0:000:00

0:00

"Jestem tu dziś, by bronić praw tych, którzy nie mogą bronić się sami. By powiedzieć: dość, dość złego traktowana zwierząt!" - powiedziała ze sceny na Placu Zamkowym nastoletnia Lila Skórska.

"My, dzieci, prosimy: uczcie nas dobra, wrażliwości i szacunku do wszystkich zwierząt. Nie tylko piesków i kotków, ale też świń, kotów, kur ptaków i ryb, a także innych" - zaapelowała.

"Nie chodźcie z nami do cyrków, bo cierpienie zwierząt nie jest śmieszne. Pozwólcie nam adoptować zwierzęta ze schronisk i troszczyć się o nie w domu. Nie zapraszajcie do szkół myśliwych, bo oni uczą zabijania, a nie troski. Pozwólcie nam nie jeść mięsa - jest wiele zdrowych, dobrych rzeczy do jedzenia. Pokażcie nam, jak wspaniała jest miłość do zwierząt" - zakończyła swojego wystąpienie dziewczynka. Chwilę później brawami nagrodziło ją kilkaset osób.

Poza Lilą Skórską, przemawiali m.in. prof. Andrzej Elżanowski, mec. Karolina Kuszlewicz, dr Robert Maślak i Dariusz Gzyra. Przez Warszawę 24 sierpnia 2019 przeszedł drugi "The Official Animal Rights March 2019 - Warsaw".

"Eksploatację zwierząt legitymizują nauka i Kościół"

Prof. Andrzej Elżanowski, etyk i zoolog, a także wieloletni działacz na rzecz zwierząt, powiedział, że przemysł krzywdzący zwierzęta jest akceptowany przez Polaków. Ale choć sam w sobie jest zły, to nie jest tego zła źródłem. Problem w tym, że przyzwolenie na krzywdę zwierząt dają społeczne autorytety: naukowcy - w tym zootechnicy - a także Kościół.

"Obecny poziom eksploatacji zwierząt nie byłby możliwy bez legitymizacji przez Kościół i naukę" - zaznaczył.

Mec. Karolina Kuszlewicz, Rzeczniczka ds. Zwierząt przy Polskim Towarzystwie Etycznym, wskazała, że w polskie prawo przepisami cały czas umożliwia systemową przemoc względem zwierząt, którą państwo przemilcza. "Ogłuszanie, pętanie, podwieszanie żywych zwierząt, parzenie zwierząt, wędzenie, patroszenie, rażenie prądem przykładanym do nosa i odbytu - to tylko niektóre pojęcia, którymi wprost posługuje się nasze prawo" - powiedziała.

"Język aktów prawnych jest swoistym papierkiem lakmusowym naszego stosunku do zwierząt. I wniosek mam jeden bardzo przykry: nadal w świetle prawa pozwalamy na torturowanie zwierząt" - dodała.

Natomiast dr Robert Maślak, biolog z Uniwersytetu Wrocławskiego i polityk Wiosny, przypomniał, że dzikie zwierzęta wciąż są w Polsce przedmiotem polowań. "Czasem tylko i wyłącznie do celów rekreacyjnych, tak jak w przypadku ptaków. Co najmniej 30 proc. nie ginie od razu, ale cierpią ranione śrutem, umierają gdzieś zapomniane w zaroślach" - powiedział.

Marsz przyszedł z Wielkiej Brytanii

"Zwierzęta czują ból! Tak jak my!

Zwierzęta pragną żyć! Tak jak my!

Zwierzęta ronią łzy Tak jak my!

W niewoli zwierzę drży! Tak jak my!"

- skandowali uczestnicy Marszu Praw Zwierząt. Pomimo blisko trzydziestostopniowego upału i żaru lejącego się z bezchmurnego nieba, druga polska edycja "The Official Animal Rights March 2019 - Warsaw" przyciągnęła ok. 500-600 uczestników. Przynajmniej dwa razy więcej niż w ubiegłym roku. Marsz wyruszył spod Pałacu Kultury. Potem - Alejami Jerozolimskimi, Marszałkowską i Krakowskim Przedmieściem dotarł na Plac Zamkowy.

Pierwszy Marsz Praw Zwierząt odbył się inicjatywy brytyjskiej organizacji SURGE. Dziś ta impreza co roku w sierpniu skupia aktywistów walczących o prawa i wyzwolenie zwierząt.

;

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze