0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Alexander Zemlianichenko / POOL / AFPFot. Alexander Zemli...

BRICS to skrót od pięciu państw grupy: Brazylii, Rosji, Indii, Chin i Republiki Południowej Afryki (S od angielskiego South Africa). Początkowo była to grupa BRIC, RPA dołączyła w 2010 roku. Od 2024 roku dołączyły też Iran, Egipt, Etiopia i Zjednoczone Emiraty Arabskie. A o członkostwo aplikuje obecnie kolejnych 10 krajów z Afryki, Azji Ameryki Południowej i Europy.

Ostatni, 16. coroczny szczyt krajów miał miejsce od 22 do 24 października w Kazaniu, stolicy Tatarstanu, który jest częścią Federacji Rosyjskiej. Na spotkanie zaproszono więcej krajów niż tylko członkowskie i te, które są do członkostwa oficjalnie zaproszone. Na szczycie reprezentowanych było 25 krajów. Dużo mówiło się o dyplomatycznym sukcesie Rosji.

Czy spotkanie w Kazaniu jest kluczowym wydarzeniem międzynarodowym i początkiem odbudowania pozycji politycznej i gospodarczej Rosji?

Nowy świat

BRICS ma być platformą do przeciwstawienia się hegemonii Zachodu, przeciwwagą dla grupy G7. Dla wielu osób na świecie, szczególnie dla tych nastawionych antyamerykańsko, BRICS proponuje kuszącą, alternatywną opowieść o świecie, który przekształca się na naszych oczach. O świecie, gdzie Zachód słabnie i traci przewodnią rolę na świecie, a kluczowa staje się Azja.

W krajach BRICS mieszka ponad 3,5 mld osób. Stanowią 43,5 proc. populacji świata. Jeśli przyjąć obecnych aplikantów, stanowiliby oni ponad połowę populacji świata. To może robić wrażenie – sojusz obejmujący połowę mieszkańców Ziemi. Pytanie jednak, jaką rzeczywistą siłą polityczną dysponuje dziś BRICS?

Czy jest to faktyczny sojusz, czy raczej organizowana z wielką pompą grupa dyskusyjna na wysokim szczeblu?

Nieformalna grupa

Pamiętajmy, że nie jest to w żadnym stopniu sojusz tak ścisły, jak Unii Europejska czy NATO. BRICS jest dużo mniej formalną grupą. To kraje rozsiane po całym globie, UE ma natomiast spójne, wspólne terytorium.

Nie istnieje żaden formalny proces aplikacji do grupy. Jeśli wszyscy członkowie godzą się na przyjęcie nowego członka, kraj taki może dołączyć do BRICS.

Dopiero w tej dekadzie zaczęło się mówić o dalszym rozszerzeniu. Na szczycie w RPA w sierpniu 2023 roku ogłoszono, że cztery nowe kraje zostały zaproszone do grupy. Od stycznia są już jej członkami.

Tymczasem od początku polskich negocjacji o członkostwie w UE do wejścia do wspólnoty minęło sześć lat. Czarnogóra jest kandydatem do UE od 2010 roku, Serbia od 2012, Albania od 2014. Nie wiadomo, kiedy będą mogły do UE dołączyć, bo muszą spełnić wiele warunków politycznych i gospodarczych. BRICS nie ma i nie może mieć takich kryteriów jak UE.

Dwie opowieści o BRICS

„Mamy dwie dominujące opowieści o BRICS. Jedna podkreśla, że jest to organizacja fasadowa, bez znaczenia, że kraje współtworzące tę grupę mają zbyt rozbieżne interesy. Druga opowieść mówi o tym, że oto wyłania się nowy ład międzynarodowy, że BRICS obejmuje 40 proc. światowej gospodarki. Ta druga bardzo Chinom odpowiada. To dla nich darmowa propaganda” – tłumaczy dla OKO.press prof. Michał Lubina z Uniwersytetu Jagiellońskiego, specjalista od stosunków rosyjsko-chińskich, autor książki „Niedźwiedź w objęciach smoka. Jak Rosja została młodszym bratem Chin”.

Która opowieść jest bliższa prawdzie?

„Gospodarczo na pewno bliższa rzeczywistości jest pierwsza opowieść. Ale polityka to również tożsamości, lęki i ambicje, czynniki miękkie, trudno mierzalne, więc nie jest to tak jednoznaczne”.

Grupa ważniejsza dla Rosji

Dr hab. Lubina podkreśla, że chociaż BRICS ma znaczenie i dla Chin, i dla Rosji, to jest dużo ważniejszy dla naszego sąsiada.

