0:000:00

0:00

27 lipca 2019 na stołecznym pl. Defilad odbyła się demonstracja "Warszawa przeciw przemocy. Solidarni z Białymstokiem". Setki warszawiaków oburzonych homofobicznym atakiem na pokojowy Marsz Równości w Białymstoku tydzień wcześniej, szczelnie wypełniło teren przed Pałacem Kultury.

Piknikowa atmosfera, która kilka tygodni wcześniej panowała na warszawskiej Paradzie Równości ustąpiła miejsca wściekłości. Wydarzenia z Podlasia przypomniały, że duże metropolie są w Polsce wyspami tolerancji – i tak względnej, jak pokazuje pobicie wykładowcy i współpracownika OKO.press Przemysława Witkowskiego.

Polityków opozycji, w tym wiceprezydenta Warszawy Pawła Rabieja z Nowoczesnej, jednego z liderów Razem Adriana Zanberga oraz Paulinę Piechny-Więckiewicz z Wiosny witano ciepło. Zdecydowanie chłodniejsze przyjęcie spotkało parlamentarzystę PO Michała Szczerbę – w trakcie wystąpienia tłum zaczął przekrzykiwać nagłośnienie. „Złóż ustawę!” – domagały się dziesiątki gardeł. Musiał interweniować prowadzący. Hasło „Platformo przeproś” pojawia się na Marszach Równości co najmniej od momentu, gdy prezydent Lublina Krzysztof Żuk z PO zakazał demonstracji osób LGBT+ w swoim mieście.

“Gdy w zeszłym roku złożyliśmy projekt związków partnerskich Grzegorz Schetyna mówił, że to pusty gest, który wywołuje papierowe emocje. W Miłość Nie Wyklucza mamy mnóstwo takich historii. W naszej społeczności mamy mnóstwo papierowych emocji, zbierają się w nas od lat.

Dzwonią do nas dziennikarze i pytają, jak to właściwie było w tym Białymstoku. Chcecie wiedzieć, jak było w Białymstoku? Myśleliśmy, że nas zabiją, tak było w Białymstoku”, mówił Hubert Sobecki z Miłość Nie Wyklucza.

Anton Ambroziak (OKO.press): “Jestem wściekły, że musimy tłumaczyć czym są przyrodzona godność ludzka, prawo do życia rodzinnego, prawo do tożsamości. I w końcu jestem wściekły, że politycy wciąż przeliczają nas na ilość mandatów; że kalkulują czy lepiej wystawić nasze zdrowie i życie na zagrożenie, czy może okazać solidarność.

Szczytem naszych marzeń nie są ulice bez przemocy. Nie jest manifestacja niezakłócana wystrzałem petard, rzucaniem butelek i ulicznymi polowaniami. My – osoby nieheteroseksualne, trans i interpłciowe – chcemy całego życia”.

Anna Pietrucha (Kampania Przeciw Homofobii):

“Wszelkie granice zostały przekroczone. Nie ma czasu na neutralność, nie ma czasu na prawdopośrodkizm. Sojuszniczki i sojusznicy! Działajcie! Rozmawiajcie z osobami w waszym otoczeniu. Słuchajcie osób LGBTQIAP+. Reagujcie na każdy przejaw homo- i transfobii. Wykorzystujcie wasz przywilej. Przyłączcie się do codziennej walki.

Politycy i polityczki opozycji – zdecydujcie się w końcu, miejcie odwagę. Nie może być tak, że oburzacie się na petardy i rzucane na nas kamienie, ale jednocześnie nie potraficie zdobyć się na to, by poprzeć związki partnerskie, równość małżeńską i adopcję dzieci przez rodziny nieheteronormatywne. Wasz sprzeciw i nieterazizm znaczą jedno: osoby LGBTQIAP+ uważacie za gorsze. Dosyć tego!”.

Publikujemy całe przemówienia Antona Ambroziaka (OKO.press), Anny Pietruchy z KPH i Huberta Sobeckiego z Miłość Nie Wyklucza.

Hubert Sobecki, Miłość Nie Wyklucza

Byliśmy w Białymstoku, widzieliśmy nienawiść. Nienawiść nie tylko kiboli, ale i zwykłych ludzi, którzy uwierzyli politykom, mediom, hierarchom Kościoła. Osobom, które nazywają nas dewiantami, pedofilami, zagrożeniem dla rodziny.

Widzieliśmy zwykłych ludzi, którzy byli przekonani, że marsz zagraża ich dzieciom, rodzinom, krajowi. Przekonanych tak głęboko, że najpierw zaczęli się nas bać, potem zaczęli nas nienawidzić.

Dla nikogo z nas ta przemoc nie była niczym nowym. To wyrosło przed PiS-em i wyrosło na obojętności. Dlaczego dopiero film, na którym słychać okrzyki „Bóg, honor, ojczyzna" na zmianę z "wypierdalać", na którym kopie się w nastolatka, na którym rzuca się brukiem w przerażone nastolatki, przekonał nas wszystkich że coś jest nie tak.

Dzwonią do nas dziennikarze i pytają, jak to właściwie było w tym Białymstoku. Chcecie wiedzieć, jak było w Białymstoku?

Myśleliśmy, że nas zabiją, tak było w Białymstoku.

Po co tu jesteśmy? Żeby się cieszyć, że obyło się bez ofiar? Tylko, że ofiary są, spisujemy ich imiona od lat. Dominik z Bieżunia nie żyje, bo został zaszczuty przez kolegów i koleżanki, a nawet przez jedną z nauczycielek. Nie rządził wtedy PiS, rządziliście wy, panie pośle.

Demonstrowaliśmy pod ministerstwem, pytaliśmy panią minister, co zrobi w tej sprawie. Potępiła, ale potępiła nieskutecznie. Dwa lata później zabił się Kacper.

70 proc. młodzieży LGBT ma myśli samobójcze, nie wiemy, ile z tych dzieciaków popełnia samobójstwo. Milo była osobą transpłciową. Była, bo niedawno skoczyła z Mostu Łazienkowskiego. Nie miała siły tłumaczyć lekarzom i psychiatrom, kim jest, a raczej kim nie jest, że nie jest szalona, że chce godnie żyć.

Beata i Kamila wyjechały, bo się bały. Za granicą wzięły ślub.

Gdy w zeszłym roku złożyliśmy projekt związków partnerskich, Grzegorz Schetyna mówił, że to pusty gest, który wywołuje papierowe emocje. W Miłość Nie Wyklucza mamy mnóstwo takich historii.

W naszej społeczności mamy mnóstwo papierowych emocji, zbierają się w nas od lat.

Kiedy po ośmiu miesiącach rozmów z ludźmi Rafała Trzaskowskiego udało nam się wreszcie doprowadzić do podpisania Warszawskiej Deklaracji LGBT plus, usłyszeliśmy, że przeszkadzamy w walce o demokrację. Dzwonił do nas wczoraj nauczyciel, pytał, co z tą deklaracją, bo chce pomagać ludziom w swojej szkole. A my na to: nic, nic z tą deklaracją, przecież bronimy demokracji, a nie dzieci.

Gdy chcemy się przebić z tymi informacjami do mediów, słyszymy, że jesteśmy tematem zastępczym. My, osoby nieheteronormatywne, zawsze byliśmy gorszym sortem, nie tylko dla Kaczyńskiego.

Przychodzę tutaj z konkretem, propozycją deklaracji, którą podpisało 27 organizacji LGBT. To jest seria propozycji i diagnoza tego, co jest nie tak w polskim prawie. Ustawa o równości małżeńskiej, o tranzycji, ustawa antydyskryminacyjna. Dlaczego tych ustaw nie ma w propozycji opozycji? Te akty prawne czekają na lepsze dni, na waszą odwagę.

Dlatego po tym wszystkim, mimo wszystko, proponujemy wam współpracę. Co innego możemy zrobić? Panie pośle Szczerbo, proponujemy wam współorganizowanie okrągłego stołu, jeszcze przed wyborami. Wy powiecie nam wtedy konkretnie, czy co i kiedy chcecie zrobić, żeby nigdy więcej nie było Dominika, Kacpra, Milo i żeby Dominika i Kama nie bały się o swoje dziecko i mogły bezpiecznie wrócić do tego kraju.

Anton Ambroziak, dziennikarz OKO.press

Czas dzieli się na przed Białymstokiem i po Białymstoku? Nie wiem. Wiem, że jestem wściekły. Jestem wściekły, bo moi przyjaciele, moja rodzina z wyboru nie są bezpieczni; jestem wściekły, że nieustannie musimy zastanawiać się czy nasz wygląd, nasza ekspresja, nasza tożsamość nie sprowadzi na nas zagrożenia; że nie możemy bezpiecznie i bezrefleksyjnie włóczyć się po ulicach naszych miast, miasteczek i wsi. Jestem wściekły, że musimy tłumaczyć czym są przyrodzona godność ludzka, prawo do życia rodzinnego, prawo do tożsamości. I w końcu jestem wściekły, że politycy wciąż przeliczają nas na ilość mandatów; że kalkulują czy lepiej wystawić nasze zdrowie i życie na zagrożenie, czy może okazać solidarność.

Dziś występujemy wspólnie przeciwko przemocy. Każdej przemocy - nie zaciemniając tego, że agresja ma płeć, orientację seksualną, barwy polityczne.

Dziś musimy wspólnie zastanowić się co zrobić, żeby nie powielać języka “za” lub “przeciw”, zawsze gdy mówimy o drugim człowieku. Co zrobić, by nie redukować debaty do prostego “ofiara” i “kat”. Co zrobić, żeby stworzyć ramy do dyskusji bez pogardy, uproszczeń i fałszywej symetrii. Ta odpowiedzialność jest na każdym i każdej z nas.

Ale wy - drodzy sojusznicy i sojuszniczki - nie możecie też przegapić jutra. Musicie wsłuchać się w nasze słowa, gdy z tego samego miejsca będziemy mówić o bezpieczeństwie i pełni praw w każdej sferze naszego życia społecznego i politycznego. Szczytem naszych marzeń nie są ulice bez przemocy. Nie jest manifestacja niezakłócana wystrzałem petard, rzucaniem butelek i ulicznymi polowaniami. My - osoby nieheteroseksualne, trans i interpłciowe - chcemy całego życia.

Anna Pietrucha, wolontariuszka KPH

Byłam w Białymstoku. Pewnie większość z Was wie, co tam się wydarzyło i dlatego dziś tu jesteście – za co dziękuję. Nie wiem jednak, czy do wszystkich dotarło to, jak wiele spośród atakujących nas osób – zarówno w dniu marszu w Białymstoku, jak i w całym kraju, chciało i chce naszej śmierci. I ile kolejnych chciałoby się jej przyglądać.

W iluś medialnych tekstach o minionej sobocie spotkałam się z określeniem „zamieszki”. Tak jakby to była jakaś przepychanka czy czynna walka dwóch stron. Ogarnijcie się! Mało brakowało, a my byśmy stamtąd po prostu nie wróciły/wrócili. Nie wiem, jak powiedzieć to wyraźniej. Przez cały marsz w Białymstoku myślałam o tym, że zaraz ktoś z nas zginie. Nigdy nie było mi w tym kraju tak źle, jak w tamtą sobotę i w dniach, które przyszły po niej. Ciągle mam przed oczami zapłakane twarze osób – wielu dzieciaków – dla których to, co miało być świętem, stało się traumą.

Wszystkie podręczniki historii mówią nam o tym, do czego prowadzą nienawiść i dzielenie ludzi na tych chcianych i tych, dla których nie ma miejsca. Żyjemy w kraju, w którym kolejne regiony, jak najbardziej oficjalnie i z dumą, ogłaszane są „strefami wolnymi od LGBT”. Ile jeszcze można powtarzać? Ja nie mam czasu na żarty i zastanawianie się, czy ci politycy to tak na poważnie, czy może jednak trochę dla sensacji.

Nienawiść i życzenie śmierci to nie są poglądy. Tu chodzi o ludzkie życie, do cholery.

Wszelkie granice zostały przekroczone. Nie ma czasu na neutralność. Nie ma czasu na prawdopośrodkizm. Sojuszniczki i sojusznicy! Działajcie! Rozmawiajcie z osobami w waszym otoczeniu. Słuchajcie osób LGBTQIAP+. Reagujcie na każdy przejaw homo- i transfobii. Wykorzystujcie wasz przywilej. Przyłączcie się do codziennej walki.

Wiem, że część z Was się boi. Że część z Was nie wierzy w sens demonstracji. Pewnie są tu dziś osoby, dla których jest to pierwsza demonstracja w życiu – za co bardzo wam dziękuję. Może są wśród Was, albo Waszych znajomych, osoby, które po prostu „nie interesują się polityką”.

Pomyślcie, jak boimy się my. My, których twarze znają. Które/którzy nie mamy możliwości „nieinteresowania się polityką”. Pomyślcie o tym, jak swoje święto spędziłyśmy/spędziliśmy osłaniając się przed petardami, kamieniami i szklanymi butelkami, ocierając łzy z policzków przyjaciółek i przyjaciół, wysyłając wiadomości, żeby sprawdzić, czy wszystkie i wszyscy przetrwały/przetrwaliśmy ten dzień.

I wy, politycy i polityczki opozycji – zdecydujcie się w końcu, miejcie odwagę. Nie może być tak, że oburzacie się na petardy i rzucane na nas kamienie, ale jednocześnie nie potraficie zdobyć się na to, by poprzeć związki partnerskie, równość małżeńską i adopcję dzieci przez rodziny nieheteronormatywne. Wasz sprzeciw i nieterazizm znaczą jedno: osoby LGBTQIAP+ uważacie za gorsze.

Dosyć tego.

Po Białymstoku odbieram wyrazy podziwu i podziękowania. Tylko że ja nie chcę podziwu i podziękowań. Ja nie mam ambicji zostać męczennicą. Ja chcę solidarności, zaangażowania każdej i każdego z Was w taki sposób, jaki jest dla Was dostępny. Ja chcę po prostu żyć w kraju, w którym nie będę musiała odbierać wyrazów podziwu z powodu tego, że znowu udało mi się nie zostać zabitą przez faszystów.

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze