0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Grzegorz Skowronek / Agencja GazetaGrzegorz Skowronek /...

Na podsumowanie swojej pięcioletniej kadencji, która upłynęła 9 września 2020, Adam Bodnar przygotował nie tylko swoją przejmującą analizę stanu demokracji w Polsce, którą przedstawił w parlamencie. I nie tylko kolejny roczny, prawniczy raport o stanie praw i wolności.

Przeczytaj także:

Namówił też swoje współpracowniczki do przygotowania raportu z kadencji.

"Z URZĘDU"

Książka właśnie wyszła. Nazywa się „Z urzędu”, ale – trzeba przyznać – żaden urząd jeszcze czegoś takiego nie wytworzył. Autorki relacjonują swoje doświadczenie pracy z Bodnarem, opisują jego spotkania z ludźmi w całym kraju, ale przy tym twardo trzymają się Konstytucji i odwołują się cały czas do wiedzy gromadzonej od lat w Biurze RPO.

Odpowiadają na pytanie, co będzie po kadencji Bodnara:

Otóż może nie będzie już RPO, ale będą ludzie. I będą działać dalej. Będą walczyć o swoje konkretne sprawy, które w sumie złożą się w Konstytucję.

O większości tematów poruszanych w tym raporcie Czytelnik mógł nigdy nie słyszeć. A wyliczane po kolei naruszenia praw i wolności obywatelskich mogą przytłaczać:

  • podporządkowywane sądy,
  • podsłuchy na każdym kroku,
  • tortury,
  • naruszenie prawa do obrony,
  • zniszczone prawa wyborcze,
  • dramatyczna sytuacja mediów i obywateli sprzeciwiających się władzy…

Ale jednocześnie otrzymujemy obraz aktywnego społeczeństwa obywatelskiego, ludzi, którzy nie tylko zatrzymali wiele z pomysłów władzy, ale w całym kraju działają i zmieniają rzeczywistości: na Podkarpaciu, w Wielkopolsce, w Małopolsce, na Podlasiu...

  • W sprawie zanieczyszczenia środowiska,
  • opieki nad seniorami,
  • służby zdrowia,
  • praw rodzicielskich,
  • hospicjów,
  • praw osób LGBT,
  • wysokości emerytur,
  • pomocy dla ludzi chorujących psychicznie,
  • tworzenia szans młodzieży z dala od wielkich miast…

Otrzymujemy wielką pochwałę społeczeństwa obywatelskiego, i ostrzeżenie dla warszawskocentrycznych elit, by w debacie publicznej nie ograniczać się do spraw instytucjonalnych i czysto politycznych.

Autorki zderzają dwie perspektywy: prawną i ludzką. I pokazują, że konieczne jest połączenie tych dwóch perspektyw. Inaczej wszyscy zamkną się w swoich bańkach.

Ale nie tylko – w społeczeństwie, którym zarządza się dziś przez szczucie jednych na drugich i wytwarzanie coraz to nowych podziałów i mniejszości – ludzie od Bodnara pokazują znaczenie spraw i praw społecznych, i ich jednoczący pro-obywatelski potencjał.

  • Ktoś mówi w tej książce: „Nie musiałam znać Konstytucji. Ale teraz wiem, że to ja mam jej bronić”.
  • Ktoś inny: „Nie wiedziałem, że moje prawa są łamane. Ale teraz potrafię nawet pomóc innym".
  • Jeszcze ktoś: „To będą czasy NASZEJ Solidarności".

Książka jest oparta na II rozdziale Konstytucji (prawa i wolności). Każdy artykuł tego rozdziału jest opisany osobno, z wyliczeniem, co się udało i co jest do zrobienia. Przy czym są tu też sukcesy władzy, ale i sukcesy społeczeństwa obywatelskiego w blokowaniu złych rozwiązań. Lista tego, co jest do zrobienia, też jest adresowana do władz, ale i do ludzi.

Pomiędzy te rozdziały wchodzą rozmowy z ludźmi z całej Polski. To przede wszystkim lokalni działacze spotkani w czasie podróży RPO po Polsce, ale też pracownicy Biura RPO, którzy opowiadają, jak podejmują zgłoszenia od społeczników.

Książka z założenia napisana jest swobodnym językiem, uwzględniającym osobisty punkt widzenia – bo zdaniem autorek niezrozumiały, asekuracyjny język instytucji państwowych był jednym z problemów, któremu zawdzięczamy to, gdzie teraz jesteśmy.

Książkę napisały trzy kobiety, z trzech pokoleń (nie ukrywają wieku):

  • Barbara Imiołczyk, samorządowczyni, posłanka Unii Wolności, dyrektorka Centrum Projektów Społecznych Biura RPO,
  • Agnieszka Jędrzejczyk, kiedyś w "Gazecie Wyborczej", potem w administracji rządowej (na styku z organizacjami pozarządowymi), a od 2016 roku w Biurze RPO
  • oraz Aneta Kosz, 30-latka wykształcona w Polsce i na świecie, szukająca nowych sposobów komunikacji (nowych to znaczy takich, które nie wykluczają nikogo, bez względu na wiek).

Mamy więc kobiecą perspektywę – z narracją w rodzaju żeńskim, ale zwrócenie uwagi na to, że od tego, kto ma rację, ważniejsze są relacje z innymi ludźmi i z instytucjami. Uszanowanie godności innego człowieka, kimkolwiek by nie był.

To wszystko w jednej cegle (620 stron), z mnóstwem zdjęć i wykresów, i w kolorowej, czerwono-granatowej okładce (granat to kolor Konstytucji – czerwień – ludzie w tej Konstytucji. Ten czerwony kobiety nazywają zresztą „living coral”). Książka jest opublikowana na otwartej licencji – do wykorzystania dla każdego chętnego.

Poniżej link do książki, wcześniej publikujemy pełny wstęp do niej.

WSTĘP

Bez względu na to, czy podatność na strach jest w naszych czasach mniejsza, czy też nie, stanowi on jeden z ważnych składników doświadczenia, pomimo wysiłków podejmowanych w celu pokonania go

(Jean Delumeau, Strach w kulturze Zachodu, Warszawa, 1986, s.14)

Tekst ten zaczął powstawać na początku 2020 r. Rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar planował rozliczenie się z kadencji, która kończyła się 8 września 2020 r. Kończyłyśmy pracę w środku pandemii i kampanii wyborczej, w rzeczywistości, którą kilka miesięcy wcześniej trudno było sobie nawet wyobrazić.

Okoliczności sprawiły, że podsumowanie VII kadencji przyjęło właśnie taką formę. To nie jest urzędowy raport z działań RPO podejmowanych w czasie pięcioletniej kadencji.

To sprawozdanie dla obywatelek i obywateli oraz dla organizacji pozarządowych, które wysunęły w 2015 r. kandydaturę Adama Bodnara na funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich.

270 000 SKARG, 150 000 ROZMÓW

Postanowiłyśmy pokazać, jak dziś wyglądają prawa i wolności obywateli w Polsce – ze szczególnej perspektywy ponad ćwierć miliona wniosków, jakie trafiły do Biura Rzecznika Praw Obywatelskich w ciągu pięciu lat, 150 tys. rozmów telefonicznych prowadzonych przez prawników Biura, jak również setek spotkań RPO Adama Bodnara, które odbyły się w całym kraju, lekcji z uczniami w całej Polsce, rozmów z uczestnikami konferencji naukowych, seminariów, warsztatów, webinarów i innych spotkań – organizowanych w różnych miejscach, w tym na letnich festiwalach, gdzie spotykają się ludzie z różnych stron kraju.

W wielu tych wydarzeniach uczestniczyłyśmy – zwłaszcza na szlaku spotkań regionalnych RPO w całej Polsce, którą przemierzałyśmy wraz z Adamem Bodnarem w ośmioosobowym busiku. Organizowałyśmy też i prowadziłyśmy spotkania eksperckie i akcje społeczne Biura RPO.

Przeczytałyśmy setki pism i skarg, pisałyśmy artykuły na stronę internetową RPO informujące o działaniach podejmowanych przez Rzecznika. To pod wpływem skarg i rozmów zmieniałyśmy język przygotowywanych komunikatów tak, by opowiadały o sprawach ludzi, a nie o abstrakcyjnych problemach prawnych.

Tworzyłyśmy raporty i publikacje, korzystając z wiedzy członkiń i członków komisji ekspertów i rad społecznych oraz naszych koleżanek i kolegów z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich – wybitnych prawników i praktyków praw człowieka.

Dzięki nim to, co ludzie opowiadają, zamienia się w historię naszego kraju, a indywidualne problemy i krzywdy – w opowieść o prawach i wolnościach konstytucyjnych. A więc w coś, co nas łączy, czyniąc to naszą wspólną sprawą.

To nie były zwykłe czasy, zwykła kadencja – ale i sama instytucja RPO nigdy nie była zwyczajna. Od 30 lat analizuje ona skargi od ludzi. Pamięta więcej niż jedną kadencję, widzi dalej, niż do najbliższych wyborów.

My zobaczyłyśmy, jak dwa światy – litery prawa i codzienności – żyją osobno, choć tworzą całość. Jak powszechna skłonność do rozmowy wyłącznie z tymi, którzy nas rozumieją, nie tylko odcina od innych, którzy mają odmienne doświadczenia i odmienną perspektywę, ale też sprawia, że dla wielu ludzi świat debaty publicznej pozostaje bez związku z ich życiem.

Zobaczyłyśmy też jednak, jak wiele dobrego udaje się zrobić, kiedy ludzie łączą siły. Jak działania, czasem zrodzone z potrzeby prywatnej, zaczynają obejmować swoim zasięgiem coraz szersze grono, jak tworzy się wspólnota, która już wie, jak walczyć o ważną dla siebie sprawę, jak połączyć wiedzę i praktykę.

Nasz raport nie jest raportem urzędowym nie tylko ze względu na nieprawniczy język, ale dlatego, że nie chciałyśmy w nim uciec od tej naszej własnej perspektywy.

Należymy do trzech pokoleń kobiet: tego, które o III Rzeczpospolitą walczyło, tego, które zawdzięcza jej całe zawodowe życie, i tego, któremu ta Polska dała edukację i marzenia. Dla każdej z nas doświadczenie pracy w Biurze RPO w ostatnich latach było więc inne – ale równie przejmujące i ważne.

Dosyć szybko zresztą uzgodniłyśmy, że mimo oczywistych różnic w perspektywie łączą nas dwie rzeczy:

  • zachwyt dla tego, co ludzie w Polsce potrafią robić, jak zmieniają świat. Bardzo chcemy, by i Czytelnik się o tym dowiedział. Bo właśnie tu, gdzie spotykają się aktywni obywatele i eksperci, którzy znają znaczenie szczegółów i rozumieją, jak przekładają się one na ludzkie życie – tu można zrobić najwięcej;
  • przekonanie, że za wiele jest w naszym kraju zapomnianej krzywdy, samotnych dramatów przeżywanych ze świadomością, że to nikogo nie interesuje.

Tego nie można tak zostawić.

KORONAWIRUS

Sprawozdanie to pisałyśmy, nie wiedząc jednak, jak potoczy się wiele spraw, które wywołała pandemia, jakie będą ostateczne decyzje polityków w kluczowych sprawach dotyczących demokracji – takich jak np. wybory.

Miałyśmy jednak w głowie słowa Anny Jakubowskiej, łączniczki AK ps. „Paulinka”, członkini Rady Społecznej RPO. Już w czasie najcięższego kryzysu, patrząc z perspektywy swego doświadczenia wojny, okupacji, stalinizmu i PRL, powiedziała nam:

"Wszystko się kiedyś skończy. Normalność wróci. Dbajcie tylko o młodych, o to, by byli wierni wartościom i nauczyli się samodzielnie myśleć".

Pamiętałyśmy o tym, ale wiedziałyśmy też, że SARS-CoV-2 wcale nie przyniósł nowych problemów. On po prostu pokazał miejsca, gdzie mamy największe zaniedbania – i jako państwo, i jako wspólnota. Zrobił nam test, który wykrył, że nie mamy odporności. Ale ujawnił też, że tu i tam zaczynają się pojawiać przeciwciała.

Pokręcił jednak głową i napisał na karcie pacjenta: rokowania niepewne.

Nasze państwo było w słabej kondycji od wielu lat, ale niebezpieczeństwo lekceważyliśmy. Nie, nie zaczęło się to zimą 2020 r., kiedy lekceważyliśmy zagrożenie „zwykłą grypą” w mieście Wuhan (a gdzie to w ogóle jest?).

Bo problem Wuhan lekceważyliśmy w podobny sposób jak pięć lat temu problem Trybunału Konstytucyjnego. Mało kto rozumiał wtedy, że sprawa z odległym, porozumiewającym się niezrozumiałym językiem Trybunałem zapowiada złe czasy dla wszystkich.

Pokazał nam to koronawirus: wiosną 2020 r. zamknięto lasy, zniesiono prawo do zgromadzeń, posypały się kary przekraczające oszczędności niejednego Polaka, nadanie w radiu piosenki krytykującej władzę doprowadziło do politycznego kryzysu.

Stan nadzwyczajny nie został ogłoszony – taki stan zgodnie z Konstytucją ma swój termin i procedury przedłużania. Nas pozbawiono praw „na oko”, bo tak uważał polityk – minister zdrowia. Raz zresztą uważał tak, a kiedy indziej inaczej. Nie wiedzieliśmy, na jakiej podstawie wydaje nam zalecenia, choć oczywiście bardzo chcieliśmy wierzyć, że robi to dla naszego dobra.

Zamknęły się szkoły, przedsiębiorstwa zawieszały działalność – nie wiedząc, na jak długo. Ludzie tracili pracę. Wybory zostały odwołane na konferencji prasowej i na koniec zgodziliśmy się, że nie ma wyjścia: musimy je przeprowadzić niezgodnie z regułami.

A to mniej więcej tak, jakby na dziesięć minut przed końcem meczu zgodzić się, że kasujemy spalonego.

Koronawirus wyjaśnił: tak się właśnie dzieje, kiedy na boisku nie ma arbitrów (czyli niezależnego Trybunału Konstytucyjnego). Możecie więc zgłaszać problemy, ale nikt ich nie oceni, nie rozstrzygnie, kto ma rację. Nie odpowie na pytanie: Jakim prawem?

Sam proces wyłączania Trybunału z gry przypominał trochę infekcję COVID-19: najpierw Trybunał tylko źle się poczuł, a po jakimś czasie…

Opisał to przejmująco prof. Mirosław Wyrzykowski, sędzia TK w stanie spoczynku i członek Rady Społecznej RPO, zimą 2020 r.:

"Zaczęło się prawie niezauważalnie. Wygrane wybory – prezydenckie i parlamentarne – przez jedną opcję polityczną nie budziły żadnych wątpliwości. Legalizm i legitymacja wyborów nie budziły zastrzeżeń. Ale już pierwsze zachowania władzy zapaliły czerwoną lampkę. Było to wyłączenie najistotniejszego bezpiecznika demokracji konstytucyjnej, jakim jest sąd konstytucyjny. (…)

Bez wojska, bez zmiany konstytucji, bez skutecznej reakcji międzynarodowej opinii publicznej. Ale z oporem części społeczeństwa, oporem ośmieszanym i lekceważonym przez władzę polityczną. Równolegle miała miejsce likwidacja służby cywilnej i zastąpienie partyjną nomenklaturą. Media publiczne zostały całkowicie podporządkowane władzy politycznej. (…)

Władza polityczna całkowicie przejęła i podporządkowała sobie prokuraturę. Ta nie dostrzega, jak sprzymierzeńcy władzy łamią prawo. Parlament przestaje pełnić swoją rolę konstytucyjną. Proces legislacyjny stał się farsą. Parlament jest wyłącznie mechaniczną maszynką do głosowania. Wystąpienia posłów opozycji są ograniczone do 30 sekund. (…)

Następnie następuje przejęcie Sądu Najwyższego i obsadzenie go lojalistami. (…) Celem zmian – cynicznie nazywanych „reformą” wymiaru sprawiedliwości – jest podporządkowanie sędziów i sądów władzy politycznej. Minister Sprawiedliwości, będący zarazem Prokuratorem Generalnym, ma nieograniczone prawo mianowania i odwoływania prezesów sądów i innych osób kierujących sądami".

Kluczowe pytanie brzmi: Dlaczego zlekceważyliśmy zagrożenie?

Naszym zdaniem dlatego, że przez lata debata publiczna skupiała się tylko na wybranych problemach. Tradycyjne, polityczno-instytucjonalne podejście nie pozwala uchwycić wielu zjawisk i problemów. Uczy obojętności wobec spraw odległych.

Dopiero w 2017 i 2018 r. doświadczeniem, które połączyło obywateli demonstrujących w obronie sądów, było odkrycie, że Konstytucja to tak naprawdę KonsTYtucJA. Ty i Ja, My i Wy. Bardzo wiele różnych spraw. Konstytucja daje nam w drugim rozdziale 50 praw i wolności (bardziej precyzyjnie należałoby powiedzieć: poświęca 50 postanowień prawom i wolnościom.).

Prawo do sądu jest jednym z nich, prawo do skargi konstytucyjnej do Trybunału Konstytucyjnego – drugim. Pozostaje jeszcze 48. Jeśli chcemy naprawić nasze państwo, nie możemy więc patrzeć tylko na te dwie zamierające krzywe na monitorze.

KONSTYTUCJA

Konstytucja sprawdza stan także innych parametrów życiowych państwa, a 48 pozostałych wskaźników też miga alarmująco. I to od wielu lat...

Praca w Biurze RPO każdego dnia potwierdza, że patrzeć trzeba na wszystkie prawa na raz. Konstytucja z 2 kwietnia 1997 r. od ponad 20 lat jest narzędziem pracy kolejnych Rzeczników Praw Obywatelskich. Pokazuje, na co zwracać uwagę – ale sama za nas problemów nie naprawi.

Żeby to pokazać, od 2018 r. Adam Bodnar zmienił formę swoich urzędowych sprawozdań dla parlamentu: z akademickiej, skoncentrowanej na problemach prawa, na konstytucyjną - pokazującą, jak się mają po kolei prawa obywateli.

Kiedy ułoży się zgłaszane przez ludzi problemy zgodnie z Konstytucją, łatwiej zobaczyć, gdzie zapala się żółte lub nawet czerwone światło.

My też zastosujemy ten układ. Ale nie ograniczymy się jedynie do oceny stanu zdrowia praw i do listy problemów, które – zdaniem RPO – pozostają do rozwiązania. Ten syntetyczny i – powiedzmy to sobie od razu – miejscami przygnębiający wykaz, uzupełnimy przykładami konkretnych spraw i rozmowami z ludźmi, których spotkałyśmy w tej kadencji.

Powinny Wam dać nadzieję – będzie w nich nie tylko o tym, jak jest źle, ale też – jak można to poprawić. Można, bo nasi rozmówcy już się za to zabrali.

Ale uwaga – te rozmowy nie są po prostu ilustracją artykułów Konstytucji. To nasi rozmówcy – tak jak mówi prof. Wyrzykowski – są Konstytucją. Ich relacje umieściłyśmy w konkretnych miejscach tej publikacji z rozmysłem, w nadziei, że Czytelnik zapyta: dlaczego to jest tutaj? Dlaczego nie gdzie indziej?

Wiemy, że zwłaszcza prawników może nasz wybór zdziwić, bo często rozmija się z tradycyjnym ujęciem problemu. Ale aby świat litery prawa i świat codzienności mogły się nawzajem zobaczyć, wszyscy musimy zadać sobie pytanie: O czym ta historia naprawdę jest?

Zajrzyjcie więc z nami do Konstytucji. Spróbujemy Was przekonać, że warto patrzeć na sprawy kraju przez pryzmat wszystkich praw, tak jak to czyni RPO.

Pokażemy Wam ludzi, którzy już to robią. Bo można się wiele od nich nauczyć.

"Lawina bieg od tego zmienia Po jakich toczy się kamieniach"

Barbara Imiołczyk Agnieszka Jędrzejczyk Aneta Kosz

Oto cudowna broń Adama Bodnara, jego współpracowniczek i współpracowników - opisana szczegółowo z pełną instrukcją obsługi. Można ją czytać tu:

;
Na zdjęciu Redakcja OKO.press
Redakcja OKO.press

Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press

Komentarze