Ustępujący dyrektor: urzędniczka zaangażowana w konkurs niegdyś była asystentką jego zwycięzcy. W pracy, którą zakończył z wyrokiem za nadużycia finansowe dotyczące milionów złotych. Protestuje zespół i środowisko teatralne. Tak wygląda sytuacja po rozstrzygnięciu konkursu na dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu
„Komisja uznała, że najbardziej spójną i odpowiadającą na wyzwania stojące dzisiaj przed Teatrem Polskim jest wizja pana Cezarego Morawskiego” – ogłosił Jarosław Perduta, członek komisji konkursowej i rzecznik prasowy dolnośląskiego urzędu marszałkowskiego, który zorganizował konkurs.
Morawski został wybrany głosami reprezentantów ministerstwa kultury, przedstawicieli urzędu marszałkowskiego oraz delegata teatralnej „Solidarności”. To sześć z dziewięciu głosów.
Przebieg kariery Morawskiego nie wskazuje na doświadczenie w kierowaniu instytucjami kultur, choć jest to jedno z wymagań w konkursie. Jednak nie to jest głównym problem związanym z wyborem Morawskiego - poważniejszym problemem jest wyrok za przestępstwo nadużycia zaufania w sprawie, w której Związek Artystów Scen Polskich stracił dziewięć milionów złotych.
Do tej listy były dyrektor dodaje jeszcze jeden zarzut: obecna dyrektor departamentu kultury w urzędzie marszałkowskim była asystentką Morawskiego w ZASP. Obecnie jest ona jednak na zwolnieniu lekarskim, więc nie mogła odnieść się do zarzutów.
Dzień po posiedzeniu komisji głos zabrali dwaj członkowie komisji konkursowej - Piotr Rudzki, kierownik literacki i reprezentant Inicjatywy Pracowniczej oraz reżyser Krystian Lupa. Spotkanie zorganizowano pod hasłem „Śmierć Teatru Polskiego we Wrocławiu”.
„Urząd Marszałkowski zorganizował konkurs po to, żeby wybrać kogoś, kto będzie się zajmował finansami sceny. Spośród sześciorga kandydatów wybrano jedynego, który przez sąd został uznany za winnego poważnych uchybień dotyczących finansów” – mówił Rudzki.
Kiedy Rudzki poruszył ten wątek podczas przesłuchania Morawskiego przed komisją konkursową, przerwała mu - reprezentująca samorząd - przewodnicząca Wanda Gołębiewska: „Proszę pana, te sprawy zostały załatwione. Jeżeli pan ma wątpliwości, to proszę prywatnie porozmawiać w kuluarach”.
Rudzki przytoczył również wypowiedź przedstawicieli ministerstwa kultury: „Jesteśmy za państwem sercem, ale musimy głosować na tego, na którego nam powiedziano”.
Krystian Lupa omówił wystąpienie nowego dyrektora przed komisją konkursową: „Mówił o tym, że widział się z ministrem Glińskim i rozmawiał o Teatrze Polskim. Dyskutowali na temat koncepcji i finansów. Jednym słowem, była to bardzo głęboka rozmowa ministra z nominowanym dyrektorem” – mówił reżyser.
„W ciągu dziesięciominutowej prezentacji wizji teatru przez osiem minut opowiadał o artykule w Gazecie Wyborczej. Potem dodał, że chciałby, żeby frekwencja była 100 procent” - kpił Lupa, który w komisji reprezentował Związek Artystów Scen Polskich.
Artykuł w "Gazecie Wyborczej" to opis sprawy z 2002 roku. Tuż po objęciu stanowiska Olgierd Łukaszewicz, prezes Związku Artystów Scen Polskich, skierował do prokuratury sprawę zakupu przez ZASP obligacji upadającej Stoczni Szczecińskiej.
Na umowie zakupu przez instytucję państwową ryzykownych papierów dłużnych widniały dwa podpisy - ówczesnego prezesa, Kazimierza Kaczora oraz właśnie Cezarego Morawskiego, który był skarbnikiem stowarzyszenia.
ZASP zainwestował w krótkoterminowe obligacje wysokiego ryzyka. Zakup odbył się na przełomie lutego i marca 2002 roku, pod sam koniec prezesury Kaczora. Wkrótce po transakcji stocznia ogłosiła upadłość, a ZASP stracił ponad dziewięć milionów złotych.
W 2011 roku sąd uznał Kaczora i Morawskiego winnymi nieumyślnego narażenia ZASP na straty finansowe. Sąd podkreślił, że doszło do przestępstwa nadużycia zaufania, ale odstąpił od wymierzenia kary i umorzył postępowanie na okres próbny jednego roku.
Związek Artystów Scen Polskich ma swojego reprezentanta w komisji konkursowej, która wybrała Morawskiego na dyrektora Teatru Polskiego. Miał być nim Olgierd Łukaszewicz - ten sam, który sprawę Kaczora i Morawskiego skierował do prokuratury.
Zablokował to jednak Tadeusz Samborski, działacz PSL i członek zarządu województwa dolnośląskiego, który w urzędzie marszałkowskim odpowiada za kwestie związane z kulturą.
„Mam wątpliwości czy ZASP powinien uczestniczyć w pracach tej komisji, bo mamy tu duży konflikt interesów. ZASP stoi na stanowisku, że jeden z kandydatów przyczynił się do strat w ZASP. Że miał wyrok i był winny czegoś tam” – mówił Samborski.
Morawski zastąpi Krzysztofa Mieszkowskiego, który Teatrem Polskim kierował od 2006 roku. Ustępujący dyrektor wybór Morawskiego nazwał „polityczną zemstą” wicepremiera, ministra kultury Piotra Glińskiego - oraz właśnie Samborskiego.
Na linii Mieszkowski – Gliński zaiskrzyło w listopadzie ubiegłego roku, gdy minister wezwał wtedy marszałka województwa do wstrzymania premiery spektaklu „Śmierć i dziewczyna”. W odpowiedzi Mieszkowski zaapelował do Glińskiego, żeby podał się do dymisji.
Z kolei Samborski wielokrotnie krytykował Mieszkowskiego za "zbyt niszowy repertuar" oraz brak dyscypliny finansowej – pomimo licznych sukcesów artystycznych, zadłużenie Teatru Polskiego wynosi około 1,5 mln zł. Mieszkowski twierdzi, że Samborski domagał się jego zwolnienia jeszcze za kadencji minister Małgorzaty Omilanowskiej. Samorządowiec miał już wtedy forsować kandydaturę Morawskiego na stanowisko dyrektora wrocławskiego teatru.
A Mieszkowski od 2015 roku jest posłem Nowoczesnej.
Cezary Morawski (ur. 1954) ma na swoim koncie ma kilkadziesiąt ról teatralnych, filmowych i serialowych. Grał m.in. u Wajdy, Englerta i Zanussiego. Największą popularność przyniosła mu rola w serialu „M jak Miłość”. Przez lata był związany z warszawskimi teatrami – Współczesnym i Powszechnym. Przez dwie kadencje był również prodziekanem Wydziału Aktorskiego Akademii Teatralnej w Warszawie (1996–2002).
Komentarze