Patryk Jaki przekonuje, że niezbędna jest ustawa dająca ministrowi bezpośrednią kontrolę nad sędziami, bo bez tego wydają wyroki dopiero po 15 latach. Tymczasem w 2016 r. roku ministerstwo zarejestrowało tylko 0,056 proc. spraw ciągnących się dłużej niż osiem lat. 15-letnich procesów nie uwzględniło w statystykach
Do Sejmu trafił wczoraj (12 kwietnia) projekt ustawy o ustroju sądów powszechnych, która pozwoli Zbigniewowi Ziobrze m.in. wyznaczać prezesów sądów i ingerować w sposób prowadzenia przez nich spraw. Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości, zapytany w radiowej Jedynce, czy projekt oznacza koniec niezależności sędziowskiej, nie zaprzeczył. „Myśmy w naszym programie obiecywali, że chcielibyśmy w tym zakresie szarpnąć cuglami" - odpowiedział.
"Szarpanie cuglami" zdaniem Jakiego jest niezbędne do usprawnienie działania sądów.
W polskich sądach można czekać i 15 lat na wyrok (...).
Wiceminister nie podał żadnego przykładu procesu trwającego 15 lat. Jednak nawet gdyby brał pod uwagę sprawy przechodzące przez wszystkie instancje, trudno byłoby mu w ostatnich latach taki przykład znaleźć. A nawet gdyby znalazł, byłby to przypadek, skrajnie odstający od przeciętnej.
Według danych Ministerstwa Sprawiedliwości średni czas trwania spraw w I instancji w 2016 r. wynosił 4,7 miesiąca (141 dni). Powyżej roku ciągnie się sześć procent spraw, czyli 380 tys. z prawie sześciu milionów toczących się w sądach. Średnio najdłużej trwają sprawy dotyczące szkód geologicznych i górniczych, procesy gospodarcze oraz sprawy z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń.
Po co najmniej ośmiu latach zakończyło się 3 354 spraw. To 0,056 proc. wszystkich spraw w pierwszej instancji w 2016 r. Ministerstwo nie gromadzi osobno danych dla spraw piętnastoletnich.
Wbrew temu, co niedawno mówił minister Zbigniew Ziobro, przewlekłość spraw w Polsce wcale nie jest rekordowa na tle innych krajów europejskich.
Z raportu Komisji Europejskiej z 2016 r. wynika, że na wyrok w pierwszej instancji w sprawach cywilnych i gospodarczych (z wyłączeniem spraw karnych – raport ich nie uwzględnia) Polacy czekają średnio ok. 200 dni. Daje to Polsce miejsce w środku stawki: gorzej jest w 12 krajach UE, m.in. Finlandii, Hiszpanii, Francji czy Włoszech.
Powyższe zestawienie dotyczy spraw spornych („litigious”), czyli nie obejmuje spraw, w których nie występują strony. Bezsporne są np. postanowienia sądu o wpisaniu spółki do KRS czy umieszczeniu dziecka w zakładzie poprawczym na wniosek rodziców.
W zestawieniu uwzględniającym tego rodzaju sprawy pozycja Polski jest jeszcze wyższa. Średnia długość postępowania spada w nim do ok. 50 dni, co daje nam czwarte miejsce w UE za Danią, Estonią i Austrią.
Obrona projektu nowelizacji ustawy o ustroju sądów powszechnych w wykonaniu Jakiego jest tym bardziej chybiona, że projekt nie zawiera zmian ograniczających przewlekłość spraw.
Daje ministrowi możliwość ingerowania w wewnętrzny nadzór nad sędziami, który do tej pory należał tylko do prezesów. Ziobro będzie mógł na przykład nakazać prezesowi, by konkretny sędzia w danej sprawie szybciej wyznaczył termin rozprawy.
Problemem jednak nie jest opieszałość czy gapiostwo sędziów. Prezesi sądów już mają narzędzie do walki z nimi - zostali wyposażeni w system informatyczny, który na bieżąco alarmuje ich o grożącym sędziom przedawnieniach.
Skrócić czas rozpatrywania spraw mogłoby m.in. odciążenie sędziów przez zwiększenie liczby ich asystentów i pracowników sekretariatów sądów, stworzenie zachęt do stosowania mediacji, ale
projekt PiS żadnego z tych rozwiązań nie wprowadza.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze