0:00
0:00

0:00

Uciekać można było tylko na puste osiedle albo w ciemne ulice, niedaleko wejście do lasu. Powiedział: „wyrucham cię, ale na razie chcę tylko popatrzeć”. Pierwsza próba ucieczki się nie udała, zaszedł jej drogę. W końcu zadzwoniła do przypadkowych drzwi, ktoś otworzył.

Historię A., która w ostatnią noc 2018 roku uciekała przed mężczyzną w kominiarce, opowiedzieliśmy tutaj:

Przeczytaj także:

Policja odmówiła przyjęcia zeznań. A. zgłosiła sprawę do prokuratury. Minął ponad rok. Od tamtej pory prokuratura i sąd zdecydowały, że:

  • to nie była próba gwałtu;
  • ani groźba karalna;
  • być może: wybryk nieobyczajny (jak całowanie się w miejscu publicznym).

Prokuratura na podstawie zeznań A. z własnej inicjatywy zawyrokowała m.in. o tym, że podejrzany jest pewnie ekshibicjonistą, a im nie chodzi o gwałt. Więc ta groźba to wcale nie groźba. Śledztwa nie wszczęto.

"Ta decyzja i wmawianie mi, że nic się przecież nie stało, to sugerowanie, że przemoc niebędąca gwałtem jest właściwie naturalnym elementem infrastruktury miasta. Zagrożenie staje się normą"

- mówi A.

Nie ma pan innych planów na wieczór?

Kiedy A. wciąż roztrzęsiona zjawiła się w sylwestrową noc na komisariacie w Lesznie, policja troskliwie odradzała zgłaszanie. "Takie formalne zawiadomienie potrwa długo, co najmniej 2 godziny. Nie miała pani jakichś planów na ten wieczór? Może pani z nich skorzysta?"

I pouczała: "Tak na przyszłość, jak już taka sytuacja z inną czynnością się stanie, sutek na przykład będzie dotknięty, to wtedy najpierw do szpitala na obdukcję. Oszczędzi pani czasu sobie i nam". Doradzono, żeby zostawiła swój numer, najwyżej zadzwonią.

"Kobieta nie zdecydowała się wówczas na formalne złożenie zawiadomienia" - brzmiało stanowisko komisariatu.

Zapytana o to, jak to możliwe, że nie przyjęto zgłoszenia, policjantka z zespołu dyżurnych w Lesznie tłumaczyła mi:

"Gdyby pani tu pracowała 20 lat, to by pani wiedziała, że często przychodzą osoby, które same nie wiedzą, czy chcą zgłosić i co dokładnie. Nie wiedzą, na przykład, czy ukradziono, czy może same zgubiły".

A. jednak wiedziała, ale wysłuchano jej dopiero na komisariacie w Łodzi. Wytłumaczono, jak złożyć zawiadomienie do prokuratury. Składa. W międzyczasie policja z Leszna sama w końcu do niej dzwoni (po tym jak o całej sprawie pisze na facebooku i w lokalnych mediach) i zaprasza do złożenia zeznań.

Łańcuch kauzalny

Sprawę przejmuje Prokuratura Rejonowa w Lesznie. W lutym 2019 odmawia wszczęcia śledztwa dotyczącego próby gwałtu. Przebieg zdarzenia "nie wskazywał bezpośrednio, by zachowaniem swym mężczyzna zmierzał bezpośrednio do realizacji czynu zabronionego". Sprawa zamknięta.

A. składa zażalenie. W grudniu Sąd Rejonowy w Lesznie też uznaje, że o próbie gwałtu nie może być mowy.

W uzasadnieniu A. czyta m.in., że nie doszło do "uruchomienia łańcucha kauzalnego czynności zmierzających do dokonania czynu zabronionego", oraz że trzymając się "ściśle językowego brzmienia słów uznano, że zwrot »wyrucham cię« odnosił się raczej do dalszej, bliżej nieokreślonej przyszłości". Ale sąd ponownie kieruje sprawę do prokuratury, tym razem z podejrzeniem o przestępstwo groźby karalnej.

1. Kto grozi innej osobie popełnieniem przestępstwa na jej szkodę lub szkodę osoby najbliższej, jeżeli groźba wzbudza w zagrożonym uzasadnioną obawę, że będzie spełniona, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Co to za groźba, skoro się potem nie widzieli?

W styczniu 2020 roku prokuratura rejonowa w Lesznie odmawia wszczęcia śledztwa także w tej sprawie. Uznaje, że:

  • "przy całym zrozumieniu silnych emocji u pokrzywdzonej" nie można przesądzić o zamiarze sprawcy;

"Mężczyzna skupiał się na masturbowaniu się, a nie kontakcie cielesnym z pokrzywdzoną" - argumentuje prokuratura i uznaje, że nie można "kategorycznie stwierdzić, że jego celem było zrealizowanie słów cyt. »wyrucham cię«".

  • Ekshibicjoniście wystarczy obnażanie, nic więcej by nie zrobił

Prokuratura uczy i uspokaja: "ekshibicjonista osiąga satysfakcję seksualną przez obnażanie się, a czerpana z tego przyjemność wiąże się ze wzbudzaniem strachu, reakcja lęku i szoku zwiększa jego podniecenie". Na jakiej podstawie bez żadnych badań ani próby złapania podejrzanego ustalono, że jest ekshibicjonistą? Nie wiadomo.

  • Groźba nie mogła być poważna, bo od tamtego czasu się nie widzieli

"Sam fakt, iż taki sposób zachowania jest całkowicie nieakceptowalny społecznie, nie oznacza, że mężczyzna ma jakiekolwiek zamiary w stosunku do pokrzywdzonej w przyszłości, na co może wskazywać również fakt, że od chwili zajścia upłynął niemal rok, a pokrzywdzona mężczyzny więcej nie spotkała".

Można więc uznać, że A. nie miała się czego bać, wykorzystano przecież tylko jej strach i szok dla społecznie nieakceptowalnej, ale niegroźnej podniety przypadkowego ekshibicjonisty. No i już go nie spotkała. To prawda - także dlatego, że A. nie mieszka w Lesznie. Spotkała go pewnie jakaś inna kobieta.

W kominiarce? A, to nie ten, tamten był nagi

Już przy pisaniu do lokalnych mediów okazało się, że przypadek A. nie jest odosobniony.

Z komentarzy i wiadomości na facebooku:

  • "Mi policja powiedziała po podobnym zgłoszeniu, że nie przyjadą, bo nic mi ten mężczyzna nie zrobi. A jak znowu mnie będzie zaczepiał i się onanizował, to wyślą jakiś patrol".
  • "A pamiętasz tego zza szpitala?".
  • Inna kobieta pisze do A., że widziała kogoś niedawno w okolicy, ale nie miał kominiarki, był akurat nagi. Takiego w kominiarce też widuje.
  • Kolejna dziewczyna, która mieszka koło lasu, wspomina, że kilka razy na kogoś takiego się natknęła. Na policji powiedzieli jej, że i tak nic się z tym nie da zrobić, bo jak ma kominiarkę, to go nie zidentyfikują. A las jest za duży, żeby go szukać. "Miałam wrażenie, że zabieram im czas w sobotnie sierpniowe popołudnie".

A. sama jest z Leszna, pamięta tego ekshibicjonistę przy wejściu do lasu. Zawsze uciekał potem na rowerze - przypomina sobie. Wszyscy o nim wiedzieli, bo każdy miał jakiegoś znajomego, który go tam widział. Kilka kobiet zaatakował. Nikt nic z tym nie zrobił.

Z rozmów z dziewczynami z Leszna A. wyciągnęła wniosek, że obecnie jest przynajmniej trzech takich mężczyzn, o których wszyscy wiedzą. Mają nawet swoje ulice. Kobiety powtarzają, że policja nie chce przyjeżdżać na miejsce zdarzenia.

Wybryk nieobyczajny

Zdaniem prokuratury przypadek A. nie jest ani próbą gwałtu, ani groźbą karalną, ale być może wykroczeniem: wybrykiem nieobyczajnym. "Tak jak uprawianie dobrowolnego seksu w samochodzie, zbyt intensywne pocałunki w tramwaju czy sikanie w parku" - podsumowuje A., która decyzję uważa za krzywdzącą i niesprawiedliwą. Czuje, że ważniejsza od jej bezpieczeństwa i prewencji okazała się policyjna statystyka.

"Przekonałam się o niemocy systemu, odebrało mi to poczucie bezpieczeństwa. Ciągłe planowanie i unikanie zagrożeń, co najwyraźniej uważa się za mój obowiązek, to życie w permanentnym lęku"

- mówi A.

"To kolejny etap bagatelizowania całej sprawy" - uważa Adam Kuczyński, prawnik z Fundacji Przeciw Kulturze Gwałtu, który pomaga A. "Na początku było bagatelizowanie prosto w twarzy - na komisariacie. Teraz, ponad rok po zdarzeniu, mamy bagatelizowanie formalne - skupienie całej uwagi policji na tym, żeby móc nie szukać i nie ścigać sprawcy ukryte pod formułkami prawnymi. Obawiam się, że nawet uwzględnienie zażalenia nie zmusi policji do przejęcia się sprawą i szukania sprawcy". Zażalenie jednak składają.

Walczymy dalej

„Jeśli państwo nie robi nic, żeby zwalczyć problem, który dotyka prawie wyłącznie kobiet, to jest to rażący przykład systemowej dyskryminacji ze względu na płeć” – uważa Kamila Ferenc, aplikantka adwokacka w Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny i Fundacji Przeciw Kulturze Gwałtu.

Co państwo mogłoby zrobić?

  • policja: posłuchać zgłoszeń, zintensyfikować patrole w newralgicznych lokalizacjach, zainstalować monitoring, oświetlenie.
  • prokuratura: zebrać statystyki dotyczące przemocy na tle seksualnym wobec kobiet i je przeanalizować - w jak wielu sprawach są umorzenia/odmowy wszczęcia i dlaczego w aż tylu?
  • ministerstwo: organizować szkolenia - dla funkcjonariuszy i dla kobiet, uwrażliwiać organy ściągania i społeczeństwo na problem, obmyślić strategię walki z kulturą gwałtu.

„Zamiast tego problem jest ignorowany, a wolność i swoboda kobiet wciąż są ograniczane” – mówi Ferenc.

"Bezczynność organów ścigania to przyzwolenia na obarczanie kobiet odpowiedzialnością za dysfunkcję państwa. Jeśli policja im nie pomoże, muszą kupić gaz pieprzowy, zmieniać drogę do domu...".

Co nam pozostaje? Uświadamianie sobie i innym czym są prawa kobiet, czym jest dyskryminacja. Wywieranie presji na władzę publiczną. Edukowanie siebie i innych. Dalsza walka o wolność i bezpieczeństwo dla wszystkich.

;

Udostępnij:

Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Komentarze