0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja GazetaDawid Zuchowicz / Ag...

Godpodarka rośnie, Polska miała jeden z najniższych spadków PKB w covidowym kryzysie w Unii Europejskiej, premier chwali się naszymi wynikami gospodarczymi na konferencjach prasowych.

W ostatnich latach rozszerzono program 500 plus na pierwsze dziecko, emerytom przyznano trzynastą i czternastą emeryturę, teraz planuje się dużą podwyżkę kwoty wolnej od podatku. Ale owoce tego wzrostu nie są dla każdego.

Rząd ogłosił właśnie założenie ustawy budżetowej na 2022 rok. I cała rzesza osób, których zadaniem jest sprawne utrzymywanie pracy naszego państwa, znów nie otrzyma podwyżek. Rząd zamroził podwyżki w sferze budżetowej również w kolejnym roku.

To zła wiadomość dla 565 tys. urzędników. Pomimo stosunkowo wysokiej inflacji, urzędnicy do końca 2022 roku nie mogą liczyć na zmianę swoich uposażeń.

Dwie podwyżki przez 10 lat

„Na przestrzeni ostatniej dekady zaledwie dwa razy zdarzyło się, aby podwyżki w państwowej sferze budżetowej odmrożono” – przypomina w rozmowie z OKO.press wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Piotr Ostrowski.

„Dodatkowo za pierwszym razem także trudno mówić o faktycznym odmrożeniu skoro wzrost zaplanowano tylko o poziom inflacji. Obecnie znów wracamy do całkowitego zamrożenia, a tak naprawdę spadku płac pracowników. Rząd Zjednoczonej Prawicy uwielbia przedstawiać publicznie, jak bardzo różni się od rządów PO-PSL. Pod tym względem różnic jednak nie widać. Jest to o tyle niezrozumiałe, że prognozy makroekonomiczne przedstawione w Wieloletnim Planie Finansowym Państwa na lata 2021-2024 są dość optymistyczne i dają podstawy do ambitnego wzrostu płac, także w sferze budżetowej”.

WPF na lata 2021-2024 został przyjęty niedawno, bo 30 kwietnia 2021. Czyli zawiera bieżące założenia ekonomiczne. Rząd zakłada stabilny wzrost gospodarczy w najbliższych latach:

  • 2021 – 3,8 proc.
  • 2022 – 4,3 proc.
  • 2023 – 3,7 proc.
  • 2024 – 3,5 proc.

W planowaniu budżetu na 2022 rok rząd posługuje się właśnie tymi założeniami, bo znajdziemy tam te same liczby. Co więcej, planowany wzrost średniego wynagrodzenia na 2021 rok w projekcie budżetu to 6,2 proc., w 2022 - 6,4 proc. A to oznacza, że średnie wynagrodzenie w gospodarce narodowej w 2022 roku zbliży się to 6 tys. złotych (5 839).

Dla wielu urzędników oznacza to, że na podwyższenie pensji mogą liczyć tylko w momencie, gdy podnoszona jest pensja minimalna. W 2021 roku wynosi ona 2,8 tys. złotych.

Zamiast podwyżki, wyższa kwota wolna?

"Warto przy okazji uświadomić sobie, kogo obejmie zamrożenie płac, a raczej - biorąc pod uwagę relatywnie wysoką inflację - kogo obejmie spadek płac realnych" - zwraca uwagę Ostrowski. - "Są to m.in. pracownicy sanepidów, a zatem ci, który w największym stopniu odpowiadali za walkę z pandemią koronawirusa. Tak zdaje się dziękować rząd Zjednoczonej Prawicy za ich wysiłki oraz ciężką, odpowiedzialną i niebezpieczną pracę w czasie pandemii. To naprawdę zły sygnał dla pracowników sanepidów, pokazujący tylko, jak szybko można zapomnieć o tych, którzy odpowiadali za ratowanie życia milionów obywateli".

Ostrowski wskazuje również, że sprawni i dobrze opłacani urzędnicy są tej – i każdej innej – władzy potrzebni. Dlatego pomijanie ich przy rozdzielaniu owoców wzrostu jest niezrozumiałe.

„W ostatnich tygodniach wiele było sporów politycznych dotyczących Krajowego Planu Odbudowy. W niewielkim stopniu rząd zdaje sobie chyba jednak sprawę, że dla sprawnej absorpcji środków z unijnego Funduszu Odbudowy potrzebujemy sprawnej administracji. Spadek płac realnych pracowników administracji to nie jest z pewnością dobry czynnik motywujący pracowników do sprawnego zarządzania miliardami z Unii Europejskiej. Widać wyraźnie kompletny brak wyobraźni i długofalowego myślenia strategicznego u przedstawicieli rządu”.

Być może rząd uważa, że podwyżki nie są konieczne, bo w Polskim Ładzie przewidział zmiany podatkowe korzystne dla najmniej zarabiających. A tak się składa, że większość urzędników nie może zaliczyć siebie do bogaczy. Według przygotowanego przez rząd kalkulatora, osoby zarabiające w widełkach między pensją minimalną a średnim wynagrodzeniem zyskają w nowym systemie między 137 a 35 złotych. Trudno wyobrazić sobie, by rekompensowało to dekadę, w której systemowych podwyżek prawie nie było.

Związki jednym głosem

Największym centralom związkowym nie zawsze jest ze sobą po drodze, ale na ten temat mówią jednym głosem.

„Wspólne stanowisko OPZZ, NSZZ Solidarność i Forum Związków Zawodowych w tej sprawie zostało zawarte” – mówi nam Piotr Ostrowski z OPZZ. – „Mówimy jednym głosem, domagając się podwyżki co najmniej na poziomie 12 proc. To poziom nie tylko uwzględniający przyszłe potrzeby pracowników, ale także rekompensujący wiele lat zamrożenia płac”.

Takie stanowisko i tak można uznać za konserwatywne. Jeżeli rządowe założenia się utrzymają, średnia pensja między 2013 a 2022 rokiem wzrośnie o 60 proc. W tym czasie pracownicy sfery budżetowej otrzymali podwyżkę o inflację w 2018 roku i 4,3 proc. w 2019 (a 6,3 proc. dla pracowników urzędów wojewódzkich).

W 2020 roku przewidziano kolejną podwyżkę o 6 proc., ale zrezygnowano z niej ze względu na pandemię. I chociaż rząd z dumą ogłaszał wiele razy, że pandemię pokonał i obronił naszą gospodarkę, to najwyraźniej urzędnicy nie mają w tym udziału.

W zeszłym roku, pomimo protestów związkowców, nie udało się zmienić postawy rządu. Dziś jednak mamy inną sytuację gospodarczą, a frustracja pracowników z pewnością będzie większa. W zeszłym roku centrale związkowe domagały się podwyżki o 10 proc.

Piotr Ostrowski: „Znając rząd, będzie on stanowczo bronił swojego stanowiska. Być może zdecyduje się na poziom równy inflacji. Jeśli tak się stanie, trudno to jednak uznać za sukces. Płace w sferze budżetowej powinny rosnąć szybciej i to w sposób odczuwalny dla setek tysięcy pracowników. To oni codziennie dbają o sprawne funkcjonowanie państwa i jego instytucji. Już teraz sfrustrowani i wściekli związkowcy OPZZ ze sfery budżetowej podnoszą potrzebę zdecydowanej reakcji. Być może dojdzie w najbliższym czasie do manifestacji w tej sprawie”.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze