0:000:00

0:00

Wydawałoby się, że politycy PiS powiedzieli już wszystko co najgorsze i najbardziej przerażające o uchodźcach, a OKO.press wszystko to analizowało, przedstawiając manipulacje i przekłamania. Ale inwencja Jarosława Kaczyńskiego nie zna granic. Po trudnym do zapomnienia wywodzie o "różnego rodzaju pasożytach, pierwotniakach, które są w organizmach tych ludzi", przyszedł czas na straszenie bliższe życiu niż abstrakcyjny atak terrorystyczny. Okazuje się, że "uchodźcy" - ci obcy nam, źli, podstępni ludzie - naruszyliby "zwykłe, codzienne bezpieczeństwo Polaków". Gdyby nie PiS oczywiście.

Uchodźczy wątek mowy Kaczyńskiego na Kongresie PiS 1 lipca w Przysusze był już analizowany przez Adama Leszczyńskiego. Zwrócił on uwagę na absurdalne sugestie, że obecność uchodźców obniżyłaby - i to "radykalnie" - standard życia Polaków (nie wiadomo zresztą, czy tylko materialny, czy także standard bezpieczeństwa). Leszczyński przypomniał również, że wszystkie dane wskazują, że to nie uchodźcy zasilają szeregi terrorystów, ale obywatele krajów zachodnich, zwykle drugie pokolenie imigrantów.

Przeczytaj także:

Ale w wypowiedzi Kaczyńskiego był jeszcze jeden element. Perfidnie groźny, choć - jak to u Kaczyńskiego, mistrza insynuacji - ogólnikowy.

[Gdyby uchodźcy zostaliby wpuszczeni] powstałby wielki problem odnoszący się do bezpieczeństwa i nie chodzi tylko o terroryzm. Tu chodzi o takie zwykłe, codzienne bezpieczeństwo. Nie ma żadnego powodu, żebyśmy radykalnie obniżyli standard życia Polaków
Kaczyński rozbudza lęki. Wypowiedź może być groźna w skutkach
Wystąpienie na Kongresie PiS,01 lipca 2017

Czym jest owo "codzienne zwykłe bezpieczeństwo"? To oczywiste. Może uchodźcy nie wysadzą cię, Polaku i Polko, w powietrze - mówi Kaczyński - choć i to może się zdarzyć, ale mogą cię okraść, napadną na ulicy, może nawet podpalą ci samochód, będą agresywni wobec ciebie i twoich dzieci.

Utrwalanie takich ksenofobicznych stereotypów ludzi etnicznie czy religijnie innych jest jeszcze groźniejsze niż straszenie terroryzmem. Trudno bowiem uwierzyć, że student z Indii, pracownik kebabu, ciemnoskóry klient, półarabskie dziecko bawiące się na podwórku, mogłoby wysadzić się w powietrze zabijając Polki i Polaków, zwłaszcza, że zamachu terrorystycznego w większej skali jeszcze w Polsce nie było.

Znacznie lepszym paliwem dla rozpalania nienawiści, pogardy i lęku przed "innymi" będzie podejrzenie, że okradną czy pobiją, zwłaszcza, że nie rozumiemy ich języka a także mowy ciała.

W ten sposób słowa Kaczyńskiego, który przy pomocy - między innymi - takiej polityki strachu chce wygrać następne wybory, stają się źródłem realnego niebezpieczeństwa tych nielicznych "obcych" z krajów muzułmańskich, którzy w Polsce już są. A agresja wobec "innych" przelewa się także na słowiańskich braci z Ukrainy.

Niedawno OKO.press pisało o narastającej fali przestępstw z nienawiści do obcych: pobicia, wyzywania, opluwania, chamskich uwag rzucanych półgłosem. Skala tej przemocy jest wielokrotnie większa, niż wychwytują to oficjalne statystyki. Jak informuje Konrad Dulkowski, koordynator Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych,

„codziennie dostajemy od 30 do 100 zawiadomień o atakach na cudzoziemców w Polsce".

Odpowiedzialny polityk starałby się łagodzić takie nastroje, na przykład spotykając się z przedstawicielami mniejszości czy demonstracyjnie korzystając z arabskiej kuchni (zdjęcie wyżej jest niestety fotomontażem Kaczyńskiego i Błaszczaka zajadających się kebabami).

Zwykłe, codzienne bezpieczeństwo imigrantów i zwykłych turystów o nieodpowiednim wyglądzie narażone jest w Polsce na szwank. Odpowiedzialny polityk starałby się takie nastroje tonować, a nie podsycać.

W przemówieniu na Kongresie PiS Jarosław Kaczyński wielokrotnie cytował samego siebie, podkreślając, że "już o tym mówił", co miało dowodzić jego przenikliwości i zdolności przewidywania zdarzeń. Nawiązał także - z satysfakcją - do swego wystąpienia z kampanii wyborczej 10 października 2015 roku, w której dehumanizował uchodźców twierdząc, że

roznoszą "choroby bardzo niebezpieczne i dawno niewidziane w Europie: cholera na wyspach greckich, dyzenteria w Wiedniu, niektórzy mówią o jeszcze innych, jeszcze cięższych chorobach".

Tłumaczył to specyfiką biologiczną: "No i są pewne przecież różnice związane z geografią – różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, mogą tutaj być groźne".

Tuż przed wyborami (10 października 2015 r.) Kaczyński opisywał medyczne zagrożenia związane z napływem uchodźców: „Są już przecież objawy pojawienia się chorób bardzo niebezpiecznych i dawno niewidzianych w Europie: cholera na wyspach greckich, dyzenteria w Wiedniu, niektórzy mówią o jeszcze innych, jeszcze cięższych chorobach. No i są pewne przecież różnice związane z geografią – różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, mogą tutaj być groźne. To nie oznacza, żeby kogoś dyskryminować, ale sprawdzić trzeba. Dlatego minister zdrowia powinien wyjaśnić jak w tej chwili naprawdę to wygląda, bo z tego co my wiemy, z tego, co wiedzą nasi działacze to to wygląda bardzo niedobrze”.

Kaczyński odwołał się do antyimigranckich lęków i operował językiem różnic rasowych, które określił jako „związane z geografią”, ale opisywał jako odmienność organizmów. Jak często robi, używał pojęć nieostrych i nieprecyzyjnych: „niektórzy” (kto?), „jeszcze inne” (jakie?), „pewne” (które?), „różnego rodzaju” (jakiego?), „wygląda to (co?)”. W krótkiej wypowiedzi zgromadził co najmniej osiem zwrotów budzących lęk: „bardzo niebezpiecznych”, „cholera”, „dezynteria”, „jeszcze cięższe choroby”, „pasożyty”, „pierwotniaki”, „mogą być groźne”, „wygląda to niedobrze”. Na zarzut rasizmu czy wręcz nazizmu Kaczyński odpowiadał: „Z nazizmem nie ma to absolutnie nic wspólnego. Nie wolno używać w życiu publicznym tego rodzaju argumentów. To jest właśnie ta niszcząca Polskę wojna, którą my skończymy jeżeli zwyciężymy w tych wyborach”.

W badaniach PBS prowadzonych w 2013 roku przez autora tego tekstu dla Fundacji Inna Przestrzeń z okazji I Forum ds. Lokalnych Polityk Migracyjnych, 67 proc. badanych uznało, że "Polska nie powinna bardziej niż do tej pory zachęcać obywateli Afryki, Azji czy Europy Wschodniej, żeby się u nas osiedlali”. Chciało tego 20 proc. badanych, co już wtedy - przed kryzysem uchodźczym - wskazywało na przewagę silnej niechęci do imigrantów. Jednym z kontrargumentów było stwierdzenie, że "Imigranci stanowią wszędzie na świecie źródło konfliktów i zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa". Zgodziło się z tym 56 proc. badanych, a 31 proc. było przeciw. Częściej wybierano inne kontrargumenty, m.in. przewidywanie, że imigranci odbiorą Polaków pracę (64 proc. do 28 proc.).

ARGUMENTY ZA. DO POLSKI POWINNO PRZYJEŻDŻAĆ WIĘCEJ EMIGRANTÓW BO :

Polacy powinni pomagać innym narodom, tak jak kraje Zachodu pomagały naszym emigrantom

TAK - odpowiedziało 45 proc. – NIE - odpowiedziało 43 proc.

Dzięki imigrantom wzbogaci się nasza kultura, kuchnia oraz obyczaje

TAK 42 proc. – NIE 51 proc.

Obecność imigrantów ułatwiłaby Polakom i Polkom znalezienie partnerów i tworzenie wielokulturowych rodzin

TAK 36 proc. – NIE 54 proc.

Wszędzie na świecie imigranci talentem i ciężką pracę wspierają rozwój krajów, w których się osiedlają

TAK 35 proc. – NIE 53 proc.

Maleje w Polsce liczba mieszkańców, wkrótce zabraknie nam rąk do pracy

TAK 31 proc. - NIE 63 proc.

ARGUMENTY PRZECIW. DO POLSKI NIE POWINNO PRZYJEŻDŻAĆ WIĘCEJ EMIGRANTÓW BO:

Polski jako kraju nie stać na pomaganie czy edukowanie imigrantów

TAK - odpowiedziało 69 PROC. NIE - odpowiedziało 22 PROC.

Imigranci zabiorą Polakom pracę zwłaszcza, że przyjadą także ludzie wykształceni

64 PROC. 28 PROC.

Większa liczba imigrantów naruszyłaby polską tradycję i jedność narodową

58 PROC. 33 PROC.

Więcej mieszanych małżeństw oznaczałoby więcej rozwodów, bo różnice kulturowe okazują się zbyt duże

56 PROC. 32 PROC.

Imigranci stanowią wszędzie na świecie źródło konfliktów i zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa

56 PROC. 31 PROC.

Sondaż PBS dla Fundacji Inna Przestrzeń, 18-20 października 2013 na ogólnopolskiej próbie losowej 1000 osób w wieku od 15 lat. Pomijałem odpowiedzi "trudno powiedzieć”, które wybierało między 6 a 13 proc. badanych.

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze