Viktor Orbán triumfuje, że w UE zwyciężyło „węgierskie podejście” do migracji, bo gdy w 2015 roku ogłaszał budowę płotów granicznych spotykał się z ostrą krytyką Europy, a teraz twarda obrona „fortecy Europa” stała się – to prawda – polityką ugrupowań głównego nurtu w Unii.
Warto przypomnieć, że nawet szef Europejskiej Partii Ludowej Donald Tusk w dyskusjach o przyszłości Fideszu w tej centroprawicowej międzynarodówce podkreśla, że nie chodzi mu o politykę migracyjną Orbána, lecz o praktyki „nieliberalnej demokracji” wobec mediów, sądów czy też uczelni.
Oczywiście, w obecnych przechwałkach Orbána jest nieco przesady, bo rządzący większością innych krajów Unii jednak nie leją oliwy do ognia, podżegając do wrogości wobec migrantów (i nie dopuszczają do niedożywiania przybyszów w strefach tranzytowych na swym terytorium oraz nie kryminalizują działań pomagających im NGO-sów).
Ale faktem jest, że lekcją, którą europejska centrolewica i centroprawica wyciągnęły dla siebie po kryzysie migracyjnym lat 2015-2016, jest proste przesłanie – nie można wyborcom pokazać, że jest się (nazbyt) łagodnym wobec migrantów, w tym uchodźców.
To dotyczy również Emmanuela Macrona czy też duńskich socjaldemokratów, bo przed kilku laty praktycznie wszędzie antyimigracyjny i ksenofobiczny zastrzyk poparcia dla populistów i skrajnej prawicy wstrząsnął mainstreamowym establishmentem. Humanitarnych pryncypiów trzymają się jednak zieloni.
Cicha zgoda na łamanie prawa międzynarodowego
Odpowiedzią Unii na „otwarcie granic” przez Erdoğana (i zachęcanie migrantów do marszu na UE) stało się zatem przyzwolenie na ogromne naciąganie oraz łamanie prawa międzynarodowego przez Grecję.
Komisja Europejska do dziś „analizuj” decyzję Aten o wstrzymaniu na miesiąc przyjmowania wniosków azylowych (wedle ONZ nie ma co analizować, bo to sprzeczne z prawem międzynarodowym i unijnym). KE także uchyla się od komentarzy na temat doniesień medialnych o brutalnym postępowaniu Greków na granicy turecko-greckiej.
Czy można strzelać gumowymi kulami do ubiegających się o azyl? Rzeczywiście to zależy od okoliczności, ale jeszcze przed czterema-pięcioma laty od rzeczników Komisji Europejskiej można było się spodziewać „zaniepokojenia” czy innych retorycznych wyrazów empatii, a nie tylko uników.
Gdy w miniony wtorek szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen oraz przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel objeżdżali wspólnie granicę Grecji i Bułgarii z Turcją, oprócz wyrazów solidarności z „tarczą Europy” (jak von der Leyen nazwała Greków) nie było publicznych wezwań do znacznie bardziej humanitarnego zachowania pograniczników.
Podczas kryzysowego posiedzenia unijnych szefów MSW w środę 4 marca 2020 mówiono głównie o dalszej ochronie granicy Turcji z Grecją, a tylko trzy kraje (Francja, Finlandia, Portugalia) ogłosiły gotowość przejęcia po kilkaset osób (głównie dzieci bez rodziców) spośród koczujących tam Syryjczyków. Grecji obiecano dodatkową pomoc finansową oraz stu funkcjonariuszy z Fronteksu (w sprawie funkcjonariuszy jak zwykle do „pomocy na miejscu” jest gotowa Polska), którzy mają wyjechać w przyszłym tygodniu.
Twarde podejście służb granicznych i fatalne warunki przy granicy być może dają efekt zniechęcający. To dość popularna interpretacja w UE. Mimo podstawianych autobusów do granicy i tureckiej propagandy w drogę ruszyło na razie stosunkowo niewielu jak na 3,6 mln Syryjczyków żyjących teraz w Turcji.
I właśnie ten efekt greckiej „tarczy” sprawia, że Unia z chłodnym wyrachowaniem milczy (bądź prawie milczy) również w sprawie medialnych doniesień o brutalnych działaniach Greków na granicy.
„Tylko” kilkanaście tysięcy ludzi
Przy lądowej granicy Turcji z Grecją – wedle brukselskich szacunków na ostatni czwartek – koczowało do kilkunastu tysięcy ludzi, a każdego dnia na drugą stronę udawało się przedrzeć 30-40 osobom, czyli maleńka garstka w porównaniu z apogeum kryzysu migracyjnego sprzed kilku lat.
To liczby bez porównania mniejsze niż w kryzysie w latach 2015-2016. W sporej mierze spuścizną tamtej sytuacji jest ok. 115 tys. migrantów i uchodźców przebywających wciąż w fatalnych warunkach na wyspach Morza Egejskiego, których nie udało się przenieść do innych krajów z powodu braku chętnych, ale też – mimo sowitych subsydiów unijnych – niewydolności administracji i sądów zajmujących się m.in. rozpatrywaniem odwołań w procedurach azylowych.
Grecy podają, że ponad 60 proc. zatrzymanych przy nielegalnym przekraczaniu granicy to Afgańczycy, ale – czy chodzi o Afgańczyków, Irakijczyków czy o Syryjczyków – Grekom (milcząco wspieranym w tym przez UE) najwyraźniej chodzi o efekt odstraszający.
Zresztą, szerzące się w mediach tradycyjnych i społecznościowych doniesienia o twardo bronionej granicy (Frontex w najbliższych dniach zamierza tam posłać około setki swych ludzi) oraz koszmarnych warunkach w „strefie niczyjej” chyba istotnie działają zniechęcająco.
W Turcji żyje teraz ponad 4 mln migrantów i uchodźców (w tym około 3,6 mln Syryjczyków), a zatem ogromna większość nie odpowiedziała na propagandę Erdoğana o rzekomo „otwartej granicy” do Unii Europejskiej.
Strategia odstraszania
Priorytet bezkompromisowej obrony granic zewnętrznych UE plus przekonanie, że pomoc (lub „zbytnia” pomoc) byłaby magnesem dla migrantów, jest od paru lat świadomie i na zimno praktykowany przez UE także w Cieśninie Sycylijskiej.
To prawda, że niektórzy przemytnicy ludzi podszywali się tam pod NGO-sy, ale jednym z celów ograniczania tam działań pozarządowych łodzi ratunkowych (kwestia była swego czasu tematem wielkich kontrowersji w Parlamencie Europejskim) było i jest utrzymanie niebezpiecznego, a zatem odstraszającego charakteru nielegalnej przeprawy morskiej z wybrzeży Libii do Włoch. Tą trasą w 2016 roku przeprawiło się 181 tys. ludzi, a w 2019 roku tylko 11,5 tys.
Umowa z Turcją skuteczna
Umowa UE z Turcją z marca 2016 roku o hamowaniu migracji (a właściwe nie „umowa”, lecz tylko wspólne „oświadczenie”, a zatem nie da się go nawet skierować na zbadania legalności przez TSUE) okazała się bardzo skuteczna – o ile do Grecji w 2015 roku przedostało się 860 tys. migrantów (w tym uchodźców), to w zeszłym roku było to około 60 tys., 50 tys. w 2018 i tylko 30 tys. w 2017 roku.
Od początku tego roku do zeszłego tygodnia do Grecji z Turcji przedostało się około 8,5 tys. ludzi, w tym niespełna 1,8 tys. przez granicę lądową.
Unia bez planu
Jednak Unia nie wykorzystała czasu „kupionego” w 2016 roku (dzięki ugodzie z Turcją) na uzgodnienie całościowego pakietu migracyjno-azylowego.
Główną przyczyną blokady był spór o podział odpowiedzialności za proszących o azyl – z jednej strony Włochy (i po części Grecja) radykalnie żądały permanentnego i całkowitego dzielenia między kraje Unii wszystkich, którzy przekraczają ich granice (głównie morskie), a z drugiej strony Polska i Węgry radykalnie odmawiały zgody na jakikolwiek system, który w razie kryzysu zmusiłby je do przyjęcia choćby jednego uchodźcy w ramach unijnego rozdzielnika.
W efekcie Komisja Europejska zamierza w kwietniu zresetować tę reformę i zapewnia, że polskie żądania („żadnego uchodźcy, a w zamian inne formy pomocy”) są nadal na stole przy projektowaniu nowego wariantu reformy.