„Niewielkim kosztem pomaga odbudować Rosji jej pozycję międzynarodową. Putin jest dziś izolowany i objęty sankcjami na Zachodzie, ale na szczyt BRICS w Kazaniu pojawia się szef ONZ i przedstawiciele 25 państw świata”.

Ekspert przekonuje, że dla Chin BRICS jest jednym z wielu elementów budowy nowego ładu międzynarodowego, alternatywnej globalizacji.

„Chiny wcale nie chcą zniszczyć obecnego porządku międzynarodowego, chcą go zmodyfikować w ten sposób, by to one były na szczycie. Te działania widać na przykład w ONZ. Międzynarodowa Organizacja Zdrowia nie pociągnęła do odpowiedzialności Chin za rozprzestrzenienie się pandemii COVID-19 z Wuhan. To nie jest przypadek, to też wynik aktywnych działań chińskiej dyplomacji”.

Chiny mają więcej możliwości

Takie działania mają jednak swoje ograniczenia. Prof. Lubina mówi nam, że Chińczycy nie są w stanie zdominować Międzynarodowego Funduszu Walutowego czy Banku Światowego, ponieważ tam wpływy amerykańskie są zbyt duże.

„W takich przypadkach Chiny próbują budować alternatywne instytucje czy grupy, takie jak właśnie BRICS. Ten nowy, wielobiegunowy – jak określają to sami Chińczycy – świat, ma być bardziej sprawiedliwy, z równiej rozłożonymi wpływami pomiędzy mocarstwa. Taką opowieść sprzedaje się całemu światu, to atrakcyjna alternatywa. Ale za kulisami dominują Chińczycy. Gdy w zeszłym roku rozszerzano BRICS, to nieprzypadkowo ogłosił to Xi Jinping. Ale Chiny mają też choćby Bank Inwestycji Infrastrukturalnych, Szanghajską Organizację Współpracy. Rosji w tym wymiarze został właściwie wyłącznie BRICS”.

Cel: wspólna waluta

Stąd Rosja starała się jak najsilniej wykorzystać bycie gospodarzem szczytu. To czwarty szczyt organizowany przez Rosję, nikt inny nie organizował tak wielu.

Putin w Kazaniu twierdził, że kraje BRICS „dzielą podobne aspiracje i wartości oraz wizję nowego demokratycznego porządku globalnego”. To jednak tylko puste słowa, bo nie da się nie zauważyć, że BRICS to kraje o różnych ustrojach – z jednej strony autokratyczne Rosja czy Chiny, a z drugiej demokratyczne Indie i Brazylia. Jak w takim gronie można prowadzić wspólną i skuteczną politykę międzynarodową?

Tymczasem niektóre plany BRICS są bardzo ambitne. W październiku Putin w wypowiedzi dla rosyjskich mediów powiedział, że w przyszłości planowana jest wspólna waluta BRICS.

Prezydencję w grupie sprawuje Rosja i tak zdefiniowała ona priorytety na szczyt w Kazaniu:

  • wzmacnianie integracji pomiędzy obecnymi członkami grupy i dołączanie nowych
  • transformacja do gospodarki niskoemisyjnej
  • odejście od dolara i tworzenie wspólnego systemu płatności.

Na szczycie Putin otrzymał nawet projekt banknotu nowej waluty. Okazało się, że był to żart jednego z rosyjskich uczestników szczytu. W rzeczywistości prace nad walutą nie zostały podjęte. W sieci wielu zwolenników „wielobiegunowego świata” reaguje jednak na projekt nowej waluty z entuzjazmem.

Skąd w ogóle ten pomysł i czy ma on szanse realizacji?

Odpowiedź jest szybka i prosta: na dziś to propagandowa fantazja.

Alternatywa dla dolara?

Rosjanie chcieliby odejść od dolara w rozliczeniach międzynarodowych. Dziś odpowiada on za ponad połowę światowych rezerw walutowych (według danych Atlantic Council – 58 proc.) i rozliczeń w handlu. Odejście od dolara pomogłoby Rosji w ominięciu ewentualnych przyszłych (i obecnych) sankcji ze strony Zachodu.

To też projekt spójny z agendą BRICS – krok w stronę świata mniej zdominowanego przez USA. Wadą i zaletą dolara jest to, że kontrolowany jest przez jeden kraj. A przez to łatwiej nim zarządzać.

Druga najważniejsza waluta zachodu, euro, obowiązuje w 20 krajach europejskich. Instytucje UE, w tym Europejski Bank Centralny, są jednak dużo silniej zintegrowane, mają już długą tradycję.

Jak natomiast stworzyć wspólną walutę lub choćby nawet tylko system międzynarodowych rozliczeń handlowych wspólny dla Brazylii, Chin, Indii, Rosji, Iranu i Egiptu?

„Większość czasu Chiny i Indie starają się uniknąć chęci zaatakowania się nawzajem. Próba namówienia ich do współpracy ekonomicznej to wyzwanie, które nigdy się nie kończy” – powiedział dla BBC Jim O'Neill, były główny ekonomista banku Goldman Sachs.

Chiny nowej waluty nie potrzebują

To, że w Kazaniu pojawili się Narendra Modi i Xi Jinping to oczywisty sukces Rosji. Ale to nie oznacza, że Indiom i Chinom opłaca się nowa waluta. Ale już na niedawne spotkanie szefów banków centralnych BRICS w Moskwie większość członków grupy nie wysłała swoich przedstawicieli, nie było na nim też Pan Gongshenga, szefa Ludowego Banku Chin. Chińczycy mają poza tym własny plan umiędzynaradawiania własnej waluty, juana. Idzie on w sprzeczności z planowaną walutą BRICS.

W „Tygodniku Gospodarczym” Polskiego Instytutu Ekonomicznego Marcin Klucznik przypomina też, że rolę dolara na świecie wspiera duży deficyt handlowy (większy import niż eksport) USA. W efekcie Amerykanie, płacąc za towary z całego świata „eksportują” dolara.

Chiny mają odwrotną sytuację – więcej eksportują, a to utrudnia umiędzynarodowienie juana. Według Klucznika głównymi odbiorcami eksportu z krajów BRICS są kraje Zachodu. A te nie będą chętne, by płacić za towary w juanie, czy w ewentualnej walucie BRICS.

Kraje BRICS mogą wówczas zablokować taką wymianę handlową, ale nie ma gwarancji, że znajdą w swoim gronie rynki zbytu dla towarów, które miały pierwotnie trafić na Zachód. Gra jest ryzykowna i można na niej gospodarczo stracić.

Rosja może więc chętnie używać hasła waluty BRICS do własnej propagandy międzynarodowej, a część środowisk antyamerykańskich chętnie to podejmie i wzmocni. Ale ostatecznie jest to pusta opowieść. Rosja wiele razy udowodniła, że w propagandzie jest bardzo sprawna. Ale nie zapominajmy, że nawet w ramach BRICS nie jest głównym rozgrywającym.

Chiny dominują nad Rosją

„Chiny są zdecydowanie silniejsze od Rosji i jest to relacja patron-klient, gdzie Chiny są patronem, a Rosja jest klientem” – przypomina trzeźwo prof. Michał Lubina.

Według danych Banku Światowego w 2023 roku chińska gospodarka w ujęciu nominalnym była niemal ośmiokrotnie większa od rosyjskiej. W 2003 roku różnica była jedynie czterokrotna.

To jednak nie znaczy, że Chiny i Rosja mają sprzeczne interesy.

Prof. Lubina: „Mają wspólnego wroga – Amerykanów. Oba kraje podobnie odczytują sytuację międzynarodową – widzą słabnącą dominację amerykańską i w nowym porządku międzynarodowym chcą odgrywać czołowe role.

Rosja jest dziś w stanie przełknąć to, że jest słabsza, bo razem z Chinami idzie w jedną stronę. W tym kontekście ważne jest to, że Chiny publicznie nie okazują dominacji, nie upokarzają Rosjan. Za zamkniętymi drzwiami chińskie rozmowy o Rosji mogą wyglądać różnie, ale publicznie wykazują się cnotą umiarkowania”.

Ekspert dodaje, że zdarzają się małe gesty, w których Chińczycy zaznaczają swoją pozycję. Na szczycie w Kazaniu Xi Jinping spóźnił się na spotkanie z Putinem, będąc jego gościem. Ale zaraz uzupełnia, że w istotnych sprawach Chiny tej pokusie nie ulegają.

„To z Rosją Chiny mają najlepsze stosunki wśród ważnych państw świata. Chinom opłaca się głaskać Rosję po głowie i mówić jej, że jest wielka. Zepsucie wzajemnych stosunków pomogłoby Amerykanom, a to problem i dla Rosji, i dla Chin.

Dla Rosji Chiny to bezpieczeństwo na wschodzie. Rosja walczy z Zachodem o Ukrainę i musi być bezpieczna z tyłu. Chiny nie przeszkadzają Rosji w kwestii polityki wobec „bliskiej zagranicy”, jak w rosyjskiej nomenklaturze mówi się na byłe republiki sowieckie”.

Wspólna droga

Pytamy prof. Lubinę, czy w stosunkach między oboma państwami występują dziś jakieś sprzeczne interesy w polityce międzynarodowej.

„Nie ma na dziś żadnych wyraźnych sprzeczności interesów między Rosją a Chinami. Oba kraje się omijają i uzupełniają. Dla Rosji najważniejsza jest reintegracja obszaru postsowieckiego i odbudowanie imperium. Chiny traktują kraje postsowieckie jak obszar trzeciorzędny. Dla Chin najważniejsza jest Azja wschodnia i południowo-wschodnia. A tym Rosja się zasadniczo nie interesuje.

Dlatego analitycy chińscy ukuli termin relacje „plecy w plecy”. Bo oba kraje są do siebie przyparte plecami i koncentrują się na własnych obszarach. Więcej jest komplementarności, również gospodarczej. Rosja jest jednym z największych producentów surowców, Chiny – największym ich odbiorcą. Chiny na tym układzie zyskują więcej, ale Rosja wcale na nim aż tak nie traci”.

Ekspert podkreśla, że jednocześnie na horyzoncie nie widać prawdopodobnych wydarzeń, które mogłyby poróżnić Chiny i Rosję. Nie ma dziś szans na prodemokratyczny i prozachodni zwrot w Rosji, który popchnąłby ją w stronę Zachodu. Chiny nie zainteresują się Mołdawią, a Rosja Filipinami.

Gospodarcza współpraca

Dlatego też Chińczycy w ograniczony sposób interesują się losem Ukraińców. Politycznie wojna ta jest dla Chin korzystna – Amerykanie lokują w Ukrainie spore środki. A dodatkowo zachodnie sankcje pchnęły Rosję w stronę Chin od strony gospodarczej.

„Wymiana handlowa między Chinami a Rosją była imponująca już przed inwazją Rosji na Ukrainę” – przypomina prof. Lubina – „Rosja przez moment była pierwszym dostarczycielem ropy do Chin, później spadła na drugie miejsce po Arabii Saudyjskiej. Teraz znów jest pierwsza. Z punktu widzenia Chin to nie jest aż tak istotne, dla Rosji to kluczowe. Chiny są dziś dla niej najważniejszym partnerem handlowym”.

I to, na dziś, partnerem w pełnym znaczeniu tego słowa. W 2022 roku Rosjanie musieli szybko przekierować swój eksport surowców energetycznych w stronę Azji. W tej sytuacji mieli ograniczone możliwości negocjacyjne, a Chiny miały możliwość podyktowania warunków. Ale tak się nie stało.

Prof. Lubina: „Cena, po której Chińczycy kupują od Rosji ropę, jest oczywiście korzystna, ale nie jest zbójecka. To pokazuje polityczne motywacje działania Chin. Chińczycy nie robią Rosji tego, co robią Turkmenistanowi. 98 procent turkmeńskiego gazu płynie dziś do Chin, a Chińczycy kupują go tanio, poniżej stawek rynkowych. A Turkmeni nie mają nic do powiedzenia.

Rosję Chiny traktują inaczej, bo ważniejsza od gospodarki jest tutaj polityka. Ropę i gaz Chińczycy mogą wziąć też z innych miejsc. Ale nie ma drugiego kraju na świecie, który stawia się Zachodowi, ma miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ i ma największą liczbę głowic atomowych na świecie”.

Chiny rozdają karty

Wracając do BRICS: i dla Rosji, i dla Chin współpraca w tej formule jest korzystna. Ale w obu przypadkach z zupełnie innych powodów. Gdyby wziąć inną parę, np. Chiny i Indie, wnioski byłyby podobne.

Rosjanie mogą obwieścić swój dyplomatyczny sukces. Ale jego realny wymiar – gospodarczy czy dyplomatyczny – jest bardzo ograniczony. W tym układzie to Chińczycy rozdają karty. Pół wieku temu to sowiecka Rosja była potęgą, a komunistyczne Chiny wciąż jeszcze jej klientem. Putin chciałby powrotu imperialnej Rosji, ale dziś jest raczej pomocnikiem innego imperium. I ma szczęście, że ich interesy są zbieżne.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze