Wieczór 10 sierpnia okazał się dla Białorusi co najmniej równie dramatyczny, co poprzedni, ten powyborczy. W niedzielę Białorusini nie spodziewali się przemocy, której przyszło im doświadczyć. Następnego dnia byli już znacznie lepiej do wszystkiego przygotowani. Reżim stracił odporność i nie potrafi sterroryzować ludzi do tego stopnia, żeby nie wyszli na ulice po raz kolejny.
Był jednak w stanie zastraszyć liderkę opozycji Swiatłanę Cichanouską: aparatowi siłowemu udało się zmusić ją do wyjazdu poza granice kraju.
Zastraszanie Cichanouskiej
Cichanouska została wywieziona do Litwy przez siłowików wraz z szefową swojego sztabu, Marią Moroz, której zwolnienie z więzienia uzależnione zostało właśnie od wyjazdu Cichanouskiej poza granice Białorusi. Po wielogodzinnym przetrzymywaniu w siedzibie Centralnej Komisji Wyborczej, kandydatka została przewieziona przez OMON na granicę litewsko-białoruską.
Białoruskie media rządowe we wtorek opublikowały dwa filmy z Cichanouską. Prawdopodobnie zostały nagrane jeszcze w siedzibie CKW. Podobno nagrano ich więcej. Oświadczenia noszą ślady manipulowania – zostały nagrane w siedzibie CKW i zawierają dyskredytujące ją informacje, Cichanouska wygląda na nich na wyraźnie zmęczoną i zastraszoną oraz czyta z kartki.
„Naród Białorusi dokonał wyboru” – oznajmia na nagraniu i wzywa do zaprzestania protestów: „Z wdzięcznością i ciepłem zwracam się do wszystkich obywateli, którzy mnie popierali: Białorusini, wzywam was, przestrzegajcie prawa. Nie chcę krwi i przemocy. Proszę was, byście nie przeciwstawiali się milicji, nie wychodzili na ulice, by nie stwarzać zagrożenia dla swojego bezpieczeństwa. Chrońcie siebie i swoich bliskich”.
Cichanouska stwierdziła też, że głównym powodem jej wyjazdu była chęć dołączenia do dzieci przebywających poza granicami kraju. W więzieniu wciąż przebywa jej mąż, Siarhiej. Para chciała więc uniknąć pozostawienia dzieci bez opieki rodziców. Może tak być, że groźby wysuwane przez władze pod adresem Cichanouskiej dotyczyły również jej męża, który w więzieniu jest poddawany silnym represjom i w zaledwie trzy tygodnie po zatrzymaniu stracił jedną trzecią swojej wagi.
Wyjazd Cichanouskiej to duży cios dla demonstrantów, którzy oczekiwali, że w pewnym momencie przyłączy się ona do ulicznych protestów. Niemniej trudno teraz ocenić długofalowe skutki jej zastraszenia przez władze. Od początku kampanii opozycja już wielokrotnie traciła liderów i liderki, ale każda osoba, która pojawiała się w ich miejsce, zdobywała jeszcze większą popularność. Nie wiadomo, jak będzie tym razem. Z triumwiratu kobiet w Białorusi pozostaje już tylko Maria Kolesnikowa.
Podjazdowa wojna domowa
Poniedziałek był kolejnym dniem, w którym setki tysięcy Białorusinów wyszło na ulice białoruskich miast, żeby żądać demokratycznych wyborów. Znów trudno ocenić dokładną liczbę demonstrantów, ale wysokie szacunki nie są przesadne. W każdej dzielnicy Mińska na ulice wyległo po kilka tysięcy osób, a są jeszcze dziesiątki innych miejscowości, w których też zebrało się tysiące manifestujących.
Pół godziny przed 19.00 10 sierpnia przez Telegram przesłano wskazania, by omijać miejsca najbardziej licznych (i tragicznych) niedzielnych zgromadzeń. W poniedziałek przez cały dzień trwały tam przygotowania OMON-u. Ostrzeżenie odnosiło się głównie do Mińska, ale centra innych miast „wojewódzkich” również zostały obwarowane.
Już kilka minut po 19.00 czasu miejscowego, czyli w chwili startu protestów, odnotowano pierwsze zatrzymania i pobicia. Wybuchały granaty błyskowo-hukowe. Strzały gumowymi kulami padły nie tylko w Mińsku, lecz także w dziesiątkach (!) innych miast. Wydaje się, że milicja od razu uciekła się do wykorzystania wszystkich możliwych środki pacyfikowania manifestantów, chcąc wzbudzić przerażenie również w ludziach dopiero planujących wyjście z domów.
Efekt był jednak odwrotny. Im większe represje stosowały oddziały prewencji, tym liczniej protestowali ludzie w innych miejscach Białorusi. Przez komunikator Telegram demonstranci ustalali, gdzie są najbardziej potrzebni, jak omijać główne skupiska milicji czy też z których miast milicja wyjechała, by rozpędzać protesty gdzie indziej, i gdzie w związku z tym można w miarę bezpiecznie wyjść na manifestację.
Obok stolicy to Brześć okazał się miastem, które 10 sierpnia musiało sobie poradzić z największą eskalacją przemocy resortów siłowych. W Brześciu do centrum miasta skierowano oddział wojsk powietrzno-desantowych. Intensywne represje przeżywali również mieszkańcy Nowopołocka.
W jednym z kilku ognisk najbardziej tłumnych protestów w Mińsku zginął mężczyzna: podobno miał w ręku improwizowany ładunek wybuchowy, który eksplodował, gdy demonstrant dostał się pod ostrzał milicji. Inne źródła podają, że był to kierowca autobusu miejskiego, który przyłączył się do protestujących i po wyjściu z autobusu chciał odrzucić granat hukowy znaleziony akurat w pobliżu.
Rannych od postrzałów gumowymi kulami jest mnóstwo, podobnie jak osób poszkodowanych w wyniku eksplozji granatów hukowo-błyskowych rzucanych protestującym prosto pod nogi. Ludzie, których zdołał złapać OMON, byli brutalnie pałowani i kopani przed wywiezieniem do aresztów i po dowiezieniu do nich.
Zatrzymanych było tak dużo, że koło północy zaczęto ich gromadzić w miejscach innych niż areszty albo zwozić na peryferia miast.
Rosyjskie zielone ludziki w Mińsku?
Około godziny 20.00 w Mińsku zablokowany został duży wiadukt wjazdowy do centrum miasta. W blokowaniu brał udział oddział wojsk wewnętrznych w pełnym umundurowaniu i z bronią długą.
Wczesną poniedziałkową nocą udostępnione zostały nagrania, na których widać, że wojskowi mają rosyjskie oznaczenia. Być może był to kolejny raz, kiedy Rosja użyła swoich „zielonych ludzików”. To chyba najbardziej niepokojąca informacja z tego dnia.
W Białorusi znajdują się ważne bazy rosyjskich wojsk, były też doniesienia o przekraczaniu białoruskiej granicy przez rosyjskie pojazdy wojskowe, dlatego udział rosyjskich żołnierzy w obecnych protestach nie jest niestety nieprawdopodobny.
Tym bardziej, że siły milicji już teraz wyczerpały większość swoich możliwości. W wielu miejscach do tłumienia protestów musianoby w tym momencie wykorzystywać wojsko. Już w poniedziałek około północy do Mińska zmierzały autobusy i ciężarówki z okolicznych baz wojskowych.
Czy wojsko posłucha Łukaszenki?
We wtorek po południu do Mińska zjechały kolejne kolumny wojskowych aut. Wykorzystanie regularnych oddziałów białoruskiego wojska jest jednak dla Łukaszenki ogromnym ryzykiem, ponieważ dużo wskazuje na to, że zwykli żołnierze woleliby przyłączyć się do protestujących, niż ich rozpędzać.
Jednoznaczna deklaracja Władimira Putina, który w poniedziałek rano pogratulował Łukaszence, również może świadczyć o większym zaangażowaniu Rosji w białoruski kryzys. Należy zaznaczyć, że chociaż w miesiącu poprzedzającym wybory białoruskie media państwowe otwarcie atakowały Rosję, kryzys powyborczy natychmiast uciął krytykę pod adresem Kremla.
Białoruś pozostaje terytorium geopolitycznie kluczowym dla Putina, ale w obecnej sytuacji powoli wyślizguje mu się z rąk. Szczególnie, że protesty wzbudzają w Białorusinach silne nastroje patriotyczne, a Rosja jawi się jako zagrożenie dla ewentualnej demokracji.
Według doniesień niezależnej telewizji Nexta we wtorek ma zostać wprowadzony stan wyjątkowy, a Łukaszenko zwołał na rano radę kryzysową. Portal informacyjny opublikował również niepotwierdzone doniesienia, jakoby ewentualne wprowadzenie stanu wyjątkowego było wynikiem ultimatum Putina, który zagroził Łukaszence, że jeśli tego nie zrobi, to straci gwarancje bezpieczeństwa dla siebie i swojej rodziny.
Postrzelona dziennikarka, pobity dziennikarz
Dodatkowo ci sami wojskowi, których oznaczenia wzbudziły taki niepokój, z premedytacją zaczęli strzelać gumowymi kulami do grupy dziennikarzy. Jedna z dziennikarek Nashej Nivy, Natalia Lubnieuska, została postrzelona w kolano. Ataki na dziennikarzy i ich zatrzymania wciąż pozostają wysoko na liście priorytetów aparatu siłowego.
„Służby coraz bardziej brutalne. Memu koledze Jankowi Romanowi z TV Polonia w trakcie zatrzymania OMONowiec wybił 4 zęby uderzając go nogą w twarz. Janek nie uciekał i nie stawiał oporu” – pisze na Twitterze publicysta i działacza Związku Polaków Andrzej Poczobut.
Służby coraz bardziej brutalne. Memu koledze Jankowi Romanowi z TV Polonia w trakcie zatrzymania OMONowiec wybił 4 zęby uderzając go nogą w twarz. Janek nie uciekał i nie stawiał oporu
— Andrzej Poczobut (@poczobut) August 11, 2020
Reporterzy z Mińska donoszą, że służby specjalne robią naloty na hotele, w których szukają dziennikarzy zagranicznych, pracujących bez akredytacji. A większość z nich – w tym reporter OKO.press – akredytacji nie dostała. Wjechali do Białorusi na wizach turystycznych.
Prowokacje w Telegramie
Ponadto protestujący raz po raz są prowokowani przez media społecznościowe do przemieszczania w miejsca zasadzek OMON-u. Aparat siłowy stara się przystosować się do technologicznych realiów białoruskiej rewolucji, ale na razie nieskutecznie.
Próby wykorzystania Telegramu do wprowadzania manifestantów w błąd są nieudolne i szybko weryfikowane przez Białorusinów. W pewnym momencie w nocy z poniedziałku na wtorek przez komunikator przetoczyła się informacja o zatrzymaniu Cichanouskiej. Ktoś na Telegramie wzywał protestujących do odbicia kandydatki z rąk władz, jednak już po 5 minutach podżeganie zostało zweryfikowane jako milicyjna prowokacja. Podobna sytuacja miała miejsce przy okazji wezwania do zdobycia budynku stolicznego gorispolkomu (odpowiednika urzędu miasta).
Taktyki oporu Białorusinów
Zamiast sugerować się prowokacyjnymi wezwaniami, Białorusini skupiali się na ograniczaniu mobilności jednostek milicji. W Mińsku i innych miastach kierowcy blokują drogi dojazdu do centrów miast tak, by nie mogły z nich wyjechać ani do nich wjechać więźniarki. W każdej dzielnicy Mińska stanęły barykady, a nawet jeśli były znoszone przez milicję, to protestujący po powrocie prędko ustawiali je z powrotem.
W Mińsku jest reporter OKO.press Maciek Piasecki. Poniżej zamieszczamy jego relację z jednej z blokad urządzonych 10 sierpnia wieczorem przez kierowców by nie przepuścić oddziały OMON-u i milicji.
Największe starcia trwały w Mińsku przy centrum handlowym Ryga (to tam zginął wspomniany mężczyzna). Po dwóch godzinach prób milicji udało się wypchnąć protestujących z bezpośredniej okolicy budynku, ale po odjeździe OMON-owców ludzie wrócili na swoje pozycje, by odbudować barykady. Powtórzyło się to dwukrotnie. To tylko jeden z przykładów taktyk protestowania, z których korzystają manifestanci.
Rozpędzani ludzie często zbierają się ponownie również w innych miejscach. Przy takiej taktyce protestujących dławienie protestów staje się całkowicie nieskuteczne. OMON jeździ od dzielnicy do dzielnicy, od miasta do miasta i nie radzi sobie z chaosem informacyjnym.
Sierakowski w pułapce
OMON-owcy taktycznie starali się zapędzić demonstrantów do podwórek, gdzie łatwiej jest ludzi wyśledzić i pobić lub postrzelić. Część osób otwierała więc protestującym klatki schodowe. W internecie krążyły też kody do domofonów, dzięki którym manifestanci mogli znaleźć schronienie w każdej części miasta.
Po północy z poniedziałku na wtorek okazało się, że schronienia powinni poszukać również dziennikarze z polskiej delegacji. Sławomir Sierakowski zmuszony był spędzić noc w przypadkowym mieszkaniu, po tym jak grupa protestujących, w której się znajdował, została rozpędzona.
Poniedziałkowej nocy trafiały się również przykłady protestujących, którzy nie wytrzymali poziomu przemocy stosowanej przez aparat władzy. Na OMON poleciały pierwsze koktajle Mołotowa, a kilku OMON-owców zostało z premedytacją potrąconych przez samochody osobowe.
OMON-wcy przechodzą na stronę protestujących
W nocy na Telegramie panowała atmosfera nadchodzącego przełomu. Ludzie wierzą i wiedzą, że władzy kończą się możliwości.
Ponownie spływały doniesienia o mniejszych miastach, w których nie było milicji, toteż ludzie udawali się do budynków lokalnej administracji, by wysuwać żądania. A nawet te miasta, w których milicja jest, nierzadko nie musiały się mierzyć z reżimową przemocą, bo milicjanci też już zaczynają mieć dość obecnej sytuacji.
W środku nocy pojawiły się również zdjęcia pierwszych OMON-owców, którzy przeszli na stronę protestujących. To na razie pojedyncze przypadki.
Dzisiaj, 11 sierpnia, o godzinie 12.00 rozpoczął się strajk generalny w całej Białorusi. Już od rana wiadomo, że do strajku przyłączyło się wiele państwowych przedsiębiorstw. W Białorusi nie tylko panuje chaos informacyjny wynikającym z braku internetu, lecz także pogrąża się ona w bałaganie organizacyjnym.
Ewentualne wprowadzenie stanu wyjątkowego mogłoby wbrew pozorom tylko pogłębić bezład. W takich warunkach świetnie czują się protestujący, a ich elastyczność i mobilność pozostawia władzę w niemocy.
Nie wiadomo jeszcze, jak manifestanci zareagują na wywiezienie z kraju Cichanouskiej. Powszechność strajków pozwala jednak wierzyć, że w oczach Białorusinów złamanie jednej protestującej nie złamie wszystkich – nawet jeśli jest ich liderką.
Skoro Białorusini mieli odwagę wyjść ulice w poniedziałek, już po eskalacji milicyjnej przemocy, która miała miejsce w niedzielę, to prawdopodobnie wyjdą też dzisiaj i jutro, i tak do skutku – aż reżim się złamie. I to nawet jeśli zostanie wprowadzony stan wyjątkowy.
Wydarzenia w Mińsku wciąż będzie relacjonował reporter OKO.press. O 16.29, Tuż przed publikacją tego tekstu przesłał nam SMS-a: „Jestem na rondzie przy stacji Puszkinskaja, gdzie wczoraj zginęła protestująca osoba, wszystkie barierki ozdobione kwiatami, kilkudziesięciu ludzie stoi w słońcu z pięściami w górze, wszystkie przejeżdzające samochody trąbią. Od 18 ma być kompletne wyłączenie sieci żeby zagłuszyć tych którzy korzystają z VPN. Byc może stracę połączenie telefoniczne w ogóle”.
Solidarni z Białorusią
Po wydarzeniach niedzielnego wieczoru Białorusini i aktywiści praw człowieka na całym świecie zorganizowali pikiety solidarnościowe mające na celu wsparcie białoruskiej rewolucji. W wielu miastach Europy i Polski, między innymi w Warszawie, w sumie tysiące osób zebrały się, by wspierać białoruskie społeczeństwo i żądać od Unii Europejskiej wprowadzenia sankcji uderzających w Łukaszenkę i jego otoczenie. Sformułowania głównych postulatów dotyczących takich sankcji podjęła się Инициатива Free Belarus.
Szefowie MSZ Łotwy, Estonii i Finlandii poparli na wtorkowej konferencji w Rydze inicjatywę ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza, by zorganizować spotkanie krajów UE w sprawie wyborów na Białorusi. Polski minister przedstawił ten plan szefowi unijnej dyplomacji.
W tym samym momencie, kiedy w Mińsku na ulice wychodzili żołnierze wojsk wewnętrznych z bronią długą (albo rosyjscy specnazowcy przebrani za te jednostki), w Warszawie kilkaset osób śpiewało utwory Hraj i Peremen, symbole białoruskiej rewolucji. Szczery płacz kobiet opowiadających o tym, jak ich bliscy znajomi byli bici, towarzyszył ogłoszeniu na temat postrzelenia dziennikarki Natalii Lubnieuskiej. Stworzyło to niezwykle silny przekaz, który powinien trafić do Polaków i uświadomić im powagę represji grożących ich sąsiadom w Białorusi.
Trudne opowieści towarzyszyły pikiecie także na placu Defilad, dokąd udali się solidaryzujący Polacy i Białorusini z różnych powodów przebywający poza granicami swojego kraju. W porównaniu do innych wydarzeń związanych z białoruską rewolucją na tej wczorajszej manifestacji pojawiło się zdecydowanie więcej Polaków zaangażowanych w temat ochrony praw człowieka.
_ Akurat na przykładzie Białorusi widać do czego prowadzi POZORNA DEMOKRACJA, czyli jak przyzwalano przez dziesięciolecia, aby grupa cynicznych polityków pod wodzą „ciepłego” dyktatora, oszukiwała zarówno własne społeczeństwo jak i zagraniczną opinię publiczną. Niby były wybory, ale przymykano oczy najpierw na małe fałszerstwa, potem na większe. Obojętnie traktowano kłamstwa w rządowych mediach, a właściwie przyjmowano, że to mnie nie dotyczy, że może czarne jest białe, a białe jest czarne i może nie jest tak źle. Grabież majątku państwa przez wąskie elity władzy stała się codziennością. Na marnowanie tego majątku też zezwalano. Aż w końcu było za późno, by władzę zmienić kartką wyborczą! Uczmy się!
_ Niech ci, którzy sądzą, że media społecznościowe mogą przeciwstawić się dyktatorowi, zapamiętają, że rządzący dyktator ma w ręku WYŁĄCZNIK do Internetu! Że TYLKO DUŻE ZORGANIZOWANE STRUKTURY mogą przeciwstawić się dyktatorowi, bez rozlewu krwi i bez chaotycznych zamieszek na ulicach. Bo znacznie wcześniej wiadomo o istnieniu milionów ludzi skrzywdzonych, poniżonych, wykluczonych, okradanych, pozbawianych godności i szans na szczęśliwe życie.
_ Czy dopiero rewolucyjne bunty – jeden, drugi lub trzeci – mają doprowadzać do przywrócenia równowagi i jakiegoś poziomu normalności? Dlaczego rozumnie zorganizowanie relacje społeczne nie udają się nawet w XXI wieku?
_ Czy w Polsce też musimy powtarzać takie scenariusze?
Swoim komentarzem udowadniasz, ze nie masz żadnej wiedzy o Białorusi, o tym jak ten kraj powstawał po komunizmie, i jak sytuacja tam się ma do sytuacji u nas. Wstyd proszę Pana jeszcze raz wstyd.
Kryptopislamisto swoim komentarzem udowadniasz, że nie masz żadnej wiedzy o Białorusi, o tym jak ten kraj powstawał po komunizmie, i jak sytuacja tam się ma do sytuacji u nas. Wstyd proszę Pana, jeszcze raz wstyd.
Nigdy nie przeczytałem Pana żadnego konstruktywnego komentarza. Zawsze hejt i obrażanie – jakim cudem ktoś takiego kogoś nic nie wnoszącego do dyskusji poza obrażaniem toleruje ?
Powielenie twojej nic nie wnoszącej wypowiedzi nazywasz hejtem? Najpierw przeczytaj wcześniejszą odpowiedź do Pana Potoczka i może wtedy dojdzie do twego zakutego łba co piszesz.
Porównanie Polski do Białorusi ma się tak, jak by Ci wybiła studzienka i trochę zalało piwnicę, do zburzonego domu na którego terenie trwa wojna. Trywializowanie sytuacji na Białorusi przez porównanie do sytuacji w Polsce jest wg mnie obrzydliwe, świadczy o tym kto takie analogie czyni.
We wpisie Adama Potoczka odnośnie Polski nie ma porównania wprost, ale jest pytanie retoryczne – czy Polska musi powtarzać scenariusz Białorusi? Niestety pytanie jest uzasadnione, choćby w świetle ostatnich zatrzymań przez policję aktywistów LGBT, a wcześniej uczestników protestu przeciwko różnym marszom narodowców. Ci ludzie nie stawiali czynnego oporu policji, a jednak byli przewracani siłą na ziemię, przyduszani, skuwani kajdankami na plecach i wynoszeni do radiowozów, tak jakby byli uzbrojonymi gangsterami. A potem przetrzymywano ich w radiowozach kilka godzin, nie stawiając konkretnych zarzutów. Czym się różni OMON od naszej policji? Może tylko tym, że u nas JESZCZE nie kopie się dziennikarzy w zęby (ale wyrywanie kamer już ćwiczymy). I nie przykryją tego żadne, skądinąd słuszne akcje Morawieckiego w sprawie zwołania szczytu ministrów spraw zagranicznych UE w sprawie Białorusi.
Ad KE Opinię, wypowiedź pana Potoczka można in extenso zastosować do sytuacji w Polsce. Wstyd to jedynie tego, że oceniani jako spokojne, wiejskie owieczki Białorusini nie dali się uwieść rządowej korupcji i zaprotestowali przeciwko odbieraniu im podstawowych praw i swobod. Bo podobno przez kilka lat siedzieli cicho, chwalac Łukaszenkę i dobrodziejstwa jego dyktatury. Wstyd, bo jakoby dumny, patriotyczny i wykształcony naród – Polacy nie potrafią zaprotestować przeciwko niszczonym od 5 lat początkom demokracji. Wstyd, bo elity intelektualne okazały się bezsilne wobec chamstwa, bezczelności i ignorancji sprawujących władzę TKM-ów.Wstyd, bo w tym jakoby zasłużonym wobec Europy narodzie biorą górę typy w rodzaju Adama KE, Fisha i im podobnych.
Analogia jest dorobiona na siłę i obnaża nieuctwo pana Potoczka. Białorusinom nie odbierano żadnych praw i swobód, bo nigdy ich nie mieli.
Debil.
W końcu się prawdziwie podpisałeś – nic dodać nic ująć – określenie idealnie pasuje do Pana.
To zdecyduj się : jesteśmy na ty, czy na Pan, bo coś przez to prawilne zapalenie mózgu ci się pomieszało.
Myślę podobnie. Taki scenariusz jest realizowany u nas. Oczywiście daleko nam jeszcze do Białorusi, ale analiza obszaru prawa i systemu wyborczego może, a nawet powinna budzić niepokój. I tak czy możemy powiedzieć, że system prawa i sposób jego stanowienia spełnia takie wymogi cyt. „Prawo, aby mogło być uważane za element dobra wspólnego, musi spełniać określone kryteria. Przede wszystkim powinno być zgodne z Konstytucją, że szczególnym poszanowaniem zarówno wolności i praw jednostki, jak i celów i zadań państwa. Gwarantem tej zasady powinien być niezależny sąd konstytucyjny. Społeczeństwo powinno mieć także wpływ na stanowienie prawa, i to nie tylko przez wybór w wyborach powszechnych organów ustawodawczych, lecz także przez prawo inicjatywy ustawodawczej, wysłuchań publicznych, konsultacji społecznych, a także transparentności procesu legislacyjnego oraz kontroli tego procesu przez niezależne media.” Czy możemy powiedzieć odpowiedzialnie, że nasz kraj spełnia takie wymogi w zakresie demokracji jakie np. określił Charles Tilly cyt. „Na demokrację muszą składać się cztery obligatoryjne elementy: pluralistyczny system partyjny; powszechne prawo wyborcze; uczciwe, konkurencyjne i periodycznie przeprowadzane wybory oraz swoboda prowadzenia kampanii wyborczej i dostęp do mediów wszystkich sił politycznych.” Szczególnie w kontekście ostatniego plebiscytu, bo nie wyborów prezydenckich. I w końcu czy PKW, niestety nie mająca umocowania konstytucyjnego po zmianach ze stycznia 2018 roku jest instytucją niezależną politycznie? Szczególnie po podjętej uchwale o tym, że wybory 10 maja br. się nie odbyły, bo nie było kandydatów a wydrukowano bez podstawy prawnej miliony kart wyborczych z 10 ma kandydatami, a decyzję o terminie kolejnego głosowania podjęło dwóch szefów partii, a nie organ konstytucyjny do tego upoważniony.
Pomyśl o adopcji pieska ze schroniska http://www.adopciaki.pl 🙂 PS. Spamerzy to źli ludzie.
Cześć- Zapraszam na nowy portal społecznościowy dla dorosłych!
Znajdziesz tam osoby na szybkie sex spotkania lub na wyskok na imprezke!
Wystarczy wejść aktywować konto i juz randkować! http://www.lexlale.com.pl
Nie będzie szczytu unijnego na temat Białorusi. Wnioskował o niego Morawiecki. UE uznała, że było u conajmniej kompromitacja powierzanie roli inicjatora Morawieckiemu, wiernej kopi dyktatora. Brawo. UE zaczyna rozumieć co się dzieje w Polsce.
Faktycznie jest się czym cieszyć. Lepiej zajmować się czymś takim, niż wystosować wspólne potępienie Łukaszenki.
Pokłosie własnej polityki. Morawiecki jest już na tyle duży, że może za swoje uczynki (kaczystowskie dyrektywy), jeśli już jest taki rozkaz ich samemu nie analizować – ponieść odpowiedzialność. A może, ogólnie traktujemy jego zawód/funkcję na wyrost i tak na prawdę nie jest ona tak bardzo ważna, by przejmował się skutkami własnego marionetkowego dyletanctwa na państwowym i międzynarodowym poziomie.
Przecież my laicy… nie znamy się, tak jak on na rzeczy.
Takim Adamom KE i Słonimskim podoba się OKO, skoro się tu zagnieździli. Albo mają tożsamościowy problem z przynależnością, lub jako zdrajcy kaczystowskiej sitwy, nie bardzo mogąc już wrócić do swoich, wiedząc, że popierane jest tu krytyczne i dociekliwe podejście do informacji, tez i zagadnień próbują, zbierać tu plusy. Niestety, powierzchowność ich komentarzy, nie bardzo pomaga w uznaniu ich za dociekliwych, a krytyczność ujawnia przez swą kiepską jakość ich tendencje propagandowe. Dlategoteż, dla nich i ich rządu, lepiej jest inwestować w homofobiczne prowokacje i parać się ideologią LGBT, niż budować autostrady i uczyć policję paru zdań po angielsku, coby nie zgarnąć turysty za patrzenie im na ręce!
Chciałem podziekować OKO Press za tę relację. To najbardziej wszechstronny a zarazem wyważony obraz prostestów na Białorusi, jaki znalazłem w polskich mediach. Po 26 latach dyktatury wygląda na to, że wiekszość społeczeństwa białoruskiego ma dość Łokaszenki i bariera strachu zaczęła pękać. Nie wiele mozemy z Polski zrobić aby pomóc naszym sąsiadom. Najważniejsze, abyśmy przynajmniej nie przeszkadzali.
Smutne może być jednak to, że faktycznie o losie Białorusi zdecyduje pan Putin w Moskwie. Niestety jak pokazuje rzeczywistość polityczna, Rosja blokuje jak dotąd skutecznie odpływ byłych republik. Toleruje tzw. niepodległość, ale tylko kontrolowaną przez Moskwę. Moim zdaniem, jeśli pan Putin uzna, że czas, aby Łukaszenkę zamienić na inną marionetkę to tego dokona bardzo szybko.
Jeszcze przed wyborami był w OKO artykuł jednego z białoruskich publicystów, który nuty optymizmu szukał w udanych dla opozycji demokratycznej wyborach w Armenii, gdzie ostatecznie Rosja się nie włączyła. Ja wtedy napisałem, że położenie geograficzne i polityczne Armenii nie jest tak strategiczne, jak Białorusi, i że Putin mógł sobie pozwolić na odpuszczenie małego kraju na Kaukazie, ale niekoniecznie trzy razy większego kraju w tak istotnym miejscu, jak granica między UE a obszarem postsowieckim. Niestety wychodzi na moje, a tak bardzo chciałem się mylić.
Nie doradzam nikomu stosowania metforminy lub insuliny w leczeniu cukrzycy, ponieważ stosuję metforminę od ponad 15 lat i doprowadziło to do zaburzeń erekcji. Podziękowania dla doktora Nelsona Salima, specjalisty zielarstwa z Maroka, z którym w radiu natknąłem się na jego świadectwo pacjenta, który w ciągu 21 dni został całkowicie wyleczony z cukrzycy i przerostu prostaty. Dane kontaktowe lekarza zostały udostępnione tym, którzy chcą spróbować jego leczenia i zrobiłem to, dziś jestem całkowicie wyleczony z cukrzycy typu 2 i zaburzeń erekcji dzięki naturalnym ziołom. Wysłał do mojego kraju swoje Ziołolecznictwo, które otrzymałem w ciągu 3 dni za pośrednictwem serwisu Dhl i zgodnie z jego instrukcją zastosowałem kurację przez 21 dni i jestem tutaj, aby zeznawać. Jego lek ziołowy jest niedrogi i działa skutecznie i nie ma skutków ubocznych. Jego oficjalny e-mail; [email protected] lub WhatsApp / zadzwoń +212612145772. Powiedział, że ma lekarstwo na; Choroby nerek, borelioza, zapalenie wątroby, rak piersi i bezpłodność
Ciekawa – niepokojąca, ale też paradoksalnie rodząca pewne nadzieje – jest informacja o zamieszkach w Nowopołocku. Tak się składa, że równe 10 lat temu byłem tam służbowo – konkretnie w rafinerii ropy naftowej, największej albo drugiej co do wielkości w Białorusi. Co mnie uderzyło, to portrety Łukaszenki (i to jeszcze stosunkowo młodego, jakoś tak z czasu, kiedy pierwszy raz wygrał wybory) w biurze każdego kierownika średniego szczebla. Jak sądzę, zawieszone na odgórne polecenie… Ale dziś zastanawiam się, czy dla Białorusi największą szansą nie byłaby powtórka z karnawału "Solidarności" z lat 1980-81? Czy taka rafineria w Nowopołocku mogłaby się okazać białoruską wersją Stoczni Gdańskiej? Strajk okupacyjny w takim strategicznym zakładzie byłby dla białoruskiej opozycji kartą przetargową i kto wie, może mitem założycielskim nowej władzy… Bo jak dla mnie, Baćka nie odważyłby się na szturm OMON-u i wojska na rafinerię – gdyby, odpukać, wyleciała w powietrze, nawet od przypadkowego trafienia w zbiorniki, byłby to śmiertelny cios dla i tak już kulejącej białoruskiej gospodarki. Ofiar śmiertelnych wśród strajkujących byłoby też mnóstwo, a gniew społeczny z ich powodu nie do powstrzymania. Na dodatek Nowopołock leży blisko granicy z Łotwą, a to już teren NATO. A jakby jeszcze strajk rozlał się na inne zakłady – choćby np. MAZ, producent ciężarówek i nadal silny eksporter? Więc Baćka zapewne nie miałby wyjścia i żeby nie dopuścić do najtragiczniejszego (i zarazem najgorszego dla władzy) scenariusza, musiałby pójść na ustępstwa, tak jak władze PRL 30 lat temu. Wtedy też mieliśmy na karku jeszcze w miarę silny ZSRR, tak jak dziś Białoruś ma na karku Rosję – analogia jest oczywista.
Ad Helak. Nie łączyłbym faktu sprawowania władzy z dążeniem do rozwoju, poprawą gospodarki itp. Strajki w wielkich zakładach przemysłowych nie przeraża rządzących. Istota władzy jest jej sprawowanie (władza dla władzy). Nie ma znaczenia, gdzie pracuje podległy ludek. Byleby płacił podatki i produkował. Nawet jeśli nie będzie płacił podatków, to władza, poprzez swoich agentów, sprzeda produkcję zagranicą. Byle by wystarczyło na jej potrzeby (rząd sie sam wyżywi). Strajki stają się niebezpieczne gdy są masowe, w rejonie siedzib władzy, z realną możliwością użycia siły przez strajkujących. Gdy zsczynaja być buntem, rewolucją.
Co do troski o rozwój. Proszę spojrzeć na Polskę. Przez 30 lat sprowadzono edukację, szk wyższe i naukę niemal do zera. Nie powstał chyba ani jeden samodzielny technologicznie zakład przemysłowy. Montownie, uzależnione od obcych know – how, surowców i zamówień. W rolnictwie, jak za króla Cwieczka przeważa praca ręczna. W sferze tzw nadbudowy cofamy się. Jako gospodarka jesteśmy tolerowani przez UE, USA itp jako rynek zbytu, tania siła robocza i obszar drenażu finansowego. To jest wyraz troski o rozwój kraju?