Erdoğan zbawca?
Trudno powiedzieć, na jak długo ten nowy projekt Komisji Europejskiej utknie w unijnych kłótniach. A zatem jedynym rozwiązaniem na krótką i średnią metę pozostaje nadal układanie się Unii z Erdoğanem – o ile bowiem Grecy i Bułgarzy z pomocą Fronteksu raczej byliby w stanie mocno blokować granice lądowe, to jednak ogromnie trudne byłoby zatrzymanie fali migracyjnej, gdyby Turcja dała pełne przyzwolenie dla przemytników ludzi przez Morze Egejskie.
Do ostatniego tygodnia Turcy wywiązywali się z ugody, która przewidywała zwalczanie szlaków przemytniczych oraz regułę „jeden za jeden”, czyli odesłanie jednego syryjskiego migranta z wysp greckich do Turcji w zamian za uporządkowane i koordynowane przez ONZ przesiedlenie do Unii jednego Syryjczyka z obozów dla uchodźców w Turcji.
Szkopuł w tym, że grecka administracja (i wymiar sprawiedliwości, bo decyzje o odesłaniu ulegają zaskarżeniom nierozpatrywanym długimi miesiącami) zdołała przygotować do odesłania niespełna 2 tys. ludzi od 2016 roku, a schemat „jeden za jeden” tworzono z myślą o nawet 72 tys.
Przesiedlenia z Turcji do Unii, którymi objęto ok. 25 tys. Syryjczyków od 2016 roku, i tak mocno wykraczają zatem poza „jeden za jeden”. Bruksela wylicza, że kraje Unii od 2015 roku przesiedliły łącznie 63 tys. z obozów dla uchodźców na Bliskim Wschodzie i w Afryce Płn.
Niemcy: trzeba płacić za spokój
Kluczowym elementem porozumienia migracyjnego Unii z Ankarą było 6 mld euro od UE na potrzeby migrantów i uchodźców w Turcji. I teraz Bruksela odczytała „otwarcie granic” przez Erdoğana jako apel o więcej pieniędzy, a w każdym razie UE usiłuje sprowadzić wydarzenia ostatniego tygodnia właśnie do pieniędzy.
Europa (czy to w formacie UE czy NATO) na razie bowiem nie ma – pomimo takich retorycznych wezwań ze strony Turcji – ani ochoty, ani siły na poważne zaangażowanie się w wojnę syryjską, choć teoretycznie mogłaby to zrobić nawet „na odległość” za pomocą groźby poważnych sankcji wobec Rosji, jeśli ta nie przejmie się na poważnie losem cywilów w prowincji Idlib.
Erdoğan oskarża Unię, że wywiązała się tylko z połowy obietnic finansowych, co jest manipulacją (i jest tego świadoma turecka dyplomacja). Unia istotnie wypłaciła tylko około 53 proc. z sześciu miliardów, ale dlatego że płaci – podobnie jak z polityką spójności – faktury dopiero za ukończone projekty.
Ale Komisja Europejska szacuje, że do końca tego roku, dzięki już zatwierdzonym lub wstępnie zatwierdzonym programom oraz inwestycjom w Turcji, wypłaci całe sześć miliardów. I tu pojawia się pytanie, co potem?
Pomimo oburzenia taktyką Erdoğana, który w parę dni „zorganizował” kryzys na granicy z Grecją, m.in. Niemcy są gotowe płacić Turkom dalej oraz więcej i – pomimo doraźnych tarć między krajami Unii – wydaje się, że to niemieckie stanowisko ostatecznie zwycięży w UE.
Trzeba przy tym przyznać, że unijne pieniądze idą w Turcji rzeczywiście na potrzeby migrantów (szkoły, zasiłki, zdrowie), którzy żyją tam w bardzo poprawnych warunkach. A każdym razie w warunkach – co po cichu przyznają eksperci ONZ i UE – przeciętnie o wiele lepszych niż w Grecji.
Erdoğan jedzie do Brukseli
Edoğan – jak ogłoszono w sobotę 7 marca 2020 – wybiera się już w poniedziałek do Brukseli, a Turcja od 6 marca wieczorem – wedle doniesień medialnych – zaczęła znów dość sumiennie blokować przeprawy przez Morze Egejskie.
To może oznaczać początek rozmów o nowym pakiecie finansowo-politycznym Unii z Turcją, które w jakiś sposób będą musiały nawiązać też do drugorzędnych elementów porozumienia z 2016 roku.
Zawierało ono – zupełnie nierealistycznie – obietnice szybkiego zniesienia wiz dla Turków, o ile spełnią określone warunki (nie spełnili i szybko nie spełnią, więc w zasadzie obietnicę można cynicznie powtórzyć).
A także przyspieszenie rozmów o pogłębieniu unii celnej UE z Ankarą, czego Erdoğan może domagać się teraz od Brukseli bardziej zdecydowanie.
W każdym razie Unia jest gotowa, by nadal być zdaną na humory Erdoğana, byle Turcja nadal pozostała dla Europy skutecznym „buforem” migracyjnym.
Już wiecie, że nie tylko Orban, ale i PiS w Polsce mieli rację! To w większości nie uchodźcy, a imigranci ekonomiczni. Koniec z multi-kulti w UE się zbliża. "Starzy" mieszkańcy mają dość i mówią to politykom! A sytuacja w Grecji jeszcze pewnie się zaostrzy. Wiecie jaka jest i była od lat, recepta na kryzys tych najbardziej radykalnych przeciwników imigrantów. Strzelać do nich, ale ostrymi nabojami. Potem ciała przywiązywać do boji i umieszczać na morzu, by każdy próbujący się przedostać, miał świadomość tego co go czeka. Wtedy nie trzeba nawet płacić Turkom! Jeszcze w 2015 wydawało się, że takie pomysły to marzenie szaleńca (nawet ciężko było sobie wyobrazić strzelanie gumowymi kulami), a teraz…?
EU postępuje zgdnie z stanowiskiem Polski i Węgier. I kto tu miał rację w 2015? Brawo Kaczyński, brawo Orban.
Nikt tu nie ma racji.
Racja jest w powstrzymaniu wojny ale jakoś Orban i Kaczyński ma to gdzieś. Za bardzo są zajęci niszczeniem własnych krajów.
Poza tym dlaczego tak jest że ci którzy sami się nazywają katolikami / chrześcijanami nie chcą pomagać bliźnim.
Katolikami, a nie samobójcami. Kościół katolicki naucza, że najpierw należy pomagać swoim bliskim, rodakom, a dopiero potem obcym, zwłaszcza, jeżeli ci obcy stanowią zagrożenie. To się nazywa porządek miłosierdzia.Też nie mam nic przeciwko przyjęciu do Polski kilkunastu małych muzułmańskich dziewczynek, na przykład z Syrii (albo z Czeczenii). Tylko, że UE chciała do nas wysłać 7000 niezweryfikowanych muzułmanów, w tym 6000 mężczyzn. Widzi Pan różnicę? Analogicznie – mogę dobrowolnie wpłacać co miesiąc na polską szkołę na Białorusi – ale nikt nie ma prawa mi wbrew mojej woli zabierać 500 zł co miesiąc na budowę szkoły koranicznej w Taszkiencie. Bo nie widzę żadnego powodu, dla którego mam to robić.
Stanowisko Kaczyńskiego to nie wpuścimy nikogo. Jaki problem weryfikować tych co się wpuszcza ? Przyjmować tylko tych co mają dokumenty oraz dzieci. ? Młodych koni odesłać aby bronili swojej ojczyzny. Jakieś wyśrodkowanie musi być a nie tak jak Kaczyński nikogo albo Merkel wszystkich.
Tylko kobiety i dzieci, jeżeli mogą potwierdzić swoją tożsamość i fakt prześladowania / pochodzenia z obszaru objętego walkami. Takie trudne? Chyba widać, czy dana osoba jest kobietą / dzieckiem, czy dorosłym mężczyzną. Brzydzi mnie faszyzm, ale przed oblężeniem Breslau dorośli mężczyźni nie podlegali ewakuacji, i to było słuszne. Co więcej, dezerterzy byli rozstrzeliwani.
Przypomnę, że Kaczyński mówił „nikogo wg przymusowego rozdzielnika”. To każdy kraj decyduje, kogo, skąd i na jak długo przyjmuje do siebie. Prócz Kaczyńskiego i Orbana takiej wypowiedzi udzielił prezydent Milos Zeman. Tymczasem Niemcy zaprosili do siebie jak leci, i jak się zorientowali, że nie podołają, swoich gości chcieli przewozić do sąsiadów. Druga rzecz, to przemieszanie uciekających przed wojną z Syrii z migrantami ekonomicznymi z kilkudziesięciu krajów. Podobno nie dało się pomagać tylko uchodźcom, należało przyjmować wszystkich. W efekcie ludzie w całej Europie mówią teraz nie dla wszystkich.
Dla przypomnienia: stanowisko Polski polegało na łamaniu solidarności europejskiej.
'Nie będziemy umierać za Gdańsk" – Marcel Deat, 1939.
W Europie narodowych interesów, Francuzi, Włosi, czy Hiszpanie nie będą zainteresowani w umieraniu za Gdańsk.
Więc skoro Europejczycy (Francuzi) nie umierali za Gdańsk, wprowadzali długie okresy przejściowe dla polskich pracowników (najdłuższe Niemcy), różnymi regulacjami niszczą polskie rybołówstwo, górnictwo, rolnictwo, a wcześniej stocznie – to ja nie widzę powodu, aby polskie kobiety były w imię wyimaginowanej solidarności międzynarodowej – narażone na przemoc ze strony imigrantów.
Proponuję zapoznać się z pojęciem solidarności. Drugie pożyteczne pojęcie to kompromis. To są trudne pojęcia, ale niezbędne do zrozumienia na czym opiera się UE.
@Charzynska: w niedługim czasie Mo, że się wznowić masowa emigracja z Polski. Jako wynik władzy pisowsko-koscielnej mafii. Za granicą będą też wpuszczane tylko matki z małymi dziećmi. Odpowiada to paninej głupocie? A może Polacy, jako naród uprzywilejowany zostaną z entuzjazmem powitani?
@Skladanowski to może Pan przyjmie do siebie z 10 dorosłych, muzułmańskich mężczyzn? W imię solidarności?
To że Pani popiera pomoc chorym nie oznacza wymogu, aby Pani otwierała swój dom dla nich.
Bardzo się cieszę, że to napisałeś. To tylko znaczy, że stanowisko EU w 2015 roku było będne, a stanowisko Polski: słuszne, prawdziwe, opowiedzialne i co najważniejsze skuteczne.
Bardzo skuteczne, jeżeli celem jest wspieranie interesów Putina i Trumpa w Europie.
Popełnijmy zbiorowe samobójstwo, bo tak EU robi. Doskonały pomysł. A jak się nie zabijemy to pomagamy Putinowi i Trumpowi. Nie mamy wyboru w takim razie. Kula w łeb.
Jest alternatywa. Przecież doskonale ją znasz. Każdy Polak nosi ją w sercu: Trójmorze. Polska od morza do morza i do jeszcze jednego morza. I husaria. Chyba że nie jesteś Prawdziwym-polakiem, a taką zdradziecką mordą, takim Tuskiem.
Coraz słabiej. Widać wyraźny spadek formy.
To ze śmiechu. Łzy radochy osłabiają mój dowcip.
Liberałowie i lewacy uwielbiają okładać po głowach oponentów pałą w postaci Trumpa i Putina 😀
Naprawdę myślicie że na kimś to jeszcze robi wrażenie? Poza "waszymi", z waszej bańki?
UE radykalizuje się i skręca w prawo. To slogany, czy rzeczywistość. Jeśli to drugie, to nie mamy co liczyć na wsparcie w walce o sądownictwo, wolność słowa, wyznania czy nauki.
"wsparcie w walce o sądownictwo, wolność słowa, wyznania czy nauki." – w walce o co dokładnie? Poziom polskiego sądownictwa i nauki są zdecydowanie poniżej oczeekiwań. Ich reforma jest naturalnym obowiązkiem każdej wałdzy, ale jakoś dopiero ta się za to wzięła. W prawach dotyczących wolności słowa oraz sprawy wyznania nie ma poważnych problemów – trzymamy poziom europejski.
Udajesz idiotę, czy to twoja natura?
To jest punk widzenia ~50% społeczeństwa Polskiego. Pogardzaj nim dalej. Dobry pomysł.
Nie obrażaj ~50% narodu.
A gdzie ty niby masz te reformy edukacji i sądownictwa w Polsce?Bo to co robi pis z sądami to żadna reforma tylko chamskie upartyjnianie które w żaden sposób nie przełoży się na lepsze funkcjonowanie sądów.Edukacja to samo więcej religii niż fizyki chyba ze o to chodzi.
Wolność wyznania nie polega na tym, żeby narzucać niekatolikom przez ustawy katolicki światopogląd (niekatolik nie ma obowiązku wierzyć w "życie poczęte" na przykład). Analogicznie, wolność słowa tylko dla tzw. prawicy nie jest wolnością słowa. A dla poprawienia poziomu nauki konieczne byłoby wielokrotne zwiększenie finansowania…
Dlaczego w tej sytuacji nikt nie pisze o tym ze to glownie amerykanie sa winni tej sytuacji w tym regionie.Niby wycofuja sie z Afganistanu po 18-tu latach rozpierduchy tego kraju i mamy 60% afganczykow na greckiej granicy.Caly bliski wschod jest przez nich zniszczony a my chowamy glowe w piasku !!!!!!
Powiem tak mimo iż jestem lewakiem to jednak uważam ze nalezy zdecydowanie ograniczać emigrację z krajów z muzułmańskich.Wiele badań i to nie prawicowych ale jak najbardziej lewackich organizacji potwierdza ze ci ludzie w olbrzymiej większości maja problem z integracją w Europie.Ich przyjmowanie napędza tylko fanatyków prawicowych którzy przy okazji chcą też ograniczać prawa kobiet czy osób lgbt. Niestety jeżeli lewica będzie zbyt pro uchodźcza będzie napędzać wyborców Orbanom i Kaczyńskim.
Racja kurde, niestety.
Europa sama i na swoim terytorium nie rozwiąże problemu migracji ludności Afryki i Azji. Nie pomieści i nie wyżywi wszystkich chętnych, a okazywanie większej gościnności niechcianym przybyszom nie tyle poprawi ich warunki egzystencji, co zachęci jeszcze większą ich liczbę do ryzykownej przeprawy przez Morze Śródziemne czy zieloną granicę UE.
Wydaje się, że jedynym państwem które poradziło sobie z żywiołowym napływem imigrantów jest Australia. Ale podczas kryzysu 2015 roku UE odrzuciła rozwiązanie australijskie jako niepoprawne politycznie i zamiast tego wolała zapłacić sowitą łapówkę Erdoganowi, żeby ten pomógł wygasić problem imigrantów poza terytorium UE. Wolała umyć ręce niż próbować rozwiązać problem. Niestety, zablokowanie granicy przez Erdogana, kosztowne i niepozbawione moralnych wątpliwości, okazało się na dłuższą metę nieskuteczne. Co teraz? Czy stosunek UE do imigrantów zmienił się na tyle, żeby jeszcze raz rozważyć rozwiązanie australijskie?
Obawiam się, że jest dokładnie odwrotnie.
Europa bez trudu pomieści i wyżywi dodatkowe 100-200 mln ludzi.
WIększość terenów uprawnych w EU jest dziś ugorowana – bo dzisiejsze rolnictwo jest ekstremalnie wydajne. Dla przykładu w Polsce całą produkcję rolną na rynku wytwarza 10 tys. sprawnych gospodarstw – to jest 1 % wszystkich zarejstrowanych gospodarstw. Pozostałe ledwo produkują na swoje potrzeby i by dostawać dotacje, krusy etc. A Polska ma słabe ziemie. Ogromna część prowincji np. we Francji czy Włoszech jest wyludniona. Dlatego problemy migracji jest raczej umysłowy niż fizyczny.
Co do Australii – to jest kraj pozornie sprawny – w rzeczywistości zmierza ku upadkowi. Jest już przeludniony (bo większość kontynentu to pustynie), zdewastowany ekologicznie i bez naturalnych rezerw rozwojowych. Gospodarka głównie nastwiona na eksploatację surowców na potrzeby Chin nie inwestuje w gospodarkę wiedzy. Polityka migracyjna sprawadza się do systemu punktów, który jest pozornie rozsądny oraz na budowie obozów koncentracyjnych na okolicznych wyspach. Społeczeństwo staje się coraz bardziej jak apartheid w dawnej Afryce Poludniowej.
Wiec lepiej patrzmy na Skandynawię, z jej poziomem asymilacji migrantów (nie bez problemów, ale zachowajmy proporcje) na poziomie 8 %, z ekstremalnie konkurencyjnymi i innowacyjnymi gospodarkami i jednocześnie ochroną społeczną.
Wyobraźmy sobie, że przyjmujemy w 10 lat 3 mln migrantów z Afryki, stajemy się liderami w kilku dziedzinach technologii na świecie i mamy służbę zdrowia bez kolejek i na najwyższym poziomie, a nasi emeryci dostają wypłaty na poziomie 3-4 tys. misięcznie (wszyscy). Jak w Danii.
Jest jeszcze Syberia – ogromny wolny teren. Tylko że tam trzeba pracować, żeby żyć.
Europa potrzebuje migrantów. Kwestia populacyjna. Merkel miała absolutnie rację a Kaczyński z Orbanem są albo idiotami, albo kanaliami, które wykorzystują emecje do utrzymania się chwilowo u władzy. Nikt ich nie będzie pamiętał jako mądrych polityków za 20 lat. Będziemy pamiętali ich (?) jako żałosnych oportunistów.
Ale…
Są powazne problemy techniczne:
1. Jak kulturowo integrować przybyszy i sprawić, by przyjęli nasze wartości (z grubsza).
2. Jak ich sprawnie użyć w gospodarce.
3. Czego można się nauczyć z ich doświadczeń.
4. Jak ograniczyć obawy miejscowych przed obcymi (natura), jak ograniczyć rasizm z obu stron.
5. Jak wspierać migrantów i jednocześnie także własne grupy ludzi na dole.
6. Jakie tempo przyjąć. Jak to regulować (granice, umowa z Turcją, wspomaganie rozwoju Afryki).
To są trudne zgadnienia, które w krajach przyjmujących migrantów są lepiej lub gorzej podejmowane. Generalnie nie jest źle.
Natomiast Polska Kaczyńskiego w całej akcji skompromitowała się bezmyślnością, brakiem idei, brakiem solidarności i wrażliwości i infantylizmem kulturowym i organizacyjnym. Najwyraźniej po tych wszystkich rozbiorach jesteśmy jakimś pół-narodem – zakompleksionym i przestraszonym.
Brawo calkowicie sie z toba zgadzam !!!
Bzdury, może masz kompleksy bo jesteś Polakiem, zamiast czuć dumę. Muzułmanie przyjma nasze wartości, no śmieszne prędzej będą naśladować męża 9 latki.
1.Granice UE ,powinny być uszczelnione, bo albą to mają być prawdziwe granice albo udawane.
2.Polska swego czasu przyjęła Pół Miliona Czeczenów, którzy nie wpłynęli negatywnie na sytuację społeczną w najmniejszym stopniu, co ,potwierdza, że obecnie, mamy jedynie do czynienia z populistyczną, podłą i cyniczną grą, takich kanalii jak, Orban,Kaczyński, Farage ,Le Penne .
3.Jako Polacy, niestety nie mamy wpływu na co idą nasze podatki, w istniejących systemach takich jak,amerykański,niemiecki czy duński ,podatnicy realnie decydują, gdzie idą podatki i mają rokroczną sprawozdawczość w tym zakresie i autentyczny wpływ na bieżącą ocenę i korektę, jeśli jest taka potrzeba.
4.Polska pod rządami PIS stała się państwem bezprawia, w którym prawa do równości,godności i sprawiedliwości zostały podeptane wraz z Konstytucją.
Bardzo lubię słuchać (czytać) rasowych lewaków. Poprawia mi się wtedy samopoczucie – odnoszę wrażenie, że mam IQ na poziomie 200.
Na przełomie XVIII/XIX wieku niejaki Malthus ogłosił teorię przeludnienia ziemi. Ludzkość liczyła wtedy niecały 1 mld. Uznał, że najlepszym sposobem na rozwiązanie problemu są wojny, głód, zarazy. Co od tego czasu się zmieniło? Prawdopodobnie Kaczyński i jemu podobni widzą w Malthusie wieszcza i chętnie radziliby emigrantom "aby zdychali". To jest ich propozycja na rozwiązanie problemu. Po przeciwnej stronie jest pani Merkel. W imię katolickich ideałów mówi "przyjmijmy ich", zapominając o konsekwencjach. Nadal, mimo upływu trzech wieków dyskusje kręcą się wokół tych dwu stanowisk. Tylko polityka potrafi tak ogłupiać.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.