjścia było wyższe niż dla pozostania.
Firma Ipsos Mori regularnie pytała Brytyjczyków jak zagłosowaliby w ewentualnym referendum na temat wyjścia z Unii Europejskiej.
W 1975 roku dwa lata po dołączeniu do Wspólnoty Europejskiej, 67 proc. Brytyjczyków było za pozostaniem we wspólnocie.
Zaledwie pięć lat później, w marcu 1980 roku sondaż Ipsos pokazywał, że aż 65 proc. obywateli wolałoby wspólnotę opuścić (do 1991 roku pytano o Wspólny Rynek).
Wysoki eurosceptycyzm utrzymywał się przez pierwszą połowę lat 80., później dominowała chęć pozostania, ale prawie zawsze opuszczenia Unii chciało ponad 30 proc. pytanych, zwykle więcej niż 40 proc.
To pokazuje, że straszenie przez Jacka Sasina opozycją, która przez ostrzeganie przed polexitem do niego doprowadzi, nie ma nic wspólnego z sytuacją Wielkiej Brytanii.
Sasin poszedł jednak krok dalej:
To, że Wielka Brytania wychodzi z Unii Europejskiej, nie wzięło się z jakiegoś wyimaginowanego przekonania Brytyjczyków, że poza Unią będzie im lepiej, tylko z tego jak Unia funkcjonuje w ostatnich latach. Funkcjonuje niedobrze.
Oczywiście, przyczyny wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej są złożone. Ale od początku spora część Brytyjczyków była przekonana , że poza Unią będzie im lepiej. Polska opozycja tego sobie nie wyimaginowała.
Eurobarometr regularnie zadaje obywatelom państw UE pytanie, czy ich kraj lepiej poradzi sobie w przyszłości w Unii, czy poza nią. Brytyjczycy sami więc się na ten temat wypowiedzieli. W ostatniej edycji badania - z maja 2019 - 42 proc. Brytyjczyków powiedziało, że poza Unią lepiej sobie poradzą.
Pięć lat wcześniej, w 2014 roku było to 45 proc. Odkąd w Eurobarometrze zadawane jest takie pytanie, za każdym razem ponad 40 proc. mieszkańców Wielkiej Brytanii uważa, że ich krajowi lepiej będzie poza Unią.
Gdy wejść w szczegóły, obywatele niektórych krajów europejskich oceniają działanie Unii gorzej niż Brytyjczycy.
Według badania Pew Research z marca 2019 aż 74 proc. Europejczyków uznaje, że UE zapewnia pokój i dobrobyt, ale jednocześnie aż 52 proc. uważa, że Unia działa mało skutecznie i zbyt się wtrąca (51 proc.), a w dodatku nie rozumie potrzeb swoich obywateli (62 proc.).
W tym badaniu przepytano obywateli 10 krajów, Wielka Brytania pod względem pretensji uplasowała się na szóstym miejscu.
Gdy zapytać o to, czy Unia jest nieskuteczna, częściej „tak” odpowiadają Szwedzi i Grecy. W pytaniu o wtrącanie się Unii w sprawy krajowe, Brytyjczycy znów na trzecim miejscu, za Grekami i Polakami.
Spora część Brytyjczyków ocenia więc działanie UE nie najlepiej od dawna, a nie tylko w ostatnich latach, w dodatku ich ocena nie jest wcale ekstremalna. Tymczasem tylko oni z Unii wyszli, nikt inny się do tego nawet nie przymierza. Mimo zachęt Nigela Farage'a.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze