0:000:00

0:00

COP24, czyli zorganizowany w Katowicach szczyt klimatyczny Narodów Zjednoczonych, dobiegł końca. Oczekiwanie na końcowy dokument szczytu, tzw. „Pakiet Katowicki” trwało ponad 24 godziny po oficjalnej dacie zakończenia.

Przypomnijmy: Szczyt miał opracować zasady wprowadzenia w życie tzw. Porozumienia Paryskiego z 2015 roku. Porozumienie to polityczna deklaracja rządów niemal wszystkich krajów świata, że podejmą działania, by ograniczyć wzrost temperatury na naszej planecie do 1,5 st. Celsjusza.

Naukową podstawą działania mają być kolejne raporty Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC) podsumowujące wiedzę ludzkości na temat niebezpiecznych zmian klimatycznych.

Czy katowicki szczyt zakończył się sukcesem? Chociaż do końcowej oceny można dopisać kilka zastrzeżeń, odpowiedź na to pytanie musi być pozytywna. Tłumaczymy dlaczego.

Katowicki szczyt klimatyczny podsumowuje dla OKO.press Wojciech Kość, dziennikarz piszący głównie do anglojęzycznych mediów na tematy związane z energią, ochroną środowiska i zmianami klimatycznymi. Jego teksty ukazują się m.in. w Politico Europe. Twitter: @WojciechKosc

Sukces? Tak, ale…

Przede wszystkim sam fakt przyjęcia tekstu ponad 130 stron „Pakietu Katowickiego” jest dużym osiągnięciem międzynarodowej dyplomacji klimatycznej. Nie było to oczywiste.

Kontekst, w jakim odbywał się COP24, był trudny. Rządy Donalda Trumpa, który zapowiedział wycofanie USA z Porozumienia Paryskiego, i niedawny wybór na prezydenta Brazylii prawicowego i antyekologicznego populisty Jaira Bolsonaro. A w Europie – Brexit, kłopoty Emmanuela Macrona oraz wsobne nacjonalistyczne rządy PiS w Polsce i Viktora Orbána na Węgrzech.

Trudno o mniej sprzyjające warunki do międzynarodowej współpracy. Zwłaszcza w temacie wciąż tak nieoczywistym dla zwykłych ludzi, jak zapobieżenie nadmiernemu ociepleniu się klimatu naszej planety.

Wielu wciąż uważa, że to nie człowiek odpowiada za zmiany klimatyczne, a szczyty takie, jak ten w Katowicach, to w istocie sabaty lewicowej sekty „globalnego ogłupienia”. Pierwszy z brzegu przykład: kuriozalny wpis o "zlocie globalnej sekty" na stronie Warsaw Enterprise Institute, czyli „zaplecza eksperckiego i intelektualnego” (sic!) Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

Jednak jeśli zajrzało się za kulisy, ignorując łatwe do skrytykowania, ale w istocie marginalne węglowe kurioza przygotowane przez rząd Polski, początek COP24 był pełen nadziei i gotowości do osiągnięcia dobrego wyniku.

Przeczytaj także:

Sojusz despotów blokuje raport

Atmosfera pogorszyła się pod koniec pierwszego tygodnia negocjacji. Stany Zjednoczone, Arabia Saudyjska, Rosja i Kuwejt zablokowały przyjęcie raportu Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC), który stwierdził, że stoimy na progu katastrofy klimatycznej.

Ponad 30-godzinny maraton negocjacyjny pod koniec szczytu to z kolei „zasługa” Brazylii i – w mniejszym stopniu – Turcji. Żądania tych krajów wymusiły kolejne kompromisy w i tak już dość rozwodnionym tekście końcowej decyzji szczytu.

Ale obserwatorzy i analitycy uważają, że fiasko negocjacji opóźniłoby walkę z globalnym ociepleniem o lata. Na to nie możemy sobie pozwolić.

„Mamy coraz mniej czasu” – ostrzegł uczestników COP24 sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres.

Nawiązał w ten sposób do głównego wniosku z październikowego raportu IPCC: by osiągnąć cele Porozumienia Paryskiego, ludzkość musi obniżyć emisje CO2 aż o 45 proc. zaledwie do 2030 roku. To prawdziwa rewolucja.

Wszyscy tak samo niezadowoleni

„Przyjęcie »Pakietu Katowickiego« to zwycięstwo wielostronnej współpracy krajów w czasie głębokich globalnych podziałów” – mówi OKO.Press Karl Mathiesen, redaktor naczelny Climate Home News, specjalistycznego serwisu poświęconego zmianom klimatu.

„W negocjacjach prowadzonych na poziomie ONZ sukces jest wtedy, gdy wszyscy są niezadowoleni w tym samym stopniu” – mówi nam Lidia Wojtal, wieloletnia negocjatorka polskiej delegacji na szczyty klimatyczne i była przewodnicząca organu ds. doradztwa naukowego i technologicznego Konwencji Klimatycznej ONZ w czasie COP21 w Paryżu.

„Oznacza to tyle, że do przyjęcia decyzji trzeba osiągać daleko idące kompromisy, a próby »postawienia na swoim« są najczęściej skazane na porażkę” – dodaje Wojtal.

Jawna walka o klimat

Co więc osiągnięto w Katowicach? Przede wszystkim dwie rzeczy:

  • Sukcesem COP24 jest przyjęcie – w ogólnych ramach „Pakietu Katowickiego” – reguł przedkładania przez poszczególne kraje planów walki z globalnym ociepleniem.
  • Szczyt w Katowicach uzgodnił też, że szczegóły tych planów będą takie same dla wszystkich państw i będą publicznie dostępne. To umożliwi nie tylko ich porównanie, ale też publiczną weryfikację.

„Udało się zmniejszyć spór o to, co mają robić kraje rozwinięte i rozwijające się. Od lat różnice na ten temat opóźniały i utrudniały negocjacje” – mówi Wojtal.

Raport IPCC: połowiczna porażka

Co się nie udało? Nie uzgodniono nowych światowych zasad handlu emisjami. Porozumienie w tej sprawie zablokowała Brazylia.

Spór o raport IPCC również nie znalazł pożądanego przez większość państw rozwiązania. Nie zgodzono się na „przyjęcie” raportu, co w języku dyplomacji oznaczałoby zaakceptowanie wniosków w nim zawartych.

Jednak według Lidii Wojtal nie oznacza to, że raport został zignorowany.

„W decyzji COP24 mowa jest, że raport IPCC odzwierciedla »najnowszy stan wiedzy«. Oznacza to, że państwa de facto uznają go za naukową podstawę działań klimatycznych” – mówi Wojtal.

Organizacje ekologiczne są tradycyjnie znacznie bardziej surowe w ocenie, choć przyznają, że przyjęcie „Pakietu Katowickiego” to krok naprzód.

„Konferencja COP24 nie przedstawiła wyraźnego zobowiązania do wzmocnienia zobowiązań klimatycznych wszystkich krajów do roku 2020” – napisała w pierwszej reakcji "na gorąco" sieć organizacji ekologicznych Climate Action Network (CAN).

„Jednocześnie sfinalizowano stosunkowo skuteczny, choć niekompletny, zbiór przepisów dotyczących wdrażania umowy paryskiej. Poczyniono również ograniczone postępy w zakresie sposobu zapewniania i rozliczania wsparcia finansowego dla krajów biedniejszych, które mają do czynienia z katastrofalnymi skutkami dla klimatu” – dodaje CAN.

Zdecydowane cięcia albo katastrofa

Karl Mathiesen uważa, że przyjęcie „Pakietu Katowickiego” to dobry punkt startowy do wywierania presji na rząd, by zdwoiły wysiłki na rzecz klimatu.

„W nadchodzących latach chodzi o to, aby rządy faktycznie planowały znaczące i szybkie cięcia emisji. Wyniki COP24 dają im narzędzia, by wzajemnie rozliczać się z tych działań” – mówi Mathiesen.

„Porozumienie Paryskie ulegnie osłabieniu, a stan klimatu pogorszy się, jeśli kraje nie podejmą kroków niezbędnych do faktycznego ograniczenia emisji dwutlenku węgla” – ostrzega.

A jest co robić. Aktualne deklaracje klimatyczne krajów są w istocie receptą na upadek naszej cywilizacji. Specjalistyczna strona Climate Action Tracker szacuje, że ich wdrożenie ograniczy wzrost temperatury do 3,3 st. C w stosunku do epoki przedprzemysłowej.

To lepiej niż w przypadku całkowitej bierności, ale wciąż za mało, by uniknąć katastrofalnych skutków ocieplenia: niszczycielskich zjawisk pogodowych, głodu i zagłady państw wyspiarskich takich, jak Grenada czy Fidżi.

„Zmienić sam system”

Poza technicznymi szczegółami ponad 130-stronicowego tekstu „Pakietu Katowickiego” COP24 na pewno przejdzie do historii za sprawą 15-letniej Szwedki Grety Thunberg.

„Mówicie, że kochacie dzieci ponad wszystko na świecie. A jednak kradniecie nam naszą przyszłość” – bez cienia respektu powiedziała Thunberg zgromadzeniu politycznemu COP24.

„Nie ma nadziei dopóki nie skupicie się na tym, co należy zrobić, a nie na tym, co jest politycznie możliwe.

Jeśli rozwiązania w systemie są niemożliwe do znalezienia, być może powinniśmy zmienić sam system” – powiedziała Szwedka.

Udostępnij:

Wojciech Kość

W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc

Komentarze