0:000:00

0:00

"Obiecaliśmy [rządowi - red.], że przedstawimy twarde dowody na niemożność przeprowadzania wyborów 10 maja 2020. Oto te dowody. Zebrane dane z 176 miast są zatrważające, mamy zaledwie 21 proc. wypełnienia minimalnego składu komisji, a w co 3 mieście nie zgłosił się ani jeden kandydat do pracy w komisji" —mówi OKO.press Michał Wójcik, sekretarz Związku Miast Polskich (cała rozmowa - niżej).

Dodaje, że jest kolejny dramatyczny problem: "Piszą do nas dyrektorzy domów pomocy i szpitali z oczywistą prośbą, aby nie robić u nich komisji. A termin na zgłaszanie zamkniętych komisji obwodowych upływa dziś, 6 kwietnia".

Ogólną sytuację ilustruje wykres:

Tylko dwa miasta na 176 mają pełną obsadę

Termin zgłoszeń do zwykłych komisji obwodowych mija 10 kwietnia i nie wygląda na to, by udało się skompletować choćby minimalny skład na wybory 10 maja 2020. Ze zbadanych 176 miast, tylko dwa mają pełną obsadę, a w 51 nie zgłosił się dosłownie nikt.

Takie informacje przekazał OKO.press Michał Wójcik, sekretarz Związku Miast Polskich. Jego organizacja razem z Unią Metropolii Polskich sprawdziły stan zgłoszeń do komisji wyborczych. Przebadano 176 z 994 miast w Polsce, w których mieści się 6 456 obwodowych komisji, w których musi zasiąść po minimum 5 osób, a w niektórych więcej. Dane były aktualizowane aż do 6 kwietnia rano.

Minimalna liczba członków komisji, by wybory mogły się odbyć wynosi 32 900 osób. Ale do tej liczby brakuje prawie 26 tys. osób (25 972), czyli 79 proc.

Do 6 kwietnia rano 2020 władzy udało się bowiem zwerbować 7447 osoby, ale aż 519 z nich po wstępnej deklaracji złożyło rezygnację ze składu. Oznacza to, że zostało zaledwie 6928 chętnych, czyli 21 proc. niezbędnej liczby, by można było przeprowadzić wybory 10 maja. W 51 miastach, czyli niemal 1/3 przebadanych, do komisji wyborczej nie zgłosił się żaden chętny. W Warszawie udało się zebrać 1/4 składów Komisji, co w ogólnym zestawieniu stanowi rewelacyjny wynik. Podobnie jest w Poznaniu i Gdańsku, za to we Wrocławiu zgłosiło się niespełna 10 proc. (953 z 1550) potrzebnych członków komisji.

Nie inaczej jest w mniejszych miejscowościach, gdzie chętnych potrzeba niewielu. Do jednej komisji w Krynicy Morskiej nie zgłosił się nikt, nie było też ani jednego chętnego do 4 komisji w Lubawie, 14 komisji w Mszczonowie, 11 komisji w Międzyrzeczu Podlaskim, a do 21 komisji w Płońsku zgłosiła się jedna osoba (pełna lista niżej - sprawdź swoje miasto).

W Gliwicach z 307 chętnych, zrezygnowała połowa (150), a w Głogowie ze 120 osób, które się pierwotnie zgłosiły - zmieniło zdanie aż 114. W Rumii ze 125 chętnych zostało 25, a w Świebodzinie z 26 zostało 10, bo 16 zrezygnowało.

Na liście są tylko dwa miasta, w których chętnych nie brakuje. Są to:

  • Słupsk - 359 zgłoszeń na 235 minimalnych miejsc;
  • Kościerzyna - 66 zgłoszeń na 60 minimalnych miejsc.

Stosunkowo blisko jest też Gdynia (546 zgłoszeń na 590 miejsc). Wcześniej Gdynia miała pełną obsadę, ale 94 osoby jednak zrezygnowały.

A termin na zgłoszenia mija 10 kwietnia, za 4 dni.

Michał Wójcik, sekretarz Związku Miast Polskich: Mogą być kolejne rezygnacje

Anton Ambroziak, OKO.press: 20 proc. obsadzonych składów na 4 dni przed upływem terminu to twardy dowód na to, że wyborów przeprowadzić się nie da?

Marek Wójcik, Związek Miast Polskich: W ubiegłym tygodniu zarząd Związku Miast Polskich spotkał się na telekonferencji z wicepremierem Jarosławem Gowinem i minister Jadwigą Emilewicz. Pan wicepremier Gowin zapytał prezydentów i burmistrzów, co sądzą na temat wyborów 10 maja i jak odnoszą się do jego propozycji przeprowadzenia ich wiosną 2021 roku [taka była wstępna propozycja Gowina, który po rozmowie z Kaczyńskim zmienił termin na 2022 rok - red.]. Stanowisko samorządowców jest jasne, wybory nie powinny się odbyć w tym terminie. Powinny zostać przełożone, ale nie chcemy na spekulować na jaki termin, a opierać się na przepisach prawa i zdrowym rozsądku, którego w czasie epidemii potrzeba jak najwięcej.

Obiecaliśmy, że przedstawimy twarde dowody na niemożność przeprowadzania wyborów 10 maja 2020. Zebrane dane z 176 miast są zatrważające, mamy zaledwie 21 proc. wypełnienia minimalnego składu komisji, a w co 3 mieście nie zgłosił się ani jeden kandydat do pracy w komisji. I to nie jedyny problem.

Piszą do nas dyrektorzy domów pomocy i szpitali z oczywistą prośbą, aby nie robić u nich komisji. A termin na zgłaszanie zamkniętych komisji obwodowych upływa dziś, 6 kwietnia.

W niektórych miejscowościach nie wszystkie komisje mają swoje siedziby w budynkach publicznych, część użyczali nam przedsiębiorcy. W tym roku dzwonią, że w tym roku lokali nie użyczą, bojąc się o bezpieczeństwo swoich pracowników.

Nowa ustawa kopertowa przygotowana przez PiS, która zakłada przeprowadzenie powszechnego głosowania korespondencyjnego, dopuszcza by składy komisji były zmniejszone - nawet do 3 osób.

Nie możemy godzić się na wprowadzenie doraźnych rozwiązań, które powodują radykalne obniżenie jakości i wydłużenie czasu pracy komisji. Ale nawet dla realizacji tego pomysłu nie znajdziemy chętnych do pracy przy wyborach. Często w zgłoszeniach nie ma ani jednej chętnej osoby lub tylko pojedyncze. Te liczby powinny przemówić, tym bardziej, że można się spodziewać kolejnych rezygnacji z pracy w komisjach wyborczych, osób bojących się o zdrowie swoje i ich bliskich.

Są wśród nich tacy, którzy pracę w komisjach traktują jak obywatelski obowiązek, formę patriotyzmu, najwyższy honor. Dla nich ta sytuacja oznacza dylemat: wykazać się obywatelską postawą, czy odpowiedzialnością za zdrowie swoje i osób bliskich.
;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze